Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Iwka78

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Iwka78

  1. gosik - fajne sklepy tam u was macie :) u nas cienizna pod tym względem, a szkoda. Bo czasem to nie wiadomo co kupić. Niby staram się kupować z Anią i jej pokazywać potencjalny zakup ale to nie zawsze się sprawdza. A tak to widać czym dziecko się może zainteresować i kupić z większym prawdopodobieństwem trafności zakupu. U nas też zapowiadają wiatr w nocy. Już wieczorem zaczynało wiać trochę, chociaż dni ostatnio mamy cieplutkie. Wczoraj byliśmy w Łazienkach na spacerze. Anię kręcą wszelkie ptaki ostatnio. Najlepiej w locie. Hitem jest stadko gołębi sąsiada jak lata w kółko nad głową. Jak przelatują nisko to Młoda aż się zanosi od śmiechu. Tak więc zaliczyliśmy karmienie wszelakiego ptactwa oraz wiewiórek. Wrzucę potem parę fotek :) Jutro pierwszy dzień niani. Ma przyjść na trzy godziny. Stresuję się nieco, chociaż dzięki temu odgruzuję ogródek.
  2. Qrczę, ta zmiana czasu zdezorganizowała nam dzień... :( Rano patrzę na zegarek w komórce 6 godzina, Ania wstała. Szalone dziecko myślę, śpimy jeszcze. Dałam jej pić i sobie poszłam z pokoju. Ania oczywiście w ryk. Myślę - zaśnie za chwilę. Ale nie zasnęła. Zwlokłam się, patrzę na zegar a tam 7.20. Co jest myślę...?! Dopiero M mi uświadomił, że zmiana czasu przecież. Zapomniałam kompletnie. Tak to bym jakoś stopniowo zmieniała godziny snu Ani a tak to teraz będzie chodziła spać o starej 20tej zamiast o 19tej a wstawała nie wiadomo o której. Rano zasnęła o 10.30 i jeszcze śpi! Ostatni raz to tak było jak była 2-miesięcznym bobasem! :) Na śniadanie zjadła jakąś ogromną ilość jedzenia: porcję kaszki, pół naleśnika z serem i dżemem, jedno całe jajko na miękko i jedno żółtko z drugiego. Jakiś skok rozwojowy chyba czy cuś. Muszę zaznaczyć, że naleśnika zjadła sama :) pokroiłam jej w paseczki, do krzesełka, talerzyk i sobie rękami jadła. Brudna była cała, wysypała jedzenie z talerzyka, rozsmarowała częściowo po blacie stolika, ale na podłogę nie wywaliła jakoś. I zjadła wszystko. A radość jaka była przy tym :) Jajko jadła "na pasożyta" bo M sobie zrobił na śniadanie. Jak już gotuje, to zawsze jedno więcej, bo mu Ania zeżre.
  3. A teraz co u nas. Żłobek poszedł z zapomnienie. Od poniedziałku mamy nianię Izę. Zobaczymy jak się sprawdzi. Możliwe, że zamontujemy kamery. Dałam ogłoszenie w sobotę wieczorem, do poniedziałku odebrałam chyba ze 40 telefonów. Takiego odzewu się nie spodziewałam. Oczywiście dzwoniły również osoby nie spełniające kryteriów z ogłoszenia (dałam ograniczenie wiekowe 25-45 lat i konieczność referencji oraz doświadczenie w opiece nad dzieckiem w tym wieku). Finalnie spotkałam się z 5 paniami. Duża część odpadła ze względu na oczekiwania finansowe. A inne powody "eliminowania" kandydatek to temat rzeka... Była pani, która na pytanie co by zrobiła, gdyby dziecko się zakrztusiło odpowiedziała "dała bym popić i zadzwoniła do pani". Ciekawe po co. Chyba żebym ciało odebrała. Albo: "jaki ma pani pomysł na spędzanie czasu z dzieckiem?" odpowiedź: "dziecko w tym wieku powinno dużo spać i przebywać na świeżym powietrzu". Taaaaa... Już widziałam oczami wyobraźni mojego małego Potwora wożonego godzinami w wózku i usypianego na siłę. I te późniejsze nieprzespane noce. Czad. Były panie które rezygnowały na wieść o tym, że muszą przynieść sobie kanapki, bo obiadu nie będzie. Były takie, które jako kartę przetargową stawiały "ale ja pani poprasuję" tudzież "ugotuję" "sprzątnę" "upiorę" jak dziecko będzie spało. Ja dziękuję. Ja wolę, żeby "pani" odpoczęła jak dziecko śpi i potem z pełnym entuzjazmem się nim zajęła. Generalnie wybór był trudny. Zobaczymy czy trafny. 3 kandydatki były bardzo fajne. Jedna chciała stanowczo za dużo (2,5 tys), ale była najbardziej "profesjonalna". Między pozostałymi dwiema było bardzo ciężko wybrać. Stanęło na osobie, która nie była całkiem anonimowa (M zapuścił w necie czy są jakieś informacje na temat tych pań i ta która odpadła nie miała nawet konta na fejsie, osoby które pisały jej referencje również. To dziwne w tych czasach). Choroba. Ania wychodzi z paskudztwa, chociaż ciągle ma gile u nosa i trochę brzydki oddech. Wybrała antybiotyk, syrop i robiliśmy inhalacje z różnych leków. Dopiero trzeci zestaw leków pomógł. Do żłobka nie wraca, bo zbyt ciężko przechodzi choroby, a niania okazała się tańszą inwestycją niż przypuszczaliśmy. Jest droższa od żłobka, ale nie jakoś dramatycznie. Rozwój. Dziecko mi dokonało skoku jakiegoś. Gada jak najęta, ale po swojemu. Pokazuje ładnie paluszkiem i pyta (również po swojemu), ale słychać, że to pytanie jest. Zapitala na czworaka jak burza, wspina się jak szalona, puszcza się mebli i ląduje na glebie po czym robi to samo od nowa... Upuszczanie przedmiotów jak najbardziej na topie. Karmienie wygląda tak, że jedna łyżeczka i jeden skłon mamusi po klocuszek. Bo klocuszki, tudzież zakrętki od dużych butelek, przy posiłku są nieodzowne. Tak mija połowa obiadku. Druga połowa to pościg za rozszalałą bestią po podłodze z łyżeczką pełną dania, które ląduje w połowie w paszczy delikwentki a w połowie w różnych innych miejscach. Jak to z moim dzieckiem bywa, zwyczajowo chce być oryginalne i huśtawki nie lubi. A dostaliśmy taką ekstra pokojową. Hitem jest wywalanie i ściąganie sobie na głowę wszystkiego. Na drugim miejscu zabawa kubkami plastikowymi z małymi klockami. Ostatnio patrzyłam na zegarek, to 15 minut sobie te klocki przekładała! Szok. Trzecie miejsce zabawa "jedzie koń, piachy, kamienie, rów" i "a ku ku" w różnych wersjach. Czwarte miejsce gumowe potworki kąpielowe z pepco (2 szt za 3 zeta). Nabierają wodę i jak się je ściska za brzuch to wypluwają wodę z paszczy. Dziecko ma istny obłęd w oczach przy tym. Generalnie to potrafi włączać i wyłączać zabawki na baterie, wkładać klocki do sortera, nakładać kółka na patyk (chociaż wielkości dobrać jeszcze nie potrafi). Manualnie uważam 5+.
  4. żyję jakoś moje Drogie, ale co to za życie :-/ Dzisiaj był pogrzeb. O dziwo pogrzeb z urną a nie trumną jest jakiś takie mniej dramatyczny, można tak to ująć... Oczywiście wiadomo, że to Prochy kogoś bliskiego, ale mózg jednak traktuje całą uroczystość nieco jakby wirtualnie, nie wiem jak to inaczej nazwać. Generalnie niespodziewaną śmierć taty dużo gorzej zniosłam. Ja myślę, że długotrwały stres w moim przypadku też wywołał już jakieś takie zobojętnienie na kolejne nieszczęście. justi - współczuję śmierci Wujka... Teraz jest jakiś paskudny okres, może coś z pogodą. Dużo ludzi umiera i choruje ciężko. Wczoraj mój chrzestny trafił do szpitala, tętniak mu pękł. Na szczęście nie jestem z nim jakoś szczególnie mocno związana emocjonalnie, więc incydentu nie dopisuję do listy moich czarnych zdarzeń. Paskudna sprawa z Tosią... Dobrze, że tego gastro dało się w jakimś ludzkim terminie załatwić. titucha - my dzisiaj nabyliśmy finalnie foteli maxi cosi tobi w kolorze denim divine ;) Oglądaliśmy "na żywo" foteliki i zwyciężył większy zakres odchylenia do spania, łatwość rozkładania jedną ręką oraz sposób montażu pasami (nie mamy iso fixa). Brałam pod uwagę właśnie recaro i maxi cosi. Wahaliśmy się w sumie, bo recaro jest tańsze o 170zł kupując przez allegro. Super, że facet skarb się okazał :) Tylko go nie rozpuść, he, he! :-P A jakie auto w końcu kupiłaś? Nela - jak mnie przewiało to pomogła mi rzecz której bym nie podejrzewała o to. Ale koleżanka sprzedała mi pomysł jak zobaczyła mnie z koślawą szyją w szaliku. Jest taka maść dla dzieci Wick VapoRub. Dała mi, nasmarowałam się i powiem ci że po 24h było dużo lepiej. gosik - Kornello zaczyna etap pożerania, a Ania chyba go kończy. Ujmę to tak: zdarzają się przedmioty, które do paszczy nie trafiają. Jakieś...10% znalezisk ;) Młoda też absorbująca na maksa. pho ney - jak to zrobiłaś, że Tadzik nie obżarł się piachu z tej "kuwety"??? Bo ja to jeszcze z Anią nie byłam na placu zabaw, boję się, że się nażre tego piachu albo sobie w oczy nasypie... 7 zęboli to niezły wynik! :) U nas 1,5 zęba. Dolna lewa jedynka i górna lewa jedynka która już wylazła na światło dzienne, ale jest mało widoczna. Za to słyszalna. Ania nauczyła się zgrzytać tym półtora-zębem i robi to z prawdziwą pasją. Zaczęłam się zastanawiać, czy to nie jakaś kolejna choroba, bo podobno dzieci jak mają owsiki to zgrzytają zębami. M twierdzi, że było by widać jakby miała. Nie pytałam, skąd wie... ;)
  5. Przepraszam, że się nie odzywam, ale moja Mama zmarła w piątek. Muszę dojść do siebie. Ania do tego mocno chora.
  6. Ania nie została w szpitalu, podali jej inne leki, sprawdzili, czy działają i wróciła po 20tej do domu. Co 4 godziny inhalacje, oklepywanie, czyszczenie nosa. I M sam z tym wszystkim. Ja przeziębiona na maksa, katar oczy mi zalewa. M też przeziębiony ale lepiej jakoś, kaszle tylko potwornie. W nocy jak wstawałam do Ani to ledwie się zwlokłam. Jeszcze Młoda nie mogła zasnąć, bo oprócz tego wszystkiego chyba górna jedynka wychodzi. Usypiania godzina w środku nocy, potem za 2 godziny od nowa. I definitywnie pobudka o 6.20. Super. Assiula - jak ja sobie radzę z taką małą ilością snu? Nie radzę sobie... Chałupa zapuszczona, obiadu nie ma. Kładę się teraz zaraz po Ani, która coraz częściej męczy się ponad godzinę zanim zaśnie. Czyli jest już koło 21ej jak zasypia. Więc ja coś jem, kąpiel, ewentualnie coś jej do jedzenia zrobię na drugi dzień (ale co 3 dzień gotuję) i jest 23cia. No i do wyrka idę. Nic nie robię w domu. Nie dawałam rady przy tak małej ilości snu. Jeszcze wiadomo, żeby człowiek położył się o tej 23ciej i spał do 7ej to pół biedy. Ale po drodze pobudki, nawet jak M wstaje, to czasem oboje jesteśmy zaangażowani w usypianie, albo ja nie śpię, bo słyszę jak Ania marudzi. Zresztą co ci będę mówiła, wszystkie pracujące mamy znają temat z autopsji ;) doti - no ja też uważam, że wiek biologiczny nie ma nic wspólnego z dojrzałością psychiczną do macierzyństwa :) mrufka - Tymuś jest strasznie biedny z tym ulewaniem... Wyobrażam sobie jak się męczy... :( I tak podziwiam, że nie choruje notorycznie po pójściu do żłobka. Widzisz, co się u nas dzieje. justi - ogarniesz temat niani. Jak nie ty ogarnie, to kto inny... ;) dorka - nie miej wyrzutów sumienia o becikowe. W końcu to jest dla dziecka nie dla ciebie. A Młody wyrzutów sumienia miał nie będzie, jak skorzysta :) agnieszka - Pepco to mój ulubiony sklep :) Ale u nas coś wymiecione wszystko, zrobiło się zimno i ludzie się rzucili, tym bardziej, że na tej mojej "wsi" sklepów mało. Dopadłam tylko rękawiczki fajowe właściwie. Muszę buciki kupić. W tesco są fajne ocieplane botki, ale nie wiedzieć czemu, podeszwę mają nieocieploną właściwie :-/ Zrezygnowałam, bo spodziewam się, że Młoda może zacząć chodzić w okolicach Świąt.
  7. nyada - Ania też ostatnio je w różnych miejscach i pozycjach, tylko nie w krzesełku do karmienia ;) gosik - nie no, nie wystawią mojej mamy przed szpital. Zresztą w ogóle jej nie wypiszą, dzwoniłam dzisiaj do szpitala. To już końcówka. W sumie spodziewaliśmy się tego, jesteśmy przygotowani. Dla niej to lepiej, że nie będzie się już męczyła. Było pół roku na oswojenie się z tą myślą. Wiadomo, że człowiek nigdy nie jest gotów na śmierć rodziców, ale jest łatwiej niż z tatą, który zmarł nagle. Rok po roku będę miała pogrzeb rodziców.
  8. mhm... trochę daleko bym miała :( chyba, że bym się do mamy przeniosła... mhm... M był z Anią u lekarza. Jadą na Działdowską. Tak więc mojej mamy nikt nie odbierze ze szpitala jutro.
  9. silie, a konkretnie w jakiej dzielnicy mieszkasz?
  10. justi - dobrze, że napisałaś! Jak M pójdzie z Młodą do tego lekarza, to zapoda temat wirusa RSV. Luknęłam w necie co to za paskudztwo. Jest możliwe. Moja suka słabiutka. Chyba wybiera się na drugą stronę. Osłabła dzisiaj nagle mocno. Nie da się dotknąć, leży tylko. Cieczka jej się ciągnęła strasznie. Podejrzewam sprawy nowotworowe :( Bidula już 12 lat z nami :( Trzeba z nią do weterynarza pójść, ale obawiam się, że nic to nie da. Duże rasy żyją krócej, to i tak ładny wiek.
  11. silie - ja też jestem fanką Sagi, wracałam do niej od czasów liceum wielokrotnie :) nyada - niskim wzrostem Justysi to ja myślę nie ma się co martwić, przecież to są uwarunkowania genetyczne, po rodzicach, dziadkach. Jeśli wszyscy w rodzinie wysocy, a ona niska, no to może faktycznie cień niepokoju może się pojawić, ale jak wszyscy średniacy, to nic niepokojącego myślę. Co do jedzenia i wagi, to dzieci karmione piersią ważą mniej i to jest regułą. Są wyjątki (Igorek Pysi, który dzielnie nam tu rośnie na prawdziwego Pudziana ;) ) ale generalnie jest to reguła i tyle. Jeśli chodzi o posiłki, to moja koleżanka ma niejadka na piersi. I jemu najlepiej wchodzą kaszki. Jeśli córa je jogurcik chociaż w minimalnej ilości, to spróbuj zrobić kaszkę na wodzie i dodać jogurtu. Ania tak je. Warto eksperymentować ze smakami (kaszki różne, zupki różne, owoce itp.) bo jedna potrawa wejdzie a inna nie. Konsystencja też jest ważna. Ania nie chce jak kaszka jest zbyt gęsta, nie toleruje kaszki podawanej z butelki itp. W końcu to już mali smakosze ;) Pora posiłku też jest ważna. U nas żeby wszystko było zjedzone, regularne godziny nie wchodzą w grę. Dużo dzieci lubi banany. A kabanos, no cóż... Może zupka z mięsiwem wobec tego? ;) Acha. I miło, że nie tylko ja jestem taką "starą" mamą z pierwszym dzieckiem :) W przyszłym tygodniu 35 mi stuknie :) A jeszcze z jednym dzieckiem chcę się wyrobić przed 40stką. Przynajmniej prenatalne będę miała za darmo... ;)
  12. nyada - witaj :) przepraszam, że nie odniosę się do wszystkich wpisów, ale na razie nie mogę na spokojnie przeczytać wszystkiego. Ania nadal chora, spektakularnej poprawy nie widać. M dzisiaj idzie z nią do innego lekarza, boimy się, żeby jej ta flegma całkiem na oskrzela nie zeszła. M upiera się, że synek kolegi w takim stanie był w szpitalu i jakoś mu tą flegmę ściągali. Boimy się, żeby nie było powikłań, przez to, że nie zrobiliśmy czegoś, co powinniśmy zrobić :( Mamy stan się pogarsza bardzo szybko. Nie wypisali jej wczoraj ze szpitala, miała problemy z oddychaniem w nocy i leży pod tlenem. Cały dzień latałam żeby załatwić dokumenty do hospicjum refundowanego z NFZ chociaż w części. Najgorsze, że o miejsce bardzo ciężko. Byliśmy w Wołominie, jest miejsce, ale nie wiadomo, czy lekarz zgodzi się na przyjęcie, bo oni mają tylko chorych z nowotworami. Jak nie, to możliwe, że jutro mamę wypiszą i nie mam bladego pojęcia co dalej. Ona potrzebuje teraz specjalistycznej opieki 24h/dobę a na prywatny ZOL zwyczajnie nie mamy pieniędzy (koszt ok. 3 tys. zł). Koszmar, nikomu nie życzę :(
  13. postaram się później nadrobić wpisy. U nas też choroba. ZNOWU. Zapalenie oskrzeli ma Młoda. Na szczęście to takie 100% wirusówki w wirusówce, więc bez antybiotyku na razie jest, stan podgorączkowy jedynie. To takie początki zapalenia oskrzeli są, tylko stan podgorączkowy ma, raz 38,3 było. Flegma ją normalnie zalewa. Ponieważ takie małe dzieci nie potrafią kasłać świadomie, odruch kasłania wywołany jest dusznością. Tak więc Ania kaszle, jak się dusić od tej flegmy zaczyna... A szczyt zaflegmienia u niemowląt przypada między 1 a 5 w nocy. Komentarz zbędny. Nie ma antybiotyku na szczęście, no bo i bez sensu, na wirusa nie podziała. Lek jest podawany drogą wziewną przez nobulizator (inhalację). Potem oklepywanie i odrywa się flegma, którą dziecko wypluwa. Czasem to niestety wygląda jak wymioty. Generalnie Ania dobrze znosi tą chorobę mimo wszystko. Nie licząc spania na rękach w pionie, bo wówczas łatwiej oddychać. Acha, bo nie wspomniałam, że ma również klasyczną infekcję, czyli katar, czerwone gardło + zapalenie spojówek (kropelki dostaliśmy jednak) + zespół bolesnego ząbkowania (opuchnięte dziąsła, powiększone migdałki). Biedna istota, już chyba więcej g***a na raz nie mogła złapać... :( Dalszy pobyt w żłobku staje pod znakiem zapytania. Jeśli ona ma być non stop chora, to czarno to widzę. A i mam problem z mamą, która jest w szpitalu, ale muszę na biegu jej szukać placówki opiekuńczo-leczniczej, bo jej stan zdrowia bardzo szybko się pogarsza. Choroba jest nieuleczalna o czym wiem od jakiegoś czasu, nie ma na nią lekarstwa. Takie czekanie na śmierć. Okropne to jest, bo umysł człowiek ma sprawny do końca. Generalnie mama wymaga już opieki fachowej. Tak więc dzisiaj rano z jęzorem po pas załatwiałam formalności, a M został z małym zdechlakiem w domu. Ja jutro muszę odebrać mamę ze szpitala i wracać do pracy o ile to będzie możliwe. Mam nadzieję, że mnie nie zwolnią. M znowu z Młodą w domu. A właśnie od jutra miał zacząć nową pracę. Oczywiście nie zacznie, bo nie mamy co zrobić z Anią. Jakbym miała normalną umowę, to bym wzięła zwolnienie na dziecko, a tak to wygląda to jak wygląda.
  14. assiula - marzenie... Ania tak sama nie zaśnie w życiu... Chyba że w nocy czasem jak się obudzi i do niej nie pójdę, to postęka i zaśnie jakoś (zazwyczaj w poprzek łóżeczka i na brzuchu). Tylko że ona jak nie śpi, to wstaje w łóżeczku od razu i się nakręca. Jakby leżała, to może by usnęła prędzej. A tak to muszę ją kłaść i jest ryk.
  15. Ja już nie wiem... Moja ogląda bajki w telewizji, jak jest na polsat jim jam dougi albo świnka chudzinka to potrafi 30 minut oglądać. Też otwiera i zamyka drzwi. Zaczęłam czytać i znalazłam informację, że dziecko z autyzmem nie bawi się zabawkami zgodnie z ich przeznaczeniem np. odwraca samochodzik i kręci kółkami. Moja właśnie tak robi z przedmiotami z kółkami :( Czy wrzucanie klocków do sortera można uznać za porządkowanie rzeczy???? Na szczęście brak pokazywania paluszkiem jest nieprawidłowością dopiero po pierwszym roku życia.
  16. Pysia - no to mnie nastraszyłaś teraz... Moja nie pokazuje paluszkiem. Wyciąga całą łapę w kierunku rzeczy, którą chce dostać i wyciąga ręce jak chce żeby ją wziąć. Nie potrafi pokazać na obrazku żadnego zwierzątka, nie pokazuje "gdzie miś ma oko", chociaż bardzo interesują ją książeczki, sama sobie nawet ogląda, przewraca kartki, gada przy tym dużo skupiona. Czasem zrobi "pa pa", ale częściej jeśli spadnie jej zabawka jakaś, albo jak coś wyrzuci z łóżeczka, to robi "pa pa" tej rzeczy, a osobie która wychodzi nie bardzo. Wnioskuję, że kuma związek między pa pa a oddaleniem się przedmiotu / osoby. Na imię reaguje jak ma ochotę, mam wrażenie że bardziej na znajomy głos. NIE WOLNO rozumie, ale niekoniecznie respektuje ;) Rozumie też "daj" albo "podaj", "wrzuć", "chcesz pić?". Generalnie jest raczej kontaktowa, uśmiecha się, reaguje na ludzi. Autyzm kojarzy mi się z takim dzieckiem, które zamknięte jest w swoim świecie... Ale mało o tym wiem... Qrczę, bać się zaczęłam... Może do lekarza trzeba pójść???
  17. Pysia - no bez jaj!!! Jak to miało by cię nie być???!!! Ja się czuję z tobą związana, bo dzięki tobie przestałam się tak martwić wagą swojej Ani! Była jedyna na forum w tak wysokim centylu i już chciałam latać po lekarzach, miałam wyrzuty sumienia, że to przez karmienie butelką i w ogóle. Dzięki tobie wbiłam sobie w mózg, że to nie moja wina, że ona tak ma, jest duża, bo inne dzieci też są duże. Zupełnie inaczej się bierze jakieś słowa do siebie jak się kogoś zna, a ja miałam wrażenie, że cię znam, mimo że nie znam... ale pomotałam :( no qurczę nie wyobrażam sobie forum bez kolejnej mamy... Z góry przepraszam, jeśli nie odpisałam na jakiś post, ja to czasem robię tak chaotycznie, że przypomina mi się po długim czasie, że nie odpisałam. Albo zadaję głupio pytanie, które już któraś mama zadała i wychodzi, jakbym nie czytała... Głupio mi jeśli to przeze mnie... :( Ostatnio pamiętam o przemeblowaniu pisałaś w związku z grasowaniem Igorka po chałupie zdaje się i temat był mi również bliski. Assiula - to jak ciężko było zaskoczyć, to już zaczynaj, he, he! ;) Urlop nad morzem wydaje mi się łatwiejszy do ogarnięcia z małym dzieckiem. Dajesz foremki, łopatkę, wiaderko i odpoczywasz. A w górach to musisz małego potwora targać na szlakach górski w akompaniamencie wycia często. Ja generalnie nie lubię leżeć, M też, na plaży najdłużej 20 minut nam się udało poleżeć ;) ale posiadanie niemowlęcia 24h/dobę zmienia człowiekowi światopogląd na temat form odpoczynku... titucha - fakt, nie odpisałam ci na temat wychowawczego. Gosik ma rację. Jak ci się kończy, to nigdzie nie zgłaszasz, idziesz do pracy i tyle. Warto może przypomnieć szefowi, że to "już", bo może nie pamiętać, że ci się urlop kończy. Po stronie pracodawcy jest ponowne zarejestrowanie cię w ZUS itp. więc o to się nie musisz martwić. No ten zlot grudniówek to można by zrobić :) Kiedy nasze "zagramaniczne" Mamy zamierzają odwiedzić PL?
  18. justi - daj spokój! Bez ciebie to już nie to samo forum! Ściśnij poślady i zostań z nami! Ja mam nadzieję że wytrzymamy razem do osiemnastki pociech, he, he :-P Uzależniłam się...
  19. nie odpisałam jeszcze co do smarowania buzi. Ja już nie smaruję niczym, ale zimą powrócę chyba przy mrozie do smarowania jakimś kremem. misia - przepraszam, nie odniosłam się również do pytania o jajko :) Tak, Ania dostaje całe jajko i nic jej nie jest, chociaż woli żółtko od białka. Z mojej rozpiski od lekarza wynika, że w 11 miesiącu już podajemy normalnie nabiał (kefiry, jogurty, twarożki) i jajko bodajże 2-3 razy w tygodniu całe.
  20. Misia - a te 21 są na tyle za duże, że nie da rady, może z zapasem będzie? A w ccc po ile są buciki? Wczoraj teściowa kupiła Ani kurtkę na zimę w smyku, fajna bardzo, ale pytała o rozmiar i powiedziałam, że teraz Ania nosi 80 ale z zapasem to tak 86, najwyżej rękawy się zawinie. Tylko rozmiar rozmiarowi nie równy i ta kurteczka jest mocno duża :( Nie wiem, czy uda się ją włożyć. To jest taka kurtka na zimę przez duże "z", bo mocno ciepła, więc chyba na koniec grudnia, styczeń najwcześniej. Mam nadzieję, że Młoda urośnie... Co do kataru to u Ani też długo się ciągnie i też nic się nie dzieje. Pokasłuje również, ma czasem 37-37,2 temperaturę. To ponoć od zębów może być taki wodnisty katarek i kaszelek. Acha, Mamusie: w szpitalu się dowiedziałam, że nie mierzymy dziecku temperatury zaraz po przebudzeniu, tylko po ok. 15 minutach! Po przebudzeniu temperatura jest często wyższa i pielęgniarki nazywały to "temperaturą z przebudzenia". listopadówka 2012 - ja bym się nie martwiła, jeśli ze Stasiem jest kontakt "werbalny" tzn. reaguje na to co do niego mówisz, próbuje się komunikować samogłoskami. Może nie ma do powiedzenia tego, co chcielibyście usłyszeć ;) Moja też z listopada i nie mówi ani "ma ma" ani inne takie. Gada "ta ta ta" "da da da" "ajajaj" i to tyle. A chłopcy zaczynają mówić później niż dziewczynki często. Koleżanki synek 2-latek nie mówił właściwie, a teraz ma 2,5 roku i gada jak najęty. Ja bym się nie martwiła. agnieszka - jak Maja chodzi, to nie masz wyjścia, pewnie już musisz buciki zakładać konkretne, na twardej podeszwie itp? Jak Maja radzi sobie z chodzeniem w zimowych butkach, stabilnie, czy się chwieje bardziej?
  21. No właśnie, też wczoraj temat fotelika był poruszony. Chyba pora na większy. dorka - jaki kupiliście fotelik? Bo ja w tych następnych rozmiarach to się jeszcze nie ogarnęłam. Zastanawiałam się nad Recaro. W nich już przodem dziecko siedzi na szczęście. Minus jest taki, że ustawione są dosyć pionowo i chyba gorzej ze spaniem. Ale może się mylę. antałek - ja w domu to kompletnie czasu nie mam na nic. Pracę mam "luźną", więc sobie piszę. Pracuję w księgowości, więc są takie momenty bardzo dużego natężenia pracy, ale duża część miesiąca jest stosunkowo spokojna. My z Anią zaskoczyliśmy za drugim podejściem :) Myślę, że powinno pójść szybko :) ZUS mi potwierdził wczoraj obliczenia, czekam tylko na umowę o pracę i do dzieła :) Fajnie masz, że ci mama trochę pomaga. My nie mamy kompletnie nikogo do pomocy i jeszcze mam leżącą mamę do opieki, więc trochę kicha. Jak Ania chorowała i do tego zaraziła nas to było potwornie ciężko. Ale, co tam... ;) Plus jest taki, że ja tak schudłam, że ważę tyle co przed ciążą (53 kg), ale gabaryty mam tak jakby mniejsze w niektórych miejscach a w niektórych większe. Zostało mi w pasie kilka cm, takiej luźniejszej skóry jakby. Za to mam szczuplejsze nogi i biodra, więc przy figurze gruszki efekt finalny jest dobry :-P Tylko piersi bardzo ucierpiały. Istny koszmar. Na szczęście na wierzchu z nimi nie chodzę, he, he! Nie wiem czy dostałaś naszego forumowego maila, bo zniknęłaś na jakiś czas. My tam wrzucamy fotki maluchów. Proponuję ci udostępnić :) gosik - gołe nóżki zimą??? O mater dejo! Ale tam jest inny klimat jednak... Rozmiar 22... No dobra. Coś zakupię chyba. A czy wasze Maluchy też tak podkurczają paluszki jak zakładacie im buciki? Moja zawija od razu pod spód i ciężko się wkłada. Zastanawiam się, czy to normalne. Bo tak to ma normalne, proste jak staje czy cuś. Jak siedzi to czasem też tak podwija.
  22. Słuchajcie, zimno coraz bardziej. Maluchy jeszcze nie chodzą. Co im zakładacie na stópki na spacery? Ja zakładałam rajstopki, na to spodnie i takie grube skarpety bawełniane. Ale Ani nóżki w niedzielę zmarzły i zastanawiam się, czy nie kupić jej jakiś ocieplanych bucików mimo wszystko... Ale są takie małe w ogóle? I co, na podeszwie twardej kupić od razu, czy takie typu bambosze? Kocyk sobie ściąga w wózku, więc już się nie sprawdza. Śpiworek taki przypinany ewentualnie.
  23. Antałek - miło, że się odezwałaś :) Myślałam o tobie ostatnio :) Kiedy masz termin? Fajnie, że będzie parka, chyba o to chodziło :) Trochę mnie zmartwiłaś tym, że w drugiej ciąży tak przytyłaś. Ja się zastanawiam jak to ze mną będzie... Rozmowy o drugim potworku u nas na topie. Głównie ze względu na to, że i tak w planach drugie dziecko jest, a teraz byłby dobry moment finansowo. Muszę to jeszcze w zusie potwierdzić. Do końca listopada pracuję na dwóch etatach formalnie (w poprzedniej firmie na wypowiedzeniu a w nowej mam mieć umowę o pracę w końcu od października). Więc miałabym potencjalnie płacone zwolnienie od obu etatów i potem macierzyński rok. Trzeba by się decydować już... Miałam w planach drugą ciążę za jakieś 1,5 roku, żeby Ania poszła do przedszkola i była już trochę samodzielna jak drugi maluch będzie (także ze względów finansowych), ale jeśli moje obliczenia potwierdzi zus, to chyba zdecydujemy się teraz. :) Chociaż druga ciąża przeraża mnie nieco... Nie ćwiczę, jestem przemęczona, nie odżywiam się najlepiej... Jednym słowem: nie jestem w takiej kondycji fizycznej jak przy pierwszej ciąży... :( Latka lecą, w sumie to dłużej jak 3 lata wolałabym nie czekać, 35 wiosen w październiku stuknie jak nic...No i już sobie nie odpocznę w "słodkim oczekiwaniu na dziecko" he, he ;) Chociaż przy wynagrodzeniu które obliczyłam, będę mogła wziąć pomoc domową i opiekunkę na część dnia, jeśli nie dam rady. Generalnie są wątpliwości, ale to chyba normalne ;) A ja znowu chora jestem chyba :( Makabra, w ciągu 1,5 miesiąca już trzeci raz! Tyle to nie chorowałam chyba od szkoły podstawowej! Podejrzewam, że przyczyną jest brak "wyleżenia" choroby... :-\ gosik - moja podobnie rozumie "nie wolno" ale nie koniecznie respektuje ;) Czasem celowo podchodzi np. do kabla jakiegoś, ja do niej "nie wolno mama mówiła" a ona z tym swoim uśmiechem i odgłosem jak Lecter w Milczeniu Owiec przy spożyciu wątróbki "sssy sssy sssy" patrzy w oczy i za kabel... :) I patrzy paskuda co zrobię :) I potrafi się bawić piłką w rzucanie albo turlanie. Ja do niej turlam i mówię "rzuć piłeczkę" albo "daj piłeczkę" i ona turla do mnie albo rzuca, potem ja do niej i tak w kółko :)
  24. Misia - Ania również jest przyklejona jak rzep. Czepia się człowieka non stop. Zaczęłam na nią "nietoperek" mówić, bo się tak wczepia w człowieka ;) Czytałam, że dzieci w tym wieku okazują większe przywiązanie do osób, które poświęcają im więcej czasu. Mhm... Jest w tym trochę prawdy, bo Ania tak jak Natalka na ciebie reaguje na mojego M, który siedzi z nią w domu ;) justi - przepis na cykorie the best! :) Muszę zrobić koniecznie! Właśnie do schabu by mi to pasowało. Ewentualnie do grillowanej piersi kurczaka na przykład. Na zaparcia chyba mm jest najlepsze jednak. Mam wrażenie że rozluźnia. Ewentualnie buraczki jakby udało się Młodej zaaplikować też działają cuda. Co do fotelików samochodowych, to podróże u nas odbywają się w duecie głównie, bo jedna osoba prowadzi auto a druga zabawia dziecko. Trzeba targać ze sobą górę zabawek i innych przedmiotów zajmujących małego potwora. Inaczej drze się nieludzko. Jeśli jedna osoba wiezie gadzinę, to trzeba wcelowywać się w porę drzemki. Ania doskonale manifestuje również niezadowolenie z: jedzenia, odbierania zabawki (czytaj: czegoś, co zabawką nie jest i być nie powinno), jeśli coś chce wziąć a nie dostaje, brania na ręce/odkładania z rąk itp. Z nowych umiejętności opanowała wrzucanie klocków do pudełka z dziurkami i zajmuje ją to na dosyć długo (czyli około 3 minut samodzielnej zabawy). Co prawda nie dobiera tych klocków kształtami do dziurek, tylko wpycha na oślep i jak wpadnie to ok, ale to i tak myślę nieźle ;) Udaje jej się zrobić "pa, pa". Chodzi trzymana lekko za rączki, chociaż krokiem pijanego zająca. Puszcza się mebla, odwraca i daje kroka do drugiego mebla. Wczoraj puściła się pufy, dała krok w moją stronę i rąbnęła z łoskotem na podłogę. Wystraszyłam się, bo glebnęła całym impetem do tyłu. Myślę, że na roczek może zacząć chodzić sama. Pełzanie poszło w odstawkę, popyla na czworaka w tempie zawrotnym. I gada dużo. Głównie "ta ta", chociaż mam wrażenie, że bez zrozumienia jeszcze. "brrrr" też gada jak ma dobry humor i gdzieś idzie właśnie. mrufka - u nas katar obecny. Chociaż tak jakby mniejszy. Nie mam pojęcia od czego, bo na przeziębienie w 100% mi to nie wygląda mimo wszystko. W dzień to gile są takimi falami jakby, ale zazwyczaj z nosa jej nie leci. Wieczorem i nocą najgorzej. acha - titucha - gratuluję wytrwałości w ćwiczeniach :) Ja zrezygnowałam z karnetu fitness, w domu też już nie ćwiczę. Baaaardzo mi tego brakuje :( Ale czasu brak, a jak już jest, to prawdę mówiąc wolę pójść spać wcześniej albo wziąć prysznic dłużej niż zwykle. No i względy finansowe przemawiały za rezygnacją. W domu zresztą to nie to samo, motywacji jakby mniej. Tiaa.... Będę obrastała w tłuszcz :( gosik - ale super z tymi gotowcami... Ja to już właściwie dla nas nie gotuję, bo nie mam zwyczajnie kiedy. Padam na ryj. A takie półprodukty bardzo by pomogły jednak. Teściowa zlitowała się nad synalkiem i podrzuca rosół albo mięsiwa kawałek, to z głodu nie zdechniemy, he, he! ;) Plan dnia u nas (ostatnio brak planu jest niestety): 6.30-7.30 - pobudka 8 - śniadanie - kaszka Holla/Hipp mleczna bezcukrowa glutenowa (różne smaki) albo kasza manna plus jabłka trochę ok. 60-80 ml ok. 10-11 - drzemka w akompaniamencie butli, zjada ok. 60ml mm 12 - owoce (150-200 ml) 14 - drzemka (ale nie zawsze), jeśli już to przy butli ok. 60 ml albo na spacerze. 15-16 - obiad - zupka 125g, chyba ze dwa razy zjadła 180g 18 - jogurcik albo twarożek z jogurtem naturalnym, kaszka bezglutenowa na bobofrucie ok 60-100 g. Próbowałam drugie dania, ale zawieszone na razie. 19 - kąpiel 19.40 - kolacja - 150 ml wody 5 miarek mm (czasem nie zjada porcji i zasypia) W nocy je dwa razy, około 23ciej 120 ml wody plus 4 miarki mm i około 3-4tej tak samo, czasem tylko 60 ml zje. W międzyczasie herbatki owocowe parzone z torebki (żurawina, malina, aronia, dzika róża), ziołowe (koperek, rumianek, melisa) i Hippa granulowane różne bez ograniczeń. Chrupki kukurydziane ze dwa zje, ze dwa ciasteczka ryżowe. Soczków nie chce pić. Mleka z kleikami i kaszkami z butelki również. W weekend zjada z nami jeszcze śniadanie - jajecznicę z jednego jajka lub jajko na miękko (głównie żółtko). Trochę obiadu jeśli jest coś, co może akurat zjeść. Jak często dajecie wit. D? Bo mnie doktorka kazała 4 razy w tygodniu, a w szpitalu codziennie. No i daję codziennie teraz, bo już nie wiem. Coś czytałam, że w 10 miesiącu dzieci odkrywają, że są odrębnymi istotami i stąd te protesty i lęk separacyjny tak zwany. No moja to tę odrębność manifestuje że hej ;)
  25. hejka :) Nie pisałam, bo u nas koszmarku ciąg dalszy. Przyczyna - nieznana. W piątek Ania dostała gorączki 39,6 i to w przeciągu dwóch godzin. Ja na sygnale do domu, oczywiście żłobek odpadł. M miał rozmowę jakąś, więc sama zostałam na polu bitwy. Po paracetamolu udało się zbić temp. do 37,5. No ale wiadomo, jak to chore dziecko.... ła, ła, ła, ajajaj, auuuu... itp. Noc z piątku na sobotę fatalna, trochę spała z nami w łóżku, może ze dwie godziny u siebie. Sobota też pod znakiem ałała minęła, ale noc już lepsza, do 5tej spała u siebie chociaż z kilkoma pobudkami. Niedziela już lepsza i dzisiejsza noc "normalna". Rano dziecko wstało w dobrym humorze z oooogromną kupą w pieluszce, na plecach i nie wiem gdzie jeszcze... Zapewne to efekt spożycia mleka w większych ilościach. No właśnie. Z jedzeniem u nas porażka. Ania w ogóle nie ma apetytu, nawet jej ulubione zupki lądują w zlewie. Jedyne co jej wchodzi to trochę mleka (przeszliśmy już na "3"), jogurciki i czaaasem owoc. Martwi mnie tylko, że pić też za bardzo nie chce. titucha - u nas nauka samodzielnego zasypiania, odwyk od nocnych karmień i inne "trudne" działania poszły w odstawkę ze względu na ogólnie trudny okres z chorobami, zębami itp. Podziwiam za wytrwałość ;) Dobra jest ta metoda 3-7-15 w usypianiu.
×