Już mnie cholera trafia z tą moją robotą. Prawda jest taka, że mamy w firmie niepokryte stanowiska i jak teraz jestem 2 tydzień na L4 (a jeszcze tydzień mam być), to nie ma nikogo kto mógłby wykonywać wszystkie moje obowiązki. No i jak tylko w poniedziałek szef usłyszał, że się lepiej czuję, to codziennie do mnie wydzwania z różnymi rzeczami. Szlag mnie trafia! Nie dość, że dostaję mniejszą pensję, to nie mogę mieć spokoju, tylko ciągle wisi mi coś do zrobienia na głowie, nie mogę się zrelaksować i odpocząć - taka już moja natura, że nie potrafię się wyluzować i mieć wszystko w dupie. Niby drobne rzeczy mam do zrobienia, ale z jakiej racji mam za darmo na zwolnieniu to wykonywać? Nie mój problem, że firma jest źle zorganizowana. To wina moich koleżanek, które przyzwyczaiły szefa, że są na każde zawołanie, nawet na macierzyńskim.
No i sama nie wiem co z tym zrobić. Niby chcę niedługo zmienić pracę, bo przez 2,5 roku nie doczekałam się ani złotówki podwyżki, tylko ciągle słychać, że kasy w firmie nie ma. No i też zaczynam się już nudzić, osiągnęłam wszystko co mogłam w tej małej firmie. Ale cholernie mnie takie wykorzystywanie pracowników denerwuje.
Czy lepiej coś delikatnie powiedzieć, czy zagryźć zęby i siedzieć cicho? Jak coś to na pewno mnie nie zwolnią, bo nie znajdą tak od ręki pracownika na moje miejsce - taka moja przewaga :D