Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

moka74

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez moka74

  1. Ajda, pięknie piszesz - walka nadal trwa.
  2. Monka26 dziękuję, fizycznie czuję się dobrze. Też po punkcji miałam powiększony lekko jeden jajnik, trochę wydzielało mi się płynu, ale podobno wszystko było w normie. Jak zawsze musiałam wszystko sprawdzić, więc nie masz się co przejmować, po około dwóch tygodniach do czterech po objawach nie ma śladu. Z psychiką znacznie gorzej, zwłaszcza, ze do piątku jestem w domu sama.
  3. Monka26, bardzo mi przykro, rzadko zdarzają się takie powikłania po punkcji, ale niestety się zdarzają. Dobrze, że przechodzą bez śladu. Z tego co się orientuję na początku ciąży kiedy zarodek dzieli się, ale jeszcze nie wyspecjalizowuje komórek, to można leki brać. Myśl o tym, żeby wyzdrowieć, bo piękny dzieciaczek musi mieć spokojną mamę.
  4. Igrek, stosuję sally hansen i bazę i utrwalacz, ale ma tak samo jak Ty, złazi jak dobrze pójdzie drugiego dnia i to płatami, że można już nie używać zmywacza. Być może akcesoria z górnej półki są lepsze, ale mi szkoda wydawać pieniądze. Też byłam zaskoczona ziają, ale kilka razy sprawdzałam i zawsze było tak samo - swędzenie, pieczenie i gin. Nie wiedziałam skąd się to bierze, ale wreszcie gin mi powiedziała, że to pewnie płyn i miała rację. Ja z kolei jestem osobą, którą dużo rzeczy uczula, ale też nie słyszałam żeby ziaja kogoś uczulała.
  5. Igrek, zawsze stosuję pod lakier podkład, na to lakier i utwardzacz, ale poza tym, że paznokcie ładniej wyglądają, to trzymają się tak samo jak bez bazy i utrwalacza. Kiedyś zadawałaś pytanie o żel do higieny intymnej, to najbardziej byłam zadowolona z laktacydu, a teraz używam białego jelenia i chyba na jeleniu poprzestanę. Nie wiem jak Wy, ale kiedyś próbowałam stosować ziaję i dostawałam po niej (jak się potem okazało) podrażnień, które kończyły się wizytami u gina.
  6. Lato, ciężko zrozumieć jak siostra może tak powiedzieć siostrze, ale pewnie miała swoje powody, których my nie znamy, ale nas też ciężko zrozumieć kiedy się przez to nie przechodzi.
  7. Chyba zalałam z nadmiaru czasu kwiaty w skrzynkach.
  8. Igrek, jesteśmy po ślubie prawie dwa lata - równo 2 lata będzie w czerwcu.
  9. Lato76, to Twoja, Wasza, sprawa i nikogo więcej. Najważniejsze, że M. Cię wspiera, a razem na pewno dacie radę. Dobrze byłoby gdyby mogła Cię wesprzeć rodzina, ale nie zawsze tak jest, a czasem ranią najbardziej. Poza tym czasem sobie myślę, że do tej pory jak nie chciałam mieć dzieci, to życie wydawało mi się szczęśliwe, więc czemu teraz miałoby być inaczej? Poza tym przecież nie wszystko stracone, a najważniejsze to znać wroga, żeby wiedzieć jak z nim walczyć.
  10. Igrek, tak, to są starania o nasze pierwsze dziecko i w lutym b.r. poszliśmy do Novum ze względu na M., bo wtedy M. namówił mnie na dzieciaczka. Wcześniej zawsze było coś bzdurnie ważniejszego i pilniejszego, teraz jak na to patrzę to brakuje mi słów na określenie swojej głupoty.
  11. Julciaaa, współczuję bardzo i trzymajcie się cieplutko. A pisać więcej nie będę na ten temat, bo to już zrobiłam.
  12. Igrek, mam 38, M. ma 52 lat. Wyobrażałam sobie, że lekarz który mnie prowadził będzie ze mną od początku do końca, a było tak, że ten który mnie prowadził krótko (bo diagnoza była prosta - jak najszybciej ICSI) do stymulacji przekazał dr L - który prowadził mnie do punkcji, potem przy punkcji był inny, przy transferze inny, przy wypisie inny.... Chyba przeszłam już prawie wszystkich, ale tak podobno w Novum jest. A u Was było inaczej?
  13. Lato76, Igrek też zastanawiam się nad zmianą lekarza, tylko na którego i czy następny będzie lepszy. Tutaj przy każdej wizycie praktycznie jest inny, taka jest podobno praktyka, która nie bardzo mi się podoba. Niby każdy się zajmuje, a tak naprawdę to mam wrażenie, że chyba nie do końca.
  14. Igrek, u mnie reszta jest w porządku i drożność i endo. Przy niskim AMH słabo też poddawałam się stymulacji, więc wyhodowanie 8 dojrzałych komórek było bardzo dużym sukcesem, choć okupionym bardzo dużymi dawkami hormonów. Mięśniak który miałam usuwany nie miał większego znaczenia dla ewentualnej ciąży, ponieważ nie naruszał ściany macicy. Nigdy też nie miałam problemów z ginekologią. Jedynie to chyba wiek no i mój "kontrowersyjny stranslokowany robertsonowsko M" :).
  15. Igrek jakieś objawy mam, trochę bolą piersi (ale nic inaczej jak przed @), trochę czuję jajniki (ale też niespecjalnie inaczej jak przed @), jedyne co było inne to wczoraj trochę ciągnęło mnie w dole brzucha, kroczu. Wczuwam się z nadzieją w każdy objaw licząc na to, że to jest TEN i zaraz rozsądek przywraca mnie do równowagi, bo przesadzam. Złoszczę się na siebie, że teraz tak bardzo chciałabym mieć dziecko, że nie potrafię żyć tak jak do tej pory. Ta niepewność pomieszana z nadzieją jest okropna.
  16. Igrek, czytałam co pisałaś, myślę ciepło o Tobie. Zatestuję chyba tak jak Ty na ostatnią chwilę, bo mam takie same przeczucia. Powinnam to zrobić w sobotę 9 czerwca, ale jeszcze nie wiem czy tego nie zostawię tego na poniedziałek 11, albo może wcześniej w piątek, jakoś mam coraz mniej nadziei. Sikańców jeszcze nie robiłam, chociaż 5 testów ciążowych już mam. Nie specjalnie liczę na pozytywny wynik bety. Ale póki nie robiłam coś tam jeszcze się tli.
  17. Maggi34 masz rację, niezależnie od badań przedimplantacyjnych i tak dla potwierdzenia wyników badań konieczne jest wykonanie amniopunkcji.
  18. Michaline, jak tak to dokładnie odebrałam, jak opisałaś żeby nie zostało odebrane, dlaczego już napisałam.
  19. Lato, nie jesteś sama, jestem z Tobą. Dobrze, że byłaś u genetyka, że zadałaś mu pytania które Cię dręczą. Zawsze lepiej wiedzieć gdzie jest przyczyna i z czym się walczy. Ja wciąż wierzę, że będę w ciąży i urodzę zdrowe dzieci. Na pewno jak dzieciaczki się zagnieżdżą, czeka mnie amniopunkcja i wtedy okaże się czy maluchy będą zdrowe, czy nie. Mam trochę żal do lekarzy ponieważ nie poinformowali mnie, a ja nie pomyślałam, co będzie jak będą bliźniaki i jeden z nich będzie miał translokację. Gdybym pomyślała, to przy transferze zdecydowałabym się na jednego malucha, nie na dwa. Nie za dużo wiem o translokacjach wzajemnych, ponieważ mój M. ma robertsonowską i w niej się "specjalizuję". A co do komórki dawczyni masz rację, te kobiety nie są standardowo badane pod katem wad genetycznych i nie wiadomo czy nie są nosicielkami translokacji. Z badań, które czytałam wynika, że 1 osoba na 500 osób ma translokację, więc z tym problemem nie jest nas tak mało. Poza tym znaczna część nie wie, że ma translokację, bo rodzą zdrowe dzieci. W rodzinie mojego M. nikt nie miał problemów z posiadaniem zdrowego potomstwa, a sam ma czwórkę rodzeństwa z dziećmi, choć nie wiadomo czy mają translokację, a on sam ma zdrowe dziecko. To trudna decyzja, ja postanowiłam że spróbuję tylko raz, potem jeśli będę musiała poddać się następnej stymulacji, to chyba nie zdecyduję się na M., a może nie będę już chciała przechodzić przez to wszystko jeszcze raz. Osoby które radzą tylko komórkę dawczyni, bo "genetyka" powinny trochę się zastanowić nad co piszą, a przede wszystkim wcześniej poznać i zgłębić minimalnie problem i nie straszyć "czarnym ludem".
  20. Lato, czy Twoja translokacja jest zrównoważona czy nie, bo to jest najważniejsze. Rozważaj decyzję sama z mężem i lekarzem, spróbuj udać się do kilku specjalistów genetyków. Dziewczyny, w większości rozczarowałam się Wami. Ładnie piszecie, że trudno podjąć decyzję, to fakt, ale jednocześnie radzicie i wskazujecie konkretny kierunek. W tym zakresie jednak trzeba mieć wiedzę nie opartą jedynie na wpisach na forach internetowych, ale trochę bardziej pogłębioną.
  21. Lato76, przepraszam że odzywam się dopiero teraz, ale jak zwykle to samo. Co u Ciebie zdiagnozowali, translokację, jeżeli tak, to jaką? To dużo zależy od rodzaju nieprawidłowości kariotypu, zrównoważona, czy niezrównoważona, wzajemna czy robertsonowska. Sama jak wiesz żyjesz z tym dość długo i nawet nie widziałaś i pewnie całą rodzina, ze coś masz z chromosomami nie tak. Wiele z nas nosi w sobie translokacje, z tego co pamiętam to parę procent populacji i nie zdaje sobie z tego sprawy przez całe życie. Dobrze jest jednak to wiedzieć, żeby móc podjąć właściwą decyzję we właściwym czasie.
  22. Nie mogę spać, znów ogarnęły mnie czarne myśli. Lato, mam podobny problem do Ciebie, z tym że on leży po stronie M. M. ma właśnie nieprawidłowy kariotyp, ja robiłam badania i u mnie akurat z kariotypem wszystko w porządku. Nam od razu na wstępie robili te badania, tzn. najpierw M., bo to on miał mieć problemy, a potem i mi zaraz zalecili. Teraz zastanawiam się dlaczego, do tej pory myślałam że to rutyna i wykonują to badanie wszystkim parom. W skrócie M. ma sklejone dwa chromosomy i jeśli moje dwa maluchy przetrwają, to konieczna będzie amniopunkcja, bo mogą być zdrowe albo potworki. Szanse są pół na pół, albo zdrowe, albo potworki i nie ma innych możliwości, tylko trzeba czekać. Nadzieją jest to, że M. ma już jedno zdrowe dziecko, więc dr powiedziała, ze są szanse na dziecko zdrowe, ale to i tak loteria. Wiem co czujesz bo przeżywałam to samo, rozterki, jaką podjąć decyzję, M. nawet za mnie podjął decyzję, że próbujemy z nasieniem dawcy, jednak ja pomimo wieku i małych szans w ogóle na dziecko zdecydowałam, że spróbujemy razem, może się uda. Ale jeśli miałabym mieć następną stymulację to już chyba nie ryzykowałabym i wybrałabym dawcę...Nie wiem co Ci doradzić, bo sama nie wiem czy dobrze robię. Żyję z nadzieją, że uda się zatrzymać maluchy i że będą zdrowe, tylko jak przetrwać to czekanie.
  23. Nie ma co rozpamiętywać, to racja, ale czasem szlag ogrania i to są najłagodniejsze słowa jakie mi przychodzą. Dziękuję, czuję się dobrze, chociaż rano brzuch mi napęczniał jakby ktoś mnie od środka napompował, ale wizyta w toalecie wszystko wyjaśniła:) Chyba zbyt długo siedzę przy biurku, bo zaczynają trochę kłuć jajniki. Teraz zostawię na chwilę papiery i pójdę poleżeć wzorem kotka, w końcu mamy prowadzić Kanapowe Życie. Dobrze, że Igrek i inne dziewczyny czujecie się dobrze.
  24. Igrek - u mnie raczej na pewno tak było, bo nigdy nie miałam problemów z ginekologiem, raz w 2008 r., kiedy miałam usuwanego mięśniaka, a to i tak był mięśniak, który w niczym nie przeszkadzał, jedynie mi, bo wiedziałam że mam coś obrzydliwego w środku. Doktor L. też wypytywał się mnie skąd i dlaczego nie mogę zajść w ciążę, nie bardzo mi chciał wierzyć, że nigdy nie leczyłam się na nic, że coś ukrywam (bo mam bardzo niskie AMH, jak po ostrych zapaleniach jajników - znowu zapomniałam się zapytać, jaki mam wynik tego badania, przepraszam). Jedyną diagnozą w efekcie był stres, bądź zapalnie jajników którego mogłam nie czuć, a co jest możliwe. I tak dobrze, że M. wiedział, że ma problemy z płodnością, bo tak to pewnie chodzilibyśmy do różnej maści pseudolekarzy, a tu niestety ostatni, bardzo ostatni dzwonek. Na pewno nie warto się poświęcać, też na pewno popełniłam wiele błędów, bo mi zależało, bo się starałam, ale tak się stało...
×