Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Iwka78

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Iwka78

  1. Pysia - jestem pod wrażeniem reorganizacji mieszkaniowej! :-D Chociaż masz spokój z Igorkiem, że sobie krzywdy nie zrobi. Część rzeczy o których piszesz też muszę zamontować np. ochronki na szuflady i ranty ławy. U nas noc tak fatalna, że ostatnia taka była jak Ania miała kolkę... :( Chyba ząb. Bo nic innego do głowy mi nie przychodzi. Zasnęła co prawda normalnie, ale od 23ciej już było fatalnie. Jęczała jakby przez sen, miotała się po łóżeczku. I tak do 1ej. A potem już było tylko gorzej... Płacz rozpaczliwy, nie pomagało kompletnie nic. Taki napadowy ten płacz. Jak przestawała to od razu się wczepiała w człowieka i wpadała w głęboki sen. Po czym odłożona do łóżeczka znowu ryk. Nie chciała jeść, pić. Smarowanie dziąseł żelem, czyszczenie nosa, camilia, nic! O 1ej daliśmy Pedicetamol. Zasnęła na dwie godziny. Od 3ciej nie było opcji, żeby ją odłożyć gdziekolwiek. Wczepiona w mój szlafrok (mam taki z microfibry pluszowy mocno) z kocykiem koniecznie spała na rękach. Chciałam ją do łóżka naszego wziąć, bez opcji. Spałyśmy na podłodze, Ania na swojej kołderce wczepiona w ten mój szlafrok, ja na podłodze pod śpiworem. Jak się budziła i zaczynała płakać, to trzeba było głaskać, bujać i zasypiała zaraz. Najgorzej nad ranem, bo budziła się z rykiem i tak jakby sprężynę miała zamontowaną, od razu: brzuch, czworaki, siad. No i tak do rana... O 7ej dała się położyć razem ze mną do łóżka w sypialni i spała dalej. Musiałam iść do pracy, więc jakoś ją "przekleiłam" na M z tym jej kocykiem. I śpi do tej pory... a M nie może wstać z łóżka nawet na siku. Pierwszy raz chyba spała z nami w łóżku chociaż trochę. Normalnie, to raczej w tym łóżku wariuje, mowy nie ma o spaniu. Zachowanie Ani dzisiejszej nocy jest baaaardzo dziwne. A dzień i wieczór były normalne.
  2. No u nas porażka z tymi nocnymi pobudkami... :( już nawet nie liczę ile razy trzeba było się zwlec... :( justi - a to newsy! :) A co z pracą twojego M? Jak rozumiem do PL wracacie razem? Teraz ty będziesz jedynym żywicielem rodziny? ;) Noooo...! To jeszcze zostaje nam do synchronizacji gosik i doti albo dorka (przepraszam, ale ciągle was mylę i nie pamiętam która jest na obczyźnie) i może zorganizujemy jakiś zlot "grudniówek 2012" he, he! ;) gosik - chyba nigdy nie cieszyła cię wysypka tak jak teraz, co... ;) Dobrze, że już macie to za sobą :) misia - ja wyprzedaży żadnych nie zauważyłam, poza Tesco. Ale tam jakoś kiepski wybór, same typowo letnie ciuszki wyprzedają niestety. Ogólnie to spłukani jesteśmy i żartuję, że będę Młodej wycinała dziury w nogawkach od pajacyków ;) Dobrze, że już wolniej rośnie... Jak byliśmy na kontroli bioderek (wszystko ok, następny przegląd jak będzie chodziła), to była mama z dziewczynką w wieku Ani. I ona była taka... malutka... Ta mama myślała, że Ania ma ponad rok... :-\ Ale z tego co czytam, to wydaje mi się, że nasze dzieci mają podobne gabaryty, chociażby po rozmiarze ubranek. Kupuję teraz na 80cm ale rękawy są czasem za długie. Spodenki zazwyczaj są dobre, czasem te na 86cm są też dobre. Ciekawe. Doktorce wyszedł 90centyl ze wzrostu, ale nie pamiętam ile tam było centymetrów, 70 coś tam...
  3. titucha - podobno właśnie najgorsze są te zęby "oczne" czyli kły :( I te ostatnie dokuczają też, ale wówczas dziecko jest już starsze, bo one chyba wyłażą około 15-18 m-ca życia. No ale u was wszystko szybciej, więc współczucia... :( Nie martw się, ja ostatnio ciągle gubię wszystko, rachunki również. Gdzieś wrzucę, żeby Młoda nie zeżarła i nie pamiętam potem gdzie. A bałagan mam już w chałupie na potęgę, więc potem nie znajduję tych rachunków. Tym sposobem dostałam już wezwanie za prąd i kanalizację ;) na razie nic nie odcięli na szczęście ;) gosik - ale masz problem z Kornelkiem... bardzo ci współczuję... :( To już chyba trzeci albo czwarty dzień z gorączką? Nie dziwię się, że maluch nie ma apetytu. Chyba już jest umęczony po prostu. U nas stan podgorączkowy w nocy, marudzenia ciąg dalszy. I diabli wiedzą, czy to zęby, czy oko, czy przeziębienie wychodzi... :( Z nosa leci, ale Ania znowu nie daje sobie czyścić, w nocy był ryk nieludzki, zanim się uspokoiła, to znowu jej się gile zebrały od płaczu. Makabra. Musiała iść do żłobka mimo wszystko, bo M ma dzisiaj spotkanie i nie może z nią siedzieć. Czekam, czy nie zadzwonią, żeby ją zabrać... A wczoraj nerw mnie złapał na ten żłobek okropny. Maluchów nie było poza Anią. Panie trzy. Dzieci około 12. Wzięły dzieci w jedną grupę, starsze i Anię na salę starszaków. Spoko. Byle ktoś towarzystwo pilnował. No ale zaczął się obiad i panie zostawiły Anię samą na tej sali i poszły karmić!!! Po czym wpuszczały po kolei na salę dzieci, które już zjadły! I nadal nikogo nie było! Jakiś chłopiec wyrwał Ani misia i uciekał, ona najprawdopodobniej wyjąc próbowała go dogonić. Potem dwójka dzieci zaczęła rzucać jakimiś sporymi zabawkami nad Ani głową!!! I nadal nikogo!!! M na szczęście pracował w aucie pod żłobkiem, bo miała tam tylko 2 godziny być i od razu ją zabrał. Panie się tłumaczyły, że są tylko trzy, a patrzyły z sali obok. Ciekawe... Tylko, że nie zdążyły by wyrwać starszemu dziecku zabawki którą potencjalnie chciałoby rąbnąć Anię w głowę. Nie widziały też całej sali. Jeśli Ania wyła po odebraniu misia, a inne dziecko chciało się nim pobawić, to powinny dać Ani inną zabawkę, żeby nie wyła. I wytłumaczyć, że inne dziecko teraz misiem się będzie bawiło. No i przecież na tej sali dla starszych dzieci potencjalnie mogły znajdować się zabawki małych gabarytów, niegroźne dla 2 latka, ale niebezpieczne dla malucha, który może je połknąć. Na razie to pierwsza taka historia, więc na zwróceniu uwagi się skończyło. Ale strach pomyśleć, co dzieje się w żłobkach, gdzie kamer nie ma i nie zawsze pracuje odpowiedni personel... :(
  4. misia - ja to głównie w Pepco Młodą obkupuję, bo tam najtaniej. Fajne są już kurtki zimowe. Ja akurat dostałam kurtkę dla Ani, ale pewnie będę musiała kupić jakąś koło Nowego Roku, bo ta jest taka "na już". I chyba jakieś spodnie ocieplane na szelkach trzeba będzie kupić. Planuję nabyć u siebie "na hali" w pracy od "żółtych braci z dalekiego wschodu". Przyzwoite są te rzeczy dla starszych dzieci. Kupiłam rajstopki z absem po 7 zł i skarpetki 5-cio pak za 7 zł również z absem, takie fajne, bo są długie do połowy łydki i nie spadają. O dziwo - producent polski ;) Wczoraj w Pepco kupiłam rękawiczki na sznurku i takie grube skarpety zamiast bucików na spacer (po 5 zł bodajże). Były fajne komplety czapka+rękawiczki różne niedrogo. Na razie nie brałam, kupię jak się zimno zrobi, bo nie wiem, czy głowa Ani nie urośnie. Ona rośnie tak z zaskoczenia i już zdarzyło mi się, że kilka rzeczy kupionych na wyrost się zmarnowało :-\
  5. assiula - oj znam temat pogoni za dzieckiem ;) U nas wokół stołu się to odbywa. Trzeba gonić, udawać że się nogi odgryza od czasu do czasu, chować i tarmosić za zadek z pieluchą co jest również mile widziane. Sprawdza się też zabawa "jadą konie, piachy, kamienie, rów" na kolankach o ile wiesz o czym piszę. A ostatnio przed snem musi być odśpiewana kołysanka. Oj biedna ta moja Anula :( Oczko ropieje, chociaż już tak jakby lepiej, przez sen udaje mi się zrobić dłuższy kompres i posmarować maścią. Dzisiaj marudzenie w nocy maksymalne. Już nie wiem, czy to zęby, czy to oczko jej dokucza, czy katar (bo jeszcze z nosa jej trochę leci) :( Ten katar to też nie wiem, czy od oka, czy od zębów czy jak... Bo w dzień niby nie ma, najgorzej wieczorem i nocą. I taka woda sama. A w nocy to przez sen narzeka i strasznie się wierci, mota w kocyk i w ogóle. A ja się zrywam, bo nie wiem, czy to przez sen czy się obudziła i coś jej jest... :( Do tego M przywiózł mi wczoraj wiadro grzybów z działki i siedziałam z tym do 23ciej. Ale już nie miałam suszonych prawie.
  6. Silie - no ja wcześniej to miałam nadzieję, że już się przeprowadzimy do pierwszych urodzin Ani. W planach miałam taką prawdziwą imprezę urodzinową, bez szczypania się kogo zaprosić a kogo nie. No ale sporo się pozmieniało - raz, że o przeprowadzce nie ma mowy jeszcze długo, dwa - z kasą również krucho :( Do tego cały czas z powiek spędza mi sen fakt, że mieszkanie mamy zupełnie nieprzystosowane do małego dziecka :( Posprzątalam co się dało, ale problem i tak pozostał. Schody, lampka, kwiaty na podłodze. Chyba z tymi większymi kwiatami będę musiała się pożegnać, bo Ania wysypuje ziemię z doniczek i próbuje zjadać :( U nas kolejna choroba. Tym razem zapalenie spojówek Ania ma. W jednym oku wczoraj się zrobiło a dzisiaj chyba w drugim się zaczyna. Okropnie jej to oczko ropieje :( Przemywam ciepłym rumiankiem kilkanaście razy dziennie, nocą nawet udało mi się taki kompres jej zrobić jak jadła na leżąco. I mamy maść Neomycynową do oka. Tyle, że to powinno się aplikować do worka spojówkowego, ale u niemowlęcia to raczej niewykonalne :( smaruję więc grubo z nadzieją, że trochę wpadnie do oka jednak. No i powrót do przewijania w nocy. Po trzecim z rzędu przesikaniu dzisiaj zmieniłam Ani w nocy pieluchę. Nie mam pojęcia, czemu ona tak dużo zaczęła sikać w nocy... Wcześniej to prawie sucha była pielucha, rano sikała tylko właściwie. Więc nie zmieniałam, tylko jak wstała rano to siusiu zrobiła, kupę i pielucha fru do śmieci szła. Trochę kiepsko z tym przewijaniem, bo się jednak Młoda rozbudza mimo wszystko. I jeszcze to oko i zęby... :( Jestem meeeega zmęczona. Wczoraj poszłam spać o 21ej. Dzisiaj mamy kontrolę bioderek po południu. titucha - ty szczepiłaś Lusię na pneumokoki zdaje się? Jak zniosła szczepionkę? Czekam aż Ania wydobrzeje z tych wszystkich dolegliwości i też chcemy zaszczepić. agnieszka, silie - jestem pełna podziwu jeśli chodzi o dokonania waszej "młodzieży" :) Ania na razie chodzi dosyć nieporadnie, trzymana za obie rączki. Ale stoi nieźle, chodzi przy meblach trochę i od ławy do fotela na przykład puści się i kroka da. Problem pojawia się, jak chce usiąść. Trochę kombinuje przy tym i czasem jakoś źle się puści i rąbnie na glebę. Kupiłam jej rajstopki i skarpetki z absem bo nie mam dywanów i sprawdzają się nawet. Mam nadzieję, że na pierwsze urodziny zrobi pierwszy kroczek samodzielnie :)
  7. misia - no wielki szacun dla ciebie, że ogarniasz jeszcze obiad :) M powinien być dumny z takiej żony, ze świecą szukać :) :) Ja się szarpnęłam wczoraj, zrobiłam spaghetti i wieczorem (nocą właściwie) upiekłam babeczki z pudełka za 5 zeta :-/ Spaghetti zrobiłam takie mało przyprawione z wołowiny mielonej rzecz jasna. Dałam tylko zioła z przypraw, paprykę słodką i czosnek granulowany, żeby dać trochę Młodej. Ania zdejmowała mi z talerza normalnie sama. Ona zdecydowanie bardziej gustuje w naszym menu niż swoim własnym. Pomimo tego, że ugotowałam jedną z jej ulubionych zupek, z soczewicy z mięsiwem, to spaghetti wygrało. Nawet z makaronem sobie poradziła. Agnieszka - u nas z tym drugim daniem to generalnie lipa. Za pierwszym podejściem właściwie tylko Ania zjadła. A potem to już nie za bardzo. Ale staram się odchodzić od podawania mm w ciągu dnia, bo zjada butlę wieczorem i w nocy raz a najczęściej dwa razy. Myślę, że wystarczy tyle. Zastępuję więc w ciągu dnia mm czymś innym. W każdym razie staram się. No a u nas kaszki nie cieszą się popularnością, więc muszę kombinować. Też chcę zamówić tort, chyba będzie Kubuś Puchatek, bo to jedna z ulubionych postaci :) I chyba na dwie tury zrobię impre, dla rodziny i znajomych drugim rzutem, bo mam parę koleżanek z dzieciaczkami w podobnym wieku. Tylko nie wiem, jak to ogarnę... Wciąż mam w pamięci chrzciny... gosik - jeja, ale wam współczuję...! :( Może to ta trzydniówka??? I jeszcze w tym cholernym kraju Kornelka złapało, gdzie służba zdrowia do d... się nadaje :( Dawaj znać, jak się sprawa rozwinie. U nas zębo-horrorek. Po spektakularnym ujawnieniu się pierwszego dolnego siekacza, ciąg dalszy w toku. Przeczuwam prawą stronę tym razem, ale tak jakby górę...? Noc fatalna. Ania nawet na rękach spać nie mogła. Budziła się co chwila z płaczem biedulka. W ciągu dnia spała tylko 15 minut! I w nocy też nie mogła. Camilia - bez efektu, Dentinox - podobnie, na 5 minut dosłownie. W końcu Pedicetamol poszedł w ruch i dopiero zasnęła. Po 3,5 godzinie powtórka z rozrywki. Ale już po 30 minutach prób z usypianiem i budzeniem na zmianę podałam lek. No i spała do rana jakoś. Zęba nie widać. Słuchajcie, kiedy te zęby męczą najbardziej? Jak się wyrzynają, czy jak już je widać i rosną dalej? Bo tego jednego to widać, już się wyrżnął i nie wiem, czy to on tak jej dokucza, czy następny.
  8. tak sobie dzisiaj myślę, że pierwsze urodziny naszych Pociech tuż, tuż... Myślałyście już, jak je zorganizować? Słyszałam o takiej wróżbie, że się rozkłada różne przedmioty przed dzieckiem i ten który wybierze, będzie symbolizował los jaki je czeka. Ciekawe :)
  9. Cud! Ania zasnęła wczoraj w żłobku bez butelki i to w ciągu może 10 minut. Bez ryku również :) Jednak co profesjonalna opieka, to profesjonalna opieka... ;) A M sugerował podanie chloroformu, bo inaczej się nie da ;) Był tylko jeden konflikt na tle kocykowym - inne dziecko zabrało Ani jej ulubiony kocyk. Młoda właśnie po echu serca na które dostała skierowanie jeszcze w szpitalu (lekarz usłyszał jakieś szmery w sercu). Wszystko właściwie jest ok, ponoć ma jakąś dziurę w sercu (brzmi strasznie, wiem ;) ) i taką dziurę ma każde dziecko. Ona się stopniowo zarasta i zostaje tylko malutka dziurka. U Ani ona zarasta nieco wolniej, ale nie jest na tyle duża, żeby cokolwiek z tym robić. Za pół roku EKG zrobić i za rok echo jeszcze raz. No i zapisać ją profilaktycznie do poradni kardiologicznej. Wyników tarczycy M jeszcze nie odebrał (to tak apropos przerostu języka). Ciekawa jestem. A Anulkowy zębol coraz większy. Tylko krzywy jakiś taki... :-/ W sensie nie jest równoległy do krawędzi dziąsła, jeśli wiecie, co mam na myśli... Wczoraj dałam Ani do spróbowania ser biały. Smakował, chociaż konsystencja była dla niej trochę trudna. Jadła, ale żeby zjeść normalny posiłek z takim serkiem, trzeba by go czymś rozwodnić, bo długo mieliła w paszczy. No i nie wiem... Mlekiem modyfikowanym? Bo to krowie to tak umiarkowanie podaję, tylko czasem. Zresztą nie mam teraz. Bierzemy od ciotki M ze wsi, ona ma swoją krowę i kozy dwie. Tak więc wiadomo, że czyste mleczko, tłuste. Trochę je rozwadniałam wodą, żeby za tłuste nie było. Misia - ja nie wiem, jak ty jeszcze gotowanie dla was ogarniasz przy pracy... My to już głównie na suchy prowiant przeszliśmy... :(
  10. qrcze, zaczęłam o tych danonkach czytać i faktycznie wychodzi, że niezdrowe, bo cukru mają dużo :( ja nie patrzyłam ile. W sumie we wszystkich jogurtach owocowych jest cukier chyba, więc bardziej na "E" zwracałam uwagę. Domniemam, że w danonkach jest wyjątkowo dużo tego cukru... No to nie będzie danonków. Zwykłe jogurciki będą. Też lubi. Niestety w tych Nestle itp. też jest cukier. Ogólnie, to ciekawe, bo Ania nie lubi słodkich rzeczy.
  11. agnieszka - no ja nie wiem, czy za wcześnie z tym mlekiem, czy nie. Kieruję się rozpiską od pediatry i tam jest że w 11 miesiącu życia podawać kilka razy w tygodniu kefir, twarożek, jogurty i inne produkty mleczne. Więc w domyśle założyłam, że przegotowane mleko krowie też. Bo to przecież takie jak to pasteryzowane w jogurtach od 6 m-ca życia. Mam nadzieję, że się nie mylę ;) A co do różnorodnego menu, to chyba normalne menu Ania ma. Roczne dzieci jedzą już normalne posiłki zazwyczaj jak reszta rodziny, tylko mniej doprawione. Wiadomo, że schabowego raczej się dziecku nie serwuje ;) ale ogólnie, to nie słyszałam, żeby ktoś inne rzeczy gotował dla dziecka w tym wieku... Co do manny, to ja dorzucam jak chcę zagęścić zupkę, a tak to nie, bo podaję kaszki glutenowe (z mojej rozpiski ;) wynika, że w 10 miesiącu już normalnie gluten się podaje, pieczywo itp.)
  12. No to widzę, że większość Maluchów przechodzi jakiś okres jadłowstrętu... U nas to samo. Kaszki - dramat. Mam już w domu taki zestaw jak w sklepie prawie. Wczoraj kupiłam Holla pszenno-mleczną bananową no i weszła. Spotkałam w sklepie kobitkę z synkiem trochę starszym od Ani. Na oko 1,5-2 lata mógł mieć. I ona mówiła, że jej pociecha nie chce żadnych kaszek poza Hollem. Czyli coś w nich jest. Widziałam taką owsiankę jabłkową z tej firmy, chyba też kupię, żeby Młoda nie jadła codziennie tego samego. Bobovita wielozbożowo-mleczna owocowa - spożyta raz. Kaszką ryżową bananową pluła po prostu. Hippa jej jeszcze bananowa wchodzi jako tako, Holla 3-zboża (ale trzeba mm dodawać albo jej na Bobofrucie robię i też wchodzi jakoś). Czaaaasem nestle truskawkowa. Przemycam kaszę do zupek, bo zboża zdrowe... Jeszcze czasem zje zwykłą kaszkę manną na zwykłym mleku. U nas z jedzeniem nie miksowanych rzeczy kiepsko. Drugie dania nie bardzo wchodzą, jak są większe kawałki nie pływające w zupce, to się krztusi. Ja podejrzewam, że ona ściemnia trochę, bo zauważyła, że jak się zakrztusi czymś, to potem już jej nie daję tego więcej. Kotletem mielonym i ziemniakami się dziecina jakoś nie krztusi, a posiekanym kurczakiem z kaszą i owszem. Ciekawe. No ale będę próbowała. Dzisiaj rozmroziłam buraczki i z kurczakiem będę chciała podać. A zupka jest kalafiorowa. Zaczęłam już wprowadzać pełne mleko krowie i uczulenia brak. W Piotr i Paweł jest seria nabiałowa z rolnictwa ekologicznego, kupiłam na spróbowanie młodej twarożek, serek i jogurcik. Daję też już Danonki i bardzo smakują. Wczoraj pożarła trzy (dla jasności te po 50g)... Jak wyjęłam z lodówki, żeby coś innego upchnąć, to zobaczyła opakowanie i od razu usiadła koło mnie z otwartą paszczą :) Znaczy się: "mama, jestem gotowa, daj!" ;) No ale bez przesady, trzy to i tak dużo.
  13. titucha - moja też próbuje już włazić :) Schody opanowała :) Pod kontrolą rzecz jasna. Mam takie zabiegowe i nie da się tam za bardzo bramki założyć, dopiero powyżej trzeciego stopnia. Upadek nawet z takiej wysokości może być niebezpieczny. Nie wiem jak to rozwiązać :-/ Podglądam sobie Anię w żłobku :) dzisiaj na 3 godziny ma być. Wygląda na to, że nie płacze, ładnie się bawi. Panie też bawią się z dziećmi. Co prawda przewróciła koleżankę 3 tyg. młodszą bo pędziła na czworaka po zabawkę, ale można to uznać za incydent ;)
  14. gosik - gratulacje! :) No to teraz już z górki będzie :) Młoda jak siadła, to już się położyć nie dała, he, he! Ja to chyba bym się zabiła w tym ruchu lewostronnym ;) Najgorzej, jak się człowiek zamyśli, to wtedy odruchowo jedzie i różnie może być. Trzeba się pewnie przyzwyczaić i tyle. phoney - akurat u mnie to pierwsze razy zalicza tata, bo on teraz siedzi z Anią ;) A potem, to chyba panie w żłobku ;) Trochę mało tego kontaktu mam teraz z dzieckiem, bo rano chwilkę przed wyjściem do pracy (pewnie ze 40 minut) i potem po przyjściu 1,5 godziny do kąpieli :( Widać już niestety tego skutki. Mam dużo gorszy kontakt z Anią. Można powiedzieć, że traktuje mnie jak obcą osobę. Fajnie jest na chwilę, ale jak taty nie widać, to ryk. Ta. Coś za coś. Po weekendzie jest nieco lepiej, ale w tygodniu znowu powrót do schematu.
  15. JEEEESSSTTT!!!! Pierwszy ząb :-D Test łyżeczki zaliczony, chociaż zębol dopiero się wyłania na światło dzienne :) No ale dziecko przez większość dnia się skarży na cały świat gadając te swoje "ajajaj". Wieczorem nie mogła zasnąć, posmarowałam dziąsełko Dentinoxem i właściwie od razu przestała marudzić, dwie minuty potem już spała. Czyli trochę musi jej dokuczać ten ząb. I ma 37,2 plus katar i kaszelek trochę. Lewa dolna jedynka. Prawa dolna jedynka chyba wyjdzie też lada dzień, więc wygląda na to, że będą szły dwa na raz. Innych zęboli na razie nie widzę.
  16. Mrufka - Młoda jeszcze w żłobku :) Kamery działają, wygląda na to, że wszystko jest ok :) Dziewięcioro dzieci i trzy panie. Takich maluszków jest trójka. U Ani też się pojawił katarek wieczorem i z rana i trochę kaszel. Zauważyłam też rano jakby dolną lewą jedynkę na horyzoncie, ale nie jestem pewna... Może więc te objawy są z pierwszym, wyczekiwanym zębolem związane. A z czkawką, to się nie daj wpuścić na minę. Tylko u noworodków czkawka jest związana z wychłodzeniem. Zimne "końcówki" też są normalne, bo termoregulacja u dzieci do około roku nie działa jak należy. Ania też czasem ma chłodne rączki albo stópki a kark ciepły. I ja się karkiem sugeruję i tym, jak się zachowuje. Poza tym ona ma już gęsią skórkę, jak jej zimno.
  17. Mój dziadek był od babci młodszy o 11 lat :) Dożyli razem końca swoich dni, więc chyba jest szansa na taki związek :) Mój tata był młodszy od mamy o rok. Ja to się trudno zakochuję, więc motyle w brzuchu miałam może dwa razy w życiu. Ale fajnie było :) Mrufka - Młodego ci wzięli do żłobka z katarem? U Ani na odparzoną pupę pomógł Sudocrem plus na to gruba warstwa linomagu (ale na prawdę gruba, tak kazali w szpitalu smarować. Tak grubo, że skóry nie widać, warstwa ze 2 milimetry) i w domu suszenie pupy suszarką. Metoda sprzedana w szpitalu od innej mamy - super skuteczna. Jest już ok. Ważne są też pieluchy - normalnie kupuję Dadę, ale lepiej chłonne są Pampersy. Szczególnie te z serii "sleep&play" w takim pomarańczowym opakowaniu. Dodatkowo mają wyciąg z rumianku. Z ubieraniem na noc to też mam problem. Znowu mi się dziecko potem zlało. Było 22 stopnie w nocy, bo M zapomniał pieca wyłączyć. Ubrana była w body długi rękaw i półśpiochy. Jeden kocyk z mikrofibry (zasypia z nim, więc musi być). Co do kataru, to ja inhalacji nie stosowałam, ale możliwe, że to dobry pomysł. Też się martwię zmianami pieluch w żłobku. Obawiam się, że te panie robią to "na komendę", czyli powiedzmy co 3 godziny. A jak dziecko narobi zaraz po zmianie pieluchy, to tak chodzi. I efekt w postaci odparzenia murowany :( Zobaczymy jak u nas będzie. Dzisiaj Młoda do żłobka idzie znowu.
  18. assiula - są takie woreczki które się wkleja w pieluszkę do pobrania moczu u dzieci. Ani to przyklejali w szpitalu, bo do pojemniczka nie chciała siknąć. Ale potwornie momentalnie jej się pupa odparzyła od tego, więc proponuję spróbować jednak tradycyjnie. Czyli: dajemy dużo pić, rozpakowujemy dziecię jakieś 5-10 minut później i... czekamy. Łapiemy w locie do pojemniczka. Widziałam, że pielęgniarki skrapiały Młodą wodą chłodną między nogami i lekko naciskały brzuszek. Ale ona była odwodniona, więc mało sikała.
  19. titucha - moja nauczyła się lamentować w szpitalu ;) tak śmiesznie woła "ajajaj... ajajaj...!" bez łez oczywiście :) M się śmieje, że podsłuchała u mnie, bo jak mnie ciągnie za włosy to mówię "ajaj!" :) //////////// W sobotę Ania miała jeszcze biegunkę, ale podawałam kleik ryżowy (niestety w zupce, bo inaczej nie wchodził) i wczoraj już kupy ładne były (o ile tak można o kupie powiedzieć ;) ). Może jutro pójdzie do tego żłobka okropnego... A w szpitalu dali jej dwa słoiczki Gerbera z zupką. Jak jej dałam, to się tak wykrzywiła, że aż się uśmiałam :) Mowy nie było, żeby zjadła. Chyba się przyzwyczaiła do domowego po prostu. Ma to minusy, bo nawet jak człowiek na rzęsach chodzi, to musi gotować, a tak, to chociaż czasem bym jej gotowca dała.
  20. Jeja, dziewczyny, dobrze, że wychodzicie na prostą z tymi choróbskami... Assiula, Gosik - dzielne te wasze Chłopaki... Ania przy 39 to już była nie do zniesienia, non stop wrzeszczała... :( Ale może to zależy od choroby, która powoduje temperaturę. Albo różne dzieci różnie to znoszą. titucha - dopiero obejrzałam fotki wczoraj :) Bardzo ładna fryzura, myślę, że wyglądasz korzystniej w tej "odsłonie" ;) Fajnie, że odpoczęłyście. U nas sytuacja opanowana. Ale było meeeega ciężko :( Najgorszy był piątek. My oboje chorzy z temperaturą, nic nie jedliśmy, żeby nie wymiotować, bo mdliło non stop. Ja wegetowałam w pracy. Mam luki w pamięci, nie do końca wiem, co się działo. 30 minut wyszłam i spałam w samochodzie, bo już nie mogłam, odlatywałam po prostu. Młodą wypisali ze szpitala i koło 16tej była już w domu. Nocka z pt na sb fatalna, Ania budziła się 7-8 razy, już nawet nie kojarzę ile. Na szczęście zasnęła koło 18tej i spała tym pierwszym snem do 23ciej, więc oboje z M położyliśmy się zaraz po niej i jakoś ogarnęliśmy noc. No i teściowa nam przywiozła rosół, to w sobotę było co zjeść. "Sie szarpła", co... :-/ Generalnie w sobotę było już nieźle, chociaż jak sąsiadka mnie zobaczyła, to przywitała słowami: "ojej... jak ty źle wyglądasz...!". A niby jak miałabym wyglądać???? Sąsiadka mojej mamy zajęła się nią podczas naszej apokalipsy. Dzisiaj dopiero jadę.
  21. pysia - to u was też niewesoło widzę... :( Ja dzisiaj spałam może ze 3 godziny i ledwie dycham, bo wymiotowałam non stop. A czeka mnie dyżur nocny przy Młodej, bo M siedział z nią w szpitalu nocami i spał na siedząco właściwie, często z Młodą w objęciach. Jak ten chłopiec na sali płakał tak strasznie, to ją budził, pielęgniarki, lekarze, więc była na rękach bo ją kołysał zanim się wybudzała na maksa... jedna pielęgniara to była taka okropna, że jak wchodziła mierzyć temperaturę to darła ryja zamiast szeptem mówić i czasem światło paliła. Mam nadzieję, że Igorek "stanie" na nogi wkrótce i ty również. Na szczęście każda choroba kiedyś mija i tego się trzymajmy :) Słuchajcie, ale okropnie jest chorować przy małym dziecku... Nie można wziąć zwolnienia od tego obowiązku ;) Nie wyobrażam sobie dwójki dzieci w tym czasie.
  22. Mrufka - to nie pneumokoki i rotawirusy na szczęście (rota już wykluczyli z posiewu kupy). Przy pneumo jest sepsa, więc objawy inne. Pneumokoki będziemy szczepić jak Ania wydobrzeje. Na 99% potwierdzili wirusową infekcję przewodu pokarmowego. Leków więc nie można podać żadnych właściwie. Leczenie polega na zbijaniu temperatury (Ani to akurat nie dotyczy) i nawadnianiu organizmu. Jeśli Tymek ma taką historię z wymiotami, to proponuję udać się do lekarza jednak. Mnie bardzo nastraszyli w szpitalu, że dobrze, że przyjechaliśmy, bo jeśli dziecko do roku zwraca częściej niż 4 razy na dobę, to trzeba hospitalizować. Tak samo jeśli jest więcej niż 4 wypróżnienia wodniste na dobę. Maluchy szybko się odwadniają, a w przypadku niemowląt jest to baaaaardzo niebiezpieczne. Jestem spokojniejsza, że Ania jest pod opieką lekarzy. Kadra jest na prawdę dobra. Jeśli któraś jest z W-wy, to polecam szpital na Działdowskiej. W tej całej historii dobrze, że trafiliśmy tam a nie na okrzyczaną Niekłańską, gdzie lekarz na pogotowiu był okropny - nieprzyjemny i mało delikatny. Ania się go bała, a ona jest bardzo ufna. Tutaj śmieje się do pielęgniarek i lekarzy. O ile nie mają w ręku kroplówki albo innych "inwazyjnych" przedmiotów ;) Ale wszyscy wykazują zrozumienie dla tego, co dziecko czuje. Na przykład robią przerwy przy badaniach, jeśli dziecko płacze, nie palą światła w nocy, mile przemawiają, są zabawki itp. Sale są dobrze wyposażone, są szafki, duża umywalka, przewijak, łóżeczka, kolorowe ściany. Dla rodziców łóżko i fotele bujane skórzane, takie, że można się zdrzemnąć z maluchem na ręku jeśli zaśnie. Drzwi są dźwiękoszczelne, więc tłumią hałasy z innych sal. Dwójka dzieci na sali. Kuchnia, prysznic w łazience. Od 8 do 13tej jest pani, którą można poprosić o przypilnowanie dziecka a samemu chociażby zjeść. Na prawdę ok jak na państwowy szpital. Chociaż izba przyjęć przeraża. Co do rtg, to wygląda to tak: dziecko należy położyć na desce (dokładnie, drewnianej). Głowa trafia w imadło z gąbki a reszta ciałka jest związywana pasami elastycznymi w "mumię", rączki przy ciele. Na głowę też taki pas. No i dziecko z tą deską jest przekładane w pozycje potrzebne do prześwietlenia. Sama bym się darła, nie ma co. Mam nadzieję, że Ania nie będzie tego pamiętała :( To nie jest bolesne, ale meeeega nieprzyjemne. Powinni jakoś inaczej to rozwiązać. Ania już nie wymiotuje ale ma biegunkę dla odmiany więc nie wykluczone, że znowu dzisiaj podłączą jej kroplówkę, było 8 kup wodnistych wczoraj :( Trochę jej się pupa odparza niestety, bo wiadomo, przy rozwolnieniu to jakieś takie bardziej "żrące" są te kupy. assiula - mnie też doktorka mówiła, że ospa chyba jest za darmo i coś tam jeszcze jak dziecko do żłobka chodzi. Tutaj są kamery, ale jeszcze nie dali nam dostępu, bo to przecież pierwszy dzień był i tylko 2 godziny. Jak Ania będzie tak łapała wszystko w tym żłobku, to chyba nie będzie sensu. Kolejny pobyt w szpitalu mnie przeraża. Wiedziałam, że dzieci żłobkowe chorują, ale że będzie od razu łapała takie rzeczy które ją wyślą do szpitala nie sądziłam. Zaczęliśmy rozważać jednak nianię na kilka godzin dziennie. Już sama nie wiem...
  23. jesteśmy w szpitalu. Warunki w sumie niezłe. Ania już bez kroplówki. Nie zwraca ale kupy są wodniste i temperatura się wykluwa niestety. Biedna jest okropnie umęczona. Personel przemiły. Będziemy tutaj do piątku conajmniej. Dzięki za słowa otuchy :)
  24. siedzę jak na szpilkach. Chyba w nosie z tą robotą. Jadę zaraz do szpitala, bo M wysiadł telefon i nie wiem, co tam się dzieje.
  25. Z dobrych wiadomości: byliśmy wczoraj na kontroli u lekarza, Młoda 9 kg waży, 74 cm. 50 centyl wagi i granica 75/90 wzrostu (ciekawostka). Temperatura którą miała to mogła być trzydniówka - podobno rzadko są krosty, a w każdym razie na tyle widoczne, żeby rodzice je zauważyli. No i chyba zdecydujemy się na szczepienie na pneumokoki jednak. Podobno najczęściej szczepi się po ukończeniu roku, jeśli wcześniej, to jest jedna dawka więcej. Ciekawostka też na temat szczepień na ospę. Jeśli dziecko idzie do żłobka, to należy zaszczepić wcześniej, bo to paskudztwo się szerzy. Ze złych wiadomości. Młoda pierwszy raz została w żłobku na 2 godziny. M odebrał ją spłakaną jak nigdy, nawet się nie cieszyła na jego widok. Nie wiadomo tak do końca, co się stało, podobno jakieś zamieszanie przy obiedzie i się wystraszyła może. W każdym razie zmartwiło to nas ogromnie, no i zaczęliśmy się zastanawiać, czy się tam nie uderzyła w coś itp. Wieczorem ciąg dalszy "rozrywek". O 23 ciej Ania obudziła się z płaczem, myśleliśmy, że jest głodna, bo to jej żywieniowa godzina. Ja do pokoiku, a ona siedzi w łóżeczku cała zarzygana. Zwróciła kolację, obiad i mleko. ilość masakryczna. Wszystko mokre, ona cała łącznie z włosami. Myślę - stres może. Ona w życiu nie wymiotowała, nie ulewała nawet. No ale wzięliśmy ją do pokoju, bez jedzenia i obserwujemy. A ona znowu fruuuu...! I tak jeszcze kilka razy. Temperatury brak. No to my w auto i na pogotowie. W aucie znowu wymioty, był problem, żeby się nie zakrztusiła w tym foteliku samochodowym, bo przecież pozycja dziecka jest półleżąca. Na Litewskiej odbiliśmy się od drzwi. Przyjęli nas na Niekłańskiej. Powiedzieliśmy, że ma to związek ze żłobkiem jakiś, że podejrzewamy uraz głowy albo połknięcie czegoś. Zrobili jej rtg czaszki (nie życzę najgorszemu wrogowi, nawet nie jestem w stanie napisać, jak to wygląda u takiego maleństwa. Jestem twarda, ale wyłam jak bóbr razem z nią). Uraz został wykluczony. W końcu wyszliśmy i kazali obserwować, dawać wodę, jak będzie chciała jeść, to też dać. Biedula padła, ale po drodze nadal zwracała nawet wodę. W domu zasnęła, trochę wypiła. Ale obudziła się, zjadła o 5tej i znowu wymioty. Wróciliśmy na Działdowską tym razem i już została na oddziale. Kroplówka itp. Jest podejrzenie infekcji wirusowej przewodu pokarmowego. Kuźwa... A ja musiałam do pracy iść, bo nie mam umowy i mnie wywalą.
×