Aghai ;)
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
Hej hej! Jak dawno mnie tu nie było. Belluś, Despina jak tam u Was dziewczyny?
-
Hej hej! Wpadłam na forum żeby zapytać jak tam u Was? Widzę że parę nowych osób przybyło w temacie :) Despina jesteś? Jak u Ciebie? Jak ciąża????
-
Despina ja czekam i czekam na maila od Ciebie a tu cisza.... Takie rewelacje! Gratulacje! Napewno dasz radę na studiach! Na 100%! Wierzę, że się uda bo jak się chce to wszystko jest możliwe :) Czyli Elenka będzie mieć rodzeństwo :) U nas niestety trochę problemów bo wnieśliśmy do prokuratury wniosek dotyczący nękania przez byłą A. Mam nadzieję, że sprawa szybko zostanie rozstrzygnięta... Co za życie...
-
Despinko kochana! Mój mail to: equinox_holon@interia.pl oczywiście, że chcę zobaczyć Elenkę ;) "dobrze Jej napisalaś " Domyślam się, że już nie będzie odpowiedzi. Bo jeśli to osoba, która faktycznie mnie widuje to prędzej czy później zalkalizuję kto to. A jeśli to tylko ktoś z tego forum, kogo tak zainteresowało moje życie, że śledzi tu moje wszystkie wpisy to nie mam zamiaru się przejmować ;) Jeśli chodzi o Twoją koleżankę to mam nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze :) Pozdrów ją od forumowiczki Aghai ;) A z Indiami to niestety ale sprawa odsunęła się na dalszy plan (A. i jego praca, praca, praca...)
-
Despinko kochana! Mój mail to: equinox_holon@interia.pl oczywiście, że chcę zobaczyć Elenkę ;) "dobrze Jej napisalaś " Domyślam się, że już nie będzie odpowiedzi. Bo jeśli to osoba, która faktycznie mnie widuje to prędzej czy później zalkalizuję kto to. A jeśli to tylko ktoś z tego forum, kogo tak zainteresowało moje życie, że śledzi tu moje wszystkie wpisy to nie mam zamiaru się przejmować ;) Jeśli chodzi o Twoją koleżankę to mam nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze :) Pozdrów ją od forumowiczki Aghai ;)
-
Hej hej! Jak tam u Was "sprawy" się mają? :) Wybaczcie że nawet nie będąc pytaną powiem, iż u mnie obecnie bardzo bardzo dobrze :) Ostatnio spędzamy ze sobą dużo czasu, nadrobione dyżury jednak czasem nie są głupim pomysłem :D Zawsze kiedy nachodzi mnie smutek, potem zaczynają się lepsze chwile. Choć dalej jest niełatwo to wspólnie spędzany czas wynagradza ten niedostatek. "a despinciaaaa dalej w swoim wyimaginowanym świecie? nie nudzi ci się? fajnie masz " Podejrzewam że Despina ma na tyle ciekawe życie, że nie musi zagłębiać się w świat imaginacji ;) "ale tu ludzie nie doczytaja do końca i wszystko przekręcają np.Aghai mąż to ginekolog i wiele innych bzdur" A właśnie! Wczorajszy wieczór spędziłam na studiowaniu postów nagromadzonych od mojej ostatniej wizyty. Panu kyut kyut kyt serdecznie dziękuję za rozebranie mojej forumowej historii na części pierwsze ;) Natomiast z panią my lonely days to dość dziwne zdarzenie... Bo albo jesteś moja droga osobą, która mnie zna i wie, że udzielam się na tym forum (a wie o tym moja znajoma, o której tu wspominałam być może była na tyle "dyskretna", że poinformowała o tym grono swoich znajomych - choć żadna z osób mi bliskich lub dobrze znanych nie robi błędów na taką skalę), albo autentycznie jesteś pacjentką mojego męża i poszłaś za nami obserwując nas z bezpiecznej odległości. Opis mojej osoby jak najbardziej się zgadza i oczywiście widzę bardzo dużo zbieżności w opisanej przez Ciebie historii a sytuacjami z naszego życia. Jednak jeśli faktycznie miałaś nas "na oku" to było to jakiś czas temu (miesiąc?) bo ostatnimi czasy nie odwiedzałam go w pracy. A próba "ratowania" sytuacji poprzez sugerowanie, że nie jesteś świadoma tego kim jest "mąż Aghai" na wiele się nie zdadzą. Domyślam się, że Twoja historia na tym forum dobiegła końca. Jednak jeśli jesteś jedną z "opcji", które tu wymieniłam to zlokalizowanie kim jesteś pozostaje tylko kwestią czasu. Nie miałam pojęcia, że ja a głównie mój mąż staniemy się na tyle interesującym "obiektem", że obce osoby zaczną pisać o tym na forum. Na dodatek takim forum, na którym udzielam się ja - nie widzę tu zupełnie logiki. Jeśli chciałaś zostać zauważona to gratuluję. Jeśli masz tak dużą ochotę na poznanie mojego męża osobiście to zapraszam, chętnie odwiedzę go w pracy i poznam zainteresowaną pacjentkę. A potem oczywiście zaproszę na kolację, "porozmawiamy" o Durkheimie, filozofii, malarstwie i filmach... wedle życzenia. "A co słychać u Twojej koleżanki co ma dziecko z ginekologiem?" Także jestem ciekawa, więc podpisuję się pod tym pytaniem :) Pozdrawiam Was.
-
maja majeczka "Dużo rozmawiamy i niestety, ale zakochane lub chcące sie przypodobać lekarzowi pacjentki to normalka w tym zawodzie" Fakt, że jest to zjawisko dość powszechne. Być może za sprawą powszechnego wyobrażenia o lekarzach. Co do Przyrzeczenia Lekarskiego i zasad ogólnej Etyki Lekarskiej m.in. nienadużywania zaufania pacjenta, nie wykorzystywaniu wpływu na pacjenta poza aspektem medycznym to różnie bywa. Właściwie lekarz nie powinien wykorzystywać swojej dominującej pozycji wobec pacjenta ale... jeśli dwie strony są chętne ;) Ja jestem wdzięczna mojemu A. że nie trzymał się restrykcyjnie tych właściwie niedomówionych zasad (bo nie jest zakazane wiązanie się lekarza z pacjentem, ale jest to sprawa jego własnego kodeksu etycznego - ale fakt, na takie relacje patrzy się "wilkiem"). Są sprawy, które bardziej mnie w niektórych lekarzach wkurzają np. Nie masz ubezpieczenia - idź prywatnie - nie masz ubezpieczenia ani kasy - z leczenia nici. I gdzie tu zasada o udzielaniu pomocy bez względu na status majątkowy? Cieszy mnie, że Twój i Pana Doktorka łączy uczucie przyjaźni. Taka relacja, pozbawiona pożądliwości jest wiele trwalsza od przelotnego romansu, flirtu czy zauroczenia :) Despina "Ślub mial sie odbyć 26 sierpnia . Ale został odwolany...! Mój narzeczony za duzo rzeczy mi zakazuje. Za duzo zazdrości i brak zaufania w naszym związku. Kocham Go ale ta roznica wieku sprawia, że pojawiaja sie konflikty...." Rozumiem, że jest Ci ciężko, ale rozumiem także Jego. Ma młodą kobietę u swego boku i nie chce tego stracić. Mój wcześniej miewał obawy, że będę chciała sprawdzić "jak to jest" z innymi, że młodość się we mnie odezwie et cetera. My bardzo dużo na ten temat rozmawialiśmy i poukładaliśmy nasz kodeks postępowania, zasady których nie wolno przekraczać, mamy do siebie zaufanie. ALE i tak kiedy ktokolwiek się do mnie zbliży... raczej pewne, że przynajmniej usłyszy iż jestem JEGO - tak na wszelki wypadek :D Rożnica wieku ma tu duże znaczenie. Na przykładzie mojego związku mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o moich znajomych płci męskiej to nie ma najmniejszych problemów, ale kiedy granica koleżeństwa ze strony tej drugiej osoby zostaje rozmyta - pojawia się ze strony A. głos sprzeciwu. Trudno żyć ze świadomością, że nasz partner trzyma w zanadrzu dozę rezerwy, ograniczającą zaufanie. Jednak stając w Jego sytuacji - młoda, zapewne atrakcyjna kobieta w domu... Jeśli On chciał stworzył z Tobą związek, nie ma pewności, że ktoś nie chciałby zająć Jego miejsca. Z pewnością gnębią go takie myśli - tym bardziej jeśli nie poświęca Wam takiej ilości czasu jakiej wraz z Córką potrzebujecie. Myślę, że powinnaś przeprowadzić z Nim długą, poważną rozmowę z zapewnieniem, że powinien Ci zaufać na 100%. Co do syndromu "on wiecznie w pracy" to doskonale rozumiem. A. dziś miał być ze mną, ale niestety jego kolega z pracy ma chore dziecko i mój luby przystał na propozycję "zamieńmy się dyżurami". Obecnie, kiedy nie pracuję i nie chadzam na zajęcia też "siedzę i czekam". Kiedy się uczyłam i pracowałam czas rozłąki znosiłam lepiej. Mimo, że mam obecnie nieograniczony czas dla siebie, mogę zatracać się w kartach książek, które kocham, pogłębiać swoją widzę, łazić na zakupy bez listy ;), nie muszę stresować się pracą a utrzymanie spadło tylko na Niego, to coraz bardziej odczuwam, że nie ma go obok. Moje godziny samotności mijają w atmosferze lekkiego niepokoju i powoli zaczynam rozumieć fakt, że pracą i natłokiem nauki rekompensowałam sobie Jego nieobecność. Z drugiej strony - te godziny wynagradza niezwykła chwila kiedy On wraca, ja otwieram drzwi a przede mną stoi facet, którego kocham i wita mnie najbardziej rozbrajającym uśmiechem na świecie. Myślę, że nie każda kobieta ma takie momenty magii w codzienności, bo z opowieści znajomych o powrotach ich facetów do domu słyszę czasem tyko historie, że zrobił awanturę bo nie ma obiadu, bo bałagan itd. A ja widzę wzrok mówiący, że on chce tylko spędzić ze mną swój czas. Ciężkie bywa to życie z doktorkami. Przepraszam za długość mojego posta ale jakoś mam czas lekkiej pustki i tęsknoty... no i się rozryczałam. Pozdrawiam Was i piszcie jak u się Wasze sprawy mają.
-
Przepraszam, że nie do końca składnie się wypowiedziałam ale pora już nobliwa i chyba muszę udać się na spoczynek :)
-
Despina "Aghai Co u Ciebie ? Odezwij się proszę . Pozdrawiam" Hej hej! Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam ale sporo się u nas działo w ostatnim czasie, m.in. znalazłam pracę i po pierwszym bankiecie musiałam z niej zrezygnować [za racji tego, że "kolega" z nowej pracy w bardzo nachalny sposób zaczął się do mnie przystawiać (dosłownie z łapami) przy całej kadrze i przy moim A. a że mój luby jest uczulony na wszelkich "absztyfikantów" zostawił mu na twarzy wyraźny sygnał, że ma się ode mnie trzymać z daleka]. Najlepsze, że gdybym była tam sama to nikt z kadry by nie zareagował a facet mógłby mnie na legalu zaciągnąć gdziekolwiek i zrobić co by chciał... Dodatkowo eks-dziewczyna A. ostatnio sobie o nim przypomniała i stwierdziła, że nikogo nigdy tak nie kochała jak jego i chce do niego wrócić. Na nic tłumaczenie, że on ma już żonę i nie chce utrzymywać z nią kontaktu. Nie wiem co sprawiło, że nagle zapałała o niego nawrotem miłości bo nie widzieli się od paru lat. Zaczęła też wydzwaniać do mnie i ostrzegać, że ona "z niego nie zrezygnuje", wysyła mi ich stare zdjęcia i wmawia, że z pewnością ze mną nie jest tak szczęśliwy jak był z nią - kompletnie nie wiem skąd ma na mnie namiary. A. już parę razy nie wytrzymał i kiedy dzwoniła kilka razy z rzędu bo nie odbierał, w końcu użył dosadnych słów. Wtedy zaczęła zarzucać mi, że zakazuję mu kontaktu z nią... Zawsze uważałam, że nie powinno się mówić w negatywnym sensie o kobietach, z którymi sypiał nasz facet, ale TO uważam za przesadę. A. uważa, że jeśli kobieta nie przystopuje - powinniśmy to zgłosić. Co od naszych starań o dziecko to nadal są w martwym punkcie. Despina a co u Ciebie? Jak tam Elenka? :) Przygotowania do ślubu trwają? O ile pamiętam to 23 sierpnia tak? Egzaminy na studiach przebiegły pomyślnie? Ja po obronie zastanawiałam się nad pójściem na studia doktoranckie ale jednak odkładam ten plan na "za rok", więc narazie będę funkcjonować jako pani magister ale A. namawia mnie żebym dalej kontynuowała proces kształcenia, może jeszcze w ostatnim terminie zdecyduję się dopełnić mój drugi kierunek :) Skończyłam też w tym roku studium i jestem specjalistką od zabiegów estetycznych (czy coś podobnego mi tam napisali na dyplomie) haha :D Mój miły dziś na nocnym, więc nadrabiam zaległości forumowe ;) Piszcie dziewczyny co u Was :) Sporo tu się nagromadziło wpisów, ale przyznam, że nie zagłębiałam się w nie poważnie... Pozdrawiam!
-
Hej witam :) Jejjjju jak dawno nie zaglądałam do tegoż tematuż ;) Despina, Bierka, Belluś, Maja, Klaudia żyjecie? Despina jak tam Elena i Twje studia? Już po sesji? Pozdrawiam :)
-
Hej hej dziewczyny! Widzę, że sporo nowych użytkowniczek się nazbierało ;)
-
ewelinka e I jak przebiegła wizyta? Kokietowanie nie jest rozbijaniem rodziny więc chyba to dozwolone. Uważam, że gdyby czuł potrzebę "czegoś więcej" niż flirtu dawno byś o tym wiedziała ;) U mnie bardzo dobrze ;) Mój doktorek "nosi mnie na rękach" więc żyję szczęśliwie jako mężatka ;) Niedługo obrona i koniec studiów, potem wyjazd na jakiś czas do Indii... Mam nadzieję, że te palny się nie zmienią ze względu na jakieś nagłe zmiany w dyżurach etc... Despina Co z tą koleżanką? Facet nie jest zainteresowany tym, że ona jest w ciąży?
-
Hej dziewczyny :) Przepraszam za tak długi czas nieobecności na forum, ale za każdym razem kiedy chciałam coś napisać w oczy rzucały mi się wszędobylskie złośliwe komentarze i szczerze odechciewało mi się udzielanie w tym temacie... Postanowiłam odpowiadać tylko na posty personalnie zwrócone do mnie, bo tracę nadzieję, że ogólna dyskusja odzyska dawny pozytywno - wspierający charakter. Do tej pory udzielały się tu kobiety, z którymi miałam wielką ochotę rozmawiać, dzielić się przemyśleniami nt związków/zauroczeń/uczuć. Obecnie pozostaje tylko niesmak po przeczytaniu wiadomości "pomarańczy"... "Aghai i jak sie czujesz młoda mężatko Napisz jak minął Wasz slub?" Despino kochana, jako oficjalnie zaobrączkowana czuję się niezwykle dobrze :) Zdumiewa fakt, iż kiedyś byłam zdecydowaną przeciwniczką prawnej formalizacji związków. Jednakowoż stwierdzam niezwykłe znaczenie tego formalnego kroku, który daje poczucie bezpieczeństwa i prawdziwej stabilizacji. Decyzja o chęci zalegalizowania związku była najlepszą w moim życiu :) A. jest jak zawsze kochany a słowo "żona" wypowiadane przez niego nabiera takiej mocy, która powoduje dreszcze na moim ciele :) Jeśli chodzi o sam ślub to wszystko odbyło się bardzo kameralnie. Wieczorem po całym urzędowym zamieszaniu odbyła się "ślubna" impreza - bardzo udana :) Jedynym pejoratywnie nacechowanym akcentem był moment składania życzeń przez koleżanki, które podchodząc do mnie ze skwaszoną miną przebąkiwały tylko "wszystkiego najlepszego", z tak dziwnym dla mnie wyrzutem w głosie. Postanowiłam jednak nie zwracać na to większej uwagi w tak ważnym dla mnie momencie. Reasumując - najpiękniejsze wydarzenie mojego życia. A co u Was dziewczyny? Belluś, Bierka, Klaudia - ja u Was przedstawiają się "sprawy" z dr? Despino cieszę się, że po ciąży wszystko u Ciebie wróciło do normy. Co do Twojej koleżanki to nie stawiałabym jej w takim położeniu "jeśli Ty mu nie powiesz to ja to zrobię". Jakąkolwiek decyzję podejmie to musi być to jej wybór. Człowiek jakkolwiek zaawansowany myślowo powinien sam wiedzieć co należy zrobić. Myślę, że powoli ale dojrzeje do decyzji kiedy sama powiem ojcu dziecka o ciąży. A wtedy wspólnie podejmą decyzję co do przyszłości dziecka. Pozdrawiam :)
-
Bardzo przepraszam również za składnię mojego posta ale jest późno i jestem potwornie zmęczona.
-
Hej kochane! Przepraszam, że nic nie pisałam ale jestem do końca pochłonięta ważnym dla mnie wydarzeniem. Dziękuję Wam za życzenia i życzliwość :) Personalnie jest to dla mnie bardzo ważne i budujące, że de facto obce osoby tu z forum bardziej podnoszą mnie na duchu niż kobiety z mojego otoczenia. Ostatnio zauważyłam taką zależność - im bliżej do mojego ślubu tym bardziej oddalają się ode mnie znajome z realnego życia. Na całe szczęście znajdują się fora i ludzie u którym można znaleźć paliatywy na złe samopoczucie i mimo, że nie usuwają jego przyczyn dają uczucie ukojenia. Zupełnie nie rozumiem zachowania ludzi, znajomi płci męskiej życzą mi szczęścia, gratulują mnie i A., natomiast dziewczyny - jak mi się wydawało moje koleżanki, są sceptycznie nastawione. Pytają co zrobię w razie rozwodu! A ja jeszcze nawet nie wyszłam za mąż! Przy każdej nadarzającej się okazji nadmieniają, że jeśli będę miała dziecko to pozostaną mi po ciąży pamiątki w postaci rozstępów, że po ślubie pewnie przestanę o siebie dbać i nabawię się cellulitu a wtedy mój (przyszły) mąż zacznie rozglądać się za (jak to powiedziała moja niby-przyjaciółka) "młodszym towarem". Dodatkowo insynuacje w stricte negatywnym tonie "bo skoro on cię poznał jak miałaś 19 lat to skąd wiesz, że nie będzie chciał znów młodej dziewczyny?". Poczułam się jak kobieta w podeszłym wieku z wieloletnim stażem małżeńskim, a mam dopiero 24 lata :( Dziś natomiast po rozmowie z koleżanką po powrocie do domu usiadłam i płakałam. Zapytała mnie jakiego języka mam zamiar uczyć w przyszłości swoje dziecko. Odpowiedziałam, że skoro będziemy mieszkać w PL to priorytetowym zadaniem będzie wpojenie zasad polskiej poprawności językowej w mowie i piśmie co nie przeszkadza w nauce innych języków którymi się posługujemy. Na co usłyszałam, że jak ja chcę uczyć dziecka polskiego z takim akcentem i że jak pójdzie do szkoły z takimi naleciałościami to wszystkie dzieci je wyśmieją. Odpowiedziałam, że na razie to odległy temat ponieważ mam problem z zajściem w ciążę, na co ona z oburzeniem w głosie: "To jak ty chcesz zbudować rodzinę?!" Łzy stanęły mi w oczach, poszłam do domu. Wiedziała oczywiście wcześniej, że staramy się bezskutecznie o dziecko ale musiała drążyć ten temat. Wszystkie są bardzo miłe wobec A. a kiedy jesteśmy same stają się zupełnie innymi osobami. Niby w żartach słyszę, że będą się za mnie modlić żebym nie przytyła po ślubie bo marny mój los jako żony Hindusa... Nagle stały się znawczyniami kultury Indii oraz osobowości mojego faceta a także zasad panujących w małżeństwach mimo, że większość z nich to tzw singielki. Obecnie czuję się jak zbędny element społeczeństwa. Dobrze, że mam A. który cały czas podtrzymuje mnie na duchu i upewnia w przekonaniu, że mnie kocha. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam mu o "dobrych radach" koleżanek. Po raz kolejny pokazał, że jest wspaniały. Rozmawialiśmy długo na ten temat i powiedział jak wygląda to z jego punktu widzenia. Wyciągając wnioski stwierdzam, że jednak jeszcze sporo czasu minie nim przyzwyczaję się do podejścia osób postronnych do sytuacji kiedy coś mi się uda i reakcji na moje szczęście przy jednoczesnym jego braku wśród otaczających mnie osób. "I jak z okresem?Pojawił się czy może jednak jest fasolka" Niestety brak okresu spowodowany jest prawdopodobnie stresem i napiętym trybem życia przez ostatni czas. Robiłam usg oraz badania krwi i na 100% nie jestem w ciąży. A co tam u Was? Widzę, że temat powoli dokonuje żywota. Szkoda bardzo. Przepraszam za takie marudzenie ale nie miałam się komu wygadać. Myślałam, że otrzymam wsparcie od "przyjaciółek" ale niestety przeliczyłam się. A nawet nie zaczynałam nigdy tematu mojego ślubu bo nie chciałam wystawiać moich straw na piedestał. Pozdrawiam Was serdecznie.