jak w temacie, jesteśmy w drugich związkach, jak wiadomo każdy ma jakiś bagaż ze sobą(nie mówię o dzieciach). Ogólnie jest wszystko pięknie ale każdy dba o swoje sprawy, nie ma wspólnoty. Np: nie myślimy, że dziś twoja rata kredytu do zapłaty a jutro moja itp... To chyba nie jest normalne nawet gdy się żyje bez ślubu? Czy takie życie ma sens?