Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Iwka78

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Phoney mi tez w drugiej ciąży byli bardziej niedobrze. Pomagala mięta, do wąchania. Najlepiej taki sztyft do nosa. Ale trzeba to przezyc po prostu. Dla pociechy, podobno ciąża lepiej sie trzyma, jak sie wymiotuje ;) taki przesąd;) ja dawno nie zaglądałam na pocztę. Nie wiem po jakiego grzyba któraś z nas mialaby grzebac w haśle... Ja tam nie wrzucałam nic szczególnego
  2. Mrufka - jak były przebrane dzieci u Tymka na balu? Króliczek - oryginalnie :) Ania była kotkiem :) Kupiłam w pepco legginsy w cętki i doszyłam ogon. Na opasce uszyłam uszy. W ciuchach kupiłam jakiś płaszczyk futrzany za złotówkę, to był materiał ;) I też oryginalnie wyszło, bo dziewczynki to trzy księżniczki były i trzy jakieś równie różowe postacie (wróżki czy cuś) i dwie pszczoły. Ogólnie nic specjalnego Myszka jedna. Z chłopców rycerze i jeden kucharz. Fajnie, bo tata też za kucharza był przebrany w fartuchu :) A właśnie ten chłopiec, Gutek (Gustaw znaczy się, he, he ;) ) to jest w Ani zakochany :-P Wcześnie zaczął, he, he! Maślanym wzrokiem za nią wodzi, musieli go przenieść do innej grupy, bo ciągle o Ani gadał. Na placu zabaw zbierał jej kasztany, jak się z nim nie bawiła to chociaż postać obok musiał. I obraził się na siostrę starszą, że Ani nie zaprosiła na swoje urodziny. A jego siostra Ani nie zna. Uznał, że nie szkodzi, bo on zna i chciał żeby była :) Ubaw, mówię wam... A to już trwa dobre pół roku! Fajny chłopaczek, mogłabym mieć takiego zięcia ;) Tylko Ania wredota, amory jej nie w głowie :-P Ciężarówki piszcie, co u was. Gdzie będziecie rodziły, tam co pierwsze dzieci? Antałek, jak twoje kilogramy po drugiej ciąży? Mnie się diabelstwo trzyma. Ale i tak nikt nie patrzy na wielki zadek, bo mam ogromne doły pod oczami ze zmęczenia i na nie się wszyscy gapią. Czad. No chyba, że spojrzą na Olkę i się rozedrze, to już nie patrzą na mnie. Złote dziecko, wrzaskiem uwagę odwraca od matki. Ona tak się boi obcych, że płacze od razu jak ktoś zagada. Śmiejemy się, że jak obecna niania się nie zdecyduje zostać z Olą, to zaczniemy rekrutację nowej niani od pokazywania zdjęcia Oli :) Może zgram w końcu zdjęcia, to wrzucę na maila.
  3. antałek - no właśnie. Każde dziecko inne. Ola to się okropnie drze jak chce coś wymusić. Ania tak głośno nie wrzeszczała. A Ola ma głos potwornie donośny. Jakaś śpiewaczka operowa będzie, czy co... ;) 1111 Drogie Mamy! Wszystkim Wam życzę dużo uśmiechu w te Święta, spokoju i ciepła bijącego od rodzinnego stołu. Smacznego karpika, nietuczącego ciasta i mnóstwa dziecięcego śmiechu! :) No i obyśmy przetrwały kolejny rok na forum! ;)
  4. musialam pociąć posta i wykasować nazwę, bo mnie jako spam traktowało :-/
  5. Z jedzeniem u nas marnie, ale zwalam to na infekcję. Ania miała trochę katar, potem zaczęła chrypić - możliwe, że bolało ją gardło. Właśnie też coś chciałam na odporność zacząć podawać, myślałam o bio***nie C, bo domowego soku malinowego albo z pigwy z wodą nie chce pić. Zresztą wodę też oprotestowała. Odpuściłam, żeby piła cokolwiek, bo potrafiła nie pić cały dzień (tylko mleko i zupę z płynów). Ola rośnie w oczach. Niestety mało śpi (a raczej często ale krótko) i nie mam czasu na nic. Szczególnie, że w nocy trzeba wstać w sumie ze cztery razy (do Oli czasem trzy (23cia, 3cia i 6ta) i do Ani raz lub dwa, bo albo coś jej się przyśni, albo szuka swojego jeża w łóżku, albo ogólnie nie wiedzieć czemu budzi się i woła nas). Jak usypiam Anię o 20tej, to sama walczę, żeby nie zasnąć. Codziennie pobudka najpóźniej o 7ej, zazwyczaj wcześniej, więc snu jak na lekarstwo. Niedługo mamy bilans dwulatka i jestem przekonana, że będzie grany specjalista. Z mówieniem u nas wciąż baaaardzo słabo. Z łączonych wyrazów tylko "nie ma". Słownik wciąż ubogi, może ze trzy nowe wyrazy i to tylko "po swojemu" mówione. Nie mam pojęcia, co z tym zrobić. Dlaczego ona nie chce mówić??? Rozumie, a nie mówi. Podobno dwulatek powinien łączyć wyrazy np. miś śpi. Niby jak ona ma to robić, jak nie mówi ani miś ani śpi! Porażka...
  6. Trochę ją staram się zainteresowac innymi zabawami, ale gotowanie wygrywa. Zauważyłam, ze zaczyna bawić się w bardziej złożone zabawy np. kupowanie w sklepie, pielęgnowanie lalek i pluszaków (karmienie, zmiana pieluchy). Przy czym zabiegi pielęgnacyjne które obserwuje kopiuj***ardzo dokładnie i chętnie. Podobają jej się zabawy ruchowe wyniesione z zajęć adaptacyjnych np. naśladowanie zwierząt - jak chodzi słoń, jeż zwija się w kulkę itp. przy piosenkach do tego pasujących i wierszyki oraz piosenki w których coś się robi z rączkami lub nóżkami. Mamy taką książeczkę "ulubione wierszyki 2-latka" i bawimy się w kółko graniaste, baloniku nasz malutki (baloniki pompuję i Ania puszcza je - cieszy się jak uciekają gdy zlatuje powietrze), sroczka kaszkę ważyła, rączki robią klap, klap, klap, nóżki robią tup tup tup (nie pamiętam tytułu). To te ulubione. Oprócz tego pogoń po mieszkaniu z jakimś zwierzakiem w ręku (Ania chętniej ucieka, a ja ganiam ją np. z wężem pluszowym), zabawa w chowanego (niestety Ania na razie pokazuje gdzie się schowa ;) ), zgadywanki z dominem (trzy różne elementy układam obok siebie i mówię pokazując co jest na obrazkach np. słoń, zebra, lew. Potem je odwracam i pytam: gdzie lew? i Ania szuka) albo chowanie drobnej zabawki pod kubeczkami (zakrywam ludzika kubkiem a potem wolno zamieniam go miejscami z dwoma innymi pustymi i pytam: "gdzie się piesek schował?"). Fajna zabawa z zajęć adaptacyjnych z krepiną: tniemy dwie cienkie wstążki z krepiny, kładziemy się na brzuchu i dmuchamy, żeby przesunąć w jakieś wybrane miejsce, albo do siebie nawzajem. Dwa - zabawa z liściami, trochę bałaganu, ale Ani się podobało: przygotowujemy kolorowe kawałki krepiny w odcieniach jesiennych liści (możemy je robić wspólnie, jeśli maluch potrafi zgnieść kulkę z papieru, widziałam, że niektóre nie potrafią) i zgromadzone na spacerze liście prawdziwe. Śpiewamy sobie jakąś wymyśloną piosenkę (nie mam nagranej) o jesieni i spadających liściach i robimy tak jak liście spadają (podrzucamy te papierowe i prawdziwe robiąc bałagan). Potem zbieramy do jednej miski prawdziwe, do drugiej sztuczne liście (podobno dwulatek powinien uczyć się grupować rzeczy w zbiory). Na zajęciach była do tego taka fajna piosenka, dzieci zbierały na czworakach liście. W domu musiałam improwizować ;)
  7. ja też słyszałam, że witaminę D do 3 lat trzeba podawać. Tak też planuję mm podawać, dopiero potem krowie mleko. Chociaż mam wrażenie, że Ania się do niego przekonała już trochę. Co do zabaw, to mam wrażenie, że Ania żyje ostatnio trochę w swoim świecie ;) Chodzi, śpiewa coś tam, liczy pod nosem. Daje się wciągnąć na chwilę w książeczki z naklejkami (np. uniwersytet dwulatka), zabawy z ciastoliną (głównie robienie węża i cięcie go na kawałki plastikowym nożykiem, albo odciskanie różnych elementów w masie), a tak to całymi dniami "gotuje". Ma taki zestaw plastikowy z pepco plus garnek z kuchni wywleczony i najchętniej robiła by to albo siedziała na placu zabaw.
  8. No forum umiera śmiercią naturalną... A szkoda, bo cicho liczyłam jednak na spotkanie w realu ;)
  9. Misia - Ania się przewraca dosyć często. Ale u nas są bardzo nierówne chodniki. Na trawie i równych powierzchniach nie zdarza się to zbyt często. Generalnie jak bardzo szybko biegnie i np. odwraca się za siebie, to często upada. Ale tak jak Mrufka pisze, asekuruje się rączkami przy upadkach i większe kontuzje się właściwie nie zdarzają.
  10. gościu - ja bym się nie martwiła. Ania nie stawia co prawda w rzędzie zabawek, ale jak byłam z nią na takich zajęciach adaptacyjnych przedprzedszkolnych, to były starsze dzieci i nie potrafiły pokazać wszystkich części ciała, albo żadnej nawet (chłopiec rok i 7 miesięcy). mrufka - ja na katar daję taki syrop Neosine dwa razy dziennie jak się zaczyna. Nawet jeśli się wykluje, to jest dużo mniejszy, no i na katarze się kończy zazwyczaj, a tak to Ania zaraz miała temperaturę, od kataru się zaczynało. Jak chodziła do żłobka, to nie wiem czy pamiętasz, horror miałam i trzeba było zrezygnować. Jeśli możesz sobie pozwolić na większy wydatek, to poszukaj prywatnego żłobka. Tam na jedną panią przypada max. 5 dzieci i bardziej pilnują, żeby chorych dzieci nie przyprowadzać jednak. Z drugiej strony rozumiem rodziców, którzy z gilami dzieci prowadzają. Czasem nie mogą ZNOWU brać wolnego, a zostawić małej zdechlizny nie ma z kim. W żłobkach dzieją się różne rzeczy niestety, nie wiadomo co jak się tego nie widzi i maluchy stresują się niestety. Niektóre dzieci przecież w ogóle się nie nadają do żłobka, Tymi i tak dobrze sobie radzi. silie - ja to w ogóle nie komentuję nawet twoich dokonań, bo dla mnie to co robisz, to jakiś mission immposible. Czwórka dzieci? Ja nie daję rady z dwójką! Pytam przyjaciółki, jak sobie radziła na spacerze, bo ma różnice około 2 lat między dziećmi. Mówi, że młodszy spał w wózku, a córka szła trzymając się wózka z boku i ona do sklepu jechała z nimi na przykład. Albo córka się bawiła, a synek w leżaczku leżał, a ona gotowała obiad. Spacer z dwójką u mnie to Ola wrzeszcząca w wózku, jeśli się zatrzyma albo za wolno jedzie i Ania, która się wyrywa i ucieka, przewraca i ryczy. Gotowanie nocą tylko. Butelki jak myję, to Ola zazwyczaj ryczy a Ania demoluje mieszkanie (czytaj: wywala wszystko z szafek, w których nie można wykręcić uchwytów, albo otwiera je mimo braku uchwytów). u nas horroru ciąg dalszy. Po miłym weekendzie, M szykuje się do pracy, a Ani odwalać zaczęło. W efekcie zwaliła komputer, rzuciła mi w głowę myszką, rąbnęła Olę (która nie wiedzieć czemu darła się od rana już godzinę wówczas), kolejną dziurę w stole mam po klocku, biła mnie pięścią i chciała wydłubać oko. Zamknęłam ją w pokoju w końcu, bo nie mogłam jej opanować. Wyła tam prawie 15 minut, a ja próbowałam bezskutecznie uspokoić Olę. W uszach mi jeszcze dzwoni od jej ryku, chyba śpiewaczką operową będzie z takim głosem. I mogę wam powiedzieć, że gile do pasa (dosłownie) są możliwe w praktyce (akurat Ania ma katar). Powoli mam dosyć poprawnego wychowywania. Jeszcze jedna taka akcja i po prostu wleję jej w d... że mała głowa. Może to do niczego nie prowadzi dobrego, ale pomysłów już nie mam innych. Nervosol to musiała bym mieć podawany w takiej pompie insulinowej, całą dobę, żeby być spokojną. Idę zjeść coś w końcu bo małego demona niania zabrała na dwór a drugi upiór się zryczał i zasnął.
  11. AAAJ jeszcze mi przyszlo do glowy, ze mozesz spróbować bebilon comfort plus do tego bio gaja i delicol. U nas na krótko pomogla ta kombinacja. Każde dziecko jest inne. Mojej pierwszej córce na typowe kolki pomagala poduszka elektryczna (kladlismy ja na brzuchu) i herbatka z koperku granulowana hipp, ale musiala wypić jej minimum 120ml. No ale to kolki byly tylko.
  12. Dlaczego "gr*****ie" (gaworzenie) dziecka zostalo ocenzurowane, he, he? :-P
  13. antałek - u Ani jest mało słów: baba - babcia, babka z piasku, pająk (zależy od intonacji) da - daj tu tata, mama zia zia - sąsiadka zie zia - Iza (tak ma na imię niania) jezia - jeż la la - lalka, biedronka i płatki kukurydziane (nie mam pojęcia czemu) ba - upadek tak nie ne - nie ma, nie widać siii - gorące, zimne, deszcz/mokre ba ba - zależnie od intonacji pies lub kaczka baaaa, mmmmm - kot mummmm - krowa bleee - kupa dziu dziu - siu siu dach - dach odgłos bzyczenia - pszczoła, mucha odgłos auta - rzeczy mechaniczne i auto ghrrrr - lew, tygrys u-u - małpa o-ooo - Ola o nie! - jak coś jej nie wyjdzie dźwięk jak koń jedzie na konia i jak chce pić blu ble - piana, bańki mydlane bało - balon a resztę na migi pokazuje np. ślimak to palec wskazujący i pukanie w otwartą dłoń, słońce zakryte jedno oko dłonią itp.
  14. Dziewczyny, chyba mamy diagnozę w końcu. Od tygodnia jest spokój. Ola płacze, miewa kolki, a jakże, ale to nie jest płacz całymi dniami. Zobaczyłam w końcu jak moje dziecko się śmieje. I co to było? Nietolerancja laktozy. Jest na Nutramigenie i wszystkie właściwie problemy jak ręką odjął. Nie żeby była w ogóle nieabsorbująca ;) trzeba ją ponosić, pohuśtać, pogadać z nią itp. ale daje się uspokoić, a wcześniej płacz nie dawał się ukoić niczym. Obejrzałam w końcu zdjęcia Maluszków. Chociaż to już nie takie maluchy ;) Szczególnie Monika twój Tadzik to już wygląda jakby ze 3 latka miał! Oczywiście z rysów twarzy, bo widać, że wzrostem to na swój wiek raczej jest. Baaaardzo przystojny młody człowiek :) Assiula - Krystian to jakby skórę z ciebie ściągnąć! Już chyba tak bardzo się nie zmienia, co? Chochliki ma w oczach skubaniutki ;) Antałek - Milenka jest prześliczna, a o Michałku nie wspomnę. Jak się robi dzieci z ciemnymi oczami, psia krew? Bo Michaś to chyba ciemne ma? Nie wygląda na grubasa, chyba nabity jest po prostu i duży proporcjonalnie. Wałeczki ja myślę w normie. A Milenka to gabarytu mojej Ani. Moja teraz 12 kg waży, nie pamiętam wzrostu, chyba 85 cm było. koliberek - no ogarniesz jakoś pewnie dwójkę, chociaż myślę dużo zależy od temperamentu maluchów. Ja nie mogę ogarnąć i tyle. No ale mam depresję i nie mam instynktu macierzyńskiego, więc to trochę inaczej. No i jeszcze pies. Brudzi potwornie, ciągle muszę sprzątać, dwa razy dziennie odkurzanie to minimum, mycie podłogi najdalej co 3 dni. A mam 95mkw mieszkania, więc jest co robić tylko przy tym. rusałka - u nas też porażka nocnikowa. Z kupą jeszcze jakoś się daje, chociaż niani kiepsko idzie z upatrywaniem objawów. Z sikami w ogóle nie da rady. A te pieluchy z 5 są już na tyle duże, że ciągnie się za dzieckiem wór potworny jak tylko trochę nasika, a wór rzeczony lokuje się najczęściej w jednej nogawce spodni. Ania nosi już rozmiar 92 ubrań i mam wrażenie, że większość modeli spodenek jest już szytych na dzieci bez pieluch, więc leżą kiepsko na opakowanej pupie. Nie widzę szansy odpieluchowania Ani na chwilę obecną. Płytki mam tylko w kuchni na podłodze, ale brak drzwi. W reszcie mieszkania 60-letnią podłogę z desek, które nie przylegają na ścisło do siebie albo wykładzinę dywanową i takie deski pod spodem. Strop drewniany. Jak zdejmę Ani pieluchę i zacznie mi lać po podłodze, a siki wlecą między deski, to smrodu się nie pozbędę przez lata. O sikaniu po wykładzinie nie wspomnę. Nie wiem jak to zrobić i tyle. Liczyłam, że latem się uda załatwić sprawę na ogródku, ale się nie udało.
  15. Silie - klubik czy żłobek wyszedłby mi cenowo porównywalnie (u nas około 1200zł), a dochodzi problem z chorobami, no i musiałabym targać tam Anię razem z Olą codziennie, bo nie miałby kto z Olką zostać żebym Anię zawiozła. Ola jak ma kiepski dzień i nie śpi to nie specjalnie daje się wieźć w wózku. Pewnie będzie z nią tak jak z Anią, zacznie jeździć w wózku jak zmienię na spacerówkę. Chociaż Ania fanką wózka nie jest do chwili obecnej. Teraz to już właściwie tylko chodzi, jak jest bardzo zmęczona to wsiada do wózka. No ale Ania to w ogóle ewenement przyrodniczy. Nie sprawdziło się w jej przypadku prawie nic ze standardowo lubianych przez maluchy rzeczy np. nie lubiła owijania w kocyk czy rożek, leżaczek właściwie ok, ale jeśli się nie bujał, nie lubi huśtawek do dzisiaj, spokój w domu jej nie służy (woli np. festyn, albo inne głośne miejsca gdzie jest dużo ludzi. Jak jest spokój i siedzenie w domu to wariuje), nie używała smoczka. M musi tyrać każdą minutą, bo by nam komornik wlazł w końcu. Przychodzi z pracy o 18tej, zjada coś, kąpiemy dziewczyny i siada do komputera koło 20-21ej. Siedzi do 3ciej w nocy najczęściej. Rano wstaje o 7ej, szykuje się do pracy na 9tą i od nowa. W weekend wstajemy o 6tej, tak jak Ania, dłużej się nie da pospać. Śniadanie, trochę zabawy i o 10tej znowu siada do komputera. Siedzi do 18tej z przerwą na obiad, czasem nie. Niedziela tak samo. Mamy cholernie duże rachunki min. przez ten kredyt na budowę, a sprzedać to w tym stanie ciężko. Tego gdzie mieszkamy sprzedać się nie da ze względu na sytuację prawną domu, zresztą gdzie pójdziemy z dwójką dzieci i psem?. Jakoś musimy wytrzymać. 21.08 mam rozprawę w tym sądzie od ubezpieczeń społecznych, jak wygram, to dostanę zaległe pieniądze i zasiłek macierzyński, to jakoś pociągniemy. Będzie lepiej, jak wrócę do pracy. Jak nie wygram... to nie wiem. Wystawię nerkę na allegro ;)
×