rudzielec19862003
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez rudzielec19862003
-
oj tam, ja lubie jezdzic to sama przyjemnosc, by byla :) no niestety Poli, mojemu mezowi wiele sie we mnie nie podoba, zarzuca mi tyle ze czasem sama zastanawiam sie dlaczego chce ze mna byc skoro tyle mu sie nie podoba...przez niego mam same kompleksy
-
matko Ann kocham tę piosenkę :)
-
wszedl na gg...boze znow sie zacznie...5 kg cierpliwosci by mi sie przydalo
-
oj Ann Ann nie fochajcie się już tak na siebie :) a jak idziesz arno do kosmetyczki, to przyjdz do mnie:) ja Cie poźniej odwioze :) racja Poli, jak juz sie zdecydowałam ze z nami koniec tak zdania nie zmienie. Moge sobie plakac w poduszke, miotac sie w sobie, ale zrobie tak jak zdecydowalam, takie juz mam uparty charakter ;) ale dziewczyny jak miszkoda, takiego pieknego uczucia, mezczyzny ktory akceptowal mnie w kazdym calu...
-
niby wiem, niby mu niczego nie obiecywałam, tak jak on mnie... w ogole to takie dziwne, bo my nie rozmawialismy praktycznie o uczuciach, to tak jakby dzialo sie poza nami...a teraz...jezu mówie mam, caly czas mam te jego slowa w glowie, Tak czy inaczej , w jakis sposob go skrzywdziłam
-
oooo jesteś Poli :) no to mówisz, że sobie główki aż tak bardzo nie przegrzałaś nauką ;) wiesz, ja decyzję podjęłam i jej się trzymam. Jestem tylko w strasznym szoku po tym co usłyszałam, bo nie wiedziałam, że jemu naprawdę tak na mnie zależy. Muszę mu po prostu całą sytuację wyjaśnić, porozmawiać w 4 oczy. Jestem mu to po prostu winna. Czuję się strasznie z tym wszystkim, ale sama się w to wmanewrowałam, a to są tego konsekwencje. I teraz muszę wypić piwo, którego sama sobie naważyłam. Niestety. Ann kochana, ugryź się w język, wiem że Cię strasznie wkurzył, ale nie kłóćcie się już, bo będzie tylko gorzej. Ja bym mu odpisała, ale za jakiś czas, że nie musi się fatygować, bo znam drogę ;)
-
dobranoc Lui :) kuruj swoje plecki :) Ann i co mu odiszesz?
-
nooo mnie zaskoczyl niesamowici. Myślałam, że powie, że szkoda, bo fajnie było się pospotykać, ale ok nadszedł czas sie rozstac...a tu...on nagle mnie koch, on chce ze mna byc...normalnie głos mu drzal....matko kochana... ja już teraz czuję jak będzie mi go brakować... wiecie, strasznie się z tym czuję, mam takie poczucie, że w pewien sposób go skrzywdziłam. Niby wiedziałam, że w którymś momencie będziemy tego żałować, ale nie sadzilam ze bedzie to tak bolec. Wczoraj pół nocy przeplakałam.
-
No wlasnie powiedzialam mu, że musimy teraz troszke ochlonac i przemysle. I ja i on. Nie mozemy pochopnie postapic, bo mozemy tego zalowac
-
kurcze Lui masz racje. Tak tez moze byc. cholera. normalnie jestem w czarnej dupie. Ale mowie wam, M normalnie na kazde moje slowo ma wytlumacznie. jeszcze powiedzial, ze on nie ma juz dawno 15 lat, szalenstwa i durnote ma juz za soba, a o mnie mysli tak powaznie, ze nawet sobie tego wczesniej nie wyobrazal
-
będę musiała się z nim spotkać, nie może to pozostać tak jak jest. Jestem mu to winna. Ale nie teraz. Jeszcze musze być w domu z dziecmi, a w srode wraca mąz i bedzie do niedzieli. No właśnie sobie uswiadomilam, ze faktycznie mu zalezy, nie wierzylam, a jednak. I to teraz jak wszystko sobie jakos w glowie poukladalam
-
no wlaśnie, dla mnie dzieci są najważniejsz, nie mogę im fundować takiej huśtawki. Zreszta teraz jest wszystko pięknie ładnie, a jak nie wypali...jak zamieszkamy ze sobą i okaże się że nie potrafimy ze sobą funkcjonować na co dzień? przeciez takie widywanie sie co jakis czas to zupelnie co innego. A poza tym dochodzi jeszcze inna kwestia... obydwoje mamy dziecie, dlatego moj mąż, jak i jego żona przez to zawsze byliby obecni w naszym życiu...a to nie jest proste jak w kiepskim romantycznym filmie...
-
wiecie jakim tekstem mi wypalił jak tak próbowałam mu przemówic do rozsądku... - myslisz, ze co? ze jestes dla mnie tylko panienką do łóżka? że znalazłem sobie młodą, ładną laskę i chciałem się tylko zabawić? dziewczyno...za kogo Ty mnie masz...nic do mnie nie czujesz, że chcesz to wszystko teraz przekreślić? jak ja sobie teraz zycia bez ciebie nie wyobrazam... JA PIERDOLE DZIEWCZYNY, MASAKRA
-
oo Ann bardzo dobrze, ze mu tak odpyskowałaś niech sobie za duzo nie pozwala. No ja sobie to wyobrazalam czysto teoretycznie do tej pory, ja caly czas do niego cos czuje i jak to uslyszalam, ze chce od zony odejsc to nogi sie pode mna ugiely...ale Ann masz racje. Maz by sie wsciekl. Zreszta jak moglabym wyprowadzic sie z dziecmi do innego miasta? przeciez ojca widywalyby jeszcze rzadziej niz teraz. Ja nie moge myslec tylko o sobie. Gdybym nie miala dzieci to inaczej moze bym myslala
-
no właśnie ja nie wiem jak ja mam teraz z nim rozmawiać, on na wszystko stawia kontrę, on chce, on mnie kocha i juz. Najlepsze to to, ze chcial dziś przyjechac do mnie...do domu...czaicie...ledwo mu to wyperswadowalam. no on ma taki zajebisty plan, ze on sie rozstanie z zona, ja wyjade do niego z dziecmi i bedziemy sobie zyc dlugo i szczesliwie
-
no serio, tak mowi. Widzisz Ann, pomyslalas o tym samym co ja i dokladnie o to go zapytalam. Rany, tyle ma lat, a jak male dziecko
-
to faktycznie daleko. Ale wiesz, ja bym sioe jeszcze wstrzymała troszkę. Wiesz, wszystko idzie ku dobremu, naprawde coraz lepiej to wyglada, ale wy jeszcze nawet nie rozmawialiscie na poważnie, tyle co wróciłas do domu...nie wiem, moze to ja tylko jestem zawsze taka przezorna :(
-
Emi, zrezygnowałaś z pracy? rany . nooo odwazna jestes. Ja bym nie rezygnowala. Ann, wiesz co, jak juz bedziesz jezdzic, to sama zobaczysz, ze malo rzeczy tak irytuje jak to ze ktos komentuje to co robie kierowca. Dlatego M tak Ci wypalił, choć fakt ze przesadzil. A Ty wysiadlas na swiatlach, czemu? wiesz mój mąż takie akcje robi, Boze jak mnie to wkurza...Chyba się kochana za szybko denerwujesz
-
no widzisz kochana jak słodko, niepotrzebnie się denerwowalas :)
-
aaa teraz dopiero doczytałam Ann :( no to z tym fochem ze czekal to przesada, ale z tym ścigaczem...moze nie trzeba bylo tak ostro, bo sama widzisz ze ma milion mysli na minute i zaraz zmieni zdanie
-
o matko Luisa, jak Ty się męczysz z tym kręgosłupem. Aż mi Cię szkoda, bidulko moja :( tak, pisze z M. Od wczoraj próbuję mu powiedzieć co zdecydowałam, ale to kurcze nie jest takie proste. On niczego nie przyjmuje do wiadomości. W nocy rozmawialiśmy prawie 2godziny przez telefon, wcześniej dlugo na gg, dziś też. Chciał dzis przyjechać. Noralnie szok, myślałam, że powiem mu się rozstaniemy, a on...kurde. I co ja mam z nim zrobić...normalnie masakra. Emilka :) ale czemu się denerwujesz? nie wysyłaj do niego smsów, on musi to przetrawić wszystko. Wiem że sie denerwujesz, ale musisz być cierpliwa :) Ann, kurka wodna, co się znów dzieje? czemu mówisz że do mieszkania może nie dojść? A nasza Poli się tam uczy i uczy :)
-
dobrze, że masz te swoje zwierzaczki :)przynajmniej możesz dzięki nim na chwilę oderwać myśli. Muszą dawać Ci wiele radości ::)
-
oj tak :) masz problemy z ciśnieniem z serduszkiem, nie możesz się tak denerwować :)
-
hej Poli :) tak to jest jak się koniec roku zbliża i czasu coraz mniej, wszystko na raz :( ale dasz radę :) milej nauki kochana :)
-
bedzie, będzie. Ja wiem, że wydarzyło się dużo złego i nie da się ot tak wszystkiego zapomnieć. Ale musisz kochana myśleć choć troszkę optymistycznie. Pamiętaj, że swoimi myślami ściągamy zdarzenia na odpowiedni kierunek. Jeśli będziesz wmawiać sobie, że nie będzie lepiej, to tak się stanie. A przecież wróciłaś do domu, przyjechał po Ciebie...to zmierza w dobrą stronę :)