poszłam wczoraj do lekarza na nfz ( niby dobry, polecany przez znajome) zrobił mi cytologię, zauważył żywą krew, powiedział ze to normalne, na usg ani nie podał wymiarów dziecka, trwało może z 2 min. Po powrocie do domu zaczęłam krwaić, pojechałm do innego lekarza prywatnie, dziecko z usg miało 5 tydz i 6 dzień wielkość 55 mm, i krwiak obok dziecka był stąd ta krew, dostałam skierowanie do szpitala, tam po godzinie na usg już dziecka nie było, nie pomogły tabletki na podtrzymanie, małam łyżeczkowanie, najgorsza rzecz na swiecie. Jestem załaman.