Bylam u neurochirurga i powiedzial że mam jeszcze "popróbować lekow", bo nie jest jeszcze tak żle tzn nie mam problemu ze zwieraczami i że u mnie wystarczy chwila "poziomego się wyprostowania, ażeby przestalo bolec, chociaz jak cos robie w domu wyglada to komicznie, prasowanie np: wyprasuje pół bluzki zaczyna mi ciagnać noge i podeszwe stop, nie moge ustac no to siup na chwile do łóżka, przechodzi, nastepne poł bluzki i znowu siup do lozka, wszystko robie na raty, ból pośladka też szybko przechodzi, ale jest taki jakby miała wielkiego siniola, juz nie wiem co o tym mysleć, bo kiedyś jak świeży mi wypadl dysk, to oprócz nogi bolal mnie krzyż, i ten ból nie mijal nawet jak leżałam, ale wtedy mi to wszystko przeszlo, ponieważ leżalam jak kłoda, nie wstawałam do toalety przez 45 dni na podlodze, ból nie pozwalał sie ruszyc o milimetr, to co mam teraz to pestka w porównaniu to co bylo, tylko że kurcze nie moge za bardzo chodzić od 3 miesięcy, tak myśle moze kule sobie sprawie, to nie bede taka krzywa :), może ktoś mial cos takiego że tylko byl problem z nogą, neurochirurg kazal mi chodzić na basen i plywać na plecach. Powiedział że operacji się nie udaje 30% i należy to odwlekać, póki nie ma tych ubytków. :) Dziwna sytuacja bo strasznego bólu nie ma, latwo daje się opanować tylko nie chce się wyleczyć, jest to denerwujące, bo nic nie mozna za bardzo w domu zrobic, ani wyjsc na spacer chyba ze bede sie klaść co pewien czas na okolicznych ławkach, ta.... a pozniej bylyby ploteczki, ze popilam :)