plusik_
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez plusik_
-
cześć dziewczyny:) Jakoś tak leci mi dzień za dniem że na wieczór jak już mam chwilkę to zaglądam tutaj ale jakoś po tylu miesiącach milczenia ciężko się odezwać tym bardziej że nie ogarniam tego co piszecie, a głupio tak nic nie skomentowac tylko pisac o sobie:) Ale widzę że padło pytanie co urodziłam: urodziłam córeczkę:) była to dla nas wielka niespodzianka bo nie znaliśmy płci (nie chieliśmy) a ja czułam że będzie 3 chłopczyk, nawet kilka bodziaków "męskich" dokupiłam a tu taka niespodzianka:) Cieszymy się bardzo, ale powiem Wam ze do szału doprowadzały mnie początkowe komentarze typu: "no warto było zaryzykować jeszcze raz bo się udało że dziewczynka" i tego typu komentarze. Tak jakbym urodziła chłopca to nie wiem, miałabym być rozczarowana. Dla mnie było wszystko jedno kogo urodzę. A nawet nastawiałam się na chłopca bo myślałam że ja samych chłopców rodzę. I na nic się zdały moje zapewnienia że nie po to chciałam 3 dziecko że liczyłam że może się uda dziewczynka.niby każdy "no tak tak, najważniejsze że zdrowe", ale widziałam po minach że mi nie wierzyli i że napewno zdezydowaliśmy się na ciążę licząc że będzie dziewczynka. a co u nas: mamy problemy skórne dośc spore, ale nic z tym zrobićnie możemy, bo leki działają ale stan skóry i tak jest nie dobry. pozatym Mała jest super pogodna, śpi od 18.30 do 6-7 rano bez pobudek. Troszkę niejadek jest bo je rano mleko, pożniej tylko zupką, deserek i na noc mleko. nie zje nic pomiędzy posiłkami. robię jej mleko i tylko wylewam bo zje z 10ml i koniec. ale anemi nie ma bo robiłam jej badania.waży 6800 co nie jest dużo bo urodziła się z wagą 4kg.ale takiegi dziecka do jedzenia nie da się zmusić. ząbków nie mamy jeszcze, sama nie siedzi też jeszcze. bracia za nią przepadają, i ogólnie gdyby nie ta skóra to byłaby sielanka:) pozdrawiam Was bardzo serdecznie!
-
cześć dziewczyny:) ja nadal w dwupaku. termin na piatek. dziś byłam u mojej gin i ja już przygotowana jestem: szyjki brak, rozwarcie na 3cm, czop już dawno odszedł(a ja tego nie widziałam, tzn. że nie zawsze jest podbarwiony krwią, u mnie był jak zwykły śluz po prostu). więc tylko czekać. ale mogę urodzić równie dobrze dzisiaj jak i za tydzień. ja mam wielki brzuszek. ale i dziecko duże. dzisiaj wyszło ponad 4kg na usg, ale może być i jeszcze większe ale i mniejsze bo usg nigdy dokładnie nie pokaże. ogólnie czuję i widzę że dzidziuś duży będzie bo ogólnie baradzo łaskawie mnie ta ciąża potraktowała: już 3 a zero rozstępów, nawet malutkich, przytyłam tylko w brzuszku i 8 kg więc też ok. zawsze tyłam po 13 kg a tutaj teraz taka niespodzianka:) ale to nie najważniejsze przecież:) najważniejsze żeby dzidziuś zdrowy była w ygląd no cóż: jak się kobieta decyduje na ciąże to musi się liczyć że skutki mogą być nieładne. jedyne co wiem że jak przestane karmić to moje piersi znów niestety będa malutkie i zero w nich życia będzie:D po tamtych ciążach ucierpiały mi własnie tylko piersi. z mojego B zrobiło sie maleńkie A i zero jędrności. dobra idę może coś zjeść bo coć głodna jestem:D oczywiście wszystkim rozpakowanym składam wielkie gratulacje:):):)!!!!! super uczucie czuć po raz pierwszy ciepłe ciałko swojego dziecka:)
-
no ale biegunka i ból jednak może o czymś świadczyć....
-
Asiu: będzie co mam być. ale jeśli mam przenosić to niech mnie bierze nawet w niedzielę rano:) byle nie przenosić Asiu tym czopem bym się nie przejmowała: mnie odszedł jakoś koło 2 tygodni przed porodem. i to z krwią: pojechałam az do szpitala żeby sie dowiedziec czy tak może być, zbadali pooglądali i powiedzieli że wszystko gra i trezba czekać.
-
cześć dziewczyny:) ja to chcę urodzić po świętach:) dzisiaj mam skończone 38 tygodni (jak Asia widzę) i już jesteśmy w terminie:) to ja jedyna pracuję do końca?:) w każdej ciązy pracowałam i szczerze ja jestem z tych osób które nie wyobrażają sobie siedzenia w domu. uwielbiam swój dom, ale ja jestem raczej trochę pracocholik i lubię też pracować. przy drugim synku w dzień porodu byłam jeszcze w pracy:) teraz też mam nadzieję tak będzie. torbę moja pani doktor kazała mi już wozić ze sobą , więc dzisiaj po raz pierwszy zapakowałam ją do bagażnika. w sumie to mnie zmoblizowało do tego żeby w końcu dopakować torbę:) aha i tak mi sie przypomniało: bo ja jak szłam rodzić to ubranie dałam mężowi do domu jak sie przebrałam w koszulę do porodu (wszystko w czym przyjechałam, łacznie z butami kurtka itp, bo i tak ma sie dużo rzeczy przy sobie więc nie było by gdzie tego trzymać). naszykowałam oczywiście wcześniej ubrania na wyjście ze szpitala i zapakowałam do innej torby wraz z rzeczami na wyjście dla synka). no wszystko byłoby ok. mąz przyjechał, ubrane dziecko, ja ubrana i mówię to dawaj buty i płaszcz (styczeń był) a on mi na to: "no przecież nie było spakowane":D:D:D:D:D:D i tak oto pędził do domu bo cięzko wyjśc w pantoflach na mrozie. tym razem mam taki notatnik i wszystko sobie piszę co mam zrobić, wziąśc itp:)
-
potężny: nie znoszę błędów ;)
-
ja tez rodziłam z oksy i bez. i dla mnie oksy to była droga przez mękę. wiem że każda kobieta inaczej reaguje i nie ma co się sugerować, ale dla mnie to ból był potęrzny, nie do wytrzymania, przez baaardzo długich klika godzin (6) gdzie skurcze były praktycznie cały czas. nie było prkatycznie przerwy między nimi. kończył sie jeden skurcz i za 10-15 sekund szedł kolejny. myślałam że zwariuję. a drugi poród jak szedł naturalnie to az się dziwiłam że te przerwy takie fajne długie, że te skurcze bolą jak diabli ale jakos tak da się to przetrzymać. więc ja modle się o samoistny poród
-
no włąśnie z tymi skurczami co 4-5 minut to nie zawsze dobrze jest czekać. w moim przypadku jakbym tak pojechała do drugiego porodu to bym urodziła chyba w samochodzie:) ja miałam takie "byle jakie" a jak przyjechałam do szpitala to rozwarcie na 5cm. więc nie w każdym przypadku sprawdza sie że skurcze musza trwac godzinami.
-
dzień dobry:) no i zaczynamy się rozpakowywac pomalutku:) co do porodu: ja już wiem po sobie że każdy poród inny i nie ma co się sugerować opowieściami. ja przezyłam dwa, dwa różne i ciekawe co przyniesie kolejny. a jeśli chodzi o odejście wód: u mnie odeszły dośc gwałtownie o 23 a po 2.15 syn był juz na świecie. jak mi odeszły wody, to dopakowałam torbę i o 24 byłam w szpitalu. skurcze po odejściu wód miałam prawie od razu ale nie jakies super silne bo normalnie funkcjonowałam i uspokajałam spanikowanego męża że już powinniśmy jechać:) jak dojechaliśmy do szpitala to rozwarcie miałam już na 5cm. przy pierwszym porodzie do takiego rozwarcie musiałam się nieźle natrudzić i trwało to wiele wile godzin i wielkiego bólu. także dziewczyny głowa do góry, damy radę:) jakaś spokojna jestem, bo wiem że boleć będzie, kląc na czym świat stoi będę, zabić męża za to co mi "zrobił" będę chciała a jak urodzę dziecko (nadal nie wiem co, choć jejku taka juz jestem ciekawa) to cała "złość" minie. zobaczycie, że uczucie kiedy widzi się dziecko po raz pierwszy wynagradza wszystko:) i tej wersji się trzymam:)
-
jestem jestem, tylko jakoś tak cięzko mi się zabrać za pisanie. ogrom pracy w pracy a i w domu też mam co robić:)
-
dzień dobry:) Radosnych, rodzinnych Świat, bez pośpiechu, nerwów i zabiegania. Niech ten czas będzie tylko dla Was i Waszych rodzin
-
ja mam dokładnie takie bóle. znaczy się boli mnie raz jeden pośladek i do tego całe udo i noga, raz cała druga strona. jak siedzę nic nie boli ale jak wstanę i jestem na stojaco to czasem ból taki że nie dam rady chodzi wcale. ale rzadko tak mam na szczęcie
-
no glukoza to nic przyjemnego. koszul biorę 3: jedna na poród, druga po i jedna na zapas, bo sama zobaczysz że nie da się uniknąć ubrudzenia koszuli. wszystko się oczyszcza i przeważnie (przynajmniej ja tak miałam) że nawet jak bardzo się pilnujesz to i tak "przeciekniesz: i poplamisz koszulę. przy okazji baaardzo polecam kupić podkłady poporodowe: to takie jakby małe kocyki-prześcieradłą z folia od spodu na łóżko, podkłada się pod siebie i jak przeciekasz to nie ma od razu łóżka ubrudzonego, tylko podkład wyrzucasz i jest czysto.
-
koszule i nie radze brać piżamy. zresztą u nas jest niby nakaz bycia bez bielizny!! ale na szczęście nikt tego nie przestrzega:) zakładamy sobie majtki siatkowe a jak idzie obchód do pielęgniarki uprzedzają że zbliża się obchód więc ściagać majtki :):):)
-
młoda mamo bardzo mi przykro że tak masz:( wiem jak takie sytuacje skutecznie przybijają do ziemi i człowiekowi jest szaro i buro:( za to masz nas na poprawę humoru ;)
-
no mam w życiu szczęście :) czasem wychodzi ze nie pesymizm i sobie myślę: jest za cudownie, zaraz sie coś złego stanie, bo dlaczego niby mi zawsze ma być dobrze a później myślę nieskromnie: jestem zaje..sta to i życie takie mam;););) grunt to skromność;)
-
Funiak u nas chłopcy jeszcze bardziej scementowali nasz związek. sprawili że oboje czujemy że dopiero teraz jest tak jak powinno być:) przed dziećmi było cudownie, wspólne spacery wyjścia, wiadomo teraz jest dużo mniej czasu dla nas samych, ale jak widzisz cząstkę Was biegająca koło siebie, jak widzisz męża/żonę jak się troszczy o to małe życie to wiesz że wybór partnera był dobry. ja i mąż jesteśmy oboje tacy rodzinni, to może u nas nawet bardziej mąż podjął w ogóle temat 3 dziecka, ja szybko się "napaliłam" na ten pomysł, bo w sumie to zawsze jakoś wydawało mi się że będę mieć 2 dzieci:) w tym całym kieracie najważniejsze jest to żby dziecko nie zastąpiło partnera, żeby nie stało sie "wszystkim".
-
mam
-
Funiak ma teraz 31 lat:):):):):)
-
a tak nawiasem mówiąc to pesymistka jestem:):):) więc tym więcej pracy mnie kosztuje nastawienie do życia:)
-
cudownie jest:) naprawdę:) mam dwóch małych i jednego dużego i za nic w świecie bym tego nie zmieniła:) mój 4latek jest taki pogadany, taki cudny w swoich opowieściach , swoich "sprawach" czy "zmartwieniach". mój prawie 2-latek robi się coraz bardziej "kumaty", jest tak słodki że bym go zjadła. nawija coś w swoim języku i patrzy oczkami czy mama kuma a co chodzi a mama w ząb nie rozumie:) dla mnie macierzyństwo jest największym osiągnięciem w życiu i moim największym szczęściem. ogólnie rodzin.a może dlatego tez tak jest że my z mężem jesteśmy po prostu dla siebie stworzeni. jesteśmy po ślubie 6 lat a razem ..niech zliczę od 18roku życia. i nadal bardzo mocno się kochamy, uwielbiamy swoje towarzystwo, dzwonimy do siebie po kilka razy na dzień tylko po to żeby się usłyszeć, wysyłamy sobie smsy "kocham". ostatnio się pochorował i spał w salonie na kanapie i tak mi było bez niego źle w sypialni. przed snem wysłaliśmy do siebie smsy jeszcze z życzeniami spokojnej nocy:):):) jak nastolatki:) mieliśmy poważny kryzys jeszcze przed ślubem i mało brakło a nie byłoby "nas". może właśnie ta sytuacja pokazała że on jest tylko dla mnie a ja tylko dla niego i jeśli przetrwaliśmy wtedy to już zawsze przetrwamy. wiemy teraz że o miłość trzeba dbać, bo jak się o tym zapomni to można ja stracić. więc rozpieszczamy się codziennie i dbamy żeby w tym zabieganiu (bo 2 dzieci i praca i jego i moja) nie zatracić siebie jako związku i małżeństwa:) i co najważniejszy: nie przejmować się głupotami, nie martwić się o błahe sprawy ale cieszyć się sobą, dziećmi i zdrowiem. my mówimy że jak jest zdrowie to ma się wszystko, wszystko inne się ułoży:) amen;)
-
karalowa: ja to bardziej niż Ciebie podziwiam Twojego mężczyznę:):):):) mojego siła bym nie zmusiła żeby sam pojechał po kanapę (nawet czymś innym niż siłą, choćbym nie wiem co robiła :] ). zresztą ja tak uwielbiam urządzanie że to dla mnie niesamowita frajda jest. najważniejsze że jesteś zadowolona :) a ja jutro mam wolne i tak się cieszę, bo sobie na spokojnie zrobię to co mi jeszcze zostało no i pobędę o jeden dzień dłużej z moimi małymi mężczyznami w domu:)
-
dzień dobry:) dziś troszkę luźniejszy dzień w pracy:) współczuję Wam mieszkania z teściami. może po moim wczorajszym poście myślicie że u mnie sielanka w tym temacie:) teraz jest ok ale np. rok temu miałam pół roku "seperacji" z teściową:) zero kontaktu bo tyle sie nazbierało że w końcu jak wybuchłam to skończyło się tym że nie chodziłam do nich przez pół roku. udało sie nam pozrozumieć i teraz jest ok. wiecie nie sa to jakies super stosunki, nie chodze do niej na kawkę ale staram sie utrzymywac dobry konatkt, uśiechamy się, rozmiawiamy, żartujemy. była między nami rozmowa, ja powiedziałm swoje i ona swoje i tyle. stwierdziłam że szkoda mi zdrowia czasu i myśli związanych z jej osoba. i teraz jest mi znacznie lepiej, ja odpuściłam "nakręcanie" sie na jej pomysły, ona wie że ze mna nie ma żartów i mna kierowac nie będzie i jakos nam idzie:) ale wspólnego mieszkania sobie nie wyobrażam. byłaby wojna na całego. a tak my osobno więc jest ok:) a na święta z nimi naprawdę się cieszę, bo mimo jej wad to jednak mama mojego męża który jest cudownym człowiekiem i za to jestem jej wdzięczna, że jest taki jaki jest. jakby na to nie patrzeć to po części jej zasługa. ja ogólnie jestem bardzo rodzinna, lubię bliskich, lubię spotkania rodzinne lubię gwar koło siebie. tyle że tak jak mówię: mieszkamy sami i dziękuje Bogu że jest to możliwe, bo wiem że nie każdy ma taka możliwość. więc dziewczyny głowa do góry i jedna moja rada z własnego doświadczenia: jak Wam coś nie pasuje postawcie się stanowczo. ja zawsze jakoś tak starałam się delikatnie tłumaczyć , udawać że nie widzę pewnych zachowań i w końcu tyle się we mnie nazbierało że wybuchłam. poza tym jeśli nie powiecie stanowczo że czegoś sobie nie życzycie, coś Was denerwuje to ta osoba będzie wiedziała że ma nad Wami przewagę i się to nigdy nie zmieni. ja naprawdę ostro się postawiłam, powiedziałam że ja rządzę swoim życiem, rad słucham ale robię po swojemu i nie życzę sobie wtrącania się i gadanie w kółko że nie tak powinnam robić. było pół roku ciszy ale to było potrzebne bo w końcu jak powiedziałam co mi leżało na sercu a teściowa zrozumiała że ze mną nie ma żartów i nie będzie mną rządzić a ni kierować, bo sobie na to nie pozwalam. i naprawdę żałuję że wcześniej tego nie zrobiłam, bo zaoszczędziłabym sobie wiele miesięcy stresu, nerwów i nieprzyjemnych sytuacji.
-
dlatego ja robie tak jak mi podpowiada mój rozum i nie będe napychac bez sensu kieszeni firm farmaceutycznych. dla mnie to marketing i jeszcze raz marketing.
-
Funiak no jak tak to widać tak muszą robić. bez sensu kurcze że zamiast uspokoić kobietę to każą iść na oddział.