Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Iwka78

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Iwka78

  1. Phoney mi tez w drugiej ciąży byli bardziej niedobrze. Pomagala mięta, do wąchania. Najlepiej taki sztyft do nosa. Ale trzeba to przezyc po prostu. Dla pociechy, podobno ciąża lepiej sie trzyma, jak sie wymiotuje ;) taki przesąd;) ja dawno nie zaglądałam na pocztę. Nie wiem po jakiego grzyba któraś z nas mialaby grzebac w haśle... Ja tam nie wrzucałam nic szczególnego
  2. Mrufka - jak były przebrane dzieci u Tymka na balu? Króliczek - oryginalnie :) Ania była kotkiem :) Kupiłam w pepco legginsy w cętki i doszyłam ogon. Na opasce uszyłam uszy. W ciuchach kupiłam jakiś płaszczyk futrzany za złotówkę, to był materiał ;) I też oryginalnie wyszło, bo dziewczynki to trzy księżniczki były i trzy jakieś równie różowe postacie (wróżki czy cuś) i dwie pszczoły. Ogólnie nic specjalnego Myszka jedna. Z chłopców rycerze i jeden kucharz. Fajnie, bo tata też za kucharza był przebrany w fartuchu :) A właśnie ten chłopiec, Gutek (Gustaw znaczy się, he, he ;) ) to jest w Ani zakochany :-P Wcześnie zaczął, he, he! Maślanym wzrokiem za nią wodzi, musieli go przenieść do innej grupy, bo ciągle o Ani gadał. Na placu zabaw zbierał jej kasztany, jak się z nim nie bawiła to chociaż postać obok musiał. I obraził się na siostrę starszą, że Ani nie zaprosiła na swoje urodziny. A jego siostra Ani nie zna. Uznał, że nie szkodzi, bo on zna i chciał żeby była :) Ubaw, mówię wam... A to już trwa dobre pół roku! Fajny chłopaczek, mogłabym mieć takiego zięcia ;) Tylko Ania wredota, amory jej nie w głowie :-P Ciężarówki piszcie, co u was. Gdzie będziecie rodziły, tam co pierwsze dzieci? Antałek, jak twoje kilogramy po drugiej ciąży? Mnie się diabelstwo trzyma. Ale i tak nikt nie patrzy na wielki zadek, bo mam ogromne doły pod oczami ze zmęczenia i na nie się wszyscy gapią. Czad. No chyba, że spojrzą na Olkę i się rozedrze, to już nie patrzą na mnie. Złote dziecko, wrzaskiem uwagę odwraca od matki. Ona tak się boi obcych, że płacze od razu jak ktoś zagada. Śmiejemy się, że jak obecna niania się nie zdecyduje zostać z Olą, to zaczniemy rekrutację nowej niani od pokazywania zdjęcia Oli :) Może zgram w końcu zdjęcia, to wrzucę na maila.
  3. antałek - no właśnie. Każde dziecko inne. Ola to się okropnie drze jak chce coś wymusić. Ania tak głośno nie wrzeszczała. A Ola ma głos potwornie donośny. Jakaś śpiewaczka operowa będzie, czy co... ;) 1111 Drogie Mamy! Wszystkim Wam życzę dużo uśmiechu w te Święta, spokoju i ciepła bijącego od rodzinnego stołu. Smacznego karpika, nietuczącego ciasta i mnóstwa dziecięcego śmiechu! :) No i obyśmy przetrwały kolejny rok na forum! ;)
  4. musialam pociąć posta i wykasować nazwę, bo mnie jako spam traktowało :-/
  5. Z jedzeniem u nas marnie, ale zwalam to na infekcję. Ania miała trochę katar, potem zaczęła chrypić - możliwe, że bolało ją gardło. Właśnie też coś chciałam na odporność zacząć podawać, myślałam o bio***nie C, bo domowego soku malinowego albo z pigwy z wodą nie chce pić. Zresztą wodę też oprotestowała. Odpuściłam, żeby piła cokolwiek, bo potrafiła nie pić cały dzień (tylko mleko i zupę z płynów). Ola rośnie w oczach. Niestety mało śpi (a raczej często ale krótko) i nie mam czasu na nic. Szczególnie, że w nocy trzeba wstać w sumie ze cztery razy (do Oli czasem trzy (23cia, 3cia i 6ta) i do Ani raz lub dwa, bo albo coś jej się przyśni, albo szuka swojego jeża w łóżku, albo ogólnie nie wiedzieć czemu budzi się i woła nas). Jak usypiam Anię o 20tej, to sama walczę, żeby nie zasnąć. Codziennie pobudka najpóźniej o 7ej, zazwyczaj wcześniej, więc snu jak na lekarstwo. Niedługo mamy bilans dwulatka i jestem przekonana, że będzie grany specjalista. Z mówieniem u nas wciąż baaaardzo słabo. Z łączonych wyrazów tylko "nie ma". Słownik wciąż ubogi, może ze trzy nowe wyrazy i to tylko "po swojemu" mówione. Nie mam pojęcia, co z tym zrobić. Dlaczego ona nie chce mówić??? Rozumie, a nie mówi. Podobno dwulatek powinien łączyć wyrazy np. miś śpi. Niby jak ona ma to robić, jak nie mówi ani miś ani śpi! Porażka...
  6. Trochę ją staram się zainteresowac innymi zabawami, ale gotowanie wygrywa. Zauważyłam, ze zaczyna bawić się w bardziej złożone zabawy np. kupowanie w sklepie, pielęgnowanie lalek i pluszaków (karmienie, zmiana pieluchy). Przy czym zabiegi pielęgnacyjne które obserwuje kopiuj***ardzo dokładnie i chętnie. Podobają jej się zabawy ruchowe wyniesione z zajęć adaptacyjnych np. naśladowanie zwierząt - jak chodzi słoń, jeż zwija się w kulkę itp. przy piosenkach do tego pasujących i wierszyki oraz piosenki w których coś się robi z rączkami lub nóżkami. Mamy taką książeczkę "ulubione wierszyki 2-latka" i bawimy się w kółko graniaste, baloniku nasz malutki (baloniki pompuję i Ania puszcza je - cieszy się jak uciekają gdy zlatuje powietrze), sroczka kaszkę ważyła, rączki robią klap, klap, klap, nóżki robią tup tup tup (nie pamiętam tytułu). To te ulubione. Oprócz tego pogoń po mieszkaniu z jakimś zwierzakiem w ręku (Ania chętniej ucieka, a ja ganiam ją np. z wężem pluszowym), zabawa w chowanego (niestety Ania na razie pokazuje gdzie się schowa ;) ), zgadywanki z dominem (trzy różne elementy układam obok siebie i mówię pokazując co jest na obrazkach np. słoń, zebra, lew. Potem je odwracam i pytam: gdzie lew? i Ania szuka) albo chowanie drobnej zabawki pod kubeczkami (zakrywam ludzika kubkiem a potem wolno zamieniam go miejscami z dwoma innymi pustymi i pytam: "gdzie się piesek schował?"). Fajna zabawa z zajęć adaptacyjnych z krepiną: tniemy dwie cienkie wstążki z krepiny, kładziemy się na brzuchu i dmuchamy, żeby przesunąć w jakieś wybrane miejsce, albo do siebie nawzajem. Dwa - zabawa z liściami, trochę bałaganu, ale Ani się podobało: przygotowujemy kolorowe kawałki krepiny w odcieniach jesiennych liści (możemy je robić wspólnie, jeśli maluch potrafi zgnieść kulkę z papieru, widziałam, że niektóre nie potrafią) i zgromadzone na spacerze liście prawdziwe. Śpiewamy sobie jakąś wymyśloną piosenkę (nie mam nagranej) o jesieni i spadających liściach i robimy tak jak liście spadają (podrzucamy te papierowe i prawdziwe robiąc bałagan). Potem zbieramy do jednej miski prawdziwe, do drugiej sztuczne liście (podobno dwulatek powinien uczyć się grupować rzeczy w zbiory). Na zajęciach była do tego taka fajna piosenka, dzieci zbierały na czworakach liście. W domu musiałam improwizować ;)
  7. ja też słyszałam, że witaminę D do 3 lat trzeba podawać. Tak też planuję mm podawać, dopiero potem krowie mleko. Chociaż mam wrażenie, że Ania się do niego przekonała już trochę. Co do zabaw, to mam wrażenie, że Ania żyje ostatnio trochę w swoim świecie ;) Chodzi, śpiewa coś tam, liczy pod nosem. Daje się wciągnąć na chwilę w książeczki z naklejkami (np. uniwersytet dwulatka), zabawy z ciastoliną (głównie robienie węża i cięcie go na kawałki plastikowym nożykiem, albo odciskanie różnych elementów w masie), a tak to całymi dniami "gotuje". Ma taki zestaw plastikowy z pepco plus garnek z kuchni wywleczony i najchętniej robiła by to albo siedziała na placu zabaw.
  8. No forum umiera śmiercią naturalną... A szkoda, bo cicho liczyłam jednak na spotkanie w realu ;)
  9. Misia - Ania się przewraca dosyć często. Ale u nas są bardzo nierówne chodniki. Na trawie i równych powierzchniach nie zdarza się to zbyt często. Generalnie jak bardzo szybko biegnie i np. odwraca się za siebie, to często upada. Ale tak jak Mrufka pisze, asekuruje się rączkami przy upadkach i większe kontuzje się właściwie nie zdarzają.
  10. gościu - ja bym się nie martwiła. Ania nie stawia co prawda w rzędzie zabawek, ale jak byłam z nią na takich zajęciach adaptacyjnych przedprzedszkolnych, to były starsze dzieci i nie potrafiły pokazać wszystkich części ciała, albo żadnej nawet (chłopiec rok i 7 miesięcy). mrufka - ja na katar daję taki syrop Neosine dwa razy dziennie jak się zaczyna. Nawet jeśli się wykluje, to jest dużo mniejszy, no i na katarze się kończy zazwyczaj, a tak to Ania zaraz miała temperaturę, od kataru się zaczynało. Jak chodziła do żłobka, to nie wiem czy pamiętasz, horror miałam i trzeba było zrezygnować. Jeśli możesz sobie pozwolić na większy wydatek, to poszukaj prywatnego żłobka. Tam na jedną panią przypada max. 5 dzieci i bardziej pilnują, żeby chorych dzieci nie przyprowadzać jednak. Z drugiej strony rozumiem rodziców, którzy z gilami dzieci prowadzają. Czasem nie mogą ZNOWU brać wolnego, a zostawić małej zdechlizny nie ma z kim. W żłobkach dzieją się różne rzeczy niestety, nie wiadomo co jak się tego nie widzi i maluchy stresują się niestety. Niektóre dzieci przecież w ogóle się nie nadają do żłobka, Tymi i tak dobrze sobie radzi. silie - ja to w ogóle nie komentuję nawet twoich dokonań, bo dla mnie to co robisz, to jakiś mission immposible. Czwórka dzieci? Ja nie daję rady z dwójką! Pytam przyjaciółki, jak sobie radziła na spacerze, bo ma różnice około 2 lat między dziećmi. Mówi, że młodszy spał w wózku, a córka szła trzymając się wózka z boku i ona do sklepu jechała z nimi na przykład. Albo córka się bawiła, a synek w leżaczku leżał, a ona gotowała obiad. Spacer z dwójką u mnie to Ola wrzeszcząca w wózku, jeśli się zatrzyma albo za wolno jedzie i Ania, która się wyrywa i ucieka, przewraca i ryczy. Gotowanie nocą tylko. Butelki jak myję, to Ola zazwyczaj ryczy a Ania demoluje mieszkanie (czytaj: wywala wszystko z szafek, w których nie można wykręcić uchwytów, albo otwiera je mimo braku uchwytów). u nas horroru ciąg dalszy. Po miłym weekendzie, M szykuje się do pracy, a Ani odwalać zaczęło. W efekcie zwaliła komputer, rzuciła mi w głowę myszką, rąbnęła Olę (która nie wiedzieć czemu darła się od rana już godzinę wówczas), kolejną dziurę w stole mam po klocku, biła mnie pięścią i chciała wydłubać oko. Zamknęłam ją w pokoju w końcu, bo nie mogłam jej opanować. Wyła tam prawie 15 minut, a ja próbowałam bezskutecznie uspokoić Olę. W uszach mi jeszcze dzwoni od jej ryku, chyba śpiewaczką operową będzie z takim głosem. I mogę wam powiedzieć, że gile do pasa (dosłownie) są możliwe w praktyce (akurat Ania ma katar). Powoli mam dosyć poprawnego wychowywania. Jeszcze jedna taka akcja i po prostu wleję jej w d... że mała głowa. Może to do niczego nie prowadzi dobrego, ale pomysłów już nie mam innych. Nervosol to musiała bym mieć podawany w takiej pompie insulinowej, całą dobę, żeby być spokojną. Idę zjeść coś w końcu bo małego demona niania zabrała na dwór a drugi upiór się zryczał i zasnął.
  11. AAAJ jeszcze mi przyszlo do glowy, ze mozesz spróbować bebilon comfort plus do tego bio gaja i delicol. U nas na krótko pomogla ta kombinacja. Każde dziecko jest inne. Mojej pierwszej córce na typowe kolki pomagala poduszka elektryczna (kladlismy ja na brzuchu) i herbatka z koperku granulowana hipp, ale musiala wypić jej minimum 120ml. No ale to kolki byly tylko.
  12. Dlaczego "gr*****ie" (gaworzenie) dziecka zostalo ocenzurowane, he, he? :-P
  13. antałek - u Ani jest mało słów: baba - babcia, babka z piasku, pająk (zależy od intonacji) da - daj tu tata, mama zia zia - sąsiadka zie zia - Iza (tak ma na imię niania) jezia - jeż la la - lalka, biedronka i płatki kukurydziane (nie mam pojęcia czemu) ba - upadek tak nie ne - nie ma, nie widać siii - gorące, zimne, deszcz/mokre ba ba - zależnie od intonacji pies lub kaczka baaaa, mmmmm - kot mummmm - krowa bleee - kupa dziu dziu - siu siu dach - dach odgłos bzyczenia - pszczoła, mucha odgłos auta - rzeczy mechaniczne i auto ghrrrr - lew, tygrys u-u - małpa o-ooo - Ola o nie! - jak coś jej nie wyjdzie dźwięk jak koń jedzie na konia i jak chce pić blu ble - piana, bańki mydlane bało - balon a resztę na migi pokazuje np. ślimak to palec wskazujący i pukanie w otwartą dłoń, słońce zakryte jedno oko dłonią itp.
  14. Dziewczyny, chyba mamy diagnozę w końcu. Od tygodnia jest spokój. Ola płacze, miewa kolki, a jakże, ale to nie jest płacz całymi dniami. Zobaczyłam w końcu jak moje dziecko się śmieje. I co to było? Nietolerancja laktozy. Jest na Nutramigenie i wszystkie właściwie problemy jak ręką odjął. Nie żeby była w ogóle nieabsorbująca ;) trzeba ją ponosić, pohuśtać, pogadać z nią itp. ale daje się uspokoić, a wcześniej płacz nie dawał się ukoić niczym. Obejrzałam w końcu zdjęcia Maluszków. Chociaż to już nie takie maluchy ;) Szczególnie Monika twój Tadzik to już wygląda jakby ze 3 latka miał! Oczywiście z rysów twarzy, bo widać, że wzrostem to na swój wiek raczej jest. Baaaardzo przystojny młody człowiek :) Assiula - Krystian to jakby skórę z ciebie ściągnąć! Już chyba tak bardzo się nie zmienia, co? Chochliki ma w oczach skubaniutki ;) Antałek - Milenka jest prześliczna, a o Michałku nie wspomnę. Jak się robi dzieci z ciemnymi oczami, psia krew? Bo Michaś to chyba ciemne ma? Nie wygląda na grubasa, chyba nabity jest po prostu i duży proporcjonalnie. Wałeczki ja myślę w normie. A Milenka to gabarytu mojej Ani. Moja teraz 12 kg waży, nie pamiętam wzrostu, chyba 85 cm było. koliberek - no ogarniesz jakoś pewnie dwójkę, chociaż myślę dużo zależy od temperamentu maluchów. Ja nie mogę ogarnąć i tyle. No ale mam depresję i nie mam instynktu macierzyńskiego, więc to trochę inaczej. No i jeszcze pies. Brudzi potwornie, ciągle muszę sprzątać, dwa razy dziennie odkurzanie to minimum, mycie podłogi najdalej co 3 dni. A mam 95mkw mieszkania, więc jest co robić tylko przy tym. rusałka - u nas też porażka nocnikowa. Z kupą jeszcze jakoś się daje, chociaż niani kiepsko idzie z upatrywaniem objawów. Z sikami w ogóle nie da rady. A te pieluchy z 5 są już na tyle duże, że ciągnie się za dzieckiem wór potworny jak tylko trochę nasika, a wór rzeczony lokuje się najczęściej w jednej nogawce spodni. Ania nosi już rozmiar 92 ubrań i mam wrażenie, że większość modeli spodenek jest już szytych na dzieci bez pieluch, więc leżą kiepsko na opakowanej pupie. Nie widzę szansy odpieluchowania Ani na chwilę obecną. Płytki mam tylko w kuchni na podłodze, ale brak drzwi. W reszcie mieszkania 60-letnią podłogę z desek, które nie przylegają na ścisło do siebie albo wykładzinę dywanową i takie deski pod spodem. Strop drewniany. Jak zdejmę Ani pieluchę i zacznie mi lać po podłodze, a siki wlecą między deski, to smrodu się nie pozbędę przez lata. O sikaniu po wykładzinie nie wspomnę. Nie wiem jak to zrobić i tyle. Liczyłam, że latem się uda załatwić sprawę na ogródku, ale się nie udało.
  15. Silie - klubik czy żłobek wyszedłby mi cenowo porównywalnie (u nas około 1200zł), a dochodzi problem z chorobami, no i musiałabym targać tam Anię razem z Olą codziennie, bo nie miałby kto z Olką zostać żebym Anię zawiozła. Ola jak ma kiepski dzień i nie śpi to nie specjalnie daje się wieźć w wózku. Pewnie będzie z nią tak jak z Anią, zacznie jeździć w wózku jak zmienię na spacerówkę. Chociaż Ania fanką wózka nie jest do chwili obecnej. Teraz to już właściwie tylko chodzi, jak jest bardzo zmęczona to wsiada do wózka. No ale Ania to w ogóle ewenement przyrodniczy. Nie sprawdziło się w jej przypadku prawie nic ze standardowo lubianych przez maluchy rzeczy np. nie lubiła owijania w kocyk czy rożek, leżaczek właściwie ok, ale jeśli się nie bujał, nie lubi huśtawek do dzisiaj, spokój w domu jej nie służy (woli np. festyn, albo inne głośne miejsca gdzie jest dużo ludzi. Jak jest spokój i siedzenie w domu to wariuje), nie używała smoczka. M musi tyrać każdą minutą, bo by nam komornik wlazł w końcu. Przychodzi z pracy o 18tej, zjada coś, kąpiemy dziewczyny i siada do komputera koło 20-21ej. Siedzi do 3ciej w nocy najczęściej. Rano wstaje o 7ej, szykuje się do pracy na 9tą i od nowa. W weekend wstajemy o 6tej, tak jak Ania, dłużej się nie da pospać. Śniadanie, trochę zabawy i o 10tej znowu siada do komputera. Siedzi do 18tej z przerwą na obiad, czasem nie. Niedziela tak samo. Mamy cholernie duże rachunki min. przez ten kredyt na budowę, a sprzedać to w tym stanie ciężko. Tego gdzie mieszkamy sprzedać się nie da ze względu na sytuację prawną domu, zresztą gdzie pójdziemy z dwójką dzieci i psem?. Jakoś musimy wytrzymać. 21.08 mam rozprawę w tym sądzie od ubezpieczeń społecznych, jak wygram, to dostanę zaległe pieniądze i zasiłek macierzyński, to jakoś pociągniemy. Będzie lepiej, jak wrócę do pracy. Jak nie wygram... to nie wiem. Wystawię nerkę na allegro ;)
  16. Generalnie o ugotowaniu czegoś, ba! nawet zjedzeniu nie ma mowy. Często moje śniadanie to sucha kajzerka gryziona w przelocie między godziną 9 a 12tą. Obiad? A co to takiego??? Gotuję tylko Ani, w tygodniu, jak jest niania i Ola śpi. W weekend rozmrażam tylko jakieś danie i do mikrofali w akompaniamencie wrzasku Oli. Na szczęście Ania je już właściwie sama. Zupę tylko jej daję łyżeczką, bo rozlewa. Resztę zjada widelcem albo łyżką sama. Jak zaczyna się bawić jedzeniem, to trochę ją "dopycham" żeby zjadła więcej. Pije też ze zwykłego kubeczka i się nie zalewa właściwie. Z ciekawostek - przytyłam w ciąży 12 kg i 6 kg mi zostało. Ekstra. Z osiągnięć rozwojowych: Ania ruchowo bardzo dobrze, ciężko opisać, ale radzi sobie dużo lepiej na placu zabaw niż rówieśnicy, manualnie też super. Rozumie chyba wszystko. Czytam jej na dobranoc bajkę od jakiegoś czasu. Z mową lipa ogromna i chyba skończy się logopedą. Czasem jej się wymsnie coś i mam wrażenie, że ona potrafiła by mówić, tylko z jakiegoś powodu nie chce. Powie jakieś słowo np. siedem, albo duży, ale jak ją chcę sprowokować, żeby używała tego słowa, to nie chce. Pokazuje dużo na migi. Na słońce np. zasłania jedno oko, jedzenie pokazuje palcem usta, picie pokazuje na usta i dźwięk taki jak konik jedzie, nie wiem jak to inaczej nazwać, paluszki słone wyciąga palec i pokazuje szafkę gdzie stoją, ślimak pukanie palcem wskazującym w otwartą dłoń, nie słychać to pokazanie ucha i słówko "ne" itp. Słów takich o jakich pisze Mrufka, dźwiękonaśladowczych również naliczyłam na prędce jedynie 22. Może 30 jak weźmiemy pod uwagę różnice w intonacji (ba ba w zależności od akcentu to albo pies, albo kaczka albo babka w piaskownicy albo babcia). Tak więc nie jest dobrze. Pokazuje w książeczkach wszystkie elementy (nie tylko zwierzątka, ma taką o domu i mieszkaniu, pokazuje wszystkie elementy wyposażenia domu, nawet narzędzia rozróżnia, śrubokręt, młotek itp.), potrafi pokazać wszystkie części ciała (palce stóp, rąk, dłonie, nogi, kolana, ramiona, głowę, włosy, nawet pępek, pupę itd. miejsce gdzie ma żołądek nawet ;) ). Zęby myje sama i to całkiem przyzwoicie. Potrafi się uczesać również przyzwoicie. Rozbiera się sama do kąpieli, ubieranie gorzej. Kalosze potrafi sama włożyć, czapkę i zapiąć bluzę na suwak (ale tylko jedną, bo łatwo wchodzi "piesek"). Sandały próbuje zakładać. Zakłada lalce pieluchę również przyzwoicie. Bazgra kredkami i rozpoznaje podstawowe kolory, chociaż nie zawsze da się wciągnąć w zabawę z kolorami i chce pokazywać. Potrafi dobrać odpowiedni kolor do kolorowanki np. miś brązowy, chmurka niebieska, zielony liść itp. Bardzo dużo gada po swojemu. Bardzo dużo. Bardzo. Non stop właściwie. Również rozpoznaje samogłoski a, u, o, e. Również napisane słowo mama i tata. Imienia swojego jakoś nie rozpoznaje. Przesypia noce, chociaż ostatnio jakieś pobudki mieliśmy, nie wiadomo czym spowodowane, najbardziej do głowy przychodzą mi koszmary senne. Budziła się z płaczem, krzyczała "nie, nie, nie" i próbowała coś opowiadać po swojemu ze łzami w oczach. Bywało, że nie chciała zasnąć potem. Z nocnikiem lipa również. Kupsko parę razy w nocnik, ale zazwyczaj chce siadać, jak już zrobi. Generalnie z kupą łatwiej, bo są jakieś "zwiastuny" i można próbować sadzać. Siku pokazuje, że właśnie robi... Chodziła jeden dzień po ogródku bez pieluchy. Sikanie zwróciło jej uwagę i tyle. Po tym dniu wie, kiedy robi i pokazuje ten moment. Zgubienie za sobą kupy nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia. Siku zrobiła na nocnik może ze 2 razy. Antałek, świetnie cię rozumiem z tym ciągłym przewijaniem. Do tego ze śmietnika wali mi że hej, bo wywóz śmieci mam co 2 tygodnie, a nie ukrywajmy tego, teraz to już regularna kupa w pieluchę ląduje, która śmierdzi dorosłą kupą i tyle. Jak wyjmę od razu z pieluchy, to wywalam do ubikacji, ale jak już zdąży z tym usiąść, to nie ma mowy o obdrapywaniu paskudztwa. Do tego Olka przesrywa się na wylot, bo robi 1-2 kupy dziennie. Niestety, podobno dzieci które mają młodsze rodzeństwo są trudne do odpieluchowania... :-/ U nas jest problem z odstawieniem butelki na przykład. Nie chce za bardzo pić mleka z kubka-niekapka, ze zwykłego też. Zabiera butelkę Oli. Ładuje się również do jej leżaczka i fotelika samochodowego. Mamy bunt dwulatka w pełnym rozkwicie. Słówko "nie" na porządku dziennym. Musi sama wybrać czapkę na dwór, buty, czasem bluzkę również. Co będzie jadła też sama wybiera. Nie negocjuję z nią tylko kaszki rano i obiadu. Tyle, że czasem nie zjada w ramach protestu. W ogóle je mniej przez te upały. Głównie czyści krzaczki poziomek u sąsiadki. Hitem ostatnim są musy w tubkach z biedronki i serki w tubkach. Lubi też pulpety domowe w sosie koperkowym albo pomidorowym i kaszę. Ryżu w ogóle nie chce, ale pewnie dlatego, że nie jadła długo przez zaparcia. Na szczęście zaczęła jeść więcej surowych warzyw - ogórek i pomidor to ulubione. Lubi też ryby, ale wnerwia mnie dziubanie z ościami prawdę mówiąc. Chyba tylko filet z łososia jest prawdziwym filetem. Byliśmy na szczepieniu w ubiegłym tygodniu, ostatnim już. Nic się nie działo ani u jednej ani u drugiej. Ola miała trochę stan podgorączkowy. O dziwo, Ania tylko trochę się skrzywiła po szczepieniu. Wcześniej obiecałam jej, że pójdziemy na lody, więc od razu powiedziałam lekkim tonem: "nie bolało tak bardzo chyba, taki komar większy ugryzł, idziemy na lody?". I po płaczu było. Ona nawyknięta już do drobnego bólu chyba, bo ma ciągle siniaki i pościerane kolana. Nie sposób upilnować. Ciągle biega, więc i potyka się. Włazi wszędzie, wspina się na siatkę, bramę itp. Próbowała na drzewo wleźć również. Waga 12 kg, wzrost 84 cm. Ale ubranka na 92 cm, bo jest "nabita" taka. A Ola drobnica, 4100g waży teraz, 10 centyl. Zupełnie inne są. Ania w jej wieku już ważyła kilogram więcej. Wrzuciłam fotki na maila aktualne. Ani, Oli i pokoju Ani "nowego". Sobie zdjęć robić nie pozwalam dla dobra swojego i oglądających ;) Wyglądam na 10 lat więcej teraz. Zapuszczona jak dziadowski bicz z dołami pod oczami głębokości Rowu Mariańskiego. Czasem rozważam pozyskiwanie smalcu z włosów i rozważam zalety wietrzenia ciała zamiast kąpieli. Odkryłam tanie energetyki w biedronce na szczęście ;-D
  17. Ewinka z tego co wiem, to sn mozna po 2 latach rodzic bez problemu.
  18. Cześć Mamusie :) Rzadko się odzywam, nawet nie prosiłam o dopisanie do tabelki, ale staram się chociaż czytać :) Teraz chciałam się z wami podzielić wieścią, że Ola jest już na świecie. Urodziła się 19.06 o 12.05, 2800 g, 52 cm, 38 tyd i 4 dni ciąży, cc. W ostatnich dwóch tygodniach dostałam wysokiego ciśnienia i zrobili mi cięcie planowe. W samą porę, bo Mała urodziła się z niską wagą przez to nadciśnienie - po prostu nie przybierała przez te ostatnie dwa tygodnie w brzuchu. asik - nie przejmuj się, ja pierwszą córkę też karmiłam w trybie mieszanym, bo ściągała mleko z obu piersi i nie przybierała na wadze. Trzeba było dołożyć mm. A teraz mam inny problem, bo mleko mam, ale Ola i tak traci na wadze, bo się nie najada. Drugą noc po porodzie spałam tylko godzinę, bo cały czas wisiała na cycu. Kolejną noc 3 godziny. Jak nie jadła, to płakała. Poszliśmy do lekarza. Okazało się, że wytraciła bardzo dużo na wadze i zaczął u niej zanikać odruch ssania. Z głodu. Muszę ściągać mleko i dawać z butelki. Resztę mrożę, bo musimy podawać moje mleko na zmianę z Eufemilem - jest tłuściejszy. Niestety Mała posmakowała już butelki i przystawianie do piersi jest coraz trudniejsze, pewnie zakończy się fiaskiem. Do tego Ola ma już kolki. Ja to myślałam, że to dopiero koło dwóch miesięcy się pojawia a nie od razu. Tym bardziej, że ja na diecie po cc byłam i tylko kleik i suchary jadłam. Od czego ta kolka??? Podobno związana jest bardziej z niedorozwojem układu pokarmowego a nie dietą matki, czego dowodem jestem ja. Tak więc dziewczyny, nie obawiajcie się podawania mm jak trzeba, bo przez mój upór w karmieniu wyłącznie piersią doprowadziłabym do nieszczęścia. Od teraz stałam się przeciwniczką karmienia naturalnego jako najlepszego rozwiązania dla matki i dziecka ZAWSZE. To mit, że karmiąc piersią nie można dziecka zagłodzić!!! Potwierdzone jest to przez lekarza. ilonek - ja też na boku Młodą kładę, bo jak uleje, to się nie zachłyśnie. A potrafi ulać nawet dwa razy. Ale ona ciągle je. Najdłużej 2 godziny wytrzymuje, nawet w nocy. Zazwyczaj co 1,5 godziny je. Masakra. Prawie nie śpię. Ale lekarz kazał karmić ile chce i jak często, żeby nadrobiła wagę, bo jest słabiutka bardzo. Też słyszałam teorię, żeby jeść to co w ciąży przy karmieniu. Ola i tak ma kolkę nawet jak zjem suchara i kleik ryżowy na wodzie. Delicol jej podaję i jest dobry, ale drogi okropnie.
  19. antałek - no ja już czuję w kościach co mnie czeka... ;) możemy się tylko pocieszać, że za 2 lata dzieciaki będą się razem bawiły i nie będą tak bardzo absorbujące jak jedynaki :) Dla mnie to w ogóle nowość będzie, bo ja jestem jedynaczką. Tak więc głowę sobie zaprzątam rownież problemami wychowawczymi: żeby żadna z dziewczynek nie czuła się odtrącona, mniej kochana itp. Gdyby ci się mięśnie rozeszły, to byś zauważyła. To jest bardzo charakterystyczne, takie bolesne zagłębienie wzdłuż brzucha. Przepuklina też boli pod dotykiem. Brzuchem na razie się nie przejmuj. Mnie się długo kurczył po ciąży, w zasadzie to prawie rok. Niby do pewnego rozmiaru dosyć szybko, ale potem już nie bardzo. Więc może u ciebie też nie będzie źle. mrufka - u nas histeria na topie. Odzwyczajanie od noszenia na rękach w toku. Mam nadzieję, że po kilku dniach będzie lepiej. Ania też kopie piłkę, ale w ruchu nie potrafi :) Dopiero zaczęła jeździć na jeździku samodzielnie odpychając się nóżkami, wcześniej nie potrafiła. Staje też na palcach żeby dosięgnąć czegoś. Uciekanie z piłką lub czymkolwiek innym - jak najbardziej :) Ania w ogóle nie potrafi powtarzać słów. Nawet bezmyślnie. Ma swój repertuar słownictwa i nie specjalnie chce go poszerzać. Nowe słowo: "tiu tiu ba" - jeszcze nie odkryłam co może oznaczać. Mówię do niej "powiedz ryba" a ona "ba ba". No nic. Chociaż martwię się nieco. Porozmawiam z pediatrą 17.06, zobaczymy co powie. Odgłosów też tylko kilka potrafi i niektóre nieprecyzyjnie. Może to ten przerost języka??? Katar u nas odszedł w niebyt na rzecz, jak sądzę, ząbkowania. Temperatura się pojawia nieregularnie, marudzenie, problemy ze snem. I tak od piątku wieczór. Znowu dzisiaj spała ze mną a M na podłodze. Strasznie wolno te czwórki idą. Już wylazły po kawałku, ale końca nie widać. Aż się boję wieczoru. Zobaczę jeszcze, ale myślę o konsultacji z lekarzem, czy to na pewno zęby a nie coś innego.
  20. Jak tak czytam, to się pocieszam, że nie tylko ja mam dosyć ciąży ;) Mam termin cc na 19.06, może dam radę jakoś. Ale ciężko jest, oj ciężko... Jutro mam wizytę i pobranie wymazu na gbs-a. Oczywiście dodatni wyjdzie, bo go nie wyleczyłam po pierwszej ciąży. Trudno. Przy cc to chyba bez znaczenia. U nas wczoraj lał deszcz i grad walił że hej. Dzisiaj na to konto rzuciłam się do ogródka na zielsko i teraz ochlapnęłam całkiem. Siedzę jak wielki flak z guzem z przodu. Do tego Młoda wyczuła, że się nie ruszam i figluje kopiąc po wątrobie. Charakterek będzie miała Kruszyna coś czuję niezły... Co do picia przy porodzie, to u mnie można było pić. Jeść nie wolno. Ja wypiłam jakieś hektolitry, bo od tego sapania zasychało w paszczy. Nie wyobrażam sobie bez picia. Ciuszki rozmiar 56 na moją pierwszą córę niektóre były za duże. 62 to już w ogóle. Ale ona malutka się urodziła. Druga też będzie w okolicach 3 kg prawdopodobnie. W 34 tyg. 2200g ważyła. Brzuch mam za to ogromny, zupełnie nie wskazujący na małe dziecko... 95 cm w pasie, a tu jeszcze 3 tygodnie! Z pierwszą córą przed porodem miałam 93cm, ale jakiś taki okrąglejszy był brzuch, a teraz mam wszystko z przodu. Dziewczyny które będą miały cc, mam pytanie. Czy trzeba się golić całkiem, czy tylko na wzgórku łonowym? Paznokcie u stóp można mieć pomalowane? Jutro się spytam na wizycie, ale ciekawość mnie zżera. Chciałam sobie w sobotę pedicur zrobić i tak jakoś bez sensu bez lakieru.
  21. KM - przykro się słucha takich historii jak Twoja... :( Taka tragedia nie dotknęła mnie osobiście, ale zdarzyła się w bliskiej rodzinie. Siostra M poroniła pierwszą ciążę jakoś wcześnie, pierwszy trymestr. Drugie dzieciątko zmarło bodajże w 24 tyg. ciąży, a trzecie w 19 tyg. Tak więc widziałam, jaka to trauma dla matki, ojca, no i pozostałej rodziny poniekąd też... :( Szwagierka dzielnie się otrząsnęła po tych przejściach, mają teraz dwójkę wspaniałych synów, adoptowanych. Są z nimi od 5 lat i nikt już za bardzo nie pamięta, że to nie ich biologiczne dzieci. Problemy są, owszem, ale nikt nie jest w stanie zagwarantować, że z biologicznym dzieckiem nie będzie. Tak więc głowa do góry ;) wiesz, jest takie powiedzenie, że jak Bóg zamyka drzwi, to czasem otwiera okna... Mrufka - u nas również katarzysko. Wodniste jak na razie dosyć, lekki kaszelek i tyle. Tak więc z czwartkowego szczepienia znowu lipa. Wrrrr...! Ania powinna być już znowu szczepiona Hexą, a my cały czas z tą odrą, świnką i różyczką w tyle!!! Jak to możliwe, że ona się przeziębiła znowu - nie mam pojęcia. Temperatury nie ma, katar od piątku. Nie wiesz ile trzeba odczekać ze szczepionką po takiej drobnej infekcji? Następny termin mamy 17.06, chciałabym ją w końcu zaszczepić... monika - ja będę grasowała od jutra za spacerówką. Jeszcze nie podjęliśmy decyzji jaka to ma być. Na pewno jakaś niedroga, w 300zł bym się chciała zmieścić. Zależy mi na łatwym składaniu i amortyzowanych kółkach głównie. Biorę pod uwagę zakup używanej w dobrym stanie, tak żeby posłużyła obu dziewczynkom. Nocnym budzeniem to się nie martw, koleżanki synek w wieku Ani cały czas budzi się po 2-3 razy w nocy a nie je mleka już od dawna. Nie mają pojęcia o co biega, ja jak z nią rozmawialam to też nie mam pojęcia co może te pobudki powodować. Ten typ tak ma i tyle . A ja mam już termin cc na 19.06. Może wytrzymam jakoś, chociaż czuję się koszmarnie. Brak mi powietrza, nie mogę skarpetek normalnie założyć. Brzuchal mi wywalił gigantyczny, do kabiny prysznicowej już na styk się mieszczę w drzwi rozsuwane. Rozstępów na razie brak, chociaż z ulgą odebrałam dzisiejszą przesyłkę z kremem na rozstępy, bo coś trudno go kupić. Nie chcę innego, bo ten się sprawdził. Powoli się szykujemy na nowego obywatela, ubranka poprane, butelki znoszę, sterylizator itp. chociaż wierzę w karmienie piersią tym razem. Mleko mi się "leje" można powiedzieć non stop. Ania po pierwszej wizycie u fryzjera, była dzielna :) No i od razu dwie osoby pomyliły ją z chłopcem... mhm... z takimi rzęsami myślałam, że to niemożliwe ;) Wyłażą cały czas dwie górne czwórki, męczą bidulę głównie nocami, a jakże. Ciągle siedziała by na dworzu, już się śmiejemy, że budę jej zrobimy na ogródku i przeprowadzimy :) Zdecydowaliśmy się na łóżeczko z Ikei, takie które rośnie z dzieckiem, czyli rozsuwane. Zakup na dniach i spokojna przeprowadzka. Dokupimy zdejmowaną barierkę zabezpieczającą, a oprócz tego będziemy rozkładać poduszki itp. Chociaż łóżeczko jest niskie i nie wygląda, aby stwarzało zagrożenie dla mojej zdobywczyni szczytów ;)
  22. silie - no dwulatek to już chyba coś powinien mówić... Ale ja nie jestem specjalistką... O ile pamiętam to Mrufka się specjalizuje w takich rzeczach :) Słyszałam, że dzieci czasem nie mówią długo, a potem zaczynają pełnymi zdaniami. A może on mówi więcej, tylko nie słyszysz tego, bo się wstydzi przy obcych? Jeśli to nikt specjalnie bliski, to ja bym się nie wtrącała, żeby nie mieli ci za złe. Jak nie chcą pomocy to pewnie ciężko będzie ich zmotywować do działania... :(
  23. klaudia - gratulacje! Ucałuj Małą w śliczne stópki :) mama3chlopcow - to nie tylko po cc takie odczucia :) ja to po sn miałam jakiś totalny bezwład mięśni na brzuchu, koleżanka z sali też. Śmiałyśmy się, że trzeba uważać, żeby się nie zakrztusić, bo można się udusić nie mogąc zakasłać :-P ja też będę Małą myła w samej wodzie bez nawilżania niczym na początku. Szczotkę do włosków muszę kupić w razie ciemieniuchy jeszcze. Flavia - u nas nie trzeba zapisywać dziecka wcześniej do pediatry. Pierwsza wizyta jest przy szczepieniu, można pojawić się wcześniej jak ktoś chce, żeby lekarz malucha obejrzał. Jak się urodzi, to trzeba iść do przychodni zgłosić i przychodzi położna środowiskowa. Generalnie wszystko mówią w szpitalu przy wypisie, dają książeczkę zdrowia, jakie badania kiedy zrobić i kiedy do lekarza. A z macierzyńskim to nie wiem, bo teraz muszę bezpośrednio w zusie załatwiać. magdalena111 - to pewnie ci się macica stawia i szyjka skraca. Skurcze są inne. Na pewno nie jest to ból taki jak na miesiączkę, poznasz. Bardziej przypomina ból przy ostrym zatruciu pokarmowym, bo boli cały brzuch a nie tylko na dole i ból jest taki mhmmm... rwący jakby a nie tępy jak na miesiączkę. Ale to pewnie każda kobieta inaczej odczuwa. jolka kolka - oooo...! to może ja spytam swojej gin, nóż widelec nie będę musiała się cała golić :) . też słyszałam, że w czasie pełni dużo dzieci się rodzi :) ja urodziłam dzień przed pełnią, więc może coś w tym jest jednak ;)
  24. misia - ja tak na moment tylko - spróbuj wyeliminować ryż w każdej postaci i gotowaną marchewkę na początek. U nas ryż powodował masakryczne zaparcia u Ani, nawet jako składnik kaszki i tak jest do tej pory. To jedyna rzecz oprócz kiwi, której nie toleruje.
  25. ewinkaa - to ciekawe z tym rozwarciem, bo ja miałam 2,5 palca i na porodówce mi powiedzieli, że to 3 cm. I miałam szyjkę zgładzoną, cokolwiek to oznacza. Moja gin twierdziła, że jak takie rozwarcie jest pod koniec ciąży (ja miałam w 38 tyg.), to dobrze, bo będzie lekko rodzić. I miała rację. . też już puchnę, musiałam zdjąć obrączkę. Skarpetki też mi się wrzynają. Ja to się boję tego golenia intymnego, bo normalnie to nie golę, tylko obcinam na krótko. A teraz w ciąży mi się zrobiły żylaki sromu i boję się, żeby się nie zaciąć gdzieś przy goleniu na ślepo. No i ciężej będzie. Męża to prosiła nie będę, bo mi głupio, pewnie paskudnie tam wyglądam teraz... :( A muszę to w końcu zrobić, żeby nie zostawiać na ostatnią chwilę, skóra się zahartować musi.
×