aaa_wazka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez aaa_wazka
-
Pierwsze w Wałczu ( w szpitalu wojskowym) ale tam to był luksus:) Miałam znieczulenie ( nie wiadomo było, że będzie cesarka), swoją salę z ubikacją, tv itd...A personel tak miły i przyjazny...Dziecko miałam tylko do karmienia, rozumiały że kobieta chce odpocząć.Gdyby nie odległość to tam bym rodziła.
-
Dziewczyny musicie zadzwonić do swojego szpitala bo w każdym jest inaczej, ja jak rodziłam nie musiałam mieć nic, nawet koszulę nocną dawali, podkłady, ubranka, pieluchy dla dziecka. W tym w którym teraz będę rodzić też nie potrzeba nic ale na forum wyczytałam ze warto parę pampersów. Na stronach niektórych szpitali jest napisane co trzeba zabrać.
-
Oj nie jedyna:) Mój syn jakiś pechowy był. Raz jak miał 5 miesięcy spadł z tapczanu, a wyszłam dosłownie na moment, a on był na środku, przeturlał sie. No ale tapczan nisko, dywan, panele, jakoś strasznie się nie przejęłam. Tylko na drugi dzień rożek zakrwawiony i z ucha krew leci, znowu pogotowie, laryngolog,nic nie widzą, dopiero moja mama zaczęła mu to ucho przemywać i okazało się że zadrapał się w uchu a to bardzo ukrwione miejsce i krwi sporo poleciało. Także też jakby Wam się taka sytuacja przydarzyła to najpierw zobaczcie czy maluch się nie podrapał, bo mają bezwiedne ruchy rączkami a pazurki ostre:) Kiedyś napiszę o innych sytuacjach:)
-
wgłowiesieniemiesci - no niestety, mój mąż zgodził się na to by być przy porodzie nie spodziewając się, ze będzie przy cesarce:) Niby nie patrzył ale parę razy ciekawość zwyciężyła i zerknął w stronę mojego ciętego brzucha:)Ale nie zemdlał:) A wcześniej (chyba już o tym pisałam) widział w lustrze poród mojej sąsiadki z porodowki:)
-
Ciężarówko - my tyle mieliśmy prób że na niejeden serial by starczyło:) Nawet z moim synem. Mam dzisiaj wenę wiec jedną sytuację mogę Wam opisać ( może też jako ostrzeżenie) Pierwszy wieczór w nowym ( tutaj już) mieszkaniu, żeby synowi się dobrze kojarzyło mąż zabrał go do kina na Kubusia Puchatka ( mały miał 3,5 roku) W nocy zaczął gorączkować, nad ranem było coraz gorzej bo tracił głos a gorączka nie spadała, więc pojechaliśmy do przychodni ( w ogóle nie znaliśmy miasta ani osiedla, nawet gdzie apteka jest) Pani doktor stwierdziła zapalenie oskrzeli, przepisała antybiotyk i do domu. W domu podaliśmy antybiotyk ale go nie przyjął, mdlał już, nie mógł słowa już powiedzieć, antybiotyk zwymiotował/wypluł. No ale przecież wróciliśmy od lekarza. No ale mąż stwierdził, ze tak nie może być i na pogotowie, Na pogotowiu kobieta za głowę się złapała bo okazało się, że dziecko jest w stanie już zagrozenia życia - to nie było żadne zapalenie oskrzeli a zapalenie nagłośni - jest to choroba którą tylko leczy się dozylnie bo wszystko w gardle jest ściśnięte a do tego mój mały miał wszystkie 3 migdały przerośnięte, wiec po prostu sie już dusił. Zastrzyk w tyłek i do szpitala dziecięcego na sygnale. 2 dni spał pod kroplówkami, ale najważniejsze że przeżył. Chcieliśmy robić raban w tej pierwszej przychodni ale odpuściliśmy, najważniejsze było, że syn żyje i zdrowieje. Powiem Wam, że to nie byłą jedyna sytuacja "podbramkowa" ale nie będę wszystkich opisywała. Miał potem usuwane migdały. 2 razy, bo trzeci odrósł:) Aha, to zapalenie nagłośni choroba przenoszona drogą kropelkową, wiec prawdopodobnie syn zaraził się od kogoś w kinie, chorują dzieci małe na to.
-
Kurde i się zastanawiam czy oglądać takie programy jak Porodówka, bo oni chyba jak poród przebiega prawidłowo to nie pokazują bo nudne by było? A tak sobie stracha napędzimy. Ja niebawem będę miała wizytę teściowej...na szczęście tylko do jutra:) Obiadek ciężarówko miałaś super, a ja mam takiego lenia:( Dzisiaj pizze zamówiłam, nie wyszłam dzisiaj nawet z domu, za duszno, ale jutro już muszę iść kupić coś zdrowego na obiad...
-
Co do cesarki to podobno jest taki przepis, ale dziewczyny na forum pisały, że nie wszędzie to respektują, ja mam do tego żylaki na macicy więc poproszę moją ginekolog żeby coś takiego wypisała - zalecenie cesarki. A mąż jako ojciec to na serio nie można mu nic zarzucić, wstawał w nocy do małego, kąpał go, przewijał itd, ze starszym to lata na piłkę, jeżdża na mecze, jeżdżą na rowerze, mnie by się tak nie chciało. Wracać zmęczonej z pracy, iść z psem na godzinę a potem jeszcze na rower albo pograć piłkę z młodym i jego kumplami. Albo w niedzielę spędziłam samotny wieczór bo grali w Fifę:) A co do szkoły rodzenia to ma taki pogląd i już. W ogóle ma w pracy kolegę, który wszędzie popisuje się jaki drogi wózek kupił, jakie drogie rzeczy ale z dzieckiem sam na sam nie zostanie, wyobrażacie sobie ze dzieciak 15 miesiecy i nawet jak dziewczyna jego miała egzaminy przez 2 dni z rzędu a on miał urlop, to jechał zawieść dziecko do jej rodziców. Mój wychodzi z założenia ze mniej gadać a wiecej robić. Chociaż czasem fajnie by było jakby wrócił do domu z jakąś grzechotką czy zabawką ale to niemożliwe:(
-
No mój nie musi widzieć:) Jak karuzela przyszła do domu, mnie akurat nie było to nawet nie odpakował, ja to od razu odpakowałam, zobaczyłam czy pozytywka działa...Ja jeszcze jestem przed tą całą wyprawką typu chustki,pampersy itd ale on by nie kupił, już Wam pisałam, że pampersy chciał brać nie patrząc na rozmiar:)
-
W ogóle moje dziecko podejrzewam, że będzie duże, Pierwsze było duże ( 4,530kg) a drugie na usg jak miało mierzone wszystko to każda część ciała była o tydzień lub półtora większa niż wiek wg miesiączki a urodzić takiego kloca naturalnie to może być ciężko i pewnie bym była porozrywana, a kto wie jak dziecko by z tego wyszło. Przy pierwszym porodzie lekarz też próbował abym urodziła siłami natury co było bez sensu bo w ogóle nie było akcji porodu, strata czasu i sił moich i dobrze że dziecku nic się nie stało...
-
cieżarówko, coś Ty, mój uważa że takie rzeczy są na pokaz, mówi że najważniejsze, że po porodzie będzie się dzieckiem zajmował. Jak mnie położna zachęci to może pójdę zobaczyć... A co do cesarki to chciałabym bo miałam i doszłam do siebie bardzo szybko, 2 tyg po cesarce już poszłam na kort - jako obserwator ale nie mogłam się powstrzymać i troszkę poodbijałam... Gdybym miała pewność że będę miała znieczulenie na 100% to pewnie bym inaczej myślała a wiem, że w tym szpitalu w którym będę rodzić jest to 50% na 50%. A wracając do męża to też zła byłam bo mówię, że nie ogląda ze mną łóżeczek, ubranek, nie zastanawia się tak jak ja nad wyprawką, wszystko mówi, że mam robić jak ja uważam bo się znam lepiej:P No ale z drugiej strony wiem, ze będzie się dzieckiem zajmował więcej niż ja bo tak jest teraz z synem, więc myślę, że z drugim będzie podobnie.
-
Tylko że ja wciąż wierzę, że będę miała cesarke ( może naiwnie ale cóż) wiec na nic mnie się to nie przyda a mąż ze mną nie będzie chodził bo mu się to wydaje głupie ( no już tak ma i ja go nie przekonam, widział tylko na filmach jak partnerzy sapią z partnerkami i go to śmieszy) Jeszcze popytam położną co tam się dzieje to może dam sie przekonać. A Ty ciężarówko już byłaś na jakiś zajeciach? Co tam ciekawego jest?