Olaminika
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Olaminika
-
co na wyciszenie/uspokojenie dla niemowlaka??
Olaminika odpisał na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Dziewczyny wypróbowałam melisę i dupa nic nie działa. Byłam na szczepieniu i mi lekarka powiedziała, żebym my pedicetamol w czopkach dała, ale nie można codziennie, więc co mi to za rada. Kupiłam ten viburcol i dałam mu wczoraj na noc i chyba działa, bo obudził się tylko 3 razy. Potem jeszcze się ruszał i coś tam sobie stękał, ale się nie wybudził. Pospała bym jak nie wiem gdyby nie to, że nie mogłam od piątej. Co za pech:/ -
co na wyciszenie/uspokojenie dla niemowlaka??
Olaminika odpisał na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Mój synek od urodzenia budził się co 2 - 3 godziny, czasem co godzinę, różnie. Trzy godziny to był dla mnie luksus. Budził się possał trochę cyca i dalej w kimonko. I bardzo na to narzekałam, a teraz odkąd wyszły mu dwa pierwsze ząbki, budzi się co godzinę, czasem dwie, czasem mniej niż godzinę, cyc już nie pomaga - cały czas by na nim wisiał. W ostateczności już nie mam mleka, więc płacze. Albo całkiem się wybudza i dwie godziny nie śpi. Zastanawiam się właśnie i chyba spróbuje tej melisy. Mam nadzieję, ze pomoże. -
Kanisa czemu właściwie musisz mieć cesarkę?
-
Roxy na Tysiącleciu jest tylko takie znieczulenie. Całkowita narkoza. Ja miałam komplikacje przy porodzie. Główka się cofała i nie chciała wyjść, ale dziewczyna co ze mną leżała miała planowaną cesarkę i też takie znieczulenie. Wszystkie trzy miałyśmy takie. Kanisa Ty się nie martw rozłąką z dzieckiem. Jak będziesz chciała to Ci je dadzą. Dla nich to lepiej. Ja bym się bardziej martwiła, że od razu je dadzą i nie będą pomagać.
-
Roxy na Tysiącleciu jest tylko takie znieczulenie. Całkowita narkoza. Ja miałam komplikacje przy porodzie dlatego miałam ostatecznie cesarkę. Główka się cofała i nie chciała wyjść, ale dziewczyna co ze mną leżała miała planowaną cesarkę i też takie znieczulenie. Wszystkie trzy miałyśmy takie. Kanisa Ty się nie martw rozłąką z dzieckiem. Jak będziesz chciała to Ci je dadzą. Dla nich to lepiej. Ja bym się bardziej martwiła, że od razu je dadzą i nie będą pomagać.
-
Dziewczyny współczuję Wam tych komplikacji. Dopiero teraz widać jakie to szczęście przejść przez ciążę tak jak ja, bezproblemowo. Kanisa co do dzieciątek to wierz mi, żadna z nas jak leżałyśmy tam trzy nie ubolewała nad tym, że nie mamy jeszcze dzieciątek przy sobie. Nie było po prostu jak o tym myśleć, bo człowiek nie miał siły. Może po innym znieczuleniu jest inaczej jak uczestniczysz w porodzie i poczujesz od razu tą wielką miłość jak ci kładą dzieciątko, to potem zaraz tęsknisz. W naszym przypadku było inaczej, po prostu tak jakby dodatkowe dwa dni ciąży...nie wiem jak to wytłumaczyć. W każdym razie nie czułam, że urodziłam po prostu. A co do karmienia, to dziewczyny które ze mną leżały nie miały żadnego problemu. Jedna z nich na dodatek miała wcześniaczkę, które była w inkubatorze i jej dopiero chyba po czwartym dniu przywieźli dziecko i to też nie na całą dobę i też elegancko karmiła. Tyle, że stymulowała cały czas brodawki. Także nie ma reguły. Ja akurat miałam problem, ale widzicie jedna na 3.
-
Kredka witaj. Co do ubrania to tak jak pisałyśmy na początek może odpuść body przynajmniej te zakładane przez główkę, bo ciężko się je zakłada. Czyli najlepiej kaftanik, fakt zwija się, ale to raczej potem jak już się dziecko trochę rusza. Na początku jak się ubiera, to trzeba przypilnować,żeby było gładko na pleckach i się nie pozwija, bo dziecka się nie nosi, ono się nie rusza, więc się nie pozwija. Wystarczy jedna warstwa czyli jedna rzecz z długim rękawem i becik. W szpitalu jest bardzo ciepło na pewno grzeją całą parą mimo, ze mróz raz jest raz nie ma, więc nie ma co dziecka przegrzewać, a o to nie trudno. No a na wyjście to niech się wypowiedzą mamy które rodziły w zimę, ale na pewno kombinezon, ciepła czapeczka, a pod nią może jeszcze cienka bawełniana. Ja myslę, że szpitalny zestaw tj. kaftanik/body i śpioszki + kombinezon + kocyk to aż świat, bo przecież nie idziesz na spacer tylko w samochód dziecko ładujesz, więc nie zmarznie, a jak się zgrzeje w aucie, a potem wyniesiesz na zimno, to może zachorować. No i pieluszka na buźkę.
-
Kredka witaj. Co do ubrania to tak jak pisałyśmy na początek może odpuść body przynajmniej te zakładane przez główkę, bo ciężko się je zakłada. Czyli najlepiej kaftanik, fakt zwija się, ale to raczej potem jak już się dziecko trochę rusza. Na początku jak się ubiera, to trzeba przypilnować,żeby było gładko na pleckach i się nie pozwija, bo dziecka się nie nosi, ono się nie rusza, więc się nie pozwija. Wystarczy jedna warstwa czyli jedna rzecz z długim rękawem i becik. W szpitalu jest bardzo ciepło na pewno grzeją całą parą mimo, ze mróz raz jest raz nie ma, więc nie ma co dziecka przegrzewać, a o to nie trudno. No a na wyjście to niech się wypowiedzą mamy które rodziły w zimę, ale na pewno kombinezon, ciepła czapeczka, a pod nią może jeszcze cienka bawełniana. Ja myslę, że szpitalny zestaw tj. kaftanik/body i śpioszki + kombinezon + kocyk to aż świat, bo przecież nie idziesz na spacer tylko w samochód dziecko ładujesz, więc nie zmarznie, a jak się zgrzeje w aucie, a potem wyniesiesz na zimno, to może zachorować. No i pieluszka na buźkę.
-
Na początku to nie wiem czy bardzo, bo położna nam zmieniała podpaski, a potem no to jak dla mnie to sporo tego był, bo ja zawsze miałam bardzo skąpe miesiączki, ale nie jakoś masakrycznie, żeby to było jakimś szokiem czy coś. Co do majtek, to miałam je ale założyłam dopiero na wyjście do domu, niezła to była ulga jak już nie trzeba było ściskać podpaski nogami, żeby nie wypadła:p Ale tak ogólnie to trudno byłoby je tak zakładać i zdejmować, na obchodzie nie wolno mieć żadnych majtek, a poza tym zasłaniałyby bliznę, a trzeba ją wietrzyć. Dziecko przynieśli mi na 10 minut następnego dnia na salę pooperacyjną na prośbę, a tak to dopiero jak nas przenieśli na normalny oddział to było chyba trzeciego dnia jak się nie mylę. Ze szpitala nas wypuścili w pierwszy dzień świąt. Posiew był jałowy, ale wczoraj oddalam do kontroli i wyniki będą w piątek. Mam nadzieję, że wytępiona ma małpa. Dobrze, ze już lepiej ze skórą. Ja od czasu do czasu mam jakies problemy skórne, uczulenia na nie wiadomo co, więc wiem jak to potrafi dokuczyć.:/
-
Aha dziewczyny zapomniałam jeszcze propos cesarskiego cięcia napisać,że jeszcze ciężko było wytrzymać tą głodówkę dwudniową, a potem tylko taka na wodzie manna i suchary:)
-
Kanisa mi przed cesarką położna przejechała maszynką po brzuchu. Krocza nie oglądają po cesarce, bo niby po co, tylko sprawdzają czy krwawisz. Co do body z Auchana, to ja niestety jestem bardzo niezadowolona, przynajmniej z tych po 6 zł. Innych nie kupowałam. Są tak rozlazłe przy szyi, że dekolt jest na łopatkach i na brzuchu prawie. Chyba, że trafiłam na taki rzut ciulowy, ale pajace z tego samego rzutu ok już są, nie mogę powiedzieć. Co do planu porodu to ja o niczym takim do tej pory nie wiem. Oczywiście mają obowiązek o wszystko Cię pytać i o wszystkim informować, ale to tylko teoria. W praktyce nikt się mnie o nic nie pytał. Niczego nie wypełniałam. Oczywiście spytali się czy się godzę na cesarkę trudno, żeby nie, ale jak się spytałam położnej czy będę całkiem uśpiona, to powiedziała, że na sali operacyjnej mi wszystko powiedzą. A nikt się o niczym słowa nie odezwał tylko maskę mi do buzi przyłożyli i wyzywali, ze się ruszam. Jednym słowem nie pierdzielą się:p
-
Cześć dziewczyny. Nie polecam Wam na wstęp bodów, bo trudno się je zakłada. Najlepszy będzie jednak kaftanik i śpioszki. Co do spodenek, to faktycznie może gumka razić pępuszek. Poza tym ja do tej pory nie lubię spodenek bardzo, bo się podwijają nogawki i są gołe nóżki. Dziewczyny co do tematu gdzie rodzić, to Was nie pocieszę. Dla mnie jak zlikwidują oddział na PCK już nie ma w Częstochowie miejsca w którym mogłabym rodzić. Nic nie chce planować na zaś, ale jak coś to myślę o Bełchatowie. Moja siostra tam rodziła i była zadowolona. O Mickiewiczu w o góle nie myślę, a jeśli na Parkitce mają parcie na poród naturalny, to chyba by mnie tam wykończyli, a najprawdopodobniej będę miała takie same komplikacje jak za pierwszym razem. Niby nie jest to pewne, ale nie chciałabym ryzykować chyba przeżycia znów dwóch porodów. No chyba, że jeśli jak piszecie Lemański przejdzie na Parkitkę, to będzie się dało z nim coś ugadać. O Parkitce słyszałam też, że za bardzo babki od noworodków nie chcą się dziećmi zajmować. A przy cesarce jest to bardzo ważne. Ale nie wiadomo w sumie czy przy cesarce się nie zajmują. Co do znieczulenia to naprawdę nie ma tej opcji. Przynajmniej na bank Wam mogę napisać o PCK co już o tak dla Was nie ma takiego znaczenia, ale pamiętam, że rozważałam taką opcję, że jak coś to sobie wezmę i gdyby była taka możliwość to na pewno bym się wtedy zdecydowała, ale ni było. Kanisa co chciałaś wiedzieć o cesarce. Cóż mogę napisać. To poważna operacja wbrew ogólnemu mniemaniu, ze to zwykły, standardowy zabieg. Też tak wcześniej myślałam i każdy tak myśli...cesarka co tam - normalka. A tu po prostu rozcinają cały brzuch i wszystkie warstwy ile ich tam jest jak przy normalnej operacji. Jeśli chodzi o jako taki ból to ja nie miałam jakiegoś takiego silnego bólu, moja koleżanka, która miała drugą cesarkę czuła ból duży, ale po drugim dziecku podobno bardziej boli jak się macica kurczy. Ogólnie faszerowali nas ketanolem, więc pewnie dlatego też nie było takiego bólu silnego. Ale podniesienie się z łóżka, przekręcenie nawet, zakaszlnięcie czy śmianie się to masakra. Następnego dnia rano nam pielęgniarka kazała iść po prysznic to nie zapomnę jak każdy krok to był dla mnie taki wysiłek jakbym co najmniej nie wiem co miała zrobić. Parę kroków i oddechu nie mogłam złapać jakbym właśnie próbowała pobić rekord na setkę. Ale mój organizm mógł być też wyczerpany porodem naturalnym, więc pewnie nie ma reguły co do tego. Ale trzeba chodzić, żeby się jakoś rozruszać jak najszybciej. Pamiętam, że nie chciałam, żeby nam cewnik zdejmowali, bo nie miałam siły łazić do ubikacji. No i najgorsze jak już dziecko dadzą i trzeba się nim zajmować, a nie ma się na to po prostu siły. Dla mnie niewyobrażalne było to, że mam je wziąć jak płacze na ręce. Po prostu to było niemożliwe. Oczywiście nikt się nie zainteresował, ze płacze a ja nie mogę go wziąć i musiałam prosić sprzątaczkę, która się napatoczyła i brała go tymi brudnymi rękawiczkami od sprzątania ach nie chce o tym nawet myśleć teraz:/ Ja miałam całkowite uśpienie. Po pierwsze podobno jest groźniejsze dla zdrowia, a po drugie wyłącza Cię całkowicie z tej pięknej chwili co było dla mnie bardzo frustrujące. Ale mam już ten temat za sobą. Co do zzo to słyszałam tylko, że jest to nieprzyjemne, bo nie czuje się bólu, ale czuje się, że tam coś robią. No i potem chyba nóg się nie czuje, to też pewnie jest nie przyjemne, ale myślę, że to jest do przeżycia. W końcu czekasz aż to ukochane stworzonko Ci dadzą, a potem to już czujesz szczęście, że je w końcu masz Tak, ze wydaje mi się lepsze zzo, bo wiesz co się dzieje. Po całkowitej narkozie człowiek się taki niedowalony budzi, nie wie co się w ogóle stało no ogólnie szok :p Na PCK nie mieli zzo i tylko całkowita narkoza tam była, ale ogólnie to robią zo, więc jak coś to pewnie takie będziecie mieć. No i zupełnie inna historia jest jak już wiesz, że będzie cesarka, umawiasz się na termin i jesteś przygotowana psychicznie niż tak jak ja miałam. Jeszcze pytałaś ile się dochodzi do siebie nie pamiętam dokładnie momentu kiedy już w miarę zaczęło być ok., ale wiem, że jak wróciłam do domu to już śmigałam jak przecinak po domu, aż moja mama była w szoku, czyli po 5 dobach. Ale jak chciałam iść na spacer, to w żółwim tempie tak mnie męczył. Jakbyście coś jeszcze chciały na ten temat wiedzieć to pytajcie. I nie martwcie się, wszystko na pewno będzie dobrze. Choć mówiąc szczerze takim martwieniem się przygotowujecie się psychicznie do wszystkiego i potem dacie z wszystkim radę, nie tak jak ja super pozytywne podejście, że wszystko gładko pójdzie i będzie jak w hotelu, a potem pałką w łeb:p Ale wiecie nie ma co z zamartwianiem się przesadzać. Myślcie tylko jak już będzie cudnie mieć tego dzidziusia To Wam wszystko wynagrodzi
-
cześć dziewczyny. My jesteśmy od środy w szpitalu na Barbary i zostajemy na święta. Po prostu masakra. Wpadłam tylko na chwilę do domu oderwać się od tych 4 ścian, bo psycha siada, więc życzę Wam zdrowych przede wszystkim i spokojnych Świąt.
-
Aneczka tak w ogóle to chyba bym nie dala rady przeczytać tego całego forum. Dołączyłam na 5 stronie bodajże, więc nie miałam tak dużo jak Ty:p Chodzisz do Lemana prywatnie czy na Sobieskiego?
-
Dziewczyny ja nie wiem czego Wy wymagacie od tych lekarzy. Według mnie to, ze zadzwonił się dowiedzieć co i jak to już bardzo dużo. A co miał przyjechać specjalnie do szpitala zobaczyć się ze swoją pacjentką? Przecież jakby mieli tak robić, to chyba by musieli ze szpitala nie wychodzić i swojego życia w ogóle nie mieć...
-
1. Czapeczki po kąpieli to chyba dawniej się zakładało. Teraz tak jak dziewczyny pisały też się z tym nie spotkałam. 2. Potwierdzam po kąpieli dzieci wyciera się w pieluchę tetrową i czeka na obchód 3. Ja wychodziłam ze szpitala w lato, ale myślę, że kombinezon, jak będzie mróz to koc i na buzię pieluszkę. Ja nawet w lato nakładałam na buzię choć chyba niepotrzebnie, ale w zimę na pewno to dobry pomysł. Ja przewoziłam w nosidełku i jestem tego samego zdania co Karolinka. W życiu bym nie przewoziła dziecka bez fotelika. Nie kumam rodziców, którzy tak robią. Przecież tu chodzi o życie własnego dziecka 4. Ja brałam do szpitala też rzeczy od siostry te które były ładne. Tak że jak masz jakieś ładne ciuszki nieznoszone, to bierz śmiało. Nie ma się nad czyt zastanawiać.
-
Suzi no trudno, żeby Ci powiedzieli, że taki syf mają, że zaraziła się w szpitalu. Każdy ma tą bakterię. Jest naturalną mikroflorą skóry też jelit, ale Tobie nic nie było prawda? A jaki antybiotyk podawali małej? I jakie miała objawy, że jej ją wykryli?Pocieszyłaś mnie trochę.
-
Natalia nie przejmuj się. Musiałabyś mieć wielkiego pecha. Ja ze swoim mężem tak współżyliśmy od niepamiętnych czasów, bez żadnych zabezpieczeń i nie do środka i nie zaszłam w ciąże. Dopiero jak zaczęliśmy do środka to zaszłam od razu. W ogóle to jak tak dalej pójdzie to ja pewnie też dostanę okres za jakiś czas, bo laktacja mi się chyba utrzymuje tylko dzięki tym nocnym częstym karmieniom, średnio co dwie godziny, bo w dzień Franuś już mnie coraz mniej potrzebuje:( Nieraz przystawię go tylko 4 razy w dzień. Nieraz przystawiam possa dwa łyki i wstaje i już nie chce. Chyba taki ciekawy świata, że ja już nie jestem zadowalająca:(
-
Cześć dziewczyny. Też muszę chyba kupić coś na dziąsła. Niby nic nie widać, żeby wychodziło i ślini się i wkłada wszystko do buzi już od ponad miesiąca, ale może akurat pomoże, bo ostatnio jest taki marudny. Nic nie mogę zrobić. Na nic nie mam czasu. Wcześniej jak jeszcze coś w domu spał, to mogłam wszystko porobić, a teraz na zrobienie jakiejś rzeczy, którą sobie zaplanuje czekam tydzień, może się uda znaleźć chwilę. Dzisiaj była u mnie koleżanka z którą rodziłam. Jej mała twardo już siedzi, mojego Franka jeszcze zawiewa. Śmiała się ze mnie, że gotuje oddzielnie zupkę, przez sitko przeciskam, bo ona daje to co ugotuje dla nich. Niezły motyw:) Muszę pobrać małemu mocz do badania, bo miał coś ostatnio stany podgorączkowe. Zaczynam wątpić czy to jest możliwe. Za pierwszym razem przekręcił się na brzuch i wysikał zamiast do woreczka, to na łóżko. Klej przestał trzymać, więc zastosowałam swój, zostawiłam go tylko na sekundę w łóżeczku, bo w nim się rzadziej przekręca na brzuszek wracam, a tu już woreczek w jego rękach. Następnego dnia ucząc się na błędach zaopatrzyłam się w 3 sztuki. Pilnowałam już żeby się nie przekręcił i udało się, zrobił trochę do woreczka i trochę na łóżko. Poszliśmy do przychodni i tylko się zdenerwowałam, bo poszłam do tego laboratorium wśród tych chorych ludzi, zgrzaliśmy się w kolejce i okazało się, że trochę mi się wylało do torebki i jest go za mało:/ Zwariować można. Jutro spróbujemy znów.:p
-
Cześć. Sama gotuje:)
-
Cześć. Majkag ja jestem na etapie wprowadzania glutenu. Wczoraj byliśmy na szczepionce i mi lekarka powiedziała co i jak. Mój Franuś ma 5 miesięcy już mu parę razy dałam zupkę. Oczywiście nie za bardzo je. Raczej wszystko na śliniaczku ląduje. Lekarka mi kazała odczekać 3 dni po szczepionce i dać pół łyżeczki kaszy manny do zupki. Ogólnie w zaleceniach znalazłam coś takiego: Nie wcześniej niż w 5 miesiącu i nie później niż w 6 miesiącu stopniowo wprowadzaj niewielkie ilości glutenu, np. kaszkę lub kleik zbożowy glutenowy: "1 raz dziennie pół łyżeczki (ok 2-3g) przygotowanego kleiku zmieszanego z mlekiem matki podawaj łyżeczką bezpośrednio do buzi." Mi kazała lekarka dodać do zupki. Kanisa no opanuj się, bo ani się obejrzysz i połowa ciuszków będzie za mała i ani razu nie założysz niektórych.:)
-
Cześć. Nie nazwałabym cesarki zabiegiem, to jest poważna operacja, ale fakt rutynowa tym bardziej też nie rozumiem jak może się za to brać jakiś konował, co tak okaleczył dziewczynę:/ To jest nie do pomyślenia. Co do Lemańskiego to fakt usg bardzo szybko robi, też mnie to denerwowało, bo czytałam, że tak wszystko trzeba dokładnie sprawdzać. Mi wszystko mówił niby w sensie komentował " kręgosłup bez braków, to jest serduszko, to wody płodowe" i takie tam. Raz dłużej byłam, bo dziecko było źle ułożone i nie mógł siuraka zobaczyć, ale poza tym to wszystko szybko. Jeśli chodzi o ilość usg, to wydawała mi się wystarczająca jeśli nawet nie duża. Myślę, że on albo jest taki dobry, że wystarczy że zerknie kilka razy i wszystko widzi co z dzieckiem, albo robi to po łebkach. Wierzę i chce wierzyć, że to pierwsze.Mi powiedział, ze dziecko jest już za duże i dlatego zdjęcia całego dziecka już się nie da zrobić.Na wizytach natomiast już nie odczuwałam tego taśmowego traktowania. Jak coś miałam do zapytania to pytałam i gadaliśmy sobie. W przyszłym tygodniu się do niego wybieram:)
-
Natalia no to dobrze z tym jabłkiem. Bardzo mu zasmakowało. Dzisiaj do marchewki dodałam mu ziemniaka i nie za bardzo mu podchodzi. Wszytsko wylądowało na śliniaczku. Widać tylko z jabłkiem mu smakuje, bo jest słodkie,a sama marchewka czy z ziemniakiem nie za bardzo ma w sobie słodkości. No nic musi się nauczyć, bo przecież jabłuszko to raczej na podwieczorek, a obiadki czyli jakieś zupki też musi się nauczyć jeść. Muszę próbować póki nie załapie. A jabłuszko już tak fajnie łykał:) W środę idziemy na kolejne szczepienie o ile do niego dojdzie, bo przez kilka dni od tamtego tyg ma stan podgorączkowy. Nie mam pojęcia od czego.
-
Cześć. Wczoraj wieczorem Franek obudził się przed 10 czyli po dwóch godzinach i dałam mu pierś a potem wyrąbał :p 150 mleka z kaszką. Spał trzy godziny, a potem już co chwila znów się budził. Ledwo już żyje taka niewyspana chodzę. W weekend nie odespałam, bo mieliśmy gości. Natalia a jakie jabłko dawałaś, bo ja surowe, a koleżanka mi wczoraj powiedziała, że takie może fermentować i że za mały jest na surowe. Nie wiem...ale nic mu nie jest.
-
Cześć. Dzisiaj zmieszałam Franiowi jabłko z marchewką, bo sama nie bardzo mu smakowała, a jabłuszko dodało słodkości i tak się zajadał:) Najchętniej dała bym ile by tylko chciał, ale zakończyłam na 3-4 łyżeczkach. Chciałam zacząć od warzyw, bo podobno jak dzieci poczują słodki smak, to potem nie chcą warzyw, ale wymiękłam w ostateczności. Taką radość daje to karmienie:) Kupiłam właśnie wczoraj tą kleik kukurydziany, ale na razie mu jeszcze nie dawałam. Może na noc przygotuje mu mieszankę z mlekiem. Wcześniej kupiłam ryżowy kleik, ale po Twoich Natalia ostrzeżeniach nie zdecydowałam się mu dać, żeby nie miał zatwardzenia. Tym bardziej, ze robi kupę raz na trzy dni. Jaka była wczoraj mgła. Nie było nic widać na odległość kilki kroków, a my jechaliśmy samochodem i stracha mieliśmy niezłego:/ W ogóle to Frankowi cały czas się utrzymuje stan podgorączkowy. Nie wiem o co tu chodzi i nie wiem czy w takim razie będzie miał kolejne szczepienie, a miałam się umówić w poniedziałek... Ann gratulację. Na reszcie jakiś chłopak. Witaj w klubie mam synusiów:)