Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Niewymierna

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Niewymierna

  1. Elotka, a mówiłaś swojemu dermatologowi, że nie możesz się powstrzymać? Po pierwsze, nie będzie miał do Ciebie pretensji, po drugie, dobierze Ci leki bardziej odpowiednie do sytuacji.
  2. http://w-harmonii-z-soba.blogspot.com Jeśli macie odrobinę czasu, to zachęcam do czytania. Dopiero co go założyłam, ale myślę, że niebawem już coś będzie widać. Pozdrawiam! :)
  3. Witajcie. Bardzo dawno tu nie zaglądałam. Widzę, że jest kilka nowych osób.. Jeśli chodzi o powstrzymywanie się, to w przypadku nerwicy natręctw (a podejrzewam, że ma ją większość z nas tu piszących) nie da się powstrzymać tego siłą woli. To żyje w środku własnym życiem i kontrola nad tym jest znikoma albo żadna. Trzeba to odpuścić, bo i tak się nie da nic z tym odruchem zrobić. No może oprócz terapii, jakichś leków czy coś... Ja już próbowałam robić przeróżne rzeczy, od oczywistych, które miałyby mi uniemożliwić kontakt ze skórą, do zmian sposobu myślenia, zaglądania w siebie etc. Przeszłam długą drogę i mimo że rozumiem to wszystko o wiele lepiej, to nadal nie wiem, jak się tego pozbyć. Czuję się trochę jakbym była w punkcie wyjścia. Pani psycholog powiedziała mi, że może być i tak, że długo potrwa zanim się tego pozbędę lub w ogóle się nie pozbędę. Poważnie zastanawiam się na tym, czy się po prostu z tym nie pogodzić... Ale sami wiecie jakie to trudne. Niby zwykle nie zwracam uwagi na to, co myślą o mnie ludzie, aczkolwiek bałabym się teraz pójść na basen i pokazać się w bikini np., sama patrzę na swoje odbicie w lustrze ze łzami w oczach. Ech.. jeszcze zobaczymy, jak to dalej będzie.. Pozdrawiam! Trzymajcie się! :)
  4. Ja się muszę odezwać, dawno nie pisałam. Muszę się Wam pochwalić, że moje życie zmieniło swój bieg. Jestem po drugiej wizycie u pani psycholog, dała mi kilka rad odnośnie osłabiania lub usuwania stresu. Dziewczyny, nie ma drogi na skróty, trzeba poprosić o profesjonalną pomoc, przyczyn będzie tyle, ile jest nas, każda ma inne życie, radzę Wam jak najszybciej udać się do psychologa, na jakąś terapię, cokolwiek. Ja sporo walczyłam, ale w ogóle nie żałuję, wręcz przeciwnie - mówię: idźcie jak najszybciej! Mnie pani psycholog kazała m.in.: jeść regularnie, o stałych porach, nie przejadać się, wysypiać się!, dbać o wsparcie jakiś bliskich osób i wyrażać uczucia (u mnie z tym jest trochę problem), oprócz tego ćwiczenia oddechowe (na stres), starać się nie przejmować tym, czym się nie powinno (TAKŻE TYM, ŻE SIĘ ZDARZY POWYCISKAĆ - NIE OBWINIAJCIE SIĘ ZA TO, BROŃ BOŻE! wyciągnijcie z tego naukę na przyszłość i NIE DAJCIE SOBIE POPSUĆ SAMOPOCZUCIA!). No i chyba najważniejsze: Bierzcie pełną odpowiedzialność za to, co robicie. Powtarzajcie sobie: "Biorę pełną odpowiedzialność za to, co robię i wybieram to lub to." Jednak jeśli się coś nie uda, nie łamcie się! Nie wiem, jak Wam, mnie pomaga, więcej planuję, mam także zalecenia co do mojej prywatnej sytuacji, oprócz tego od początku 2013 roku mam świetny humor i pełno motywacji na przyszłość, cudownie czuję się z tym, że zmieniłam nastawienie. I nawet jeśli chcecie wykorzystać coś z tego, co napisałam, to gorąco polecam wizytę u psychologa, bo każda z nas jest inna! Serdecznie pozdrawiam i wszystkiego najlepszego w nowym roku! Świadomości siebie, zgody z sobą, spokoju i jak najwięcej radości z życia! :)
  5. Tarja666, myślę, że się nie naśmiewają. Mnie też się wydaje czasem, że wszyscy na mnie patrzą i odrzuca ich to jak wyglądam, ale najprawdopodobniej jest tak, że nie zwracają w ogóle na to uwagi, tylko nam się tak wydaje. Rozmawiałam trochę o tym z panią psycholog. Ważne, żeby się przełamać i iść do ludzi, nie przejmować się wyglądem, bo jak się zrobi inaczej, to wszystko się pogarsza tylko. Trzymaj się, mam nadzieję, że będziesz miała wystarczająco sił i motywacji, żeby Ci się udawało! Bardzo dobrze, że próbujesz zaczynać od nowa, nie wolno się poddawać. No i wierzę, że masz rację z tym psychologiem. Pozdrawiam! :)
  6. Byłam na pierwszej oficjalnej wizycie u pani psycholog. Powiedziała mi, żebym się nie denerwowała, bo wtedy tworzy się "koło nerwicowe"(?) - chyba tak to nazwała. Polega to na tym, że tworzy się kolejne napięcie z powodu wyrzutów sumienia, że się powyciskało i to wszystko się nawarstwia. Trzeba szukać, co to powoduje, zapisywać emocje jakie się odczuwa w ciągu dnia, żeby złapać schemat tego, co się w nas dzieje. To nasza praca przede wszystkim, psycholog może nakierowywać, ale główne zadanie należy do nas. Ja bardzo polecam odwiedzić jakiegoś psychologa, jeśli ktoś czuje, że to naprawdę dla niego problem. Postaram się na bieżąco Wam pisać, czego się dowiaduję, ale wiadomo, każdy jest inny, każdy ma swój indywidualny powód do wyciskania. Pozdrawiam gorąco, trzymajcie się! :)
  7. Cześć! Ostatnio nie pisałam, bo nie chcę dołować ani siebie, ani Was. Od kilku dni nie mogę się uwolnić od wyciskania. Nie mam pojęcia, co może to powodować. W środę mam pierwszą, taką już "na czysto" wizytę w pani psycholog. Postaram się jak najlepiej przekazać Wam to, co mi powie. Trzymałam się bardzo długo tak, żeby nie martwić się, jak nawyciskam, ale teraz po tych kilku dniach bez przerwy jakoś mi ciężko. Mam ogromną nadzieję, że pani psycholog coś na to wszystko zaradzi, bo ile można się tak męczyć... A jeszcze mnie wysypało na ryjku i mam wrażenie, że zaraz mogę skończyć czerwona jak burak cała we krwi... Aż chcę mi się krzyczeć o pomoc...
  8. Cześć! Ostatnio nie pisałam, bo nie chcę dołować ani siebie, ani Was. Od kilku dni nie mogę się uwolnić od wyciskania. Nie mam pojęcia, co może to powodować. W środę mam pierwszą, taką już "na czysto" wizytę w pani psycholog. Postaram się jak najlepiej przekazać Wam to, co mi powie. Trzymałam się bardzo długo tak, żeby nie martwić się, jak nawyciskam, ale teraz po tych kilku dniach bez przerwy jakoś mi ciężko. Mam ogromną nadzieję, że pani psycholog coś na to wszystko zaradzi, bo ile można się tak męczyć... A jeszcze mnie wysypało na ryjku i mam wrażenie, że zaraz mogę skończyć czerwona jak burak cała we krwi... Aż chcę mi się krzyczeć o pomoc...
  9. Milanika121, miło się czyta gdy tak piszesz. Uśmiechaj się, uśmiechaj - jak najwięcej! Nie wiem, co mam napisać. Po prostu dzielę z Tobą Twoją radość. Tak trzymaj! :) Ja też ostatnio chodzę ciągle uśmiechnięta, staram się jak najwięcej czerpać z życia. Nie chcę potem żałować, że je zmarnowałam...
  10. No! I nareszcie widać jakąś iskierkę pozytywnego myślenia! Tak trzymaj, kochana! :)
  11. Milanika121! Jejku, jak ja Cię doskonale rozumiem. Ja jestem w domu wyśmiewana z tego powodu, jak tylko o tym wspomnę. Ostatnio mocno się zmotywowałam i mimo że prawie płaczem, to wywalczyłam wizytę u psychologa. W środę pojedziemy zobaczyć. Wiem jak to jest nie mieć wsparcia u osób, na których najbardziej nam należy. Może pomyślisz, że jestem smarkulą i próbuję Cię pouczać, ale myślę, że robisz zasadniczy błąd - Twoje nastawienie powinno być pozytywne! Zachęcam Cię do przeczytania książki, którą bodajże wymieniłam już wcześniej Robin Sieger "Urodzony Zwycięzca", znajdź e-booka albo wybierz się do biblioteki, jest jeszcze "Sekret" autorstwa Rhondy Burne, ale tu możesz nie uwierzyć po prostu w to, co pisze autorka, "Urodzony Zwyciężca" jest, że tak powiem, "bardziej przyziemny" i lżej się go czyta. Niczego nie zmienisz, jeśli nie zaczniesz od siebie. Proszę, posłuchaj mnie. Pozytywne nastawienie daje tyle siły, że nawet sobie nie wyobrażasz. Dasz radę, tyle Ci powiem! Tylko mnie posłuchaj i wierz w siebie! Pozdrawiam! :)
  12. Moim rekordem był tydzień. NiewidocznyKwiecie, cieszę się z Twojego sukcesu i mam nadzieję, że w nim wytrwasz! :) Myślałam nad tym wszystkim. Jest tylko jedna uniwersalna recepta - nie poddawać się i nie zrażać porażkami - NIGDY! A to jak dojdziemy do celu to już nasza indywidualna sprawa, podejrzewam, że każda z nas ma swój motyw, swoją przyczynę tego wszystkiego i nie ma złotego środka. No może oprócz wsparcia bliskich, które na pewno pomaga. Tylko, że nikt za nas brudnej roboty nie odwali, trzeba zaglądać w siebie i studiować swoje wnętrze do upadłego, aż nie nadejdzie pomysł na pokonanie tego i wprowadzać w życie. Nie uda się - to od nowa szukać pomysłów. Tylko żeby się nie poddawać. W pełni się z Tobą zgadzam, NiewidocznyKwiecie, że kluczową rolę tu gra nasz mózg. Praca nad sobą, przede wszystkim praca nad sobą! Trzymajcie się ciepło, kochane! :)
  13. Mam pytanie, jest tu ktoś, kto skończył z tym na dobre? Jeśli tak, to proszę, niech napisze wszystko co i jak, najlepiej w miarę szczegółowo. Bo pomysłów mi brakuje...
  14. Ja w ostatnie dni przeszłam sama siebie. Strupek na strupku. Wczoraj było mocno, ale od razu było: "Nie przejmiesz się tym!" i też się nie przejęłam, chociaż dzisiaj wyglądam, jak wyglądam. Po prostu zajęłam się wypisywaniem w pamiętniku dobrych rzeczy z całego dnia, a potem nawet z poprzednich dni i do trzeciej nie spałam i pisałam... I radzę skupiać się na pozytywach naszego życia, bo jest znacznie lepiej. Polecam "Urodzonego zwycięzcę" Robina Siegera. Wybaczcie, że Was tak obrzucam tymi tytułami, ale ostatnio chłonę psychologiczne książki. Pozdrawiam! :)
  15. Cześć. Przepraszam, że nie pisałam. U mnie w porządku, raz lepiej, raz gorzej, ale staram się nie łamać. Trzymam się. Doszłam do wniosku, że to gniew zmusza mnie do wyciskania. Wypożyczyłam książkę Ernie Larsen "Od gniewu do przebaczenia" i czytam i próbuję z tym walczyć. Polecam tę książkę. Sporo wyjaśnia o naszym życiu. Myślę, że dużo w niej o sobie znajdziecie. Milanika121, nie łam się. Każdemu nie wychodzi, ale trzeba walczyć dalej. Ja już się nawet na siebie nie złoszczę za bardzo jak się powyciskam. Po prostu coraz lepiej rozumiem, co mną kieruje i staram się z tym walczyć od przyczyny. Złość nic nie da, tylko jeszcze gorzej jest. Muszę być dzielna, zwłaszcza, że w domu nie mam wsparcia. Wam też życzę dzielności w dążeniu do stawania się lepszymi! Pozdrawiam gorąco! :*
  16. Nie łam się, Milanika121! Nie możesz... Próbuj z całych sił. Całym sercem jestem z Tobą! Wiem, jak to jest ciężko, sama mam takie chwile, że nie mogę na siebie patrzeć, ale walczę z tym, jak tylko potrafię. Musisz próbować, nie możesz się poddać, rozumiesz?! Liczę na Ciebie! Pamiętaj, że robisz to przede wszystkim dla siebie, ale też dla innych. Jeśli Ty będziesz dowartościowana i wesoła, będziesz mogła tym zarażać innych. Jeśli Ty będziesz czuła się piękna, inni też będą Cię tak postrzegać. Proszę, próbuj na wszelkie sposoby. Nawet wmawiaj sobie wszystkie pozytywy jakie przyjdą Ci do głowy. Codziennie rano jak się obudzisz uśmiechnij się, pomyśl, że jesteś mistrzynią we wstawaniu i wmów sobie, że ten dzień będzie świetny! Potem bądź mistrzynią w robieniu śniadania, ubierania się, wesołego wychodzenia z domu... Pomyśl co dobrego spotkało Cię w życiu, myśl o tym każdego ranka. Jesteś wyjątkowa i NIKOMU, łącznie z Tobą, nie wolno mówić, że nie masz wartości! Wierzę w Ciebie! :)
  17. Ja też się bałam, że dermatolożka na mnie nakrzyczy, ale ona nie zwróciła na to uwagi zbytniej, pewnie codziennie widzi i gorszą masakrę na skórze, ja też nic nie wspomniałam, że maniakalnie wyciskam, ale po prostu powiedziała, że mam nie wyciskać i zapisała jakąś słabą maść na twarz i płyn na ramiona, dekolt i plecy. Napisałam "słabą", bo z tego, co widzę, a już trochę to stosuję nie pomaga za wiele, a może i wcale. Wibra, pójść do pani pedagog będę musiała i chętnie pójdę, ale nie będę histeryzować. Ochłonęłam, postanowiłam wziąć się w garść i poczekać na rozwój wypadków. Chcę pokazać mamie, że się staram, będę jej więcej pomagać i jeśli mi się nie poprawi, to udowodnię jej, że to nie z nudy, tylko naprawdę mam problem. Stres zwalczam wysiłkiem fizycznym i dobrym nastawieniem od samego rana. Staram się trenować karate do wyczerpania, a rano budzę się z usmiechem na twarzy i "wmawiam" sobie, że ten dzień będzie świetny, i o dziwo tak też jest, a ja jestem zupełnie spokojna, nawet atmosfera w domu się poprawiła, może też dlatego, że przestałam się buntować (ten bunt nigdy nie był wielki, ale zawsze). Jeszcze się zastanowię, co powiem jutro pani pedagog... Pozdrawiam! :*
  18. Niestety, nie mam dobrych wieści, Wibra. Wczoraj się zmasakrowałam i chciałam powiedzieć o tym mamie, ale za nic nie mogłam się przełamać. Dzisiaj mama sama zaczęła rozmowę i przyznałam się, jakoś tak wyszło, że zaczęłyśmy gadać dalej. Wiecie co powiedziała? Że dla niej to, co mówię wydaje się śmieszne, mam przestać i wziąć się za robotę, bo jestem leniwa i brakuje mi fizycznej pracy. Nie ukrywam, że zrobiło mi się przykro, a jeszcze bardziej, jak na pytanie, czy pojedziemy do psychologa odpowiedziała, że nie ma na to czasu, przynajmniej nie w tym roku. Poszłam do pokoju i się popłakałam. Mam już dość własnego domu. Nikogo w nim nie obchodzę. Może to głupie, ale zazdroszczę Wam, że jesteście dorosłe i możecie same decydować o swoim losie...
  19. Cześć! U mnie w miarę dobrze. Kocham panią pedagog za to, że załatwiła mi "potajemną" rozmowę z panią psycholog. Potajemną dlatego, że mama nic ma o niej nie wiedzieć. Także dzięki pomocy mojej wychowawczyni udało się ściągnąć nawet OBOJE moich rodziców (sama się zdziwiłam). No, zobaczymy jakie będą skutki tej rozmowy. Mamusia podobno jak zwykle gadała swoje, że jestem leniwa, za dużo siedzę w necie i mam za mało obowiązków, nie wiadomo, co tam jeszcze na mnie najechała... Ehh, nieważne. To, co mnie zainteresowało, to to, że zabrała od pani pedagog namiary, żeby potem znaleźć razem z nią dobrego psychologa. Więc wszystko jest na dobrej drodze. :) A teraz może parę słów, które mi powiedziała pani psycholog na rozmowie: jeśli czuję się zestresowana (ucisk w przeponie, gorąco na twarzy itp.), to jest znak, że muszę być ostrożna i mam potem sprawdzać, czy ciągnie mnie do drapania. Regularnie jadać i się wysypiać (zwracać uwagę na to, czy drapanie/wyciskanie nie przeszkadza mi w normalnym funkcjonowaniu - akurat u mnie nie ma tego problemu). Znaleźć inne sposoby na odreagowanie stresu i używać ich, tak żeby zastąpiły ten nawyk (u mnie wysiłek fizyczny np.), pisać pamiętnik i zapisywać w nim uczucia, które towarzyszyły mi przez cały dzień, może być nawet pojedynczymi słowami, ważne, żeby dojść do tego, co wywołuje to wyciskanie. Starać się unikać sytuacji stresowych, ale to wiadomo. Jeśli komuś pomaga rozmawianie o problemach z kimś bliskim niech dużo rozmawia. No, to chyba mniej więcej wszystko, co mi powiedziała. Wspomniała też, że takie nawyki jak się je wyleczy potrafią wrócić nawet po paru latach, więc proszę, bądźcie ostrożne! Pozdrawiam, dziewczyny! :)
  20. http://www.nerwica.com/prosta-metoda-jak-pozby-si-nerwicy-natr-ctw-t25918.html Nie wiem, czy to działa, ja zrobiłam coś podobnego i pomogło, czułam się całkiem spokojna, tylko że teraz mam nawrót i nie mogę tego powstrzymać. :/
  21. http://www.nerwica.com/prosta-metoda-jak-pozby-si-nerwicy-natr-ctw-t25918.html Nie wiem, czy to działa, ja zrobiłam coś podobnego i pomogło, czułam się całkiem spokojna, tylko że teraz mam nawrót i nie mogę tego powstrzymać. :/
  22. Dziękuje za słowa otuchy, Wibra, nie mam zamiaru ustępować. :) Co do szantażu, to już myślałam o trzaśnięciu drzwiami, ale nie mam do kogo iść, gdybym miała jakąś zaufaną ciotkę albo kogoś... Wprawdzie mam przyjaciółkę, ale jej rodzina w życiu by się na to nie zgodziła, a ona sama nie ma nic do gadania. Gdyby mnie nie było jedną noc, może drugą, to ktoś by się może wreszcie zainteresował, ale cóż... Jutro pójdę do pani pedagog i jakoś się pomyśli. Trzymajcie się! :)
  23. Milanika121, a co się stało, że Ci nie wyszło? Miałaś gorszy dzień? Napisz... I nie denerwuj się, tylko spokojnie zacznij od nowa. Będę trzymała kciuki! :) U mnie jest znacznie lepiej ostatnio, więc wierzę, że i Wam się uda, choć trochę to ograniczyć. :)
  24. Wibra, właśnie jestem po rozmowie. Nie była długa, a Ty miałaś rację. "-To ty nie masz zamiaru iść do pani pedagog? - Nie. Nie widzę problemu. - Ale co ci szkodzi iść? Zwłaszcza, że masz po drodze? - Nikt mi nie będzie mówił, jak mam wychowywać dzieci. - Ona nie będzie ci mówić, jak masz wychowywać dzieci, tylko to, co ma ci do powiedzenia i koniec! - Ja nie widzę problemu! To, że naczytałaś się w internecie, że masz nerwicę to nic nie znaczy. Sama stwarzasz problemy! Nigdzie nie pójdę, bo nie ma po co." Koniec rozmowy. Typowy średniowieczny schemat. Z kim ja żyję, ja się pytam?! Aż mi żal truć znów pani pedagog, że nic z tego... Dwa razy ją dzisiaj namawiałam i nic, nieugięta! Jeśli bym udała jakąś depresję, to po 1. źle bym się w tym czuła, bo nie lubię kłamać, zwłaszcza jak chodzi o coś tak poważnego, po 2. wszyscy by tylko bardziej po mnie jechali i znów gadka, że sobie wymyślam... Szczerze mówiąc, najchętniej bym się z domu wyniosła, tak mam wszystkiego dosyć. :/
  25. Hej. Ja cała chodzę ostatnio, wszystko dlatego właśnie, że ruszyłam to "gniazdo os". Wszystko byłoby ok, ale to z mamą nie daje mi spokoju. Pani pedagog mówiła, że mama jest niezbędna, a mama co na to? Powiedziała mi, że za dużo w internecie siedzę i bzdury wymyślam! No chyba nie bierze się z niczego to, że zaczęłam jakoś działać, nie? Dla zabawy bym nie robiła takich problemów. Po raz kolejny przekonałam się, że rodzice w ogóle mi nie ufają, atmosfera w domu jest jaka jest, niby normalna, ale szczerze od serca pogadać z nikim nie umiem, no bo.. no nie da się jakoś! I to, że jak coś mówię, to i tak wszyscy mają to gdzieś. Smutne. I teraz do głowy mi przychodzi, że to wszystko mogło się zacząć właśnie przez nich. Ehh... Okropnie się czuję. Wibra, to nie jest takie proste, że jakaś zgoda czy coś, niestety... Podejrzewam, że nawet gdyby było tak można to i tak takiej zgody bym nie dostała od żadnego z rodziców, bo tata by powiedział, że mam iść do mamy, a mama, że wymyślam i koniec rozmowy. A ja chcę tylko normalnie żyć. Czy to tak wiele? A jeszcze mnie czeka dzisiaj szczera rozmowa w domu, cóż... będę musiała się jakoś przełamać, ewentualnie pokrzyczeć, tupnąć nogą i trzasnąć drzwiami.. Czasem inaczej się nie da. Pozdrawiam.
×