Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Iwka78

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Iwka78

  1. GRATULUJĘ nowo rozpakowanym :) A całej reszcie Mamusiek i ich rodzinkom przesyłam życzenia świąteczne: dużo radości, zdrówka, ciepła bijącego od Wigilijnego Stołu i światła choinkowego w serduszkach. No i żebyście nie padły jak skórki z norki od nadmiaru obowiązków okołoświątecznych ;) W większości dałyśmy radę urodzić mimo wszystko :) Jesteśmy WIELKIE - i tak o sobie myślmy w chwili słabości! Cmok! :)
  2. pozytywnie zask. - nie wiedziałam, że od zapalenia piersi czy zastoju można mieć mniej pokarmu... :( Może mnie to spotkało??? assiula - ja nie miałam objawów żadnych poza lekkim kłuciem w dole brzucha, jakby pęcherz albo coś. Tak ze 3 dni przed. A potem po prostu zaczęły mi się wody sączyć i do szpitala.
  3. gosik - gratulacje!!! Teraz to już z górki... ;) Cieszę się, że w sumie dość gładko poszło. Też uważam, że parcie jest męczące, ale lepsze od skurczy rozwierających. A i tak najgorsze dla mnie było badanie rozwarcia szyjki "ręcznie". misia - ja jestem za budzeniem co 3 godziny. Szczególnie na początku, bo maluchy nie mają ochoty jeść zbyt często, a tracą na wadze i laktacja nie jest pobudzana jak trzeba. Tyle, że czasem jest bardzo trudno dobudzić małego gada... Potem sam się głodomór budzi. Co do spania w dzień - mowy nie ma u mnie. Nie zasnę mocno, a takie kimanie tylko ból głowy powoduje. Ale jeśli u kogoś się sprawdzi, to warto próbować, bo takie wstawanie nocne na dłuższą metę daje popalić. antałek - jak tak czytam o potędze twojej mleczarni, to już się załamuję całkiem :( A ja się cieszę, że co 3 godziny 50ml z obu cyców wyciągnę :( Spróbuj karmić z kapturkami, mnie to pomogło w "oswojeniu" Ani z jedną piersią w której mam połowę brodawki i kiepsko złapać. Do tego gorzej leci. Teraz łapie dobrze, ale mam mało pokarmu, więc i tak się wnerwia i puszcza zaraz. pierogi - mnie pomogły okłady ciepłe na pierś, ale ja miałam zator i to dopiero początek. W piątej dobie mnie dopadł. Byłam jeszcze w szpitalu. I lekarz na obchodzie powiedział, że jak w ciągu 12 godzin diabelstwo nie puści, to podadzą mi antybiotyk, więc nie wiem, czy przechodzisz bez leków. Ja nie miałam takiej wysokiej temperatury, 37,5 tylko.
  4. Misia, są plusy i minusy zarówno cc jak sn ;) nie możesz nosić spodni, ale za to normalne majtki ;) Ja cały czas chodzę w tych siateczkowych, bo w domu jednak się dużo siedzi, a zauważyłam, że jak zakładam zwykłą bieliznę nawet bawełnianą, to potem odczuwam dyskomfort w "tym" miejscu. No i cały czas coś tam ze mnie leci, a to już 3,5 tygonia. Fajnie, że ci się brzuch skurczył szybciutko :) Mnie niby już nie wisi "meduza", ale i tak w nic nie wchodzę. A na ranę na brzuchu może po prostu coś miękkiego podkładaj pod spód? Np. gazę grubszą albo coś, to może legginsy mogłabyś założyć i tunikę na przykład (nie byłoby pod nią widać, że coś tam podłożyłaś na brzuchu). terlikula - noooo... Młoda się rozkręca ;) Może apetycik jej się poprawił i stymuluje "mleczarnię" do większej produkcji :) Ja to święta już poczułam. W związku z wizytą teściów w Wigilię chcąc nie chcąc coś tam zrobić muszę. Dzisiaj piekłam piernik, bo lubi poleżeć wcześniej. Jeszcze makowiec, keks i murzynek (M sobie zażyczył). No i sałatka jarzynowa plus karp smażony. Pierogi ruskie i rybę faszerowaną w galarecie zamówiłam. W nosie. I tak dużo robię. A tak w ogóle, to myślę, że mogłabyś zjeść jeszcze na przykład śledzia z kolacji wigilijnej. No i rybę myślę też, nawet smażoną, byle nie dużo. Sama w sobie jest lekkostrawna. Ja zjadłam 3 pierogi z kapustą i grzybami. Trochę się bałam, ale Ani nic nie było. Inna rzecz, że ona mało zjada mojego pokarmu. Może jakąś sałatkę sobie przygotuj z tego co można jeść?
  5. Misia - hip, hip, huuuurrrraaa!!!! :) :) Nareszcie! Gratuluję! :) Innym świeżo rozpakowanym również gratuluję! gosik - wygląda na to, że na święta będziecie w domku razem z Dzidzią - trzymam kciuki mocno! :) terlikula - 11 szwów???? Matko! Do kości ogonowej cię chlasnęli??? Ja mam 3 szwy (właściwie to miałam, bo chyba już się rozpuściła większość nitek) + 1 na pochwie i kończą się, przepraszam za dosłowność, przy odbycie... Tyle, że mnie nie cięli, sama pękłam, więc to sama skóra jest, mięśnie nie pękły. I tak następnym razem tylko cesarka... pozytywnie zask. - to ty może odciągaj wszystko, pakuj i wysyłaj mi paczką... co do kasy się dogadamy... ;) Ja jak wyssam 50 ml to się cieszę, bo był moment, że spadło do 20 ml :( No ale walczę nadal. karmin - spoko, ja też w nic się nie mieszczę. Popylam w dresie i łapię doły. Pasują na mnie jedne spodnie ze strechem, ale walczę w nich o oddech. Załamka. U nas pobudka co 3 godziny nadal. Tak na prawdę, to co 1,5 godziny. Bo pierwsze 1,5 godz. zabiera przewinięcie i nakarmienie Wilkołaka. Najpierw podaję pierś jedną i drugą (podobno to pobudza laktację lepiej niż laktator). Jak już nie chce jeść dalej i nie daje się dobudzić, odbijanie w pionie i butelka. Potem doję resztę laktatorem (bo mleczarnię trzeba opróżnić, żeby produkcja nie spadła). Makabra. Wystarczy, że się zmęczę, pomyślę o tym, co mam do zrobienia w domu, wkurzę się, zmartwię, mało wypiję, mniej zjem - od razu mleko nie leci albo leci mało. Nieustający ból brodawek do tego, które mimo ponad 3 tygodni nadal mają w d....ie zahartowanie się. Dla mnie karmienie jest gorsze niż poród... :( Ale wciąż mam nadzieję, że coś się ruszy i się nie poddaję. Zawsze lepsza ta 50tka pokarmu naturalnego niż nic... :( Wczoraj odpadł pępek w końcu, więc dzisiaj pierwsza poważna kąpiel w wanience :) Chociaż były już mniejsze kąpiele w umywalce i obyły się bez większego problemu. Ania wyje tylko przy odpinaniu pieluchy i wycieraniu zadka. A potem zanim zawinie się ją w ręcznik po myciu, więc moment. To chyba jest związane ze zmianą temperatury. Acha - i woli wodę nieco cieplejszą niż 37 stopni, najlepiej tak 38-39 stopni. Położna kazała szczotkować włoski. Podobno to złuszcza naskórek na głowie, żeby ciemieniuchy nie było. Musiałam kupić szczotkę. Masakra. 22zł za maleńką szczoteczkę...
  6. Justi, ja pierniczę... No to ci się trafiło z tymi kleszczami... Dobrze, że poszło gładko, w sensie, że Tośka cała i zdrowa, a krocze się zagoi, chociaż współczuję, to musiała być rzeźnia... O dziwo, "to" miejsce wyjątkowo szybko się goi, więc będzie ok z pewnością :) Jak już postawisz się do pionu, to napisz, ile Młoda waży, mierzy itp. Ma dużo kudłów na łepetynce? Widzisz już podobieństwo do kogoś? :) gosik - no widzisz, chorobcia, zwierzaków się człowiekowi zachciało... ;) Wczoraj odwiedziła mnie położna środowiskowa. W sumie w dobrym momencie, bo właśnie wyłam nad prasowaniem ubranek owładnięta myślą: "co z ciebie za matka, nie masz czym dziecka nakarmić". Trochę mnie podreperowała psychicznie, że niektóre kobiety tak mają z pokarmem i jest to zależne w dużej mierze od psychiki, a na to wpływ mamy wątpliwy. No i poradziła, żeby nie wariować, dziecko nie jest głodne. Jak się człowiek wyluzuje, to czasem coś się "ruszy" samo. Tylko przystawiać do piersi, odciągać dalej i dużo pić. Zobaczymy...
  7. Qrczę, też bym wyszła już z Małą na jakiś spacer. Ale mój M tak panikuje, że jest za zimno, a ona po antybiotykach, że by mnie chyba ubił... :( Ja jestem zdania, że trzeba dziecko hartować, bo będzie szybciej chorować z braku powietrza niż nadmiaru... No ale cóż, nie mam wyjścia, muszę ustąpić... :( U mnie walka o laktację trwa. Pomimo usilnych prób pokarmu coraz mniej a nie więcej. Do tego znowu mam poharatane cycki od częstego przystawiania i laktatora, co miało pomóc... Do tego jestem potwornie niewyspana. Dopiero teraz zaczynam odczuwać mega zmęczenie. Wczoraj zasnęłam z dzieckiem na ręku i wystraszyłam się nie na żarty, bo przecież mogłam ją upuścić... :( 6 godzin snu "szarpanego" na dobę to dla mnie za mało. Organizm odmawia posłuszeństwa. Wypiłam w końcu kawę z kofeiną, bo jestem sama w domu i boję się zasnąć, że nie usłyszę dziecka, bo zapadam w głęboki sen od razu z tego zmęczenia. Do tego pies zaczyna linieć i narzygał w kącie... Wrrr...! :( W sumie moja wina, bo nie chciało mi się sprzątnąć miski z wczorajszym żarciem, które suczka spożyła z apetytem z rana. Euforia macierzyństwa...? Stan mega ulotny... :( :(
  8. titucha, dobrych rad nigdy za wiele, he, he...! :-P Moja bratowa bije rekordy w tym. Już nie odbieram od niej telefonów, bo mnie nerw telepie. Ma gadzina satysfakcję, bo okazało się, że miała rację z elektrycznym laktatorem i musiałam do niej w łaskę wrócić, żeby zaoszczędzić na zakupie własnego. Oczywiście usłyszałam: "a widzisz, mówiłam ci, ale ty wiedziałaś lepiej...". Ja wiem, że ona tego nie robi złośliwie, bo dobra z niej kobita, tylko charakterek ma taki. Ale jest to wnerwiające na potęgę. Ciekawe jak teściowa będzie się zachowywała, bo na Wigilię mają przyjechać. Pewnie też usłyszę nieco "dobrych" rad ;) ach... life is brutal, full of zasadzkas :-P
  9. titucha - ja właśnie się zastanawiałam nad czystym spirytem do pępka, bo słyszałam, że jest najskuteczniejszy. Ale w końcu używam Octenisept. Na sucho nie da rady. Na mokro lepiej i takimi patyczkami do uszu najłatwiej podejść. A gaziki jałowe wykorzystuję do przemywania oczek, bo jak się dziecko wydrze porządnie, to potem jej trochę oczki ropieją. Nie wiem, czy to normalne... Nic nie puchnie itp. zauważyłam tylko powiązanie z wyciem na potęgę. Mnie palce i reszta opuchnięta wróciła do normy. Ale może tobie dłużej schodzi ta opuchlizna po prostu i dlatego problem z pierścionkiem. Mnie tak ze 2 tygodnie woda schodziła. Niby nie było tego widać, ale obrączki nie mogłam zmieścić i skarpetki się lekko odciskały. W ciąży byłam mocno spuchnięta pod koniec. A po porodzie... brak słów... popękała mi skóra na palcach u stóp... :( A jakie były objawy złego samopoczucia Młodej po mm? Bo moja po południu jakoś tak się pręży po jedzeniu, wygina i zaczyna płakać. Nic nie pomaga - jedzenie, przewijanie, noszenie, kołysanie... Czy to może być kolka??? W sumie wydawało mi się, że przy kolce, to jest wrzask kilka godzin non stop, a ona to tak z godzinę ma. Więc może mm??? Tyle, że to nie zdarza się za każdym karmieniem. Tylko po południu. Dzięki Bogu nie w nocy...
  10. gosik, no rozumiem tą twoją koleżankę... Ja to się czuję jak pies spuszczony z łańcucha jak wyjdę... Obłęd w oczach i biegiem na oślep. Trzeba jakoś przezimować ;) 25.12 szykuję się na pierwszy spacer z Małą, ma być bez deszczu i 8 stopni na plusie, to jakieś 15-20 minut można się przejść będzie mam nadzieję.
  11. pektynka - gratuluję! Dzielna kobita z ciebie, podziwiam, takie gabaryty wycisnąć... ;) Mam nadzieję, że bardzo cię nie pocięli... terlikula - widzę, że nie tylko ja byłam atrakcją porodówki :) :) Też żartowałam z położną przy parciu, jak przyszły pielęgniarki z neonatologii to myślały, że się gazu rozweselającego nawdychałam. No ale ja "jechałam" na pierwszej dawce zzo, więc nic mnie nie bolało. Szybko coś Córci pępek odpadł. U mojej się trzyma jeszcze, ale rano zauważyłam, że połowa strupka odłazi, więc może jutro albo pojutrze odpadnie całkiem. Nie ciągnęłam na siłę. W związku z tym pierwszej kąpieli jeszcze nie było. Jest tylko, jak mój M to określa, "obcieranie szmatą na mokro" ;) Kąpiel odbyła się połowicznie, po obsraniu się dziecięcia po pachy. Ja nie wiem, jak tak mały organizm może wyprodukować taką ilość kupy... titucha - faktycznie, "obróbka" pępka jest mało fajna. Boję się, żeby jej nie urazić, nie wiem, czy to boli czy nie. No i wygląda nieciekawie mimo wszystko. Ja na początku trochę źle to robiłam, dopiero jak położna środowiskowa mi pokazała, to robię inaczej, bardziej odginam ten strupek. Może dlatego jeszcze nie odpadł, że nie dokładnie to robiłam :( Z ubieraniem i przewijaniem też nie mam problemu o dziwo. Okazało się też, że body wkładane przez głowę są praktyczniejsze od tych rozpinanych z przodu, bo szybciej i łatwiej się je wkłada. Przy przewijaniu jest płacz co prawda w 80% przypadków, ale ubieranie znosi dzielnie :) Po 3 tygodniach pobudek nocnych zaczynam być zmęczona. Nie wiem, jak pociągnę 6 miesięcy do pierwszych przespanych nocy. A przecież M mi pomaga i wstajemy na zmianę, więc te 5-6 godzin snu udaje się uzyskać. No i chyba dopada mnie trochę ten baby blues, czy inna deprecha... Mam wrażenie, że ciągle jest noc, wychodzę z domu po ciemku jak wampir i w nic się nie mogę dopiąć. 10 cm dodatkowe w pasie robi swoje... :( Ania jest śliczna, ale taka mało kontaktowa przez większość czasu... No i chyba mi się rozlazł jeden szew. Mam nadzieję, że samo się jakoś zrośnie, bo nie mam ochoty na grzebanie w "tych" rejonach... :(
  12. mama_ - ja też karmię z butelki, trochę udaje się udoić, ale nic to na tle apetytu córy... Jakoś nie czuję się szczególnie winna, chociaż drażni mnie "presja" społeczna na karmienie piersią... gosik - ja mam ten laktator Medeli mini electric. TV przy tym nie obejrzysz. Jak dla mnie głośny. Ale poręczny i spełnia swoje zadanie. W ciągu 15 minut opróżniam dwie piersi (ale ja mam mało pokarmu i kiepsko leci z jednej). Ręcznym zajmowało mi to prawie godzinę. Więc różnica jest. Co do uczuć macierzyńskich... Cóż... Po porodzie nie zauważyłam fali miłości do dziecka. Chociaż ucieszyłam się, że Mała jest ładna ;) W sumie bardziej myślałam o sobie i swoim wyglądzie i samopoczuciu. Wręcz wkurzało mnie gryzienie po cyckach przez pierwsze dni i to, że nie mogę się wyspać. Przełom pojawił się tak gdzieś 4-5 dnia, jak Ania wylądowała na "solarium" przez żółtaczkę. I tak strasznie płakała, bo musiała leżeć w jednej pozycji przez 3 godziny z zasłoniętymi oczami i samej pieluszce. A ja wyłam razem z nią, bo moje dziecko cierpiało, a ja nic nie mogłam z tym zrobić. Teraz dała bym się za nią pokroić ;) Z tego co wiem, niektóre kobiety na "instynkt macierzyński" czekają nawet kilka tygodni, ale mało która go nie ma. Więc będzie spoko ;)
  13. Justi - ale SUPER!!! Tośka na pewno udana, nie mam wątpliwości! :) Nie martw się, dojdziesz do siebie szybciutko, organizm kobiety jest tak zaprogramowany, że nawet po takiej rzezi szybko się regeneruje :) :)
  14. luska - super, że już do domku idziecie :) No i fajnie, że masz dużo pokarmu, ja wciąż walczę o zaopatrzenie w moim "fastfood barze" :( terlikula - u mnie prawie 3 tygodnie "po", zeszło 8-9 kg, zostało 4-5 kg i chyba już nie zejdzie :( Na razie się nie odchudzam, bo nie chcę stracić tej nędznej odrobiny pokarmu, którą udaje mi się utoczyć. Co do objawów i zmian "po": została mi krecha na brzuchu (podobno długo będzie się trzymała, moja koleżanka miała ją prawie 2 lata), zlazł kolorek murzyński z sutków (możliwe, że został zeżarty przez Wilkołaka ze skórą), zostały plamy na twarzy (i chyba muszę się do nich przyzwyczaić). Skóra na brzuchu zbiegła się do granic przyzwoitości, chociaż bikini to raczej nie włożę ;) Rozstępów brak. Nawet mowy nie ma, żebym się dopięła w jakiekolwiek rzeczy sprzed ciąży. Miałam w pasie 67cm, teraz 77cm i nie wisi mi jakoś skóra, więc chyba ten stan zostanie :( Cycki są normalne, ani większe, ani mniejsze niż przed ciążą. Przy nawale były spore :-P Jak długo nie karmię (np. 6 godzin), to robią się nieco większe i twardsze. Ogólnie wizerunkowej tragedii nie ma. I cieszę się, że nie jestem już w ciąży :) :) Mimo wszystko wolę jak Ania jest po obecnej stronie brzucha :)
  15. luska - gratulacje po pierwsze :) A po drugie: moja Ania też miała podwyższone CRP. Tyle, że ona miała 83... Podejrzewali, że to od mojego paciorkowca, którego złapała, bo nie zeszła mi kroplówka z antybiotykiem przy porodzie. Ale ogólnie sporo dzieciaczków miało podwyższony ten współczynnik, tyle, że nie tak drastycznie. To podobno może wzrastać też po podaniu pierwszej szczepionki, tak więc możliwe, że jak powtórzą badanie będzie ok. Jak nie, to musisz zostać w szpitalu minimum 5 dni, bo tyle trwa najkrótsza antybiotykoterapia (ampicylinę dają). Podają leki maluchowi przez wemflon, więc nie ma opcji wyjścia do domu :( Ania dostawała 2 antybiotyki, drugi przez pompę, więc tym bardziej nie mogłam wyjść do domu. W sumie zeszło się 6 dni zamiast 2. Jeśli Mała dostanie antybiotyk, to postaraj się, żeby zrobili jej usg przezciemiączkowe na koniec, oszczędzisz sobie potem wydatku. Ja dostałam też skierowanie na kontrolę do neurologa i poradni audiologicznej, bo te leki mogą mieć skutki uboczne. Nie wiem tylko który z antybiotyków jest taki paskudny. Ale nie martw się, u Ani było ogromne CRP i wszystko jest ok po lekach. justi - trzymam kciuki za szybki rozładunek!!! :) Na święta będziesz już śmigać ;) gosik - co do diety przy karmieniu, dużo zależy od malucha. Ja wciągam wszystko, czosnek też (ale mało). Nie piję tylko kawy kofeinowej i mało alkoholu (kieliszeczek winka raz na jakiś czas). No i ograniczam pikantne rzeczy, ale ja baaaaardzo ostre lubię, więc to co teraz jem też jest ostre. Mała nie narzeka na brak apetytu, nie ma kolek itp. Kupa regularna i ładna :-P Pochłania wszystko. Więc nie masz się co przejmować i nastawiać na jakieś ograniczenia ;) Wiecie co... Jest coś w teorii, że zapomina się ból skurczy porodowych... Dzisiaj próbowałam sobie przypomnieć jak to bolało... I coraz mniej pamiętam. No i doszłam do wniosku, że najbardziej zbliżony ten ból jest do kolki jelitowej przy zaparciu, jeśli któraś miała. Z bólami miesiączkowymi to ni wuja nic wspólnego to nie ma. Boli inaczej i bardziej. Tak więc skurcze się zapomina, ale badanie rozwarcia szyjki co 2 godziny pozostanie w mojej pamięci na zawsze... Brrr...!
  16. Ana - ubóstwiam takie cenne rady... oj...! :) Oczywiście też muszę wysłuchać, że dziecko przeziębię, że pies szczeka to je straszy i powinnam coś z tym zrobić, że tv gra przy dziecku... Można by pisać i pisać ;) Grunt to się wyluzować. Lekarz kazał przytakiwać (tak się mówi ponoć). A robić po swojemu. pozytyw.zaskoczona - popieram cię w całej rozciągłości!!! Jak mi w szpitalu pojechali, że mam "popracować nad techniką karmienia", bo mała nie dojada, to im powiedziałam, że chyba muszę sobie dren podłączyć do drugiego cycka i karmić z obu jednocześnie, to wydajność wzrośnie, bo Ania wisi od 9 rano do 15 po południu non stop na cycu, a z pustego to i Salomon nie naleje... Fakt faktem że czuję nad sobą jakąś cholerną presję społeczną na karmienie piersią. Trochę to takie robienie z człowieka żywego punktu gastronomicznego. A to odbiera człowieczeństwo. Mam to gdzieś. Priorytetem dla mnie jest pełny brzuch mojego dziecka, nieważne czyim mlekiem zapełniony ;) titucha - fajnie, że już jesteście w domku i nery zdrowe :) Wszystko się unormuje ;) Mój Wilkołak już się przestawia powolutku na aktywność w ciągu dnia i dłuższy sen w nocy ;) terlikula - moja sąsiadka orzekła, że moje dziecko jest jakieś chore, bo go nie słychać ;) suuuuper...
  17. dzidka - no to jest szansa, że w ciągu najbliższych, powiedzmy 2-3 dni urodzisz ;) Trzymam kciuki! justi - wyliczenia wagi z USG często są błędne, pod koniec ciąży ciężko malucha dokładnie pomierzyć, więc może nie będzie tak źle... Wiesz jak to było ze mną, miała być godzilla, a wyszło godzillątko. A tak swoją drogą, to nieźle się wcelowałaś ze stwierdzeniem o pełni i moim Wilkołaku... Ania urodziła się 27.11 wieczorem, a 28.11 w kalendarzu jest zaznaczona pełnia ;) :) :) Więc kto wie, kto wie... ;) Poważnie mówiąc, to podobno w czasie pełni jest dużo porodów. W sumie cykl kobiety jest zgodny z fazami księżyca, więc jest w tym trochę sensu... pozytyw.zaskocz. - popieram rozwiązanie z "udojem" do butelki. Szybko, sprawnie, a efekt ten sam co z cyca. W końcu chodzi o dostarczenie dziecku mleka matki, nie ważne w jaki sposób. Może też spróbuję co 3 godziny się podłączać. Mnie z ręcznym laktatorem zupełnie nie szło. Kupę czasu mi się schodziło. Około godziny, żeby odessać 30 ml. terlikula - u mnie w domu jest teraz 20-21 stopni. Do kąpieli (a właściwie "obcierania szmatą na mokro" jak to mój M twierdzi) dogrzewam w pokoju do 25 stopni. Ubieram małą w body na krótki rękaw plus pajacyk. Albo body długi rękaw i półśpiochy lub spodenki. No i skarpetki. Ma ciepły karczek. Rozumiem twoje obawy przed zdjęciem szwów... Ja mam na szczęście lub nieszczęście rozpuszczalne założone, więc obejdzie się bez zdejmowania mam nadzieję. Oby... czytałam coś w necie, że czasem się nie chcą rozpuścić i wtedy trzeba ściągać takie powrastane... :( Słuchajcie, jak wygląda kontrola po tych 6 tygodniach u gina? Jest grany wziernik? Mam nadzieję, że nie...
  18. pozytyw. zaskoczona, minęłyśmy się z wpisami po prostu :) Fajnie, że udaje ci się jakoś "udoić" pożądaną ilość. Ja może spróbuję częściej odciągać ze dwa dni, żeby produkcja wzrosła. A jaki masz laktator? Nie boli cię to odciąganie? Bo mnie boli. Tyle, że mniej niż przy bezpośrednim karmieniu z dystrybutora terlikula - ja też tak miałam ze szwami, że jak wskoczyłam w zwykłe majty i jeszcze fundnęłam sobie podpachę Naturella, bo niby rumianek itp. wydawało mi się, że będzie dobrze, a tu gorzej było. Tak więc tylko Bella i siateczkowe majty. Nawet teraz jeszcze 2 tyg. "po". Wietrzenie faktycznie pomaga... I częste mycie + osuszanie papierowym ręcznikiem. misia - mnie Maltan nie pomagał, lanolina też. Plus taki, że nie trzeba tego zmywać. Bepanthen lepiej skutkuje w moim przypadku. Ale trzeba myć cyce.
  19. monika - akcja "cyc" i akcja "butla" wypróbowana. Bez skutku. Brak zainteresowania. Zachęta do cyca skończyła się płaczem. Więc już wolałam, żeby się gapiła... pozyt.zaskoczona - miałam to samo z karmieniem piersią! Jak tylko pomyślałam o tym bólu, to mi się odechciewało. A ze stresu pokarm się blokuje ponoć... No ale weź tu się zrelaksuj człowieku... Teraz trochę Małą przystawiam, ale głównie laktator jest grany. Chociaż też boli, ale zawsze mniej. Dużo "odsysasz". Jakbym qrcze tego jednego cycka uruchomiła, to też bym do setki jakoś może doszła... Kicha... :(
  20. pozytywnie zaskoczona - ile odciągasz mleka? Moja Ania pochłania na jedno karmienie 70-100 ml (ale już 2 tyg. dzisiaj kończy), a odciągać mi się udaje max. 50ml, bo tylko z jednej piersi właściwie. Reszta z butli. Śpi po tym około 3 godzin. Z cycka bezpośrednio też mi nie szło. Mała nie opróżniała piersi do końca, zasypiała i nie dawała się dobudzić po 10 minutach ssania. Po czym za 15minut płakała i znowu do cycka. W końcu była głodna i bez siły do dalszego ssania. Podobno, mogło to spowodować osłabienie po antybiotykach :( assiula - u mnie w szpitalu można było wypożyczyć laktator elektryczny, taki "przemysłowy" ;). Bardzo dobry, lepszy od tych domowych. Mniej bolesny w każdym razie. Ale warto mieć swój, pozyt.zask. ma rację, trzeba trochę odciągać tak czy inaczej pokarmu. Ja miałam zator, bo Mała nie opróżniała piersi jak trzeba i musiałam odciągać plus kompresy na cyca. Tak więc laktator się przydał, chociaż ręczny to porażka...
  21. Po pierwsze - gratuluję świeżo rozpakowanym! :) :) justi - no normalnie się nie wygłupiaj, będziesz jak słonica 2 lata chodziła w tej ciąży? ;) A poważnie, to rozumiem, że malucha ciężko namówić do opuszczenia organizmu żywicielki-matki... Mój M proponował świecić w krocze z nadzieją, że może wyjdzie do światła ;) agata28.02 - ja jak miałam rozwarcie na dwa palce w sobotę, to we wtorek rano odeszły mi wody i urodziłam ;) Też plamiłam po badaniu i kłuło mnie w dole brzucha. Staraj się chodzić, to przyspiesza. luska, misia - lepiej, żeby samo się rozkręciło. Nie życzę Wam skurczy po oxy... Może szybciej, ale doznania... niezapomniane ;) Misia - nawet jak nie masz rozwarcia, to indukcja porodu i tak prawdopodobnie się powiedzie. Tylko jak szyja zamknięta i twarda, to najpierw zdaje się aplikują taki żel z prolaktyną, żeby ją zmiękczyć, a dopiero potem kroplóweczkę aplikują. Rozumiem, że masz dosyć. Ja się lepiej wysypiam teraz przez te powiedzmy 4-5 godzin niż całą noc pod koniec ciąży, kiedy każde przekręcenie z boku na bok to horror. Będzie ok ;) terlikula - super, że z karmieniem ci idzie. Dla mnie to horror. Mam wrażenie, że albo mały wilkołak odgryzie mi sutki niebawem, albo laktator je urwie. Do tego nie mam pojęcia, jak uruchomić większą ilość pokarmu w jednej piersi. Częste przystawianie nie działa, bo Mała nie chce z tej jednej piersi ssać (mam taką wadę od urodzenia, połowa brodawki i sutka. Gorzej leci mleko przez to i trudniej złapać). Laktator miał "wyciągnąć" mi tą brodawkę, ale mam wrażenie, że prędzej wyciągnie mi płyn okołomózgowy niż mleko z tej piersi... Tak więc 50ml z obu piersi co 6 godzin to mój rekord... Załamka... dzisiaj pierwsza noc, kiedy Wilkołak (to ksywa od włosów na plecach, czarnych i długich - biedne dziecko, może się wytrą ;) ), dał czadu. Nie dosyć, że jedzenie co 2 godziny, to jeszcze po pobudce o 4.30 zero snu. Zjadła. Przewinięta. Nawet dwa razy. I zamiast spać to się gapi. Niezwykle interesujące okazały się worki na pieluszki (czarne opakowanie), światło z lampki na ścianie, misie na ochraniaczu łóżeczka (granatowe na żółtym tle, więc kontrast duży). Oczy jak 5 zł, mina zdziwiona i zero oznak senności. Załamka. Wymiękłam o 6 rano, obudziłam M, żeby ją popilnował, bo zasypiałam na krześle przy łóżeczku. Jak się okazuje, nie tylko płaczący niemowlak może dać popalić ;)
  22. acha, co do depilacji: mnie lepiej szło z kremem do depilacji niż z maszynką i dłużej odrastały włosy. Z lusterkiem rzecz jasna ;)
  23. justi, nie będę miała "kontroli krocza", dopiero wizyta po 6 tyg. u ginki. Co prawda położna mówiła, że gdyby coś się działo, to żeby podjechać, to zerknie, czy wszystko ok. Ale ja wolałabym, żeby nikt mi się nie dotykał do TEGO miejsca w najbliższym (a nawet dalszym) czasie... Nic to, poczekam, może te szwy później same wylezą. domi_mak - dzięki za radę :) będę się "wentylować" dzisiaj więcej. Tak właśnie zajrzałam do netu i też pisały kobitki, że kilka tygodni paskudztwo wychodzi. Trudno... gosik - ogólnie szwy nie przeszkadzają mi jakoś szczególnie. Tylko świadomość, że coś tam mam i trzeba będzie to wyjąć, jak nie wyjdzie jest niemiła... Na początku taki "baleron" jest między nogami, a teraz już nie, nawet w dotyku. Trochę ciężko wsiadać do samochodu, bo wtedy jakoś ciągnie. Assiula - przez pierwsze 2-3 dni jest w piersiach tylko siara (takie coś półprzezroczyste, ale bardzo kaloryczne). Tak więc na początku ssanie malucha jest takie... mhm... dla idei bardziej niż dla najedzenia, bo nie leci tego zbyt dużo. No i generalnie przez to w drugiej dobie 90% maluchów wyje na oddziale położniczym równo. Z głodu. Realia. Potem "rzuca się" mleko, cyce jak donice i wielka biesiada dla dziecka ;) U mnie w szpitalu jak dzieci się bardzo darły (mają różne potrzeby "żywieniowe", niektórym łyczek siaruni wystarcza), to dawali butelki jednorazowe. Ja też dostałam, na trzeci dzień, bo pokarm konkretny miałam dopiero czwartego dnia wieczorem i Mała aż siniała z wrzasku. Cycki miałam pogryzione na maksa po dwóch dniach, a sama krew widać Ani nie podchodziła, bo puszczała pierś i się darła ;) Generalnie karmienie to dla mnie koszmar. Żadna przyjemność. Ból. Nawet przy zagojonych brodawkach. Relaks przy tym - mission impossible...! :( Ale to zależy od kobiety, większość sobie z tym świetnie radzi, chociaż 99% ma problemy różnego rodzaju, szczególnie na początku. Ważne, żeby się nie zniechęcać ;) Mnie ratuje laktator - półśrodek, ale trudno. dobra, kończę, bo lunch time i Wilkołak się budzi... ;)
  24. Qrczę, trochę się martwię szwami... Założyli mi rozpuszczalne i niby po 10 dniach miały się rozpuścić. A tu lipa... Miała któraś "cuś" takiego? Kiedy to cholerstwo opuści moje krocze???
×