Nie mam męża, ani chłopaka, dosłownie! I wcale tym wypacykowanym pannom nie zazdroszczę, wręcz przeciwnie. Do stałych związków się nie nadaję, szybko bym je rozwaliła. Najgorsze jest to, że mam straszny ciąg do prawiczków. Już nie jednego, że tak powiem "rozprawiczyłam". Co o mnie myślicie? Mam coś z głową?