Byłem niedawno na badaniu aparatem salvia,to jest coś podobnego do aparatu mora.Aparat saliva działa pod kontem oporu skóry i w ten sposób wykrywa pasożyty,grzyby i toksyny i inne świnstewka,które chodujemy.Na badanie czekałem ponad miesiąc,koszt 130zł,więc nie wiele,żeby poznac gorzką prawde.Pani doktor przeprowadzila krótki wywiad,powiedziałem,że spodziewam się drożdżycy bo język cały czas obłożony białym nalotem,oczywiscie pasożytów też,bo większośc społeczeństwa je ma,a wogóle nie moge przytyc,to może jakiś tasiemiec we mnie mieszka.Badanie wyglądało tak,żę w lewej ręce trzymałem elektrode,a prawą mialem na stoliku i pani doktor drugą elektrode ;wbiła; mi w ręke i coś tam klikała na komputerze.Okazało się,że mam drożdżyce i borelioze,której się wcale nie spodziewałem.Oprócz tego problem z tarczycą i nietolerancja mleka,które już wykluczyłem cztery miesiace wcześniej robiąc test foods detective i toksyny środowiskowe.Pasożytów brak!!!mając 19lat psa i 10lat żółwia