Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

asik6

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez asik6

  1. Milenka musisz się trzymać i dużo leżeć. Zazdroszczę Wam i jednocześnie się cieszę, że jesteście w ciąży :-) ja nie umiem sobie wyobrazić tego momentu nawet. Ciężko mi w to uwierzyć, żeby nie wiem.. nie zapeszać albo żeby zminimalizować rozczarowanie. Oprócz udrożnionych na szczęście jajowodów mam jeszcze podwójną macicę- część przegrody podczas laparo zostało usunięte (w pochwie, aby było łatwiej i szło na dwie strony:-)), niedoczynność tarczycy (biorę regularnie leki więc TSH od dawna jest w normie i nie biorę tego za bardzo pod uwagę). Więc jeśli zajdę w ciążę to będzie to ciąża wysokiego ryzyka od początku- tak mówią lekarze.
  2. Lacrima 80 Ludzie od zawsze ranią, szkoda tylko, że są to najbliżsi- oni niestety znają najbardziej czułe punkty i najmniej zdają sobie sprawę z tego co mówią. Pojęcia nie mają jak może boleć. Ale trzeba pokazać, że się ma siłę, przede wszystkim dla siebie :-)
  3. Asik74 mi sporo osób mówiło, żebym skonsultowała z innym lekarzem, w tym psycholog a ja i tak ich słuchać nie mogłam: miałam diagnozę, 2 lekarzy mnie operowało, więc pomyłki być nie mogło i tego się trzymałam. Przed tą drugą laparo wszedł do nas lekarz i powiedział:"z wypisu po poprzednim zabiegu wynika, że ma pani wodniaki- proszę podjąć decyzję, bo jeśli są to łatwiej będzie usunąć całe jajowody- wtedy ułatwione zostanie in vitro; jeśli ich nie usuniemy to na ciążę naturalną szans nie będzie a przy okazji przeszkadzało to będzie jeśli zdecydujemy się na in vitro". Jak wyszedł to weszła pielęgniarka i słowa z mężem nie zamieniliśmy na ten temat. Ale okazało się, że wszystko poszło ok. Nie wiem jak u Ciebie będzie, ale może warto mieć 100 % pewności.
  4. cześć Dziewczyny Od jakiegoś czasu zaglądam tu czasami. Laparoskopię miałam na początku lutego (drugą, bo pierwszą miałam w lipcu 2010). Może trochę się rozpiszę, ale może komuś to pomoże. Po pierwszej laparoskopii lekarz powiedział, że jajowody mam niedrożne, poszarpane, nic się nie da z tym zrobić i w sumie to tylko in vitro... Nie załamałam się, ale uciekłam w wyparcie tematu i pracę. Mój przypadek był beznadziejny i cieszyłam się tylko z tego, że przynajmniej mam diagnozę, wiem na czym stoję. Po ponad roku zdecydowaliśmy z mężem, że spytamy gdzie indziej czyli pojechaliśmy do prywatnej kliniki. Lekarz powiedział, że musi zrobić laparoskopię jeszcze raz. Wydało mi się to trochę bez sensu, ale pomyślałam, że skoro raz to usłyszeliśmy to usłyszymy i drugi raz. Gdy się obudziłam to mój mąż powiedział mi, że wszystko jest dobrze udało się, nie mam zrostów, jajowody mi udrożnili, wcale nie są poszarpane i nawet nie musieli mi dawać jakiegoś żelu antyzrostowego, który był w planach. Staram się pisać bez emocji, ale to co się działo obok tych wszystkich zdarzeń to milion historii, o których świat wokół pojęcia nie ma. Ale Wy wiecie o czym mówię. Mamy pół roku na zajście w ciążę. Jest jeden problem: boję się w to uwierzyć. No i wczoraj dostałam okres :-( PS: Dziewczyny zawsze konsultujcie nawet najbardziej twarde i ostateczne diagnozy. Ja nie zrobiłam tego na początku i można powiedzieć, że straciłam prawie 2 lata. No ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Musiałam być gotowa. Pozdrawiam i gratuluję tym, którym się udało :-)))))
×