asik6
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez asik6
-
Co do inseminacji... też dostaliśmy pół roku na starania. Jeśli nie zajdę w ciążę do września to zdecydujemy się na inseminację. Danuti gdzie ją robiłaś za taką kwotę? Nam w Białymstoku tez mówili o granicach 2-2.5 tys.
-
Mi też lekarz proponował żeby chociaż raz monitorować cykl, ale chyba nie będziemy się za to brać. Jak mamy takie ogromne ciśnienie to mi jest jeszcze trudniej... ostatnio mam taka huśtawkę nastrojów, że naprawdę ciężko się opanować chwilami. byłam dziś oddać krew na zbadanie TSH, dawno nie badałam a to przecież ważne przy chorej tarczycy i staraniach. Jutro wyniki, mam nadzieję, że będą dobre, bo inaczej znowu cały obecny cykl pójdzie na marne... Jeszcze raz gratuluję tym, którym się udało :-) my też dołączymy już wkrótce. Jakoś co raz bardziej w to wierzę.
-
Dziewczynki powiedzcie proszę czy mogę zacząć pić te ziółka w 10 dniu cyklu? Czy już czekać na następny??? Co do pracy to tez już dawno zastanawiałam się nad zmianą (pracuję w domu dziecka). Czasami myślę skąd mam tą siłę... A nerwówkę też mamy codziennie. No ale teraz nie mogę skoro staramy się o dziecko. Nie chcę nowej pracy zaczynać ciążą i potem nie mieć do czego wracać. Tu mam umowę na stałe.
-
hej dziewczyny... dostałam okres w moje urodziny :-) taki, że złudzeń nie zostawił, ale obyło się bez dramatu przynajmniej na razie... Pewnie jeszcze przyjdą gorsze dni. Była dziś u mnie koleżanka w 5 mc ciąży (wie o mojej sytuacji) i powiedziała mi, że ona ma takie marzenie: usiąść na swoim tarasie i wypić zimne piwo z sokiem. Także wszystkie chyba codziennie jesteśmy wystawiane na wiele prób tylko ile można? Psikusekxxx trzymam mocno kciuki Nutka86g fajnie, że jesteś :-) sama tu niedawno dołączyłam i naprawdę jest mi łatwiej :-)
-
Dzięki za wsparcie :-) nie wiem co myśleć, bo cały dzień mam plamienia więc jutro pewnie obudzę się z @ no ale nawet jeśli to muszę do lekarza się wybrać z tym bólem z lewej strony, bo też się obawiam jakiejś torbieli...
-
No i nie dopowiedziałam o co chodzi z tą alergią: wyczytałam, że czasami przy zajściu w ciążę objawy alergii ustępują na cały okres ciąży, ma to związek z hormonami... miała tak też siostra mojego męża jak była w ciąży.
-
pisałam ostatnio, że przegapiliśmy dni płodne, ale może jest nadzieja... Jutro powinnam dostać okres, ale mam takie strasznie bolące piersi jak nigdy (drażliwe sutki, że szok). Wcześniej tego nie miałam aż tak, ciągle jestem głodna (ale może to tak rzeczywiście przed okresem), senność, zmęczenie, ale jest jeszcze coś: mam dość silną alergie na pyłki, która dopada mnie w kwietniu trzyma do września i bez leków się nie obędzie, bo cierpię :-), ale skoro się staramy to odstawiłam leki zupełnie i tak się męczyłam... a od jakichś 2 tyg żadnych objawów, zero kichania, smarkania i łzawienia! Czuję też bóle w dole brzucha z lewej strony (tę stronę miałam nacinana przy laparo) takie skurczowe. Dziś rano mam takie ciemne brązowe plamienie razem ze śluzem... piszę Wam to wszystko, bo muszę się wygadać i podzielić nadzieją, że może może może jednak... Nawet w to uwierzyłam... Wczoraj prześledziłam fora o bardzo wczesnych objawach ciąży- wszystko się zgadza i wiem, że sobie tego nie wmawiam! napisałam też do koleżanki, która ma 1,5 rocznego synka i też pamiętam, że bolały ją bardzo piersi na początku... nie wiem teraz czy robić jutro test, cała w nerwach jestem a dziś na pop do pracy idę. Nie umiem się skupić na niczym...
-
Joleczka, mam ten sam problem... przegapiliśmy chyba totalnie w tym miesiącu te dni... więc też się nie nastawiam, ale nadzieja zawsze jest :-) chciałabym się wyluzować jakoś i Wam też tego życzę :-) mam pytanie jeszcze co do ziół: skoro lekarz mówi, że niby u mnie jest już ok po laparoskopii, zrosty usunięte itp to mogę je pić tak jakby profilaktycznie? i jak już się jest w ciąży to się je przestaje pić??
-
malpin! mnie lekarze ostrzegają już, że jeśli zajdę w ciążę to będzie ciąża wysokiego ryzyka i bardzo możliwe, że poronię, ale wtedy każą jak najszybciej starać się o dziecko, bo wg nich to jakby największe możliwości dla organizmu, aby zaskoczył :-) tłumaczył mi mój gin, że ma to związek z macicą, która po poronieniu jest duża i potem się stopniowo skurcza, więc działać póki jest właśnie duża...
-
kurczę... zbieram się chyba tez do tych ziół... skąd je brałyście?
-
Tak... dla mnie drzewa nie są zielone, słońce nie grzeje, kwiaty nie pachną... itd. Tak bym chciała żeby było inaczej.
-
No i taka mała ironia mojego życia: pracuję w domu dziecka. Zaczęłam tam pracę rok przed ślubem- czyli 4 lata temu. I cały ten koszmar ze staraniami, badaniami, diagnozowaniem odbywał się w tle tej pracy. Nie wiem jak daję radę, ale ciągle sobie powtarzam, że wszystko się zmieni jak zajdę w ciążę. Asik74, zdaje mi się, że to Ty pisałaś, że w kościele płakałaś, bo było tam dużo dzieci. Też tak mam- zwłaszcza w niedzielę palmową miałam ochotę po prostu wyjść. Z tą różnicą, że mi rwie się wszystko w środku. Nie umiem się wypłakać, a bardzo bym chciała. Mnie potrafię nawet jak jestem sama ze sobą. Duszę się tym... a inaczej nie potrafię.
-
Milenka musisz się trzymać i dużo leżeć. Zazdroszczę Wam i jednocześnie się cieszę, że jesteście w ciąży :-) ja nie umiem sobie wyobrazić tego momentu nawet. Ciężko mi w to uwierzyć, żeby nie wiem.. nie zapeszać albo żeby zminimalizować rozczarowanie. Oprócz udrożnionych na szczęście jajowodów mam jeszcze podwójną macicę- część przegrody podczas laparo zostało usunięte (w pochwie, aby było łatwiej i szło na dwie strony:-)), niedoczynność tarczycy (biorę regularnie leki więc TSH od dawna jest w normie i nie biorę tego za bardzo pod uwagę). Więc jeśli zajdę w ciążę to będzie to ciąża wysokiego ryzyka od początku- tak mówią lekarze.
-
Lacrima 80 Ludzie od zawsze ranią, szkoda tylko, że są to najbliżsi- oni niestety znają najbardziej czułe punkty i najmniej zdają sobie sprawę z tego co mówią. Pojęcia nie mają jak może boleć. Ale trzeba pokazać, że się ma siłę, przede wszystkim dla siebie :-)
-
Asik74 mi sporo osób mówiło, żebym skonsultowała z innym lekarzem, w tym psycholog a ja i tak ich słuchać nie mogłam: miałam diagnozę, 2 lekarzy mnie operowało, więc pomyłki być nie mogło i tego się trzymałam. Przed tą drugą laparo wszedł do nas lekarz i powiedział:"z wypisu po poprzednim zabiegu wynika, że ma pani wodniaki- proszę podjąć decyzję, bo jeśli są to łatwiej będzie usunąć całe jajowody- wtedy ułatwione zostanie in vitro; jeśli ich nie usuniemy to na ciążę naturalną szans nie będzie a przy okazji przeszkadzało to będzie jeśli zdecydujemy się na in vitro". Jak wyszedł to weszła pielęgniarka i słowa z mężem nie zamieniliśmy na ten temat. Ale okazało się, że wszystko poszło ok. Nie wiem jak u Ciebie będzie, ale może warto mieć 100 % pewności.
-
cześć Dziewczyny Od jakiegoś czasu zaglądam tu czasami. Laparoskopię miałam na początku lutego (drugą, bo pierwszą miałam w lipcu 2010). Może trochę się rozpiszę, ale może komuś to pomoże. Po pierwszej laparoskopii lekarz powiedział, że jajowody mam niedrożne, poszarpane, nic się nie da z tym zrobić i w sumie to tylko in vitro... Nie załamałam się, ale uciekłam w wyparcie tematu i pracę. Mój przypadek był beznadziejny i cieszyłam się tylko z tego, że przynajmniej mam diagnozę, wiem na czym stoję. Po ponad roku zdecydowaliśmy z mężem, że spytamy gdzie indziej czyli pojechaliśmy do prywatnej kliniki. Lekarz powiedział, że musi zrobić laparoskopię jeszcze raz. Wydało mi się to trochę bez sensu, ale pomyślałam, że skoro raz to usłyszeliśmy to usłyszymy i drugi raz. Gdy się obudziłam to mój mąż powiedział mi, że wszystko jest dobrze udało się, nie mam zrostów, jajowody mi udrożnili, wcale nie są poszarpane i nawet nie musieli mi dawać jakiegoś żelu antyzrostowego, który był w planach. Staram się pisać bez emocji, ale to co się działo obok tych wszystkich zdarzeń to milion historii, o których świat wokół pojęcia nie ma. Ale Wy wiecie o czym mówię. Mamy pół roku na zajście w ciążę. Jest jeden problem: boję się w to uwierzyć. No i wczoraj dostałam okres :-( PS: Dziewczyny zawsze konsultujcie nawet najbardziej twarde i ostateczne diagnozy. Ja nie zrobiłam tego na początku i można powiedzieć, że straciłam prawie 2 lata. No ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Musiałam być gotowa. Pozdrawiam i gratuluję tym, którym się udało :-)))))