z Nim znam sie prawie 5 lat, byl moim pierwszym facetem... wakacyjna miłośc... rozstalismy sie moze nie w najlepszych relacjach, ale kontakt, rozmowy byly prowadzone potem b.czesto... on jest z dziewczyna, mieszka z nia, ja o tym wiem a mimo to spotykałam sie z nim jak bylam w rodzinnym miescie... jak tylko go widzialam zaraz serce mocniej biło, jak tylko mnie przytulał czy całował to chciałam zeby chwila trwała wiecznie... tyle tylko ze na poczatku to jemu o wiele bardziej zalezalo... pisał, chciał sie spotykać... ja niepewna swojej sytuacji traktowałam to troche z przymruzeniem oka... koncze medycyne i tak chce wyjechac, wiec poki co moge sie jeszcze z nim pospotykac sporadycznie bo przeciez to i tak nic nie bedzie znaczyło... ale przeliczyłam sie... zaczelo mi cholernie na nim zalezec, a ON mam wrazenie jest juz chyba tym znudzony... z wielka łaska mi odpisuje na chwile obecna odzywa sie sporadycznie... z dziewczyna mu sie nie układa z tego co mowi, maja przestac mieszkac razem wiec byc moze to byłaby szansa dla nas... ale jak do tego doprowadzic jezeli chlopak mowi mi zebym nie molestowała go co chwile smsami... sytuacja kompletnie odwrotna niz jeszcze kilka tygodni temu kiedy to ja spogladajac na wyswietlacz myslalam sobie "o matko znowu on"... co zrobic kiedy myslisz o kims b.intensywnie, w jego obecnosci czujesz sie wspaniale, chcialabys z nim byc moze zwiazac przyszlosc, a ktos momentalnie ze stanu "kocham Cię" przechodzi na "nieodzywanie sie"