moherova
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez moherova
-
Witajcie, dawno tu nie zaglądałam, bo nie mogłam już patrzeć na komputer :( Nie bardzo jestem w temacie, ale widzę, że forum tętni życiem. U mnie po staremu. Stabilizacja kontrolowana. Nie mam czasu trenować ukochanego nordica i przez to muszę się bardziej pilnować, by nie przybrać na wadze. Ale i tak swojej lampki na 66 kg nie przekraczam :D Staram się nie ważyć zbyt często, bo zaobserwowałam, że u mnie skoki wagi nie mają nic wspólnego z obwodami. Niby coś kiedyś mi na wadze przybyło, a ubrania były i są nadal OK, a wręcz spadają :D Nie wyobrażam sobie swojego powrotu do tej diety, mimo, że tak bardzo się zmieniła... Pozdrawiam wszystkich "starych" i nowych forumowiczów-gacowiczów! Trzymam kciuki!
-
Witajcie! Andzia - przepraszam, że tak późno, ale już odpowiadam... Unikam typowych kupnych słodyczy, ale jem domowe ciasta i gorzką czekoladę. Kupne jem sporadycznie. Wszystko z umiarem, przemyślanie i zawsze w porach posiłków (śniadań, podwieczorku). Kiedyś miałam problem, teraz panuję nad tym.
-
hej! Ja już od wakacji bez dietetyka szaleję :) Fakt, odżywianie pod okiem dietetyczki rozbujało mój metabolizm, który do tej pory śmiga jak szalony, bo trzymam dyscyplinę :) Ćwiczę sporadycznie aerobic, w pracy mam tyle ruchu, że zdaje się to rekompensuje mi brak regularnych treningów. Jestem bardzo szczęśliwa i dumna, że grubo ponad rok od pozbycia się ponad 30 kg nadal trzymam swoją wagę :) i oby jak najdłużej! Czego również Wam życzę, bo to naprawdę wspaniałe uczucie :)
-
Moim zdaniem po diecie 4 posiłki co 4h jest bez sensu. Zbyt długie przerwy prowokują podjadanie, a to najlepszy sposób by wrócić do "starych" nawyków. Dla mnie optymalne jest 5 posiłków co 2.5 - 3 godz. Stosuję ten plan od stycznia, nie odczuwam głodu, nie podjadam, nie tyję. Pracuję 8h + 1h na dojazdy - jem w pracy 3 posiłki: obiad oraz II śniadanie i podwieczorek w formie przekąsek.
-
Hejka! Eryk - ja zastosowałam w sumie podobne wyprowadzenie, potem powoli z dietetyczką zaczęłam jeść wszystko, aż do 1800-2000 kcal dziennie, które są moją "normą". Sama komponuję posiłki wg zasad, których mnie nauczyła, z tym że są one lekkie tj. odchudzone z dużą ilością warzyw. Oczywiście 5 posiłków co 2.5-3h. Ostatni posiłek 3h przed snem. Miksuję wszystko i nie zaobserwowałam żadnych "skutków ubocznych". Jem np pieczywo żytnie lub razowe z wędlinami (własnej produkcji) i warzywami, zupy z makaronem razowym, kurczaka czy tuńczyka z makaronami różnymi, twaróg z różnymi warzywami, zapiekane kasze z owocami i jogurtem itp Uważam, że to kwestia doboru odpowiednich produktów i w związku z tym np naleśniki pszenne z dżemem polane śmietaną 18% czy makaron spaghetti z mięsem i sosem odpadają. Posiłki są spore, nie czuję się głodna. W każdym posiłku- nawet w owocowym II śniadaniu -staram się spożyć trochę nabiału, który daje uczucie sytości. Piję dużo napojów niesłodzonych (2x kawa, herbaty: czarną i owocowe), wody niegazowanej teraz ok. 1l. Ważę się kontrolnie raz w tygodniu, ale bardziej obserwuję się. Waga mi mocno nie skacze, więc nie muszę g***townie reagować. Od czasu do czasu pozwalam sobie na coś słodkiego i staram się aby to były własnej produkcji ciasta czy desery. Jeśli chodzi o alkohol to sporadycznie pijam wino wytrawne i przyznam jak na spowiedzi, że już zdarzyło mi się "wytrąbić'" całą butelkę :) Podsumowując... staram się jeść w miarę normalnie, smacznie, bardziej lekko i zdrowo niż kiedyś. Bez napinki - jak zwykła mawiać moja przyjaciółka, ale z głową. Taka jest moja metoda, jak dotąd w miarę skuteczna. Pozdrawiam wszystkich!
-
eee, tak sobie wchodzę z ciekawości, od czasu do czasu ;)
-
Cześć wszystkim! Ja się jeszcze trzymam :) Nawet zeszłam poniżej mojego magicznego 64kg. Staram się nie ważyć zbyt często. Od czasu kontuzji stopy nie ćwiczyłam, ale za to mam dużo ruszam się w pracy i to mi zapewnia kondycję. Oczywiście trzymam się 4-5 posiłków oraz swoich wcześniejszych założeń i zasad. Zaniepokoiły mnie Wasze wpisy. Nie byłam dawno u gina, ale i też nie zauważyłam niepokojących zmian. Czas chyba to skontrolować...
-
Hejka, Nie, nie rzucam się na jedzenie, ale nie potrafię usiedzieć na miejscu... Dobrze, że zupełnie nie jestem unieruchomiona, bo bym się załamała... Za miesiąc mam zawody nordic walking, a tu taka lipa... pewnie nie odzyskam na tyle sprawności, by rywalizować, ale mam nadzieję na spacerek chociaż :o
-
Hejka! Ale niektórym fajnie! Urlopy, wyjazdy... a ja siedzę w pracy .... Dobrze Joanka prawi, że nasze wyposzczone organizmy mogą zareagować dopiero po jakimś czasie i ze zdwojoną siłą. Będąc na wyprowadzeniu jeszcze nie możesz czuć się pewnie. Ja jestem po diecie i na systematyczne odstępstwa sobie nie pozwalam. Prawidłowe wyprowadzenie powinno być 2-3x dłuższe, a najlepiej powinno trwać tyle ile sama dieta i wyglądać nieco inaczej ... no ale co ja będę "fachowca" (w domyśle K.G.) pouczać. Sorki, mam kiepskie dni i nieco dekadentyczne nastroje... doznałam kontuzji stopy i ledwie chodzę. Nici z kijków i innych sportów, echhhh Dobrze że waga jeszcze w normie, choć boję się, że bez aktywności fizycznej może być lipa...
-
Witaj Christina! Myślałam tu kiedyś, co się z Tobą dzieje... Fajnie, że się odezwałaś i cieszę się, że odnalazłaś sposób na utrzymanie formy po Gacy. Niestety Twój przykład na to, kolejny zresztą, że dieta i zbyt szybkie wyprowadzenie nie gwarantuje stałych efektów bez wysiłku. Ale ja, choć też mam wstręt do karkówki, gdybym znów była otyła - zdecydowałabym się na gacowanie. Póki co ten wstręt mnie motywuje, by nie przytyć :) Pozdrawiam!
-
Hejka! Mam chwilkę to odpowiem Andzi... byłam ostatni raz u dietetyczki ze 3 tyg temu. Była to już podobno ostatnia wizyta, na której dostałam zalecenia najpierw zastąpienia Wasy razowym pieczywem z racji i tak dość obfitych objętościowo posiłków, stopniowego wprowadzenia normalnych obiadów, podobnie jak u Gacy - co tydzień to 1 dzień więcej, a w końcowym etapie mogę nawet zjeść słodki podwieczorek np bułę, loda, ciacho :D Szok! Mam zezwolenie na picie alkoholu :D :D :D Wszystko oczywiście w granicach przyzwoitości. Moja obecna waga to niestety znów spadek i 63kg. Aha , i mam zakaz ważenia się, ale jakoś nie mogę się powstrzymać :P Na tym etapie ma mi wystarczyć "ciasność" ubrań... i chyba coś w tym jest. Pozdrawiam
-
Hejka! Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie tych którzy o mnie pamiętają :) Niestety nie jestem na urlopie. Zmieniłam pracę i ostro się wdrażam, przez co mam niewiele wolnego czasu. Ledwie wyrabiam na zakrętach, ale nic nie zaniedbuję - ani systematycznych posiłków, ani treningów. Spadki wagi spowodowane stresem opanowane i już jest ok, czyli znów ok. 64kg. Jeszcze troszkę i znów będę aktywna na forum. Pochwalę się tylko, że praktycznie zniknęły mi "motylki", więc jeszcze tylko popracować nad brzuchem i mogę wskakiwać w bikini :D :D :D
-
Dla mnie rozmiar 38/40 niech żyje, bo więcej nawet się nie da - kości ciosać nie będę :) Dziewczyny, czy Wam tak długo włosy wypadały?? Mi zaczęły wypadać na gacowym wyprowadzeniu, a przestały zaraz po przejściu na dietę zbilansowaną, czyli trwało to ok. 2-3 m-ce. Nawet nie zdążyłam zużyć do końca specyfików do ich mycia i pielęgnacji. Całą dietę brałam witaminy z Olimpu, na wyprowadzeniu Falvit+Belissę, a odkąd opiekuje się mną dietetyczka dokończyłam tylko opakowanie Falvitu, by się nie zmarnowało :) i nie używam żadnych wzmacniaczy, poza CLA, które tylko po treningach i też do zużycia... U nas w Lublinie po deszczowym przedpołudniem wreszcie słonko wyszło, raczej nie na długo, ale od razu lepiej na duchu :)
-
Za każdym razem chciałam to napisać i zapominałam, więc teraz oddzielny post i żadnych osobistych rozważań... Ogromne brawa dla wszystkich dziewczyn, które trzymają w ryzach swoją wagę w "życiu po Gacy" ! :D
-
Dokładnie, aneczka33! Z perspektywy czasu - dieta, rozpiski, trochę silnej woli toprościzna. Teraz gdy trzeba jeść teoretycznie "normalnie" zaczynają się schody. "Przecież nie możesz być cały czas na diecie" - ciągle słyszę. Nawet od dietetyczki. Plusem jest to, że człowiek się niesamowicie organizuje. Wcześniej nie sądziłam, że będę z 3 kubłami biegać do pracy :) Planuję z dużym wyprzedzeniem, co i kiedy będę jeść. Przygotowuję się, robię przemyślane zakupy. Minusem - samokontrola, ciągłe ograniczenia, ewentualne wyrzuty sumienia... To chyba ludzi gubi, gdy psychika już nie jest w stanie wytrzymać...
-
Hejka! Nooo, z tym utrzymaniem wagi i wykrzyczeniem to dłuuuuuuuuuuuuuga i cięęęęęęęęężka praca. A ja sobie pomyślałam, że zrobię na złość tym wszystkim niedowiarkom i tym którzy w duchu liczą na moje jojo. Zrobię na złość i nie przytyję!
-
Hejka! Na etapie białkowym ja stosowałam jako wymienniki: udka/podudzia na parze/grilu, piersi gotowane/parowane/grilowane, rybę gotowaną/parowaną/grilowaną, schab grilowany/pieczony. Z tym, że przyrządzałam je sama, więc nikt mi nie wsypał soli ani nie paćkał dodatkowym tłuszczem. Ink@ - aż rumieńców dostałam :D Nie poczuwam się. A tak w ogóle to chyba już czas na zmianę stopki i u mnie - nie wiem czy się cieszyć czy nie, od jakiegoś czasu jest na tym poziomie, więc .... tadaaaaam!
-
Cześć! Pytałam kiedyś moją dietetyczkę o te wszystkie CLA, L-karnitynę i inne. Powiedziała, że działanie ich jest baaaaardzo minimalne, z uwagi na to, że są syntetyczne, zaś badania naukowe nie potwierdzają ich skuteczności w procesie odchudzania. Naturalne CLA znajduje się w produktach mlecznych i mięsie, stąd przy normalnym odżywianiu nie ma potrzeby stosowania syntetycznych zamienników. Stwierdziła, cytuję: nie zaszkodzą, ale i nie pomogą. W związku z tym, że ja wg zasad Gacy wcześniej sobie zakupiłam zapas CLA z Olimpu z L-karnityną i zieloną herbatą no to je biorę ok. pół godziny przed treningami lub krótko po, jeśli zapomnę. Potem zjadam białkowe kolacje, więc nie wiem czy to działa czy nie. Mam zakupione to już zużyję, ale więcej dokupować nie będę, chyba, że po odstawieniu i bez innych powodów waga mi poszybuje w górę :/
-
A co tu taka cisza? Puk-puk, jest tu kto? Sezon urlopowy się zaczął i zapewne dziewczyny prężą swe smukłe ciała na dzikich plażach :D W Lublinie pogoda niemalże jesienna, a mnie, w związku z tym, że jem mało słodkości jest non-stop zimno i siedzę w pracy w polarze :O
-
A tak w ogóle już za niespełna m-c będę obchodzić rocznicę przejścia na dietę. To taki mój katharsis, nowy początek, więc chyba i powód by celebrować, więc postanowiłam to święto wprowadzić na stałe do kalendarza :D :D :D ... też dla motywacji!
-
Ja na wyprowadzeniu gacowym chudłam dalej, i na dietetycznym również. Myślę, że dużo zależy od organizmu i tego jak "ustawił" się metabolizm podczas diety redukcyjnej m.in. czy ściśle przestrzegałyśmy diety czy nie... W każdym razie przed rozpoczęciem wyprowadzenia zastanowić się czy będzie się jadło solone potrawy czy się będzie mocno ograniczać, bo jeśli tak to trzeba wziąć poprawkę, że ok 2 kg wody po wyjściu nabierzemy. Ale to tylko woda i łatwo ją usunąć z organizmu (przynajmniej mnie :) bez stosowania dni tłuszczowych. Wystarczy nie solić swoich posiłków ani nie jeść nic mocno solonego, i waga wraca na swoje miejsce jak bumerang. Wczoraj np skusiłam się na śledzie i już moje nowe pierścionki są za ciasne. Dziś ani jutro nie staję na wagę, bo wskaże więcej niż zazwyczaj, ale że poznałam już swój organizm mam to gdzieś :))
-
Wpisałam dwukropek i duże O - myślałam, że wyjdzie minka zdziwiona a tu jakiś kwas :/ Wiesz, w sumie mi niezbyt zależy na dalszym chudnięciu. Już wystarczy, bo przy wadze 65 i mojej budowie już wyglądam jak suchar - i kto by pomyślał kiedyś, że będę mieć taki problem :D :D :D Szok! Ja czasem sobie zjadam czekoladkę albo kawałek ciasta matcynego, ale to w ramach 2 śniadania albo podwieczorku. Żeby mnie ciągnęło do słodyczy mocno to nie. Bardziej mi się chce czegoś nieprzyzwoicie wykwintnego, ale konkretnie co to miałoby być to nie wiem :) Nie myślę dłużej o tym, bo jeszcze się skuszę :D
-
Dzięęęęki dziewczyny! Dziś dzień ważenia i się okazało, że do tego jeszcze schudłam kilogram :O Joankaa - uczestników było ok. 70. Trasa całkiem fajna, częściowo na otwartej przestrzeni, potem po alejkach parku dookoła stawu. Słońce smażyło, więc było to rozwiązanie dość korzystne :D W nagrodę pozwoliłam sobie na odrobinę fit-grochówki :D i później kiełbaskę z ogniska, zachowując oczywiście odstępy :) Reszta posiłków - jak Pan Bóg przykazał :) i duuuuuużo wody mineralnej. Alkoholu znów zero, mimo wszystko!
-
joankaa - Pewnie to było coś niecenzuralnego albo niezgodne z poglądami moderatorów :D Żartuję oczywiście ! Pozdrawiam!
-
Co do skóry - mam nadal tzw motylki , pofałdowany brzuch i lekko obwisłe uda - wszystko to uwidacznia się w pozycjach poziomych. Ćwiczę regularnie, z ciężarkami, wmasowuję różne specyfiki, i z biegiem czasu stwierdzam, że znacząco mi się zmniejszyły, a mięśnie uwydatniły. Nie robię sobie jednak nadziei, że się wchłoną całkowicie i nigdy przenigdy nie uwierzę w gadki czy zdjęcia potwierdzające "wessanie się" skóry po redukcji powyżej 50kg bez ingerencji chirurgicznej. Powiem tak - odpowiedni ciuch, bielizna korygująca, makijaż, ustawienie do zdjęcia, dobry fotograf, grafik... i można powiększyć grono metamorfoz ;) Pracuję w centrum Lublina i widzę czasem na ulicach osoby ze zdjęć... no i rzeczywistość jest nieco inna :) Ale żeby była jasność - zdecydowanie nie ma czego się obawiać, nie ma dramatu, o ile się regularnie ćwiczy. Jestem zdania, że wszystko jest lepsze niż mój wygląd sprzed schudnięcia. Nawet przymykam oczy na piersi, które często gdzieś mi się gubią bez stanika :D Wg mnie okres wiosenno letni jest najlepszy na rozpoczęcie diety. Z tygodnia na tydzień mamy coraz większy wybór w świeżych i smacznych warzywach i owocach, którymi możemy sobie urozmaicać jadłospis. Owszem pokus może jest i więcej, ale one zawsze będą - musimy się uodpornić!