Kordianka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kordianka
-
Witajcie Kochane Tak jesteśmy pod kontrolą neurologa, rehabilitanta. W czwartek wizyta kontrolna u neurolog ale jak byliśmy kilka dni temu u rehabilitantki to powiedziała, że maluszek w przeciągu miesiąca zrobił ogromne postępy. Jest jeszcze troszkę wiotki ale to nie to co było.
-
Witam Kochane. Wybaczcie, ze dopiero odpisuje ale ciężko o wolną chwilę a jak już się znajdzie to pisze pracę licencjacką choć i tak wiem, ze nie będę bronić się w lipcu. Plany były inne ale niestety przez te wydarzenia człowiek nie był w stanie skupić się na niczym innym - tylko na zdrowiu maluszka. Ja rodziłam w szpitalu w Wołominie. Ogólnie nie narzekałam a nawet byłam zadowolona - trafiłam na fajne położne tylko ta pani anestezjolog. No ale dobra wiadomość - we wtorek jak byłam na wizycie u swojego ginekologa dowiedziałam się, ze po tej sytuacji ze mną była zwołane jakieś spotkanie i odsunięto tą panią doktor od zabiegów na oddziale :)
-
Witam Dziękuje Wam za słowa wsparcia. Przyznam się, że na opiekę nie mogłam narzekać a od początku miałam przeczucie, ze jak trafię na tą panią doktor to coś się stanie. Kiedy znieczulała mnie po poronieniu usłyszałam tekst :"do czego to doszło, że znieczulam pracownicę biura dyrektora - warto było tak skakać po drabinie". Ten komentarz mnie powalił - kobieta nie wiedziała przez co przechodzimy a mówi takie rzeczy. Tak więc wiedząc, ze ma dyżur kiedy będę rodzić umówiłam się z innym anestezjologiem ale ta nie chciała zejść z bloku a głupio było mi ją wyprosić - zaraz usłyszałabym tekst, że nie ja tu rządzę. Więc darowałam sobie. Po tym co się stało mój ginekolog całą noc mimo, że nie miał dyżuru siedział ze mną i przez kolejne dni pobytu w szpitalu mimo, że nie miał dyżuru przyjeżdżał. Ale jemu akurat nic nie mogę zarzucić. Pozostały personel też na nas chuchał i dmuchał bo chyba mieli świadomość tego co się stało. Był u mnie ordynator pod którego należy ów pani doktor i na pocieszenie powiedział mi abym cieszyła się, że nie było więcej znieczulenia bo byłabym roślinką. Kiedy usłyszał to mój mąż to aż się w nim zagotowało. Oznajmił mi wtedy, że jeśli okaże się, że coś będzie ze mną albo z maluszkiem nie tak od razu idzie do prokuratury i nie będzie patrzył, że to mój zakład pracy. Oczywiście odwiedziła mnie także dyrekcja przerażona tą sytuacją i oznajmiła, ze wyciągnie konsekwencję z zaistniałej sytuacji. Ale powiedzcie mi szczerze czy uważacie, ze to dobry pomysł aby 77 letnia kobieta znieczulała do takiego zabiegu ? Rozumiem kobieta ma wiedzę ale już nie ta sprawność. Michaline dziękuje za namiary do tego neurologa = przed chwilą koleżanka także mi go poleciła. My byliśmy u dr Pęsko, która pracuje w Centrum Zdrowia Dziecka - fajna kobietka, z podejściem do maluszka ale mimo wszystko chciałabym aby ktoś inny jeszcze go obejrzał :) Muszę Was poszukać na fb bo kiedyś część z Was miałam ale były problemy z moim kontem :)
-
Witam Kochane ... Przepraszam, że tyle nie odzywałam się ale końcówka ciąży była dość ciężka a po porodzie jeszcze więcej na głowie. Widzę wiele nowych osób ale mimo wszystko w skrócie powiem co u nas. Końcówka ciąży była ciężka - miesiąc przed porodem spadłam ze schodów - szczęście w nieszczęściu nic się nie stało dzieciątku ale ja miałam zerwane ścięgno :( Dwa tygodnie przed planowym porodem dostaliśmy propozycje wystąpienia w programie "Porody" który był kręcony między innymi w moim szpitalu ale z uwagi na męża charakter pracy nie zgodziliśmy się. I dobrze bo materiał z mojego porodu raczej nadawałby się do "Uwagi". Ale już mówię co i jak :) Poród mieliśmy zaplanowany na 4 marca. Planowany gdyż z uwagi na moje ciągłe zasłabnięcia mój ginekolog prowadzący chciał osobiście odebrać poród. Po kilku godzinach kiedy nic się nie działo padła decyzja o cesarskim cięciu. Niestety po podaniu znieczulenia straciłam przytomność ( podobno zbyt duża dawka leku ) a pani doktor anestezjolog zamiast stać przy mojej głowie wyszła sobie. Kiedy ginekolog chciał przystąpić do cięcia i nie słyszał odpowiedzi na jego pytania zajrzał za parawan i zobaczył, że nie oddycham. Zaczęto szukać anestezjologa - ten zanim przyszedł, zanim zaintubował mnie i podał narkozę ( ginekolog nie mógł przystąpić do cięcia gdyż nie chciał ciąć mnie na żywca bo nie wiedział czy znieczulenie poszło także w dół ) upłynęło 15 minut. Maluszek został wyjęty z odgiętą głową gdyż próbował łapać powietrza którego nie było. Nałykał się wód, krwi i łożyska które zaczęło się odklejać. Był wiotki, siny, nie oddychał a jego serduszko ledwo biło. Dostał 1 punkt, był intubowany i przez dłuższy czas masowano mu serduszko. Nawet nie zważono go i nie zmierzono - dopiero następnego dnia dowiedzieliśmy się, że mały ważył 3 kg i miał 54 cm. Kiedy wybudziłam się byłam pewna, że wszystko jest ok ale kiedy nikt nie chciał mi powiedzieć co z małym domyśliłam się,ze coś jest nie tak. Do tego mąż który stał przy mnie a miał być przy małym, zapłakany i niby nie wiedzący co się dzieje ( wiedział ale nie chciał mnie martwić ). Dopiero kiedy przewieziono mnie na salę pooperacyjną i nie przywieziono mi małego zrozumiałam, ze coś jest nie tak. Wtedy przyszedł mój lekarz i powiedział, że nie wiedział kogo z naszej dwójki miał ratować, podjął ryzyko by ratować naszą dwójkę ale niestety maluszek jest w stanie ciężkim. Pierwsza doba miała zaważyć o jego życiu. Udało się ale nikomu nawet najgorszemu wrogowi nie życzę tego uczucia :( Maluszek spędził na oddziale intensywnej terapii ponad tydzień czasu, potem jeszcze tydzień ze mną na sali i do domciu. Ale to był tylko początek naszej walki o jego zdrowie. Od tamtej pory nie ma tygodnia bez wizyt lekarskich. Zaliczyliśmy już między innymi pobyt w Centrum Zdrowia Dziecka, kilku neurologów, rehabilitantów itp. Póki co wszyscy mówią, że patrząc na to co się z nim działo jest dobrze i mam nadzieję, że tak dalej będzie ... A może któraś z Was może polecić dobrego, sprawdzonego neurologa dziecięcego bo chętnie bym go jeszcze z jakimś skontaktowała. Zuzia pewnie ze swoimi maluszkami była ale nie wiem czy ona tu zagląda :(
-
Witajcie Kochane :) Nawet nie pamiętam kiedy tutaj pisałam ale codziennie zaglądałam i podczytywałam co się dzieje u Was :) U nas to już 22 tydzień ciąży - synek rośnie jak na drożdżach - większość parametrów wskazuje na 24 tydzień ciąży a maluszek waży 560 g. Pozdrawiam Was wszystkie i całuje gorąco :*
-
Witam Przepraszam Kochane, że nie zaglądałam ale ostatnio miałam trochę stresów. W zeszłym tygodniu nagle zniknęły mi wszystkie obawy ciążowe. Bez namysłu pojechałam na pogotowie bo pamiętam jak mój lekarz mówił mi, że takie coś może oznaczać ciąże obumarłą. Pojechałam na pogotowie a tam lekarz ( niecieszący się sławą w szpitalu w którym pracuje ) wyszedł do mnie na korytarz i powiedział żebym wzięła sobie no spe i odesłał mnie do domu. Kiedy w poniedziałek pojechałam do swojego lekarza miał podobne obawy do moich i natychmiast zrobił mi usg. Na szczęście wszystko było ok - objawy zniknęły bo dzidzia sporo urosła. Jutro kolejna wizytą - wierzę, że przez ten tydzień, tydzień po tamtych przeżyciach wszystko będzie ok. Gratuluje nowym mamuśkom - nasze grono rozrasta sie :) Pamiętacie jak na początku roku mówiłyśmy, że dla nas ten rok będzie szczęśliwy bo według chińskiego kalendarza to rok płodności :P Buziaki dla wszystkich :) Jutro dam znać co u nas i jak minęła nam wizyta :)
-
Witam Kochane Nie o9dzywałam się kilka dni gdyż po tamtych wydarzeniach wylądowałam na zwolnieniu lekarskim i w domu starałam się ni8e siadać do komputera. Na zwolnieniu jestem od 24 lipca, póki co do 12 sierpnia gdyż wtedy mam wizytę kontrolną. Oczywiście już wczoraj nie wytrzymałam i pojechałam do swojego ginekologa sprawdzić czy wszystko jest ok - ale jest ok, dzidzia rośnie. Najgorsze, że krwiak też ale mówił, że nim zaczniemy się martwić jeśli nie zniknie do 12 tygodnia ciąży. Trzymam kciuki za starające się i już te które mają te swoje ukochane fasolki :*
-
Witam Kochane ! Dzisiaj rano byłam na usg u swojego ginekologa :) Dzidziuś rośnie - jak to lekarz powiedział "rośnie mały byczek". Krwiak niestety nie zmniejszył się tak więc mam do niego podjechać do gabinetu po zwolnienie lekarskie i od jutra leżenie w domku. Podobno po tym wolniej ale bezpieczniej zejdzie :) No i dzisiaj po raz drugi widziałam bijące serduszko - ależ mnie dzisiaj szczęście rozpiera :) Nikool gratuluję !!!!
-
Witam A ja z informacją co u nas. We wtorek miało być usg serduszkowe a tu nagle rano poleciało ze mnie. Od razu pojechaliśmy do szpitala i okazało się, że z dzidzią ok, jest serduszko a krew to tylko shodzący krwiak. Jeszcze jest jeden duży ale mam nadzieję, że zejdzie powoli bo tyle co się wypłakałam w drodze do szpitala to aż trudno opisać, myślałam, że już wszystko stracone :/
-
Witam Coś cisza zapadła :P Moja wczorajsza beta 4620, przypominam, że w czwartek wynosiła 966 więc lekarze powiedział, że przyrost jest ok. Z martwiło mnie tylko, że wczoraj na usg nie było widac jeszcze serduszka. Zarodek jest, urósł ale serduszka nie widać. Lekarz mówi, że niby to 6 tydzień ciąży ale mam być spokojna bo u mnie z tymi wyliczeniami powinno być troszkę inaczej - tydzień poślizgu z uwagi, że późno mam owulację. Piąta kobieto pisz co u Ciebie ? Lato jak się czujesz ?
-
Witam Piąta kobieta trzymam kciuki :* Ja rano poleciałam znów zrobić krew - dzisiaj wieczorem wizyta u ginekologa i chciałam zabrać świeżą betę :) Jestem spokojniejsza niż ostatnio chociaż coś w środku z nerwów się trzęsie :) Na serduszko wieczorem chyba jeszcze za wcześnie ale może ... zobaczymy jaka beta dzisiaj będzie :)
-
Aneczka nawet nie wiesz jak sie cieszę :) Zawsze jak jedna była w ciąży to za nia szła kolejna :) Jeszcze raz gratuluję !!!
-
W wiadomości wyżej z rozpędu nie podpisałam sie :P
-
Wstępny termin to 7 marca czyli dokładnie w moje urodziny :) W poniedziałek zrobi usg na lepszym sprzęcie i wtedy dokładnie określi :)
-
Poza tym u nas póki co słoneczko ale chłodno :(
-
Dziękuje :) Kciuki przydały się - pęcherzyk ciążowy jest i zarodek też :) W poniedziałek kolejna wizyta i teraz czekamy na serduszko :) Przyznam się, że mój ginekolog aż sam był w strachu czy coś znajdzie czy nie :P Zrobiła sie też jakaś torbiel ale może źle nie będzie :)
-
Trzymać kciuki - dzisiaj po 8 idę na usg i mam nadzieję, że będzie już widać pęcherzyk ciążowy :)
-
Nie no jak po transferze to troszkę za wcześnie, rzeczywiście. Ja to robiłam 14 dni od dnia kiedy pęcherzyk pękł :) Teraz czekamy dalej na efekty, czy pojawi się pęcherzyk ciążowy :)
-
Kochana może warto zrobić betę ? Ja betę zrobiłam dokładnie 13 dni po zastrzyku, potem w 14 dniu - rosła więc się ucieszyłam. A test ciąże mi wykazał dopiero za kilka dni i była to blada kreseczka :(
-
Witam Kochane Ja już dzisiaj betę zrobiłam i troszeczkę uspokoiłam się - wynik 966 więc cały czas rośnie. Bałam się, że może to być ciąża pozamaciczna ale podobno w pozamacicznej beta zaczyna spadać choć mogę się mylić :P Zobaczymy co jutro powie lekarz :) ale wiara jeszcze jakaś tli się we mnie :) Judytko gratuluję :))) Wszystkim Wam Kochane dziekuje za wsparcie :****
-
Dziękuje Kochane za słowa wsparcia :) Dzięki Wam uspokoiłam się - w piątek rano mam iść na usg chociąż i tak uważa, że może być jeszcze zawcześnie :) Dla swojego spokoju w czwartek zrobię kolejną betę tak by na piatek rano mieć jakiś ostatni wynik. Czy któraś z Was będzie starała się o refundację ?
-
Agniren dziękuje za słowa wsparcia. Też tak wyczytałam i troszkę sie już uspokoiłam. Jutro bety nie będę robić ale w czwartek zrobię :)
-
Witam Kochane A ja chyba z nie najlepszymi wieściami : piątek beta 102 poniedziałek 343 Tak rośnie ale byłam na usg i nie widać pęcherzyka. Wprawdzie lekarz mówi, że może jeszcze za wcześnie na usg i dlatego nic nie widać ale chyba chciał mi dać jeszcze jakąś nadzieję :(
-
Witam Ewuś74 trzymaj kciuki ! Ja za wszystkie ciężarne trzymam bo wiem jak jest nam ciężko dotrwać do końca :( Jutro usg - sprawdzamy czy jest zarodek bo niestety w mojej rodzinie często zdarzają się przypadki, że rozwija się puste jajo bez zarodka. Mam nadzieję, że jutro kamień spadnie mi z serca :) A jak Wam minął weekend :)
-
Wynik odebrany - 102,9 więc na fakt, że wczoraj było 59,01 to chyba nie jest tak źle. Od razu poleciałam na oddział podpytać ginekologów co brać i we wtorek mam pojawić się na usg. Przyznam się, że bardzo się boje - za kilka dni minie rok jak straciłam tamto maleństwo :( Chyba mało kto zdaje sobie sprawę z tego ile musimy przejść by posiadać dziecko. Moja mama wczoraj na wieść, że może być dobrze popłakała się. Powiedziała, że w weekend zrobi mi porządki itp a ja mam leżeć. Ona tą stratę przeżyła tak samo jak ja - mąż troszkę spokojniej ale on zawsze więcej przezywa w sobie :( Jak to policjant stara się być opanowany ale w środku jest zupełnie co innego :(