

Olaminika
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Olaminika
-
Natalia cieszę się, że u was już lepiej:) Suzi coś mi się wydaję, że już jesteś blisko:) Tak to już jest jak przyjdzie co do czego to tak już się człowiek nie boi. Nie wiem czy to czop śluzowy. Mi nie wypadł, więc trudno mi się wypowiedzieć, ale Natalii wypadł chyba na tydzień przed porodem z tego co pamiętam? Ja też dzisiaj zrobiłam potrawkę warzywną na wzór lecza tylko, że z indykiem. Było pyszne. Starczy jeszcze na jutro:) Niedawno wróciliśmy z badmintona:) i po powrocie robiłam ogólnorozwojówkę. Wzięłam się ostro za ćwiczenia. Mój osobisty trener (kochany mężuś) zrobił mi super plan treningowy. Mam nadzieję, że w tym wytrwam. A poza tym na legala z takim trenerem mogę sobie poflirtować:p
-
A ja też tak miałam. Byłam w piątek w szpitalu na badaniu i powiedział mi lekarz, że jeszcze daleko wszystko i kazał przyjść w środę, a w poniedziałek już mnie złapało. Ale najczęściej jest tak, że pierwsze dziecko jednak parę dni się przenosi, choć nie ma reguły. W każdym razie czekamy z niecierpliwością na Twoje rozwiązanie i sprawozdanie z całego wydarzenia. Natalia a jak tam Wasze zdrówko?
-
Cześć. No to by była na prawdę niezła niespodzianka na rocznicę ślubu. My też niedawno mieliśmy pierwszą rocznicę - 20 sierpnia:) Przez ostatnie dwa tygodnie mój mąż miał urlop i stał się lepszym specjalistą w uspokajaniu Franusia odemnie. Jest na prawdę kochanym tatą. I tak mu szkoda było wracać do pracy, że tyle straci z jego dorastania. No ale cóż...ktoś na chleb musi zarabiać. A Franuś jest kochany. Chodzimy po południu ze znajomymi grać w badmintona, a on fajnie sobie śpi i pozwala nam trochę pograć. Tylko jak się tak wieczorem wyśpi to potem w nocy jest rożnie. Wczoraj np. od 5 do 6 nie spał i budził się prawie co godzinę, ale dzisiaj w nocy było już spoko. Jednak coś za coś. Jak chcemy pograć to potem trzeba odcierpieć:p W ten weekend mamy chrzciny. Ciekawe jak się będzie zachowywał w kościele. A poza tym to chyba muszę iść z nim do lekarza, bo robi bardzo śluzowate kupy i trochę mnie to martwi.:(
-
Cześć. O jejku ale się umęczy biedna i wy razem z nią:( Jak dzisiaj? Mam nadzieję, że lepiej?
-
Cześć dziewczyny:) My właśnie skończyliśmy imprezkę, bo znajomi nas odwiedzili zobaczyć w końcu dzidzię. Ale był coś dzisiaj chwilami niespokojny i bardzo płakał. Nie wiem co mu się działo. Najważniejsze, że przeszło. Koleżanka mi powiedziała, że jest bardzo stabilny, bardziej niż jej czteromiesięczny siostrzeniec. No ale od początku umiał już sporo główkę podtrzymywać. Nie mogę się doczekać aż już będzie trzymał bez niczego:) Wczoraj byliśmy na tym badaniu słuchu i wszystko ok:) Natalia nasz malutki nie musiał spać. Dałam mu tylko cyca, żeby leżał spokojnie, ale i tak się wiercił jak zawsze:p babeczka się śmiała, że sobie śpiewa do snu:) Nic mu też nie przyklejali do włosków, a już się bałam, że będzie problem z odklejeniem. A propos z Twojej dziewczynki na prawdę super dzidzia:) Nic nie napisałaś na temat terminu spotkania. A ja o tym myślałam i wymyśliłam, ze najlepiej byłoby jeszcze zanim się zimno zrobi nie? A co tam z malutką Amielii się dzieje złego???:( Kanisa te spodnie to nie rurki, bawełniane, białe raczej na lato i dlatego pewnie przeceny. Propos ubrań jeszcze to ja się nie mogłam doczekać już takiego brzuszka dużego, żeby zakładać ciążowe ubrania, a długo miałam malutki. Ale prawda jest taka, że potem mi tak zbrzydły te ubrania, że szkoda gadać. Już chciałam móc się ubrać normalnie, co nie zmienia faktu, ze dumnie paradowałam z brzuszkiem i chciałam tak jak najdłużej:) Bardzo ładnie masz zamiar dać Córusi na imię - Ola:p Niezły tekst co do biustu - dermatologiczny hehe. Ja w sumie przed ciążą i w ciąży też miałam taki można powiedzieć. B, ale siostry się ze mnie zawsze śmiały, bo one cycory fest:p Teraz mam C, ale pewnie tylko na czas karmienia niestety:( a bardzo mi się ten rozmiar spodobał. Mogło by tak już zostać. Taki w sam raz:) Dziewczyny nieźle się rządzicie ze smakołykami, ale mówiąc szczerze, to ja też sobie trochę folguje i w sumie jem już praktycznie wszystko:P Suzi dzięki za namiary na chustę. Muszę się tym zająć wkrótce i kupić. Póki co zamówiłam sobie pas poporodowy. Mam nadzieję, ze może coś pomoże by ta skóra na brzuchu wróciła bardziej do normy. Spałam w nim dzisiaj. Po prostu masochizm:p
-
Na beseniku było super. Pomoczyłam się do syta i opaliłam w końcu elegancko. Szkoda, że tak późno:( Pogoda faktycznie była super, jutro chyba ostatni dzień jest basen otwarty, ale już nie pójdziemy. Byliśmy dzisiaj 5 godzin i Franuś był na prawdę grzeczny. Nie pływał oczywiście, bo woda była jednak zimnawa no i w odkrytym bym się bała, chyba za mały jest. Poza tym w chlorowanej podobno nie za bardzo dzieci powinny. Jeszcze z miesiąc i mamy zamiar iść z nim na basen. Niech pokaże co potrafi:) Chyba w Kłobucku jest taki specjalny dla dzieci z wodą ozonowaną. Ostatnio widziałam takie malutkie dzieciątko, które raczkowało po tej zimnej wodzie tam gdzie prysznice i po kostce chodnikowej:p Idąc za Twoją radą Suzi zagadnęłam do pewnej mamy 9miesięcznej Ali, która latała na golasa koło mnie kiedy karmiłam. Fajnie sobie porozmawiałyśmy, wymieniły doświadczeniami. Okazało się, że chodzi do tego samego lekarza co ja:) Dziewczyny współczuję Wam bólów głowy. Mój mąż często ma takie silne bóle, a ja nie mam w ogóle. Czasem jak mnie tylko trochę boli to czuję taki dyskomfort, a co dopiero takie silne bóle. A co do ubrań ciążowych byłam ostatnio w new yorkerze i są przeceny spodni ciążowych po 20 złotych. Miałam sobie kupić na zaś:p ale bez przesady. Ja miałam kilka ciążowych ubrań tzn. takich o rozmiar większych na początku, a potem kilka tunik ciążowych, kilka z przed ciąży, które były marszczone na brzuchu, leginsy ciążowe i spodnie ciążowe. Pod koniec tylko jedne były dobre, ale nie lubiłam w nich chodzić bo guma bardzo cisnęła i brzuch mnie swędził, więc cały czas praktycznie te leginsy były w użytku.
-
Cześć. Ja na szczęście nie spotkałam się chyba z takimi ludźmi. A może nie zwracałam na to uwagi i miałam to gdzieś. To jest cudowny stan i wiedzą to tylko ci,a raczej te co to przeżyły. Dziewczyny ja jestem taka szczęśliwa, że szkoda gadać. Macierzyństwo daje mi tak wiele. Teraz Franuś jest taki cudowny. Dużo się śmieje, normalnie na głos brechta:) Szczególnie jak się go całuje po brzuszku i robi na brzuszku "piardaki":p a jeszcze niedawno bardzo się tego bał. Potrafi już na prawdę dużo czasu spędzić sam. Wczoraj byliśmy na zakupach w galerii i kupić mu ubranko na chrzest - chyba ze 4 godziny i był na prawdę spokojny, dwa razy co prawda musiałam go nakarmić, ale potem leżał sobie w wózku co było dla nas szokiem. Bo do tej pory jest problem z tym wózkiem. Zauważyłam jednak, że najgorzej jest go do niego włożyć, a jak uśnie i się potem w nim obudzi to się od razu nie sprzeciwia. Już się nie mogę doczekać, aż będzie dawał buzi robił "papa" i takie tam:) Nie wyobrażałam sobie, że można tak kochać takiego malutkiego szkraba. Dzisiaj lecimy na basen ostatni raz w tym sezonie. Piękna pogoda, więc korzystajmy. A jutro badanie słuchu. Ciekawe jak nam pójdzie. Suzi co to spotkania to oczywiście, że możesz się załapać. :) Im więcej osób tym przyjemniej:)
-
No to dzięki z góry. Mnie akurat to nie denerwowało jak się ludzie patrzyli. Sama jak widzę ciężarną kobietę to się gapię i uśmiecham pod nosem, to taki cudny widok:) Kurde cieszcie się tymi chwilami, to na prawdę super mieć taki brzuszek i nosić dzidziusia w sobie. Na prawdę cudo:)
-
Suzi a dałabyś mi jakieś namiary na tego sprzedawcę z allegro? Czytałam na necie, że te z allegro tanie są do niczego i niewygodne dla maluszka, dlatego chciałam się zdecydować już na droższą, trudno. Ale skoro jest taka opcja to chętnie skorzystam i kupię tańszą:)
-
Wiecie co...chcę kupić sobie chustę do noszenia maluszka. Myślę, że bardzo by mi to ułatwiło życie skoro tak nienawidzi wózka. Pójdę chyba do klubu kangura (podobno coś takiego jest w Częstochowie), żeby obejrzeć sobie różne rodzaje i zdecydować się na jakiś. Nie są tanie z tego co się orientowałam, ale liczę, że przyda się na dłużej. Natalia nie odpisałaś mi jeszcze ile może kosztować taka sesja fotograficzna dziecka u tej Oli Krakowskiej?
-
A propos pachwin to mnie bardzo długo łapały skurcze w pachwinach jak chodziłam i w ogóle w różnych momentach.
-
Cześć. No właśnie zobacz sobie, tam wszystko dokładnie opisywałyśmy. Natalia Tobie chyba jeszcze 2 tygodnie wcześniej czy tydzień odpadł czop śluzowy nie? Ja rano zobaczyłam różową wydzielinę z takimi nitkami krwi i już wiedziałam, że nie przelewki i mnie nie ominie tego dnia. Z upływem dnia dostawałam bóli jak na miesiączkę, ale nie zbyt mocnych. Postanowiłam zaczekać do wieczora na zmianę mojego lekarza i po ósmej poszliśmy do szpitala. Też miałam rozwarcie na 2 cm i już mnie zostawił. Natalia nie wiem kiedy to spotkanie. Jak myślisz? Może już w sumie mały dałby mi posiedzieć choć różnie z nim bywa. Ciekawe co z Amelią, że taka cisza.:(
-
Cześć. No to dobrze:) Jak tam się czujecie nasze ciężaróweczki? :)
-
Cześć dziewczyny. Żyję, żyję:) U nas bez zmian wszystko.Byliśmy zapraszać rodzinkę na chrzciny, bo robimy 9tego września. Dziś znów byliśmy na basenie i wreszcie się trochę opaliłam. Korzystamy z ostatnich podrygów lata. Poza tym odwiedziliśmy moją rodzinkę, która przyszła na Jasną z pielgrzymką:p Kanisa na pewno zorientujesz się, ze to ruchy dziecka, a nie jakieś burczenie. Ja podobnie jak dziewczyny też w 16 tyg zaczęłam czuć. Cudowne uczucie wtedy dopiero dociera do człowieka na prawdę, że maluszek tam siedzi w brzuszku. Też nie miałam jakichś tam mega zachcianek. Ale wiecie co... po porodzie miałam jeszcze takie fazy z przyzwyczajenia, że np. jak szłam ulicą i wiercili coś młotem pneumatycznym to sobie myślałam, ze dziecku pewnie taki hałas przeszkadza:p Tak się człowiek przyzwyczaja do różnych rzeczy. Natalia daj znać jak tam test, ja też sobie nie wyobrażam za bardzo ciąży teraz. Poza tym kurde chyba znów muszę wybrać się do gina, bo bardzo mnie boli podczas zbliżenia. Nie wiem co mi się porobiło, przecież w końcu nie urodziłam normalnie.:/
-
Nie będą wyzywać. Ja miałam podróżną ze swoimi rzeczami i dużą reklamówkę z rzeczami małego. Nikt nic nie mówił. Po powrocie mąż od razu wyprał podróżną, a reklamówkę wyrzuciłam, żeby żadnych szpitalnych bakterii nie roznosić. A na którego dokładnie masz termin?
-
A co do torby, to pakuj się lepiej, żebyś nie miała dodatkowych stresów jak już przyjdzie co do czego. Ja też długo kompletowałam, ale 2 tyg przed porodem już miałam gotowe wszystko. Tylko przybory toaletowe, których jeszcze używałam na co dzień sobie zostawiłam. Już jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy u Ciebie. Będziemy w każdym razie trzymać kciuki:)
-
Suzi są lekkie porody. Moja znajoma miała taką sytuację. Bolał ją brzuch jak na miesiączkę. Poszła do szpitala i powiedzieli żeby już została. Była 9ta. Ona na to, że nie może jeszcze, bo nie ma torby, musi jeszcze załatwić macierzyńskie w pracy itp. Zgodzili się, ale kazali jej najpóźniej o 12tej przyjść. W rezultacie wróciła o 16tej, a o 18tej już było po wszystkim. Położna jej robiła masaż szyjki macicy, a ją to nie bolało. Mówiła, że mogła by powiedzieć, że wręcz było przyjemne. Rozumiecie to!!! Masaż szyjki to przecież masakra, a ją to nie bolało. Nie pękła, nie była nacinana. Po prostu szok. Jak ja tego słuchałam, to nie mogłam uwierzyć, że coś takiego jest możliwe. Rodziła pierwszy raz. Tak to ja rodzić bym mogła co roku:p Po prostu stworzona do porodów. Kiedyś bardziej bolał ją ząb niż poród...niewiarygodne. Tak że widzisz nic się nie martw, może w Twoim przypadku też pójść gładko:) Chyba sprawdza się mniej więcej tak jak Twoja mama miała. Moja miała ciężkie porody, ale bez cesarki się obyło. Tej znajomej mama też miała łatwo, tak jak ona. Co do karmienia, to tak jak Ci mówię, jak chcesz to na pewno będziesz...nie ma innej opcji:)
-
Cześć dziewczyny. Zgadzam się z każdym słowem Natalii. Najgorsze są bóle do rozwarcia pełnego, a te parte to już na prawdę są spoko, bo po pierwsze wiesz, ze niedługo będzie koniec, a po drugie organizm współpracuje ze skurczami przez te parcia. No a najgorsze jest właśnie to jak nie możesz przeć, a czujesz, ze musisz. To parcie tak na prawdę daje ulgę w bólu. Ja jak dostałam pod koniec oksytocynę, to dopiero był sajgon, bo już nie było przerwy w skurczach. Pamiętajcie o oddychaniu, tak jak pisze Natalia.Ja nie wiedziałam jak oddychać i na początku szybkie krótkie oddechy brałam i hiperwentylowałam się aż mi się słabo robiło. Suzi nie stresuj się tak bardzo. Ja się bardzo nie stresowałam. Trochę się martwiłam jak to przeżyje, ale nastawiona byłam bardzo pozytywnie i do porodu i do pobytu w szpitalu. Jak szłam na porodówkę, to w szpitalu dostałam takiego ataku śmiechu, że nie mogłam się opanować. Chyba z 5 min staliśmy z mężem gdzieś z boku, żebym się uspokoiła. Chyba tak mój organizm zareagował nie wiem na strach przed tym wszystkim. I też czułam takie podniecenie jak pisała Natalia, że to już. Poza tym miałam termin na ósmego a urodziłam 12tego więc te parę dni to się doczekać nie mogłam. Denerwowało mnie, że jeszcze nic się nie dzieje i to że wszyscy się pytali "no kiedy w końcu urodzisz". Dziewczyny życzę Wam naturalnego porodu. Nie rozumiem dziewczyn, które chcą od razu cesarkę. Rozumiem, ze ból niemiłosierny, ale przeżyjesz swoje i zaraz stajesz na nogi, nie jesteś od nikogo zależna. Mi niestety się nie udało w końcu urodzić tak jak trzeba i w sumie przeżyłam tak na prawdę dwa porody, więc wszystko co najgorsze. Może jak jeszcze jest znieczulenie zewnątrzoponowe to wiesz co się dzieje i na prawdę wiesz, ze urodziłaś. A przy uśpieniu nie wiesz co się stało jak się budzisz. W ogóle nie czujesz, ze urodziłaś. Przynoszą Ci dziecko, a ty w ogóle nie czujesz, ze to Twoje, bo nie widziałaś tego wszystkiego. Ja marzyłam, żeby normalnie urodzić, żeby mi po wszystkim położyli dziecko na mnie itd. Widzieć i uczestniczyć w pełni w tym cudzie, niestety nie było mi to dane. Znów się poryczałam:p A poza tym rekonwalescencja po cesarce też nieciekawa sprawa. Wstać się nie da, ba...nawet ruszyć - tak boli. Nie można się zająć dzieckiem tak jak by się chciało. Ono płacze, ty nie możesz wstać, a oczywiście nikt specjalnie się tym nie przejmuje, żeby je zabrać czy ci podać. Kiedyś mi podawała sprzątaczka jak usłyszała, ze płacze. Położna kiedyś jak ją zawołałam wyskoczyła z pretensjami, ze to trzeba wołać te od noworodków.A jak możesz zawołać jak nie możesz się ruszyć.Z małym też miałam przejścia bo dużo płakał, żygał, cały czas był głodny i tez przykro mi było jak te od noworodków takie zrezygnowane mówiły " no już jedynkę słychać" (nazywają dzieci wg numerków) A cóż ja mogłam na to poradzić. Pokarmu nie miałam, mały nie chciał ssać mocno, bo przez ta cesarkę nauczony był z butelki.Tak że z karmieniem też miałam przejścia na maksa. Zawsze wydawało mi się, że to taka naturalna sprawa i nie może być z tym większych problemów. Jednak życie weryfikuje pewne sprawy. Trochę się załamywałam, bo tak bardzo chciałam karmić, wręcz sobie nie wyobrażałam, żeby nie przeżywać czegoś tak cudownego.Dostawiałam go do piersi i co chwilę chodziłam ważyć czy coś zjadł i się okazywało, że nawet mililitra. Taka byłam zrezygnowana i załamana tymi nieudanymi próbami. A przy piersi był cały czas. One go nakarmiły butelką i potem ja go przystawiałam, ale nic z tego nie wychodziło. A najgorsze były teorię tych babek. Co jedna to mówiła co innego, ze jest pokarm, że nie ma, że są zatkane kanaliki i tylko szczypały po sutkach. To była dla mnie naprawdę udręka. Pokarm dostałam dopiero w domu czyli po 5 dniach jak już się trochę uspokoiłam, ale i tak miałam problemy. Dwa tyg po powrocie ze szpitala dostałam zapalenia piersi i wysoka gorączkę, wszystko mnie bolało jak podczas grypy.Nie miałam siły się dzieckiem zajmować, a on płakał, bo cały czas był nauczony przy piersi. Musiałam iść do szpitala na masaż i wyciskanie mleka. Bolało jak diabli, myślałam, ze się posram, ale na ginekologii przynajmniej położna była super. Mama mi cały czas powtarzała, że wszystko się unormuje z karmieniem ( mały cały czas tylko przy cycu nie miałam czasu się wysikać), ale trudno mi było w to uwierzyć. Teraz wiem, że każdy na początku ma jakieś przejścia. Nic od razu nie jest jak trzeba. Początki po prostu są trudne. Ale sprawdziło się powiedzenie jednej babki od noworodków, że jeśli chce się karmić to się będzie. Teraz też malutki je za często, ale już wyluzowałam. Chce, to mu daje widocznie tego potrzebuje. Nie będę go przetrzymywać, jeszcze nie teraz. Może po trzecim miesiącu zacznę trochę kombinować, ale też niczego nie planuje. Tego się właśnie nauczyłam, że niczego z takim dzieckiem nie można zaplanować. A jeśli chodzi o dietę, to to co Natalia pisze. Choć to bardzo kontrowersyjny temat. Niektórzy mówią, ze dieta, niektórzy, ze trzeba jeść normalnie i dopiero jak coś dziecku jest, to eliminujesz dany pokarm. Ja jadłam tak jak Natalia pisze. Z tym, że mleka raczej dużo.Teraz już jem smażone i jest spoko. Tylko sos mu kiedyś zaszkodził, więc już nie będę póki co jeść. Kiedyś zjadłam zapiekankę ziemniaczaną z mięsem mielonym i śmietaną i nic mu nie było. Po prostu same zobaczycie jak będzie wasze dziecko na wszystko reagować. Najważniejszy jest luz we wszystkim choć na początku nie jest o to łatwo. A stres to najgorszy wróg pokarmu.
-
Cześć. Suzi no nie wiem czy z prawdziwego zdarzenia ta moja położna. Taka starsza siwa babka, ogólnie była miła szczególnie na początku, ale za bardzo się nie wczuwała. Po lewatywie powiedziała mi uprzejmie, żebym czekała i się nie martwiła, ze o mnie zapomnieli,ale mają teraz inne porody. Ogólnie jak już zaczęłam rodzić to była już po dwóch porodach i jeszcze jeden razem ze mną się odbywał, więc miała trochę roboty. Ale bez przesady z tego co mówił mój mąż to i tak sobie głównie siedziała, bo co ona może robić. Patrzy jak się męczysz, czeka na rozwarcie i każe nie krzyczeć - co mnie totalnie wkurzało, bo chciała w spokoju sobie kawę wypić. Dopiero jak jej powiedziałam, ze muszę krzyczeć to mi powiedziała "no to dobrze". Późno mi powiedziała o oddychaniu jak to ma wyglądać, jak nie działało dobrze ktg bo nie drukowało skurczów to powiedziała "a niech sobie nie drukuje". Była zła też momentami jak przychodził mój lekarz i ją poganiał, ze czemu w takim syfie leżę to mówiła "przecież nie leżymy". I narzekała do mojego męża że jej zawód jest taki niedoceniany (może sugerowała, żeby ją docenić i coś dać). Jak już było pełne rozwarcie nad ranem była już taka znużona i też odwaliła numer, bo zbadała mnie jak nie mogłam urodzić i powiedziała, ze zaczekamy jeszcze 40 min i zadzwoni po lekarza. Jak przyszedł po tym czasie to powiedziała, że PRZED CHWILĄ mnie badała i dziecko jest daleko, a lekarz na to "co ty gadasz jak główka już jest widoczna". Jak już stwierdzili że musi być cesarka to mnie chwaliła, że wszystko zrobiłam jak prawdziwa mama itd. Może jej się żal mnie zrobiło jak mnie lekarz, który został wezwany na konsultację zezwał. Była też druga położna, którą widziałam tylko raz zanim jeszcze się położyłam, ale ona chyba coś na kompie tylko wypełniała. To były takie incydenty, które dopiero po wszystkim rażą w oczy, ale tak na prawdę podczas samego porodu człowiek o niczym nie myśli takim tylko chce, żeby już było po wszystkim.Dużo też rzeczy dowiedziałam się od męża, bo w bólach miałam wszystko gdzieś. Z drugiej strony patrzcie... w jakiej pracy człowiek sobie może pozwolić na siedzenie i picie kawy. Przecież co one robią jak nie ma porodów. No i dobrze niech sobie siedzą, ale niech nie robią z siebie męczennic, że mają pracę jak już jest ten poród. Po prostu złe, że muszę W PRACY PRACOWAĆ. Paranoja! Z tego co pisała Amelia, to trafiła na jakieś super położne bardzo jej pomagały. Natalia Ty też chyba nie narzekałaś. Za to rano po wybudzeniu na sali pooperacyjnej zaczęła dyżur położna, która byłą po prostu cudowna. Tak się nami zajmowała, że trudno wręcz mi to opisać. Była przemiła, cały czas koło nas latała, dawała przeciwbólowe, zmieniała lód pytała czy coś potrzebujemy, myła itd. Po prostu cudowna kobieta. Taka młoda, ładna blondynka. Mieć z nią poród musiałoby być super. Także same widzicie wszystko zależy na kogo się trafi. Natalii proponowali znieczulenie, mi jak spytałam powiedziała, że nie ma czegoś takiego. Śmieszne... A co do położnych na oddziele się nie wypowiadam, bo to totalna porażka. Tym tez nic nie dasz, bo co chwilę jest zmiana a z tego co leżałam 5 dni to chyba tylko dwa razy była każda. I każda po jednych pieniądzach od razu się nastawcie, że nie ma co liczyć na nie. A z bardziej aktualnych rzeczy, dzisiejsza noc była ciężka. Wieczorem mały miał gorączkę i nie spał od 12 - 4 masakra. Jestem niewyspana totalnie. Natalia super musi być już to karmienie i śmieszne jedzenie dziecka. Tez się nie mogę już doczekać. Jak dostanie coś innego do jedzenia to może już nie będzie takim żarłoczkiem:)
-
Natalia a nie wiesz ile taka sesja kosztuje?
-
Aha co do spacerów to niestety bez zmian:(
-
cześć dziewczyny:) Właśnie wróciłam ze szczepionki. Miał na wzw B, DTP i Hib. Nie było tak źle... Franuś trochę płakał, ale widziałam go czasami w gorszych akcjach. Obandażowałam mu miejsca ukuć gazikami z sodą i teraz biedny śpi. Był ważony i mnie to przeraziło bo waży 6220g no ale nic dziwnego skoro taki z niego żłopuś. Od urodznia urósł 12 cm. Kanisa ja miałam zgagę jak nie wiem co, pod koniec ciężko było się przewracać w nocy z boku na bok i czasami nie mogłam spać, ale poza tym przez całą ciąże się tak świetnie nie czułam jak w ostatnim miesiącu:) Wcale mi się nie spieszyło do porodu i w sumie miałam racje...A na początku miałam bardzo duże mdłości. Kilka dni takich, że z łóżka nie wstawałam i myślałam, że żołądek zwrócę. Suzi ma rację nie ma co przesadzać z dietą, wiadomo trzeba się zdrowo odżywiać, ograniczyć jakieś niezdrowe rzeczy, ale z drugiej strony po porodzie przy karmieniu z wielu rzeczy trzeba zrezygnować więc myślę, że w ciąży ze spokojnym sumieniem można sobie pofolgować. Ja przytyłam jakieś 15kg a wracając ze szpitala miałam już tylko 3kg do przodu. No ale szpital mnie z lekka wykończył. Teraz jakieś 2kg ale nie pozwalam za bardzo im "uciec":p A propos Suzi nie zgadzam się z tobą co do łapówek. Z tego co wiem ja, Natalia i Amelia nie dawałyśmy i jakoś to było. Cóż ta położna może Ci więcej zrobić...pytać się co chwilę o samopoczucie? Chyba niewiele Ci to da. Może Ci zrobić masaż szyjki, ale chyba nie zawsze jest konieczny.Mnie się o samopoczucie nie pytała, za bardzo się nie wczuwała to fakt. Ale zasranym jej obowiązkiem jest chodzić koło Ciebie w takiej sytuacji. Takimi podarunkami tylko przyzwyczaja się je, że żeby pracowały w SWOJEJ PRACY muszą mieć jakieś dodatkowe profity oprócz comiesięcznej wypłaty. I dlatego jest jak jest, że ludzie do takich akcji je przyzwyczajają.:/ Natalia szkoda, ze z tego badania nic nie wyszło. Ja mam na 31 sierpnia termin. Ciekawe jak nam pójdzie. U Amelii pewnie bez zmian z małą skoro nie pisze.:(
-
Cześć. Dziewczyny bierzcie mężów czy kogo tam macie bliskiego i nawet się nie zastanawiajcie. Człowiek jest w takim amoku, że sam nawet nie wstanie. I uwierz mi nie będziecie się kłócić... Ja nie wyobrażam sobie co bym tam zrobiła sama. nawet nie chce myśleć. Byłam z moim Franusiem u neurologa i wszystko jest ok:) Jutro szczepionki.
-
A tak na marginesie to relanium to przecież lek uspokajający, a nie przeciwbólowy. Jak się po nim czuła? Ja dostałam chyba dolargan i szału nie było. Tylko tyle, że miałam helikopter masakryczny i rzygałam po podaniu, a potem spałam między skórczami, ale tak samo bolało.
-
Cześć. No właśnie dziwne byłoby jakby nagle wprowadzili to znieczulenie tym bardziej, ze mają likwidować oddział. A do kogo chodzisz? Ja rodziłam na początku czerwca, a pod koniec marca byłam z Zakopanym - też kawałek drogi. Jak wszystko masz prawidłowo to nic nie powinno Ci zaszkodzić. Korzystaj póki jeszcze masz ostatnią szansę, bo potem to już ciężko będzie. My też się zastanawialiśmy nad Mazurami, ale chyba jednak za mały jest Franuś na taką daleką drogę w tym foteliku tyle czasu. Natalia nie napisałaś jak tam było na badaniu słuchu?