róża.różowa
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez róża.różowa
-
Jem tłusto. Coraz mniej, coraz rzadziej, tylko potwornie chce mi się pić. Na wage na razie nie wchodzę , ale nie zauważyłam żeby spodnie zrobiły sie ciaśniejsze. To bardzo piekne, gdy po niezbyt obfitym ale tłustym śniadaniu jeść mi sie chce dopiero ok 16. Nawet po 5-6 godzinach, gdy zaczynam czuć coś na kształt głodu nie czuję sie słaba, nie drżą mi ręce, co zdarzało się , gdy przeciągnęłam porę posiłku. Wtedy nie mogłam opanować chęci jedzenia. Szczerze, to byłam podporządkowana porom jedzenia i nie znosiłam tego szczerze. Ciąg dalszy wkrótce.
-
No więc poczytałam dośc intensywnie na temat diety niskowęglowodanowo-wysokotłuszczowej i stwierdziłam , że spróbuję bo: - noszę sie z tym już od pewnego czasu, - nie można żyć wciaz w poczuciu winy, że sie znów przesadziło z jedzeniem, -trzeba znaleźć jakiś sposób na utrzymanie wagi, - pół sukcesu mam już za sobą, bo jak policzyłam węgle, wyszło mi, że jestem na diecie niskowęglowodanowo-niskotłuszczowej a to nie jest sposób na resztę życia,zjadam obecnie ok 1 g węgli na 1 kg wagi ciała. Czyli: - powoli( drastyczna zmiana nie jest wskazana) zaczynam dodawać do życia tłuszcze, głównie smalec, masło, olej lniany i oleje nierafinowane. - węgle które można zjeść to jest taka ilośc, że można sobie zjesc coś dobrego np bita smietana z owocami, znaczy już się lepiej czuję. - coraz częściej mówi się, że przetworzone węglowodany to najgorsze co można jesc. - w miarę możliwości będę Wam opisywała. - życzcie mi powodzenia:)
-
Aneczka, a napisz , ale tak rzetelnie , łącznie z wagą co jadłaś przez np 3 kolejne dni. Jesli chcesz i możesz oczywiście.
-
Witajcie drogie dziewczyny i chłopaku. No nie jest lekko. Stara prawda głosi, że schudnąc to najmniejszy (?) problem, ale utrzymac wagę.........................i tu zaczynają się schody. Myślę, że Gaca to miałyby tu bardzo duże pole do popisu udzielając nam konsultacji w zakresie utrzymania wagi. Bo te jego zalecenia to owszem dobre są ale tylko do pewnego czasu. Wychodzenie zaczynałam przy wadze 55,5 kg na początku lipca ub.r. Boże Narodzenie witałam z wagą 57,0 . Więc ok. Po tym zaczęły się schody. Fakt, Święta, to był taki pierwszy większy wyskok objedzeniowy, po tym miałam wolne aż do Nowego Roku, na dworze zimno, ciemno i ponuro, lodówka pełna.... no nie utrzymałam mojej ulubionej wagi. Jak pod koniec stycznia zaczęło sie robić prawie dobrze nadszedł u mnie czas dorocznych uroczystości. Koniec końców obecnie posiadam wagę w zakresie 60-60,5 kg. Fakt, koniec zimy podziałał na mnie depresyjnie bo luty i marzec to po prostu przewegetowałam. Ale tak jak wiekszość dziewczyn obwody posiadam prawie nie zmienone ( odpukać). W każdym razie spodnie 36 z zeszłego roku zakładam bez niczego. Tak sobie żartem myślę, że może podczas odchudzanie wewnatrz mięsni porobiły nam sie dziury, które teraz pozarastały i stąd ta wyższa waga???? :):):) Ale nie bedę sie tej teorii trzymać. Chcę moje 57 z powrotem. Arizona wspomniała Tubesa. Przeczytałam jego książkę z zainteresowaniem, pisałam o tym niejednokrotnie. On uważa, z czym sie zgadzam, że węglowodany uzależniają. W mózgu zachodzą procest biochemiczne podobne jak u osób uzależnionych od używek. Uzależniamy się od wyrzutów insuliny i wysokiego poziomu cukru. Tak w skrócie. Zdecydowanie lepiej się czuję, gdy nie jem prostych węglowodanów jak słodycze, pieczywa, szczególnie pszennego. Zauważyłam też, że jesli skuszę się na ziemniaka do obiadu to mój ośrodek głodu idiocieje i do końca dnia zmagam sie z nieustanną chęcią na wszystko. Pisałam też o syropie glukozowo- fruktozowym. Mechanizm jest taki. Jesteśmy głodni bo w żołądku wydziela sie leptyna. Jesli jemy to wydziela sie grelina - hormon sytosci. Jesli produkt zawiera syrop glukozowo-fruktozowy to hamuje on wydzielanie greliny i sytość odczuwamy znacznie poźniej, czyli musimy zjesc wiecej , żeby się najeść. Wniosek jest taki, że jeśli zjemy jogurt owocowy to nie dość, że się nie najemy to jszcze chwilę po tym będziemy mieli ochotę na coś jeszcze. Obecnie odżywiam sie zgodnie z Gacą zmodyfikowaną. Czyli solę to co muszę, bo wielu rzeczy jak jaja, udka, niektóre ryby, warzywa got nie muszę. Zresztą soli używam o niebo mniej. Jem więcej warzyw. Jem tyle samo owoców. No może ciut więcej ale tylko na II śniadanie. Na kolacje tylko białko i warzywa. Jak mnie nosi przegryzam orzechami lub migdałami. RAZ w tygodniu coś słodkiego. Na nadchodzacy tydzień limit wyczerpałam już dziś bo były imieniny. Przyznam się, że kocham ciasta i owoce. I pomimo moich starań 57 nie chce wrócić. Niech mnie ktos przytuli :( No ale teraz przyszła wiosna, ogródek wzywa. Niedługo zacznie sie koszenie trawy a wraz z tym pełen zakres ćwiczeń przy kosiarce :) pozdrawiam wiosennie
-
Joankaa, ja miałam i mam tak samo. Najpierw, że człowiek gruby i jak tak mozna sie tak zapuścić a teraz słysze dokładnie takie słowa jak ty. No paranoja jakaś. No i moja mama od czasu do czasu ręce zalamie , a sama wagę posiada i różne poważne schorzenia z tym związane. Jak tłumaczę, że nie chcę tak jak ona, to na jakis czas mam spokój. No ale nie cieszy się , że jest ok, tylko, żebym przytyła!!!!!!!!!!!! No kurcze, wagę mam w górnej granicy prawidłowego BMI. Kondycję też. Mało tego , jestem najcięzsza z moich najblizszych koleżanek a one i tak twierdzą, że za bardzo schudłam. O CO CHODZI ?? Wyć sie chce czasami. Moja rada jest taka. Jesli chcecie miec jakąś tam pożadaną wagę, to nie 3 kg tylko 5 radzę jeszcze zrzucić, bo po wyprowadzeniu i tak coś tam przybędzie. Chciałąm tak zrobić no ale tyle sie nasłuchałam, ze pełna nadziei i postanowień zaczęłam wyprowadzanie na -3. Z innej beczki. PIGULA, GDZIE JESTEŚ??? hop hop. Odezwij się.
-
Czytalska, a jak u Ciebie z hormonami tarczycy?
-
Fajne dowcipy Komela. Oba. Dzięki. Wierzę, że kiedyś nadejdzie dzień, że nie trzeba będzie tak rygorystycznie przestrzegać zasad bo wszystko się jakoś ustabilizuje. Na razie to mamy niezłe figury ale organizm jest tak w środku rozedrgany, że skrzętnie wykorzystuje wszystkie grzeszki. Prawie jak w policyjnej formułce. Wszystko co zjesz zostanie wykorzystane przeciwko Tobie. Tzn Twojej wadze. Na razie to stwierdzam, że najbardziej szkodzą mojej wadze oczywiscie słodycze i pieczywo . Jeśli nawet przesadzę z kaszą, ryżem, płatkami czy też przepysznymi ciasteczkami owsianymi Ewci to nic szczególnego sie nie dzieje. No ale z drugiej strony święta to Święta i makowczyk jakiś jak nic się należy :) A z alkoholem to mam tak, że najpierw sie odwodnię a później nawiążę wody tak na ok 2 dni. Tak więc po weekendowym przyjęciu nawet jeśli nie jem za ostro to waga i tak do siebie dochodzi ok środy :( pozdrawiam
-
No właśnie lekkość ciała..........Po świętach jej nie czułam. I to nie chodzi o to, że jadłam dużo, tylko jadłam różności. No i alkohol i ciasto .... miłe wspomnienie smaku. ale chyba sie ogarnęlam bo waga idzie w dół. Nie mam jeszcze moich ukochanych 57 kg ,ale nie zapeszając, idzie ku dobremu. Szczerze powiem, przyzwyczaiłam się do diety i jak jem z Gacą to jestem spokojna. pozdrawiam miłe forumowiczki
-
Witam dziewczyny! Jak u was??? Z wielką przyjemnością donoszę, że trzymam wagę. Prawda jest jednak taka, że nic nie przychodzi ławto i jest to nieustająca huśtawka. P weekendowym "ucztowaniu" z wielkim trudem w poniedziałek przechodzę na gaco-standard. Ok srody jest ok. W piątek waga mówi, że można co nieco trzymając się zasad no i kółko sie zamyka. W tygodniu nie jadam słodyczy, pozwalam sobie w weekend zamiast lub do owoców. Ziemniaków prawie nie jadam, bo mam wrażenie, że wzmagają apetyt ?! Chlebuś też tylko w weekend. Jadam natomiast kasze różne i baaaardzo mi smakują. Na sniadanie oprócz płatków jadam szuwaks lub własnorecznie wykonaną granolę z: - płatki owsiane - 4 szklanki - otręby owsiane 1 szklanka - pestki dyni 1/2 szklanki - pestki słonecznika 1/2 szklanki - migdały posiekane - 1/2 szklanki - mielone siemię lniane - 1 szklanka - sezam - 1/2 szklanki - wiórki kokosowe - 1/2 szklanki Prażę to 1/2 h w 130 st C - w połowie czasu przemieszać W wersji dla dzieci i nie odchudzających się całość polewa się przed prażeniem 1/2 szklanki oleju słonecznikowego lub z pestek winogron pomieszanego z 1/4 szklanki miodu i też w połowie czasu prażenia wymieszać. Można dodać też orzechy. Polecam, jest pyszne. W wersji z miodem powstają takie fajne słodkie kulki.......... Niestety ja stosuję wersję wytrawną i przygotowuję tak jak same płatki - 3 łyżki + 4 śliwki lub morele i kefirek. Pozdrawiam gorąco
-
Ja po owocu nie wytrzymuję 4 h i obiad jem po 2,5 h. Tak mam od poczatku ustawione godziny i tego się trzymam, nie zmieniam.
-
znów wyszłam na pomarańczowo. Ja równiez mam ochote na jarzebiak. Robię tylko malinówkę. Jest pycha na przeziebienia
-
Poszalałam w niedzielę :) Szarlotka jest pyszna. Waga bz Fakt, jeszcze w poniedziałek o szarlotce myslałam intensywnie, ale dziś już nie. W sobotę ide na proszoną kolację. Przyrzekam, że spróbuje wszystkiego ale w małych porcjach. I jeszcze śledzie. Śledzie sa pyyyszne :) Miłego popołudnia :)
-
Jakoś się trzymam:) Ale jak napisałam na "starym" forum, nie jest łatwo. Taka uczta weekendowa niestety rozbestwia. W poniedziałek jest tak trudno :( Nie ćwiczę, bo mam za dużo zajęc ziemno-ogrodowych. Z drugiej strony po 2-3 godzinnej sesji z kosiarką obejmującej skłony, przysiady oraz podnoszenie ciężarów mięśnie czuję i to mnie cieszy:) Na wiosnę dużo pływałam i rzeczywiście mięśnie rąk oraz plecki robią sie ładne. Pelikany odfruwaja w siną dal :) Też jestem muszka owocówka i nie ma takiej ilości oraz rodzaju owoców którym nie podołalabym. Tak szczerze mówiąc była to przyczyna mojej zguby bo tylko tym się obżerałam nie bacząc na porę dnia. Teraz też siedzę i nad głową krążą mi słodkie nektarynki, malinki i inne jeżynki. Jedna połówka mózgu mówi mi nie jedz, a druga - że przecież 1 mała śliweczka..... Na razie wygrywa serek. pozdrawiam
-
Zjadłam dziś na śniadanie płatki owsiane ( 3 łyżki a jakże ) z czterema świeżymi słodkimi morelami ( dodałam pod koniec gotowania) Było pysznie, troszkę inaczej. Jutro dodam świeże śliwki. :), :), :) pozdrawiam Gacanka, jak się trzymasz?
-
Gosia-m Kolagen biorę Collaflex - jest z kwasem hialuronowym. Kupuję w aptece za niecałe 40 zł 60 tabletek, 2x dziennie po jednej. pozdrawiam
-
Ja też nie żałuję :) Z włosami, odpukać, nie mam żadnych kłopotów. Paznokcie twarde jak sztylety. Jem co prawda, juz 3 miesiąc, kolagen i te paznokcie to na pewno od tego. Włosy może też , tak sobie teraz pomyślałam. To może Gacanko kolagen jeszcze sobie dołóż . Kolagen to biorę po pierwsze ze wzgledu na stawy, a po drugie to był moment, ze twarz miałam sflaczałą. Najlepiej w sklepie jak coś oglądam, to wydaje mi się, ze będzie dobre, a w pzrmierzalni okazuje się być za duże :) Też nowe doświadczenie. Co do włosów to rzeczywiście to, że odrastają to ich główna zaleta :) Ponieważ mam krótkie zawsze u fryzjera potarzam, że moga na mnie eksperymentowac, bo i tak odrosna :) Stwierdzam, że kromka chleba razowego z masłem i wędliną chudą nie poraziła mnie w sposób jakiego oczekiwałam Wolę jajecznicę. Nawet nie soloną. I płatki owsiane. Pyszne :) Kefir uwielbiam i dobrze na mnie działa. Tesknię za śledziem w śmietanie. Wszak to przecież samo białko :) No i kiełbaska z musztardą. Nawet bez pieczywa. Przecież to też białko :)
-
Gacanko, na tym drugim forum napisałam Ci o tabletkach na włosy pod nazwą Merz Special. Wypróbowałam, polecam. Raz na parę lat dopada mnie wypadanie włosów na jesieni i wtedy słoiczek Merza stawia moje włosy na nogi. Do tego używałam też maskę na włosy co się nazywa ( sprawdziłam dziś w aptece) Henna Wax. Podobno lekarze polecają ją po chemii i przyśpiesza wzrost o czym się sama przekonałam.
-
Kiedyś pytałam konsultanta, czy można zamienić ryż na kaszę powiedział, ż Gaca dopuszcza kaszę gryczaną i jęczmienną zamiast brązowego ryżu i skrzętnie z tego skorzystałam. Robiłam badania w maju i były rewelacyjne. Przede wszystkim miałam cholesterol w normie, a to była moja największa bolączka. Pozostałe wyniki w środku przedziałów. Muszę powiedzieć, że nie stosowałam tak ściśle zaleceń odnośnie warzyw do obiadu. Tzn gramatura była oczywiście poprawna ale jadłam różne warzywa jak cukinię, fasolkę, buraczki, szpinak. Czesto też jadłam surowe zamiast gotowanych. Doszłam do wniosku, że diata dietą ale smakować musi. Jak mnie naszło na szpinak to jadłam 4 dni :) Widocznie potrzebowałam, bo najadłam się i przeszło.