Witam wszystkich. Od dłuższego czasu czytam forum. Zmagam się od wielu lat z paskudztwem które zwie się saccharomyces cerevisae ( względnie beztlenowe) czyli nasze kochane drożdże piekarnicze które upodobały sobie mój przewód pokarmowy a teraz także oskrzela i zatoki. Jestem na restrykcyjnej diecie bo mogę jeść właściwie tylko mięso, niektóre warzywa i jajka. Sok z kiszonej kapusty i ogórki. Żadne dotychczasowe leczenie naturalne czy też chemiczne nie dało zdecydowanej poprawy. To tylko łagodzenie objawów. Najmniejszy błąd w diecie i zaczyna rosnąć klucha w gardle, ból rozsadza oskrzela. NIe mam objawów typu przelewanie w jelitach, biegunki ani nadmierne zmęczenie. Jedynie swędzenie z tyłu. Wręcz przeciwnie. Prawie w ogóle nie choruję . Długo się wahałam. Najpierw była h2o2 apteczna. Może to złudzenie ale poprawił mi się nastrój. A może mam trochę mniej stresów. Niedawno zdecydowałam się na zakup 35% H2o2 co nie jest wcale takie proste. Dziś jestem na 18 kropli 3 x dziennie bez rozcięczania do 3 % i właściwie nic. Z opisywanych na forum objawów mam tylko mdłosci i wstręt przed następną porcją. Jetem to w stanie wypić w niepełnej szklance wody bez konieczności popijania czymkolwiek. Już się zastanawiałam czy może moja woda utleniona jest zwykłą wodą ale jak wlałam do zlewu to syczało więc może jednak jest ok. Trzymam ją przelaną do butelki po wodzie aptecznej , w lodówce. Czekam aż coś mnie zacznie bolec ale nic się nie dzieje. NIeraz mam wrażenie że moje drożdże karmią się tym tlenem bo mi zatyka nos po wypiciu a w gardle coś rośnie. Już nie wiem czy to dobra metoda. Chcę dokończyć picie wg schematu jaki podała kiedyś OTA. Może dziś to za krótko. Czekam na jakąś pozytywną reakcję mojego organizmu. Może ktoś ma doświadczenia z takim grzybkim jak mój.