SŁOWO WSTĘPU: Mojego psa pudelka porwał jaszczomb! Runął na niego jak pieron i odleciał, co robić?
SŁOWO WŁAŚCIWE: No najlepiej nic, bo i po chooja? Ale dobra - stanyło na tym, że był to jaszczomb! Nie semp miłości, oreła ciń, kaczka dziweczka, grubelek elemelek, jaskółka siostra bószy, gołomp pocztowy, ni żodyn skrzydloty inny chuj. To mumy ze łba. Tero rysopis tego dziobatygo zbója.
RYSOPIS DZIOBATYGO ZBÓJA:
- kolór ( panie, a kto by się tymu bydlynciu przyglondoł, ciemne toto takie było, obesrane ogonisko miało )
- masa ciała ( panie, a czy tego łobuzera kto wożył? grube było jak byczysko, a sraczkę miało bo się pywnie przeżarło ochłapów jakich czy ki chuj )
- długość ( panie, ja z linijką nie stołem, jo nawet nie wim ile mój ptok mirzy a co dopiero jaka obca sierściucha skrzydlato )
RYSOPIS OFIARY:
- pachnąco, biało, kudłato
- sierściuchę miała zakręcanum na wałki ciotki Józefki
- wykompano w najnowszym perwolu blek medżik
- wypryskano najlypszym dezodoryntem na komary
- ogunek pinkny, różowy, jak świnko peppa
ZDJINCIA PTOKA I PUDELKA - PRZEWIJOJTA DO KUŃCA
http://pokazywarka.pl/01bpvq/#zdjecie4002599
Jaszczomb porwoł pudelka runając na niego jak pierun i odlecioł z pieskim do swoi willi w milanuwku pod warszawią. Jaszczomb opserwowoł pudelka od dawna i kochoł go miłościom platonicznum. Ale że był dobyrze wychowany nie zgwołcił pudlicy w locie tylko dopiro we wiliji. Pudylkowi się podobało i chcioł jiszcze. Jaszczomb CYGAN z pudlicum Bożynką chodzili do łopery, restauracyji, tele piccy, mak donalda, czyli nażryć się maku pana premiera. Łoooj, byli wszyndzie, nowet no pogrzebie Ryśka z Klonu. A jak Honka wjechała w kartony to pirfsi byli na miejscu zbrodniyji. Tok się w sobie zakochali, że łojciec Moteusz Kosmoteusz łudzielił im ślubu. Bożenka w noc poślubnom zalazła we cionszę i po dziewienciu miesioncach łurodziła małe jaszpudle. Jij poród łodbierała doktor ZOSIA z lyśnej gurki.
http://pokazywarka.pl/448dwl/#zdjecie4002530 ( przewijojta do końca foty )
Tak im mijoł czas, asz w końcu pewnego wiczora Cygan z Bożynką poleźli na spacera, zostawiając wszystkie szyść bochorów pod czyjnym łokiem SUPERNIANI. Leźli i leźli i f końcu przypiertolił siem do nich jakiś wiejski kolo co był na wakacyjach we stolycy. Łokazało się, że był to dawny włościciel Bożynki i jakem jom zoboczył to ji zaśpiwoł:
O BOŻE...BOŻE...BOŻE...BOŻENKO !
JAK MOGŁAŚ TO ROBIĆ Z CYGANEM?
O BOŻE...BOŻE...BOŻE...BOŻENKO!
W CZYM JESTEM OD NIEGO GORSZY?
Zaskomliło chłoposko, a wy czytelnioki pomientojcie :
NIC TAK NIE BOLI JAK ZDRADA. ZDRADA Z CYGANEM.
Jaszczomb siem nastroszył i odpowiedzioł:
KAŻDA DAMA MA CENĘ, TRZEBA PO PROSTU PYTAĆ A NIE CZAIĆ SIĘ Z KWIATAMI!
Wzioł Bożynkę za ogonek i poszedli do domu. I żyli długo i szczęśliwie i było im różowo.
KONIEC !!!