hgg
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez hgg
-
ale bez izb z prawdziwego zdarzenia rzeczywiście nic nie osiągniecie
-
proponuję zajrzeć na stronę na facebooku, tam wszystko jest wyjaśnione Tutaj jest deklaracja programowa: http://www.bedacmlodymlekarzem.pl/2016/01/deklaracja-programowa-porozumienia-rezydentow/
-
czyje założenia? porozumienia rezydentów? znam
-
" Zabraknie lekarzy jasne jakos na lekarski zawsze tłumy chętnych wiec to bardzo ciekawe " xx tak, tylko że nie są to lekarze z planami pracy w Polsce. Conajmniej połowa z nich tylko czeka żeby czmychnąć za granicę i większości się to uda. Nie każdy też chce praktykować medycynę po studiach, szukają alternatywnych zajęć, jak np przedstawicielstwo medyczne czy zarządzanie szpitalami, laboratoriami itd.
-
"Przyjdą młodsi, lepsi, bardziej kulturalni. Won ze starym systemem. " xxx przyjdą młodzi, którzy zapewniam Cię (pracuję ze studentami) na pracę w tym systemie nigdy w życiu się nie zgodzą. Nie będą lepsi bo bez doświadczenia, za to nauczeni medycznego marketingu. Albo dadzą zaporowe ceny albo wyjadą. Zostaną niedobitki, którym się nic na studiach nie chciało i nie nadają się do niczego. Za właśnie średnio 8-10 lat kiedy pokolenie internistów, chirurgów i pediatrów odejdzie na emeryturę a cały system się zawali. Kolejna będzie cała onkologia, bo padnie patomorfologia. Dzisiaj mamy w całej Polsce 400 pracujących patomorfologów, z których 70% to osoby w wieku +60 lat. Za kilka lat to naprawdę stanie się prawdą. Z gorączkującym dzieckiem po receptę trzeba będzie jechać za granicę, a za operację płacić w Ojro.
-
dodam jeszcze, że im więcej pacjent płaci za wizytę, tym zazwyczaj jest bardziej zadowolony. Jak świetna dermatolog brała 60 zł to nikt jej nie szanował, teraz bierze 250 za konsultację i wyrosła na najlepszego lekarza "na którego trzeba sobie zapracować". I ma jeszcze więcej pacjentów
-
No u nas piguła potrafi zadzwonić o 4 w nocy np o to że "był rano telefon z archiwum, w dokumentacji z 1996 roku brakuje jakiejś pieczątki i prosili żeby to do końca roku uzupełnić". Tego typu niecierpiące zwłoki sprawy Po drugie dziwię się że ktoś, kto uważa się za wykształconego pracownika ochrony zdrowia i na każdym kroku podkreśla swoje medyczne wykształcenie- nie rozumie różnicy między błędem w sztuce lekarskiej, a powikłaniem leczenia. Są tysiące nagłaśnianych medialnie spraw, z czego max kilka procent to rzeczywiste błędy- to nie kwestia dobrych adwokatów tylko oczywistych powikłań, których pacjent do świadomości nie dopuszcza. Mało tego, nigdy nie słyszałam o tym żeby lekarze zrzucali winę na pielęgniarki, za to drugą stronę jak najbardziej (przykładowo to obowiązek pielęgniarki liczyć waciki używane do operacji i to jej wina jeśli jakiś zostanie zaszyty) I tak jak pisałam wcześniej: na studiach wbijano mi do głowy, że pielęgniarki trzeba "szanować" (macie chyba jakiś problem na punkcie tego słowa) że są cacy, ochy, achy. Potem poszłam do pierwszej pracy i zrozumiałam że to pielęgniarka widzi w lekarzu wroga, a nie odwrotnie. To pielęgniarka totalnie nie szanując lekarza, oczekuje szacunku. To pielęgniarka żyje kompleksami swojego statusu i zarobku, a nie lekarz. To pielęgniarkom na studiach wmawiają- że każdy lekarz to ich wróg. Także sorry, ale teorie "zespołu diagnostyczno-terapeutycznego" już dawno rzuciłam w kąt.
-
Zgorzel gazowa Jeśli idzie o mnie, nigdy w życiu nie byłam obrażona że ktoś mnie obudził w nocy, jeśli pacjent się pogorszył lub cokolwiek innego ważnego się stało. Zresztą u mnie i tak na oddziale raczej jest ciężko, bo każdy chce konsultacji, a oprócz tego mamy SOR. Problem w tym że pielęgniarki dzwonią do lekarza w nocy w sprawie totalnych bzdur, które mogą czekać i tydzień i nie wymagają telefonu o 4 nad ranem a robią to ze zwykłej złośliwości i perfidii.
-
pracując w karetce- ratownik ma ogrom odpowiedzialności. Bo za każdą swoją decyzję (często ocenianą przez prokuratora) jest rozliczany. Owe decyzje musi podjąc sam. Na oddziale będzie miał taką samą odpowiedzialność jak pielęgniarka- czyli żadną, chyba że będzie podejmował samodzielne czynności ratunkowe w stanach nagłych. U mnie pielęgniarka na widok worka Ambu "mdleje", tudzież ucieka do kibla
-
U mnie w szpitalu nawet nie otarłby się o 30 tys. Za ordynatora miałby 5, za dyrektora drugie tyle (nie wiem na ile można łączyć te stanowiska) a za 4 dyżury (niedzielne) jakieś 3000. Razem koło 13.
-
brawo Ty- u mnie są w szpitalu pielęgniarki co na etacie mają po 3 lekką ręką, a kontraktowe (anestezjologiczne ) i po 6-7 tys.
-
a ja do pielęgniarek bo milion razy wypierały się wszystkiego, pomimo ich ewidentnych błędów. A kiedy takowe popełnia zwrócić uwagi nie można bo przecież ona jest zawodem "samodzielnym"
-
no to już zależy od szpitala. Wiesz co mnie najbardziej w*****a w pigułach? Przez całe studia wmawiano mi, jakie pielęgniarki są ważne, mądre, potrzebne, wykształcone i odwieczne słowo "szacunek" bla bla bla. A potem nastąpiła konfrontacja z rzeczywistością. Na pielęgniarstwie na każdych ćwiczeniach tłukli przyszłym pigułom, że lekarz to ich wróg, pasożyt, winowajca, konował "i gdyby nie pielęgniarka". W pracy spotkałam roszczeniowe, zakompleksione, wredne babska które już za mój dyplom mnie nienawidziły. Dlatego właśnie z przyjemnością pójdę na piwo z każdym ratownikiem- bo oni mają zupełnie inne podejście do człowieka
-
U mnie na oddziale wciąż pielęgniarki powtarzają że mamy być "zespołem terapeutyczno-diagnostycznym" :) Jeszcze za poprzedniej oddziałowej szło wytrzymać, teraz kiedy nowa wmawia każdej pigułce że jest najmądrzejsza na świecie a jej wrogiem jest każdy lekarz to wygląda to jak wygląda.
-
u nas na oddziale intensywnej opieki kardiologicznej pracują specjalistki, na oiomie też, innych intensywnych nie mamy.
-
Po pierwsze pacjent na oddziale intensywnej terapii nie chodzi. Po drugie taka pielęgniarka po specjalizacji ma umieć odczytać zaburzenia rytmu i jakiekolwiek zaburzenia natychmiast zgłosić. Teoretycznie odpowiada ona, w praktyce naprawdę uważam że pielęgniarka nie odpowiada za nic. Zawsze zwali na lekarza, w międzyczasie postraszy emigracją i dlatego z pielęgniarką nigdy nie stworze zespołu,. Z ratownikami jechałam zawsze na tym samym wózku. Sorry, ale tak jest.
-
na oddziale intensywnej opieki trzeba mieć masę kursów i specjalizację więc to co innego niż typowa odcinkowa pielęgniarka. Anestezjologiczne są zazwyczaj ogarnięte. One też mają prawa do robienia ekg, więc przykład jest głupi
-
tego typu zlecenia "przesiewowo" wpisuje się rano, gdzie zawsze jest mnóstwo lekarzy na oddziale. W czasie dyżuru jeśli lekarz zleca ekg na pewno będzie siedział i czekał na jego wynik, bo zleca je jeśli podejrzewa że coś się dzieje. To nie jest chyba dziwne? A jeśli pielęgniarka jest nadzwyczaj skrupulatna, na czas opuszczenia oddziału przez lekarza, czyli zazwyczaj niedługi, tyle co konsultacje, może po prostu prosić żeby pacjent nie chodził, skoro boi się przegapienia zwyżki ST czy innych zaburzeń rytmu
-
nie potraktuj tego jako złośliwość z mojej strony, ale z pracy jeszcze na innym oddziale doskonale pamiętam, że pielęgniarki to EKG robić nie chciały, leków podawać też nie bardzo ale bardzo chętnie chciały cewnikować mężczyzn czy pobierać gazometrię tętniczą, czego robić im nie wolno nawet po kursach. Oczywiście nikt z lekarzy nie pozwalał im tego robić i też był wieczny foch
-
a jaka inna umiejętność niż rozpoznawanie elektrod jest potrzebna do robienia EKG? Nikt przecież nie każde pielęgniarce interpretować badania bo od tego i tak jest lekarz.
-
ale nie jesteśmy w Niemczech, tylko w polsce to po pierwsze, po drugie to zakichany obowiązek pielęgniarki podać leki, po trzecie babsko mogło ryzykować stanem pacjenta żeby udowadniać w bardzo głupi sposób tę swoją niezależność.
-
95% tego co jest w tej ustawie pielęgniarka może zrobić tylko po kursie, czyli przeciętna, typowa pielęgniarka na oddziale- nie. Nawet ekg nie chcą robić, co jest totalną bzdurą bo to nieinwazyjne badanie może zrobić każdy kto wejdzie w posiadanie aparatu i rozpoznaje kolory. Całą resztę, tj zmierzenie glikemii, pulsoksymetria czy podanie leków w sumie może zrobić sobie każdy. Nie do uwierzenia dla niektórych
-
Krótka anegdotka o samodzielnośc****elęgniarek. Bo przecież pielęgniarka jest samodzielna, a jakże Na oddział trafia pacjent z kryzą nadciśnieniową (ciśnienie jakieś 260/150) . U nas na oddziale pacjent w stanie zagrożenia życia to generalnie wielka, wielka rzadkość. Na szybko rozpisuję leki, dzwonię po konsultację, bo przecież pacjentowi trzeba pomóc na zaraz, na teraz, na już. Daję pielęgniarce kartę zleceń z informacją że to pacjent, któremu leki trzeba podać natychmiast i w pierwszej kolejności Jak ta małpa na mnie nie wrzaśnie "ja tu jestem samodzielnym pracownikiem, pani nie jest moim zwierzchnikiem, to ja decyduję w jakiej kolejności podaję leki!!!!!" Tak właśnie w moich oczach wygląda samodzielność pielęgniarek. Skończyło się na tym że wkłucie i leki podawał... lekarz. Bo przecież pacjentka na pigułę która ma swoja kolejność czekałaby pewnie do południa. Czy mam szacunek do pielęgniarek? Mam taki sam szacunek do każdego dobrego pracownika, niezależnie od jego zawodu. Na moim oddziale na pewno dużo większy do salowych. Odkąd przyszła nowa oddziałowa która uważa swoje pielęgniarki za 8 cud świata, no naprawdę nie idzie już pracować...
-
Gdzie do diabła niby widać w mojej wypowiedzi brak szacunku do człowieka?? Ktoś dobrze napisał, skończyły się argumenty (wciąż nikt nie napisał co takiego samodzielnie robicie!!!) to zaczynacie atakować innych. W ustawie nic nie pisze o waszej samodzielności po studiach. Mówimy o takiej normalnje, przeciętnej pielęgniarce, a nie po specjalizacji (czyli systemowi weekendowych kursów ;D) PS: żadna pielęgniarka mnie nie rzuciła ;DD
-
bardzo mocno cofnięta żuchwa u niemowlaka
hgg odpisał na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
A ja się będę dalej upierać że dziecko powinien skonsultować conajmniej laryngolog dziecięcy. Nie neurolog, tylko osoba która zna się na dysmorfii twarzy Nie musi być pełnoobjawowy zespół. Tylko specjalista oceni czy nie ma np rozszczepu podniebienia podśluzówkowego którego nie widać "na oko". Nie musi być też zespół "pełnoobjawowy". A prowadzenie dziecka przez tylko logopedę to wielki błąd, bo logopeda to NIE lekarz i nie oceni wrodzonych deficytów.