Kilka dni temu byłam w przychodni i zdenerwowanie moje sięgnęło zenitu.Dlaczego??
Kilka dni wcześniej próbowałam zapisać się do swojego ginekologa ale najbliższy termin za 1,5 miesiąca(lekarz dobry to i kolejka). Poprosiłam zatem o wizytę u innego- byle szybciej-bo potrzebowałam tylko recepty.Miałam przyjść ok 11-stej a kiedy przyszłam okazało się ,ze jeszcze 13 kobiet przede mną.Już się troszeczkę zdenerwowałam-bo po jaką cholerę pani z recepcji powiedziała by być tak wcześnie?Lekarz miał przyjmować od 11 a zaczął o 11 25.To mnie jeszcze troszkę zdenerwowało bardziej...ale ok.trzymam się twardo.Widząc tępo przyjmowania pacjentek zdążyłam pójść załatwić inne sprawy-uprzedzając inne panie,że niedługo wrócę.Kiedy wróciłam i usiadłam uradowana,że tylko 2 osoby przede mną-okazało się,że przedstawiciele medyczni muszą wejść i lekarz poprosił o kilka chwil cierpliwości- nas 6 pacjentek.No i tu moje wkurzenie po kolejnych 20 min. sięgnęło zenitu.Głośno by wszyscy słyszeli powiedziałam---------Szkoda,że mnie za ten czas tu przesiedziany nie płacą tak jak lekarzom i przedstawicielom, bo ja tu dla przyjemności przecież jestem!! I po dosłownie 1 minucie lekarz się zmobilizował a przedstawiciele zniknęli bez do widzenia odprowadzeni szyderczymi spojrzeniami pacjentek.
A najśmieszniejsze i najsmutniejsze jest to-że na 17 przyjętych pacjentek tylko 5 przyszło się zbadać a reszta po recepty.
Tak oto państwowe placówki zdrowia zarabiają-wizyta była,składka odliczona,pieniądze są-sprzęt zaoszczędzony ........
tak tylko w Polsce.......
pozdrawiam:)