Potrzebuję porady od Pań. Jakiś czas temu (trwa to mniej więcej 9 miesięcy) zakumplowałem się z koleżanką z pracy. Zaznaczam, że oboje mamy małżonków i dzieci (po dwójce). Nie pracujemy w jednym dziale dlatego nie widujemy się codziennie (najczęściej raz czy dwa w tygodniu) ale bywało, że spędzaliśmy sporo czasu razem i wydawało mi się, że zarysowała się nić sympatii. Dobrze się nam rozmawiało (przynajmniej takie miałem wrażenie), gadaliśmy o dzieciach i problemach w pracy a także o różnych duperelach. Niejednokrotnie się zwierzałem z problemów rodzinnych (nie związanych z żoną!). Esemesowaliśmy sporadycznie i emailowaliśmy, ale to ja byłem stroną inicjatywną w 3/4 przypadków. Potrzebowałem jej porad, z drugiej strony zawsze byłem chętny służyć jej pomocą i często wspierałem ją w różnych sprawach. Zaznaczam, że w żadnym razie nie traktowałem naszych relacji jako zalążku romansu - nie szukam takiego (zresztą żona wie o tym, że się kumplujemy). Chodzi raczej o to, że zacząłem postrzegać ją jak przyjaciela (osobny problem to czy przyjaźń w relacjach damsko-meskich jest możliwa). Myślę teraz, że mogłem nieco przesadzić - coraz częściej zaczynałem ją nachodzić i szukać okazji do pogawędki. Tymczasem ona rzadziej wykazywała inicjatywę.
Otóż zauważyłem, że od jakiegoś czasu (2 miesiące) relacje się mocno ochłodziły. Tak jakby zaczęła mnie olewać. Często zdarza się, że nie odpowiada na emaile i esemesy. Kiedy się widzimy niejednokrotnie zachowuje dystans. Unika bycia sam na sam - ale nie zawsze. Co ciekawe nie jest to radykalna zmiana - co trzecie spotkanie jest ok, znowu się dobrze dogadujemy, żartujemy, śmiejemy ale potem znowu następuje ochłodzenie i brak odpowiedzi na esemesy. Próbowałem z nią o tym porozmawiać, ale to bagatelizuje mówiąc, że wymyślam. Trochę mi żal, ale wydaje mi się, że tracę kogoś bliskiego. Mam też inne koleżanki i kolegów w pracy, ale to nie to samo.
Czy zrobiłem jakieś błędy - byłem za bardzo pomocny? Za bardzo wychodziłem z inicjatywą? Zacząłem się narzucać? Jak byście to odbierały, jakby kolega z pracy za bardzo szukał waszego towarzystwa? Może się boi, że chce czegoś więcej. Przychodzi mi do głowy, że może traktuje mnie instrumentalnie - kiedy potrzebowała mojej pomocy byłem dla niej użyteczny, ale w gruncie rzeczy miała mnie gdzieś. A może po prostu za dużo sobie wyobraziłem. Poradźcie coś :)