Hisako
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Hisako
-
U Was na Dolnym Śląsku deszcz, a u nas na wschodzie - mróz i śnieg sypnął.
-
Było bardzo sympatycznie z racji dzisiejszego święta: kwiaty od szefostwa, potem koncert świetnej orkiestry męskiej, a po koncercie lampka szampana dla każdej pani! A o 19 jeszcze wybrałam się z koleżanką na inny koncert i właśnie wróciłam! A dwa dni wcześniej byłam w kinie na filmie pt. "Dzień kobiet". Wbrew tytułowi, wcale nie opowiada o święcie kobiet, tylko o wielkim zwycięstwie kobiet w sądzie ( z korporacją).Gorąco polecam, bo film jest naprawdę dobry.
-
U nas też pogoda wiosenna, 10 stopni ciepła. Chodziłam już z gołą głową. W parku od niedzieli kwitną przebisniegi, trawka się zieleni. A ja zamiast się cieszyć, przeżywam po raz któryś z rzędu kłopoty w pracy. Nie mogę zrozumieć, że ludzie mogą znajdować przyjemność w "podgryzaniu" innych. O ile łatwiejsze byłoby życie, gdyby można było spokojnie wykonywać pracę bez tych niepotrzebnych konfliktów!. Odniosłam też spory sukces, ale porażka w innej dziedzinie wytrąciła mnie z równowagi. Tak to się w życiu przeplata: raz na wozie, raz pod wozem. Chociaż się człowiek stara, to nie zawsze wszytko udaje się tak, jakby chciał. Aleksandro, może k Ci będzie smutno w dzień komunii Twojego synka, ale synek będzie bardziej przeżywał samą uroczystość i brak taty nie będzie dla niego taki dotkliwy. U mnie też tak to wygladało, że zamiast taty w ławce siedział chrzestny i wszyscy byli tak zaaferowani uroczystością, że nie zwracali uwagi na innych. Podziwiam Cię Andi, ze masz tyle energii w sobie! Ja bardzo lubię sprzątać, ale nie za wszelką cenę. Niedawno wyszłam z okropnego przeziębienia i z myciem okien jeszcze zaczekam. Zaraz wybieram się do kina. Muszę trochę odreagować pracę.
-
Reenka, dobrze zapamiętałaś nasze miejsca zamieszkania. Zdecydowana większość Was pochodzi z dolnośląskiego. Do tamtych stron mam duży sentyment. Pięknie tam u Was! Smutna też mieszka w ładnym zakątku Polski. Nie wiem tylko, gdzie mieszka Filipinka. Międzywodzie nic mi nie mówi. Ja bardzo chętnie bym się z Wami spotkała, ale jak zrobi się ciepło. Oczywiście, zapraszam do Warszawy. Ale jeśli będzie inna opcja, chętnie się dostosuję. Nie miałabym nic przeciwko połażeniu po Górach Stołowych, czy też pożeglowaniu po jeziorach mazurskich. Fajny by też był spływ kajakowy. Jest jeszcze dużo czasu do snucia planów. Co do ubierania się, to rzeczywiście rozumiem, że może to być trudne dla kogoś, kto przez lata zdawał się na gust żony. Prawda jest taka, że sami się nie potrafimy dobrze ocenić patrząc w lustro. W większości sklepów odzieżowych do pomocy zawsze mniej lub bardziej nachalnie wtrącają się ekspedientki, które mogą wmówić wszystko, aby tylko sprzedać daną rzecz. Warto więc na zakupy wybierać się z osobą zaufaną, dobrym przyjacielem, który obiektywnie oceni. Ja czasami robiłam zakupy z synami. Jeżeli zgodnie wybuchali śmiechem na widok mamy "przebranej" w przymierzalni, to wiedziałam, że takiego ubrania na pewno nie mogę kupić. U moich synów jest bardzo zróżnicowana sytuacja: jeden ma dobry gust i potrafi się ubrać, a drugiemu trzeba doradzać i podpowiadać. Męża ubierałam ja, aczkolwiek był człowiekiem upartym i za często nie kupował sobie ubrań. Ubiór jednak świadczy o nas. Dużo może powiedzieć o człowieku zanim on wypowie jakieś słowo. Ale nadmierne strojenie się, jak również abnegacja mówi, ze człowiek ten przeżywa poważne problemy. Ile jeszcze Andi do wiosny, bo może już trzeba zacząć się rozglądać za wiosenną kreacją? Muszę sobie kupić balerinki, ponieważ od 2 miesięcy chadzam do pracy i niewygodnie się przemieszczać na wysokich obcasach. Zapraszam na kawę czarna i bez cukru.
-
Witaj Magnolio! Bardzo mi się podoba krzew i kwiaty, od których zapożyczyłaś pseudonim. Kojarzy się z wiosną, egzotyką, z czystym pięknem. Witajcie wszystkie piszące na tym forum. Pamiętam też o naszym rodzynku, Mr. Nobody, który mimo, że zamknięty w sobie, jak to mężczyzna, to jednak zdobył się na to, żeby się otworzyć. Anonimowym rozmówcom łatwiej jest powiedzieć to, czego nie powiedzielibyśmy dobrym znajomym. Nie odzywałam się, bo dopadła mnie jakaś podła depresja, która objawiała się ogólnym zniechęceniem do czegokolwiek, a już na pewno do pisania. Dołączyło sie do tego przeziębienie, chociaż się odgrażałam, że nie zachoruję. Ale w końcu musiałam się poddać. Magnolio, myślę, że podjęłyście słuszną decyzję o urlopie zdrowotnym córki. Szkoda tylko, żeby nie straciła tego czasu. Warto pomyśleć o jakimś sanatorium w Polsce lub za granicą. Ja na III roku studiów też wylądowałam na "dziekance" i wyjechałam do Zakopanego do ACR-u. Dobrze mi to zrobiło. Jak Smutna czuje się synek? Mam nadzieję, że już lepiej? Kaddarko, ja oglądałam z kolei program TV o pisaniu bez tzw. polskich znaków, a prof. Bralczyk przeczytał fragment "Pana Tadeusza" bez "ż", "ź" "ć" i "ó". Powiem Wam, że fatalnie to brzmiało. Jakbym słuchała jakiegoś języka obcego. Mnie też się zdarza z pośpiechu nie dopisać tych ogonków i kresek. Często jest też winna klawiatura. Ale trzeba się starać, a jak komputer podkreśla wężykiem, to poprawiać. Pozdrawiam Was bardzo ciepło!
-
Reenko, na temat męskości czy kobiecości toczy się teraz wielka dyskusja. Ja osobiście nie uważam, że jest jakaś "płeć mózgu" czy też kobiecość ma zależeć od tego, co się czuje. Albo się jest kobietą, albo nie i o tym świadczą geny. Można poza tym wykonywać męskie zajęcia, mieć gruby głos, agresywnie się zachowywać, ale wciąż pozostaje się kobietą. Piszę to trochę prowokacyjnie, bo nie podejrzewam, żebyś miała gruby głos i była agresywna. Ma rację Kaddarka, że ten facet ma problemy ze swoją męskością albo jakieś kompleksy. Jeżeli kobieta jest zaradna, energiczna i odważna, to niektórym mężczyznom może się nie podobać. Ale to oznacza, że myślą schematami i sami się oszukują. Mogą też obawiać się, że kobiety zajmą ich miejsce. Uff, może wystarczy na ten temat. Ja też już rozpoczęłam weekend, ale zapowiada się nieciekawie. Wszystko przez tą pogodę. Nie to, co w poprzednią sobotę i niedzielę: słońce, mrozik, czysty śnieg. I zakupy się udały, a w sobotę wybrałam się z koleżankami po raz pierwszy do baru sushi i bardzo mi te japońskie potrawy smakowały. Chociaż pałeczkami muszę jeszcze dużo ćwiczyć, żeby się nauczyć jeść. No i kino zaliczyłyśmy. A jutro wielka niewiadoma. Pewnie będę czytać zaległe lektury. Nastrój przez tę pogodę siada niestety!.
-
Aleksandro, czy masz już tę kuchnię? Czy dopiero złożyłaś zamówienie? W jakim stylu będzie ta kuchnia? Czy w klasycznym, czy może w minimalistycznym? Ja swoją robiłam też już dawno, ok. 12 lat temu. Jest w kolorze koniakowym z witrażowymi szybkami, w sumie całość w stylu rustykalnym. Dobrze się czuję w mojej kuchni, aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, że już wyszła z mody. Teraz to bym też chciała białą z IKEI... U nas była dzisiaj piękna zimowa pogoda, świeciło słonko, a mróz nie był znowu taki dokuczliwy - na termometrze samochodowym dochodził do 13 stopni. Może pod wieczór będzie zimniej. Na oknie zeszłoroczny hiacynt wypuścił listki, mam nadzieję, że się nie obraził i jeszcze raz zakwitnie.... Byłaby to pierwsza oznaka wiosny. A, przepraszam! Pierwszy zwiastun wiosny to będzie moja rzeżucha na parapecie. Już kiełkuje! Pozdrawiam Was ciepło!
-
Droga Andi, w naszym dobrym towarzystwie nie mówimy o polityce. Co do wizyty księdza, to u mnie odbyła się już na początku miesiąca. A było to tak: W pewien pracowity sobotni wieczór, kiedy już odkurzyłam całe mieszkanie, umyłam podłogi, zrobiłam wielkie pranie, gotowanie i.t.d. postanowiłam jeszcze w stroju "roboczym", z potarganymi włosami na chwilkę się położyć i odsapnąć. A tu dzwonek do drzwi. Jakie było moje zdziwienie, kiedy się okazało, że to właśnie ksiądz po kolędzie we własnej osobie. Zaskoczenie kompletne moje wzięło się stąd, że poprzedniej niedzieli odwoziłam mamę i nie słuchałam ogłoszeń w "mojej" parafii. Ale cóż! Przecież księdza nie wyproszę! Pospiesznie ustawiłam krzyżyk, świece. Ksiądz zadeklarował się, że je zapali. Podałam mu zapałki, on otwiera, a tu wszystkie zapałki .... spalone!!!! Na szczęście znalazłam drugie zapałki i już potem wizyta duszpasterska odbyła się bez przeszkód. Na ofiarę dałam tylko 20 zł, bo tylko tyle miałam. Uważam jednak inaczej, niż Aleksandra.Ksiądz nie powinien za często chodzić po domach parafian, zwłaszcza do samotnych wdów. Po co stwarzać ludziom temat do plotek? Jeśli ludzie czują potrzebę rozmowy z księdzem, mogą wybrać się do konfesjonału, bo to jest najlepsze miejsce do takiej rozmowy.
-
W tę mroźną i śnieżną zimę miałam służbowy wyjazd do Warszawy. Właśnie wróciłam pełna radości, bo odniosłam mały sukces zawodowy. Spotkałam się też z synem w pijalni czekolady "Wedla" na pysznej, gorącej czekoladzie.Taka czekolada może zastąpić obiad. Syn też odnosi sukcesy na uczelni, więc cieszę się podwójnie!. I tego nam brakuje: jakiś drobnych dobrze załatwionych spraw, potwierdzenia naszej wartości, życzliwości innych ludzi i świat wygląda zupełnie inaczej. I tego wam właśnie życzę: sukcesów i zwycięstw w pokonywaniu naszej trudnej codzienności!
-
Witajcie, właśnie wróciłam ze stolicy i zajrzałam, co tam u Was. Byłam u moich młodych, bo doszłam do wniosku, że jeśli góra do Mahometa nie przychodzi, to Mahomet musi do góry. Góra trochę usprawiedliwiona, bo sesja się zaczęła. Zabrałam więc studenta na dobry obiad do restauracji, żeby wzmocnił nadwątlone siły nocnym wkuwaniem i jedzeniem fast-foodów. Warszawa wygląda pięknie zimową porą, szczególnie Nowy Świat i Starówka - pięknie oświetlone. Nastrój podobnie, jak u Was. Nie rozumiem, jak wytrzymują ludzie za kołem podbiegunowym podczas nocy polarnej. Dobrze, że chociaż jeszcze mamy ciepło w domu. Myślę, że nie ma co walczyć z organizmem, kiedy podpowiada, żeby zwolnić trochę obroty, więcej spać, lepiej jeść? Stwierdziłam, że mam coś w sobie z niedźwiedzia i chętnie zapadłabym w sen zimowy. Tak więc powtarzam za Andi: byle do wiosny!
-
Smutna, każda z nas jest inną osobą. Moje doświadczenia z całą pewnością nic Ci nie pomogą. Zaspokajając jednak Twoją ciekawość powiem tylko tyle, że rozstałam się z tym człowiekiem. Głównie z dwóch powodów: nie pokochałam go i nie zaakceptowały go moje dzieci. Na początku wydaje się, że bez mężczyzny nie uda się zrobić kroku. A potem zaczyna się to zmieniać w miarę odnoszenia sukcesów. Jestem otwarta na nowe znajomości, ale jak dotąd nie znalazłam nikogo godnego zaufania.Może mam za duże oczekiwania, ale moi rówieśnicy, a już nie mówiąc o starszych - są bardzo wygodni i przywiązani do schematów. No i szukają co najmniej o 20 lat młodszych. Kaddarko, podoba mi się Twoje podejście do życia. Ja cmentarz odwiedzam bardzo rzadko i też z obowiązku. Śmierć męża zamknęła przecież tylko pewien rozdział w moim życiu, a rozpoczął się kolejny. Czy byłaś już na tym balu karnawałowym i jak wrażenia? Jaką w końcu wybrałaś kreację i czy dobrze się bawiłaś? Pozdrawiam wszystkie forumowiczki, także te nowe z Krakowa.
-
Witajcie wszystkie razem i każda z osobna! Szczególnie ciepło pozdrawiam wszystkie przeziębione i chore. Widzę, że jestem w mniejszości, bo jestem wolna od wirusa. Jeszcze w październiku się zaszczepiłam przeciwko grypie i nawet katar mi nie dokucza. Nie chcę uprawiać tutaj propagandy, ale od wielu lat się szczepię i to naprawdę pomaga. Raz się nie zaszczepiłam i było fatalnie. Mój nieżyjący już Tata miał w starszym już wieku, bo grubo po 60-tce , powikłania pogrypowe, w wyniku których nastąpiło uszkodzenie mięśnia sercowego. Trzeba było zakładać rozrusznik .Po tym doświadczeniu Mama wyciągnęła odpowiednie wnioski i szczepi się co roku i nie choruje. Andi, to pojadanie słodyczy i owoców również mi nie jest obce. Jednak muszę się tego mocno wystrzegać, bo ja mam tak, że jak zacznę pudełko lub torebkę słodyczy, to muszę zjeść je do końca. Efekty widać w talii, spodnie i spódnice stają się ciasne! Potem muszę bardzo długo pracować nad zrzuceniem tych kilogramów. Przyjęłam więc taką taktykę: nie kupuję i nie przechowuję w domu żadnych słodyczy. Nie piekę ciast. Jeśli mnie ktoś poczęstuje, nie odmawiam. Niedawno miałam okazję pojeść pysznych faworków, ale w towarzystwie mam jeszcze jakieś hamulce i nie przesadzam. W domu pewnie wszystkie bym zjadła. U nas na "bliskim" wschodzie tez jeszcze prószy. Nie wychodziłam jeszcze dzisiaj z domu i nie odśnieżałam samochodu. Zrobię pewnie, tak jak nasi drogowcy: odsnieżę, kiedy przestanie padać. Jeszcze na koniec podzielę się z Wami taką oto refleksją: nasz wątek "wdowa" na tle innych wątków na kafe naprawdę utrzymuje wysoki poziom. Nie ma wulgaryzmów, różnych obrzydliwości, kpin i błędów ortograficznych. No, czasem się zdarzą jakieś literówki, ale widać, ze staramy się dbać o styl i poziom naszych wypowiedzi. Bardzo mnie to cieszy, bo to wiele mówi o Was, moje kochane. No i nie ma polityki, a mogę się założyć, że mamy odmienne poglądy i prędko byśmy się pokłóciły. A nie warto.
-
Poeto, wyjaśnij, co miałeś na myśli.
-
No i kiedy wysłałam drugi tekst, pojawił się pierwszy. Paranoja. Pewnie moderator musiał przeczytać.
-
No, cóż "wcięło" mi poprzedni tekst, więc piszę jeszcze raz w skrócie: Boogie-woogie, jeśli masz potrzebę pisania na naszym wątku, to pisz. Nie zrażaj się tym nieporozumieniem. Hizago zazdroszczę Ci troszkę tego pieska. Swojego czasu "chorowałam" na beagle, są piękne. Zrezygnowałam, jak się dowiedziałam, że sa to psy myśliwskie i muszą codziennie biegac kilka kilometrów. Filipinko, jakoś przebrnęłam te lata.Raz było gorzej, raz lepiej. Starszy syn ojca dobrze pamiętał, ale nie chciał o nim nic mówić. Był to dla niego zbyt duży wstrząs. Niemniej jednak mąż zdążył syna odpowiednio "ustawić", tak że wychowanie go było łatwe i dało się go wyprowadzic na ludzi. Jest tylko bardzo niesmiały. Młodszy syn ojca oczywiście nie pamięta, ale wzorował się na starszym, próbując mu dorównać. Też udało się go wychować na mądrego człowieka. Bądźcie zatem optymistkami, jeśli chodzi o wychowanie dzieci. Synowie powinni mieć częste kontakty z krewnymi (płci męskiej), aby odpowiednio kształtować obraz ojca. Podobno każdy człowiek taki obraz (ideał) musi mieć dla zdrowia psychicznego.
-
Sorry, zostawmy to. Widocznie miałaś potrzebę wzięcia udziału w naszej dyskusji. Hizago, zazdroszczę Ci troszkę tego pieska rasy beagle. Swojego czasu zastanawiałam się nad wzięciem takiego pieska do domu. Strasznie mi się one podobają, są bardzo urodziwe. Kiedy myślę pies: to w głowie mam nie wilczura, nie jamnika, nie doga, lecz właśnie bgeagle. A jeszcze kiedy obejrzałam film z nim w roli głównej, to zachorowałam na takiego pieska. Przeczytałam jednak w necie, że sa to psy myślwskie do do szczęścia potrzebują codziennie wybiegać kilka kilometrów. A zważywszy, że jestem do chodzenia i biegania bardzo leniwa, a lubię różnego rodzaju wyjazdy i wycieczki- pomyślałam, że nie będzie mu ze mną dobrze. Bo musiałabym mu zapewniać opiekę na czas mojej nieobecności. Może kiedyś, jak będę na emeryturze, zafunduję sobie pieska, ale raczej takiego niekłopotliwego. Ewentualnie kotka. Tak, Filipinko, miałam 35 lat, kiedy umarł mąż. Starszy syn pamięta ojca, ale dość długi czas nie chciał o nim mówić. Niewątpliwie przeżył traumę, ale dzięki Bogu wyszedł na ludzi. Mąż jeszcze zdążył syna odpowiednio "ustawić", więc nie miałam z nim kłopotów wychowawczych. A drugi z synów nie pamięta ojca, ale wzoruje się na starszym synu, próbując mu dorównać. A po części naśladował dziadka. I też udało mi się wychować go na mądrego człowieka.Chociaż on jest najbardziej poszkodowany. Kiedyś mi powiedział, że zrozumieć jego może tylko ta osoba, która też we wczesnym dzieciństwie utraciła ojca. Tym wpisem chciałabym w Was, drogie dziewczyny, tchnąć troszkę optymizmu co do wychowania dzieci . Dacie radę, aczkolwiek zwłaszcza synowie powinni mieć często zapewnione kontakty z krewnymi płci męskiej, aby mogli kształtować w sobie wizerunek ojca, bo podobno każdy taki "ideał ojca" musi mieć. Pogoda na wschód od Wisły w dalszym ciągu ponura, chwycił lekki mróz. Jakoś to trzeba przeczekać.
-
Teraz nie wiem, komu wierzyć. Czy Andi, czy Tobie. Bo z jednej strony masz za bardzo wesoły nick, jak na osobę w żałobie i to jest podejrzane. Z drugiej strony- po co miałabyś kłamać, pisząc o swoim smutku. Kłamie się raczej o sukcesach. Wyjaśnijcie mi to obie.
-
Witajcie po przerwie! Nie pisałam nic, tylko Was czytałam, ponieważ walczyłam dzielnie z depresją, która mnie dotknęła. Ciemności, chmury, zimno, deszcz, złe myśli mnie opanowały. W piątek byłam na pogrzebie i to mnie ostatecznie zdołowało. Nie pomagały ani spacer, ani muzyka, ani dobre jedzenie ani piękna rozświetlona choinka, jaką mam w domu. Dzisiaj już trochę lepiej, zaraz wybieram się "do ludzi". Chciałam tylko nadrobić zaległości.Wszystkie się już przedstawiały, zostałam ja na szarym końcu. Mieszkam we wschodniej części woj.mazowieckiego, 1,5 godziny od Warszawy.Mam 53 lata, dwóch synów 25 i 19 lat, jeszcze wolnych. Wdową jestem już prawie 18 lat. Na początku myślałam o powtórnym małżeństwie, nawet się zaręczyliśmy. Potem jednak się rozmyśliłam i tak zostało. To tyle na razie, bo już muszę się szykować do wyjścia.
-
Dzisiaj jeszcze miałam wolne. Też mi niewesoło po tych świętach. Było miło, rodzinnie, wszyscy zadowoleni z prezentów. Wybraliśmy się na łuższy spacer, niestety po spływającym śniegu. Synowie już wyjechali, została tylko mama. Wkrótce ona też wyjedzie i zostanę samiutka, tak jak Ty Andi. Tak się teraz żyje anno Domini 2012. Ludzie oddalają się od siebie, nie potrzebują się nawzajem. Ważniejsze od ludzi stały się pieniądze i wszystko, co za nie można kupić. Jeżeli Ci się gorzej powiodło, jesteś obiektem pogardy i lekceważenia, co najwyżej współczucia. Ludzie obrażają się o byle co i zamykają się w swoich domach. Swoje frustracje i żale wylewają na przeróżnych forach internetowych. Ja bardzo prędko po śmierci męża zauważyłam, że straciłam szacunek w dalszej rodzinie. Podobnie moje dzieci. Nikt się nie interesuje, co robią, jak sobie radzą, nigdzie nie są zapraszane. Nic na to nie poradzę, tak już widocznie musi być.
-
Najlepsze życzenia świąteczne! Pokoju w sercu, wiary, nadziei i miłości!
-
Tak, dziewczyny, teraz przed nami najtrudniejsze dni. Przygotowania do Świąt. wspomnienia, nerwy, zmęczenie fizyczne. Łatwo o psychicznego "doła". O mało w niego nie wpadłam. Pomogło mi spotkanie opłatkowe wśród starych przyjaciół. Na to oficjalne w pracy nie będzie mi dane pójść i chyba dobrze, bo uniknę wrażeń takich, jakie miała Andi. W piatek przywożę Mamę, w sobotę zjeżdżają chłopcy i myślę, że spokojnie wszystko przygotujemy. Zamierzam w te Święta nacieszyć się rodziną i odpocząć. Mam nadzieję, że już Kaddarko jesteś po wizycie lekarskiej? Kuruj się, bo co to za Święta by były ! W pościeli i z termometrem pod pachą? Hizago, myślę, że pięknie ubrana choinka jest potrzebna. Warto ją nawet ładniej, niż zazwyczaj upiększyć, a nawet podejść twórczo i zrobić własne ozdoby. Każdej z nas potrzeba trochę takiej dziecięcej radości. W tym roku zamierzam choinkę przystroić własnoręcznie wykonanymi pierniczkami. Kupię też bombki z czekolady. Czy podobają się wam jodły kaukaskie? Wczoraj widziałam, jak sprzedawał je pod Kauflandem pewien Ukrainiec. Przyzwyczailiśmy się do świerków, a te jodły przypominają mi dzieciństwo, kiedy jeszcze nie było zakazu wycinania jodeł. Dobrej nocki wam życzę.
-
Ja właśnie wypiłam, tym razem z mleczkiem sojowym, ponieważ unikam laktozy. Mleczko sojowe jest bardzo smaczne, może być o smaku waniliowym. U nas, na wschodzie pejzaż zimowy, śnieg cały czas pada. Święta zapowiadają też białe. Martwię się, jak przywiozę mamę z innego miasta (sto kilkadziesiąt kilometrów stąd).Może jednak drogowcy się postarają...
-
U mnie też mróz, śnieg i ciemno. Więc żeby poprawić sobie nastrój wciąż gdzieś wieczorami wychodzę. Główna ulica w mieście jest pięknie oświetlona, zawiesili świąteczne dekoracje. Powoli zaczynam świąteczne zakupy, typu suszone owoce na kompot wigilijny, mak z bakaliami (gotowy) do klusek, olej lniany do tradycyjnych potraw. Opłatek już mam. Jakie planujecie menu na wigilię i święta? Dzisiaj byłam na "Annie Kareninie". Ponoć to już 14-ta wersja filmowa. Mimo wszystko warto pójść, chociaż Wroński- beznadziejny. Mówiłyśmy z politowaniem, że dla takiego Wrońskiego to nie warto rzucać się pod pociąg. (: Ale Keira Knightley w roli Anny- cudowna. Ale nie chcę was zniechęcać. A nuż się wam ta wersja spodoba?
-
Też tak miałam! Wciąż myślałam, analizowałam, jak miałam słuchacza, to mu opowiadałam, co się stało. Pewnie to dla osób postronnych było nudne, ale mnie przynosiło ulgę. A jeszcze co mi się przypomina: że żegnałam męża w każdym z tych miejsc, w których bywaliśmy razem. Nawet kiedy przejeżdżałam przez miasto, w którym zamieszkaliśmy w pierwszym roku po ślubie, płakałam jak bóbr. Z żalu, że było nam tam tak dobrze i już nigdy nie będzie ... Myślę, że wszystkie żony, które nie doceniają swoich małżonków, powinny poczytać nasze wpisy i wyobrazić sobie sytuację, gdyby ich zabrakło.
-
Mikołaj przyniósł mi 2 super ciekawe książki: Jedna to reportaże z podróży do Rosji, a druga to reportaże z podróży do Ameryki. Bardzo się cieszę, bo to są właśnie te "prezenty z duszą". To tymczasem pa!