Cześć Dziewczyny. Od jakiegoś czasu czytam to forum i w końcu postanowiłam napisać.
Staramy się z mężem od 4 lat. Mam endometriozę (i przez to wyciętą torbiel na lewym jajniku kilka lat temu), poza tym wszystko ok. Nasienie męża ok.
Przeszłam pierwszą stymulację, w czwartek miałam pobranych 7 pęcherzyków ale z tego niestety tylko 3 komórki. Z tych wszystkich nerwów nawet nie dopytałam lekarza, czy te 3 są ok i czy 3 będą zapładniane... Umówiliśmy się na transfer na wtorek. Niestety dowiedzieliśmy się, że jeśli będzie jakiś zarodek to do wtorku nikt się nie będzie z nami kontaktował, po prostu przyjedziemy na transfer i wtedy się dowiemy, ile jest zarodków. Czy Wy też tak miałyście? Spodziewałam się, że będziemy częściej i lepiej poinformowani, jestem mocno rozczarowana takim podejściem. Tym bardziej, że mamy tylko te 3 komóreczki i nie będziemy nic o nich wiedzieli (czy się zapłodniły, czy się dzielą, itp.). Transfer niby tuż tuż, ale nie wiem, jak jutro wytrzymam bez żadnej informacji.
Też tak miałyście? Dodam, że leczymy się w invimedzie w Warszawie.