Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

karo88

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. hej, ja też już właśnie pisałam, że mój chłopak ma zaleconą taką operację, przez nacięcie czaszki. Dużo się dowiedziałam z forum na ten temat, zwłaszcza od Akroo i ogólnie wstąpiła we mnie duża nadzieja, że po operacji wszystko jakoś by się ułożyło. Zazdroszczę Wam tylko, że potraficie się zdecydować na operację i traktujecie całą sprawę "zdroworozsądkowo". Niestety, w przypadku mojego chłopaka prawdopodobnie operacja odbędzie się najwcześniej za 2-3 miesiące bo jego rodzinka uparcie uważa, że leczenie alternatywne (jakąś bioenergią) jest konieczne i trzeba tego najpierw spróbować. Doszło już do tego, że straszą mojego chłopaka nie wiadomo jakimi konsekwencjami operacji i wzbudzają niepotrzebne zmartwienia, sugerując że nie chcą go stracić przez jedną operację. Ja do tej pory starałam się podchodzić do tego spokojnie, logicznie i bez zbędnego zamartwiania się, ale pewnie dopóki nie dojdzie do operacji, będę kłebkiem nerwów. Bo leczenie naturalne to tylko odwlekanie w czasie tego co i tak pewnie nastąpi... Pozdrawiam!
  2. Do Akroo: Dzięki Ci wielkie za wyczerpujące informacje i wsparcie:* Teraz D. przyjeżdza do mnie na weekend, więc będę nad nim pracowała. W sumie to bardzo mu współczuję, tu z jednej strony rodzinka atakuje, z drugiej ja namawiam... zobaczymy. Ale czuję wewnątrz, ze będzie ok, nie może być inaczej. Do Marcin: hej, nie wiem dokładnie co odczuwasz, mówiąc, że "nie czujesz siebie", ale mój chłopak czasami miał (teraz chyba rzadziej) takie uczucie. Pamiętam, że zanim w ogóle jeszcze wykryli u niego gruczolaka (ale już go raczej miał wtedy), często mówił mi że tak się dziwie czuje, jakby to nie był on. Wiem że to brzmi głupio, ale czasami właśniej tak to określał, że coś robi i czuje się nieobecny, nie czuje że on to robi... Myślę że to mogło być przez to... Może i u Ciebie jest podobnie.
  3. A, i jeszcze jedno pytanie - jak dawno temu miałaś operację i czy wróciłaś już (lub kiedy planujesz powrót) do codziennych zajęć? Bo zastanawiamy się, jak długo trzeba przebywać w domu przed powrotem na uczelnię:) Z góry dziękuję za pomoc!
  4. do Akroo: dziękuję Ci bardzo za informację, teraz przynajmniej widzę, że sama operacja nie wygląda tak strasznie... Oczywiście będę go na nią namawiała, ale coś czuję ciężko będzie wygrać w rodzicami i dwoma siostrami, którzy chyba ewidentnie boją się operacji i wierzą w leczenie naturalne, chociaż z tego co wiem, nikomu z nich nigdy nie pomogło -może kiedyś ojcu trochę z prostatą:/ W dodatku wszyscy wspomniani członkowie rodziny mają wyższe wykszałcenie, więc nie wiem skąd to parcie na leczenie alternatywne... Chyba tylko ze strachu. No i boją się powikłań - typu cukrzyca, uszkodzenie nerwu wzrokowego, uszkodzenie reszty przysadki. Nie orientujesz się może jak w praktyce bywa z tego rodzaju ryzykiem? I mam jeszcze jedno pytanie - z tego co czytałam, przy tak dużym gruczolaku raczej operacja nie rozwiąże całego problemu... Czy z tymi lekami na hormony da się później normalnie funkcjonować? Z tego co widzę, jego bardzo przeraża wizja pakowania w siebie leków do końca życia... Wracaj szybciutko do zdrowia po operacji:) !
  5. tak, chodzi do lekarza za granicą, i już raczej tam by się leczył, bo nie ma szans, że w takim momencie rodzina go wypuści. Zresztą w Polsce na razie mieszkalibyśmy w innych miastach, a po operacji potrzebowałby żeby ktoś się nim zajął. Dzięki na informacje, mam nadzieję, że Akroo się odezwie!
  6. hej:) Jestem tu nowa i nie za bardzo mam siłę zagłębiać sie w całe 305 stron wypowiedzi, może ktoś z Was mi pomoże. U mojego chłopaka, 23 lata, właśnie zdiagnozowano gruczolaka przysadki, prolaktynowego. Wyszło mu stężenie prolatkyny 3000 ng/ml... to chyba dość duże. Gruczolak jest dosyć duży: 38 x32 x24 mm i uciska z jednej strony płat skroniowy. Pierwsze objawy zaczęły się 1 rok, 2 lata temu. Nie miał większych objawów gruczolaka, głównie spadek libido i wobec tego problemy natury seksualnej i oprócz tego czasem zaburzenia świadomości (typowe dla epilepsji spowodowanej przez gruczolaka). Dopiero teraz poszedł do lekarza i wyszedł guz prolaktynowy... Był u neurochirurga, endokrynologa i ogólnie chirurch mówi, że uważa że powinien najlepiej jak najszybciej mieć operację (podobno jakiś bardzo dobry lekarz z doświadczeniem), lecz nie będzie mógł jej zrobić przez nos, a nacinając coś na czole z tego co zrozumiałam... Endokrynolog wolałaby przez jakiś czas stosować leki, ale chirurch twierdzi że operacja jest ważniejsza w tej chwili i że gdyby to dotyczyło kogoś mu bliskiego, nie czekałby do lata. Najgorsze w tym wszystkim jest, że cała rodzina mojego chłopaka boi się operacji i powikłań i ryzyka i naciska na terapię naturalną, konkretnie chcą żeby chodził do kinezjologa (tak się chyba nazywa), pił jakieś ziółka itp... Chcą żeby podjął takie naturalne leczenie kilka miesięcy, a w ostateczności jeśli nie pomoże, zdecyduje się na operację. Bardzo się martwię i jestem sfrustrowana, bo on mieszka za granicą i to wszystko odbywa się daleko ode mnie. Jestem chyba tylko jedyną osobą, która nalega na operację. U niego wszyscy chcą naturalnych metod, przynajmniej na początek. Cała sytuacja jest o tyle przykra, że właśnie miał sie przeprowadzać do Polski, dostał się tu na studia magisterskie i teraz nie mam pojęcia co robić. Jest ktoś może na forum, kto słyszał o takim przypadku i operacji "nie przez nos"? pozdrawiam:)
×