Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Truj

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Truj

  1. Wrześniowa, ja wiedziałam, że ten Twój mąż wcale nie taki zły :). Gorszy dzień każdemu się trafi, szczególnie choremu :). A ja stwierdziłam, że jutro rano robię test, jeszcze przed badaniami. A nóż widelec pojawi się tam jakiś cień cienia cienia i zamiast wydawać 100zł na badanie prolaktyny, progesteronu i estradiolu wystarczy 30zł na betę a za resztę kupię Piccolo :D? Myślę, że 1 test za 1zł mogę na ten szczytny cel poświęcić ;). Napiszę Wam rano co i jak.
  2. A widzisz - z kolei u mnie w rodzinie byłą bardzo duża doza swobody ;) i moja mama zawsze wychodziła z założenia, że gdyby coś się stało to zadzwonię (albo odwiedzi ją Policja, ale o tym już nie wspominała ;) ). Wyjeżdżałam w Tatry (bo tam najczęściej jeżdżę) poszlajać się po górach i telefonowałam czasem raz, czasem dwa (na 2-3 tyg) :). I dla mnie takie dzwonienie, że się dojechało jak droga wynosi 20km czy coś koło tego, jest po prostu zabawne. Na zakupy jeżdżę dalej i mniej bezpieczną drogą, ale jakoś się z tego Teściom nie spowiadam "Tak, Mamusiu, wyjeżdżam do sklepu" "Tak Mamusiu, już dojechałam do sklepu" i w drugą stronę to samo :D.
  3. No nie, to u mnie aż tak tragicznie nie jest jak tu opisujecie, pomimo że mąż jedynak ;). Ale teściowie to rzeczywiście bardzo troskliwi ludzie - najchętniej nieba by przychylili mężowi, rzucając mu pod stopy płatki róż :D. Wyręczają we wszystkim w czym mogą.Telefonują codziennie, jak są we Wrocławiu. A jak są w Bieszczadach (na lato przyjeżdżają parę kilometrów od nas) to telefonują zawsze jak od nas wrócą, że wrócili, albo my koniecznie musismy zatelefonować, że dojechaliśmy do domu :D. Bosko. Dobrze, że Małż to buntownik z wyboru, bo chyba zagłaskaliby go na śmierć :).
  4. Tu niestety nie ma reguł i złotych recept na zgodę miedzy rodzeństwem :(. Sama mam brata młodszego 1,5r - dogadujemy się świetnie, choć jako nastolatkowie każdy szedł swoją drogą. I myślę, że nie ma co patrzec na nastolatków - nastolatkowie nie dogadują się z nikim, hormony buzują :D. Miałam przyjaciółkę (Karolina) - miała brata starszego o 3 lata (Piotrek), brata młodszego o 6 lat (Maciek) i siostrę młodszą o 9 lat (Iwona). "Starsze rodzeństwo" (Piotrek z Karoliną) z "młodszym rodzeństwem" (Maciek z Iwoną) dogadywali się świetnie, zajmowali się nimi. Ale między starszymi (Karolina i Piotrek) wiecznie dochodziło do kłótni, zgrzytów i cichych dni, nie znosili się po prostu. Między młodszymi (Maciek, Iwona) również iskrzyło. Także nie ma recepty na udane rodzeństwo - a szkoda :).
  5. Pająk - chłop się chyba za pewnie poczuł :D. Albo całe życie robiono wszystko za niego. Albo oba naraz :D. Ja nie mam takich doświadczeń za sobą, całe szczęście :). Ale również zdarza mi się huknąć na Małża, żeby w końcu pochował ciuchy do szafki (wyprane leżą od 3 dni na przykład) a ten do mnie "Jakie ciuchy???" - on tego po prostu nie widzi :D.
  6. Pająk - masz rację, ja chyba jeszcze "domówię" tych termometrów :D. I znów masz rację - jestem dopiero 7 dni po owu. Dobranoc ;). Wrześniowa - odkurzam po czym wywalam cały worek, niezależnie od tego czy jest do połowy zapełniony czy zupełnie pusty.
  7. Tak, denerwuję się przed jutrem, bo nie mam żadnych objawów świadczących o tym, że się udało :(. Obawiam się, że badania będą wyłącznie diagnostyczne - co jest nie tak tym razem? A kwiaty rzeczywiście śliczne.
  8. Pająk, ale Ty nie masz w domu Pluja i Zbója, to jeden może wystarczyć :). Chociaż ja jak się starałam o Pluja, to też kupiłam od razu 5 termometrów - że dwa dla mnie, jeden "dla rodziny" i dwa będą "na później dla dziecka". Chyba ze dwa były zbite już na samym początku (koty się zaczęły bawić i strąciły łapą z szafki, a drugi mi wypadł przy odkładaniu na półkę), dwa poszły teraz :D, a tego "dla dziecka" i "dla rodziny" nie użyłam ani razu - Małż gorączki nie mierzy, a Mała nie potrzebowała. Więc sobie przywłaszczyłam teraz do pomiarów :D. I tak w ciągu 2 lat pozbyłam się termometrów, więc teraz zamówiłam na resztę życia :D. Na Twoim miejscu na wszelki wypadek wzięłabym 2 od razu, bo cokolwiek się stanie (zbije się albo rtęć się wyleje i nie da się jej już "strzepnąć" spowrotem) to masz w zapasie drugi od razu.
  9. Obawiam się, że sklep mógłby zbankrutować - wszystkie termometry poszłyby na użytek własny :D.
  10. W życiu nie byłam tak poważna . Biorąc pod uwagę, że potrzebuję średnio 3 na miesiąc (bo 2 są zbite), zrobiłam zapas na 3 miechy :D. Smile - przed owu powinny być niższe, wszystko ok - to mój wykres taki poszatkowany (przez chorobę pewnie). Przy owulacji na pewno zaobserwujesz skok :).
  11. O nie, nie, nie Pająk, "dobranoc" można napisać tylko wtedy, kiedy się z kimś zgadzasz, inaczej łamiesz zasady prowadzenia konwersacji na tym wątku :D! A do mnie właśnie przyszły termometry - w ilości sztuk 10 :D (tak, na wszelki wypadek ;) ). Siedzę sobie i mierzę temperaturę, żebym wiedziała, czy jest jakiś rozrzut pomiaru u nich - na razie wszystkie wskazują 37,2 czyli wygląda na to, że mam cały zapas na wypadek Plujowo -Zbójowych przygód :).
  12. Spoko Majka, i tak większość będzie testowała w poniedziałek :D. Dołączysz do szerszego grona i napijecie się Piccolo, żeby uczcić sukcesy :).
  13. Pająk, z Tobą też się zgadzam, lepiej poczekać. Dobranoc :D. Ciekawe, czy w takim systemie uda się nam zapisać choć stronę dziennie :D?
  14. Smile - popatrz, to mój. http://ovufriend.pl/graph/7b84b11978021f6f4162369aadc320a2 Temperatura ma wzrosnąć o mniej więcej 0,3st po owulacji.
  15. Kłótnia, jak kłótnia - wymiana poglądów :). Jedne kobiety uważają, że facet powinien rozpieszczać, inne, że facet i kobieta powinni współpracować, jeszcze inne będą uważały, że nie sprawdzą się jako gospodynie, jak pozwolą mężowi tknąć ścierkę. Ile osób, tyle przepisów na szczęście - i dobrze, świat byłby nudny, gdybyśmy byli tacy sami. Pająk, Ty się nie zarzekaj, bo ciąża bywa chorobą :D. Życzę Ci, żebyś zniosła ją dobrze i cieszyła się tym czasem, ale bywa różnie ;).
  16. E..ja tam będę zadowolona, jak mi zabierze Pluja na 3 godzinny spacer, zrobi zakupy, posprząta chatę, ugotuje obiad, wykąpie dziecko i zrobi mi masaż. Powachlować mogę się sama, albo kupię wiatrak :D.
  17. Mama, nie wiem jak Ty, ale np ja należę do takich osób, które dużo lepiej znoszą gorączkę niż katar - irytuje mnie i męczy, z gorączką jestem w stanie jako-tako funkcjonować, z katarem nie :). Poza tym - jeśli wdała się infekcja, to są dwie możliwe odpowiedzi organizmu - albo gorączka/stan podgorączkowy, który ludzie znoszą nienajlepiej, albo osłabienie, które znoszą jeszcze gorzej (bo organizm nie walczy a infekcja nie odpuszcza). I jeśli do tego dodamy nowe obowiązki, które spadły na męża Wrześniowej, to naprawdę nie uważam, zeby facet miał w skowronkach przytulać się do "brzuszka". Nie wiem, może to dziwne, ale ja jakoś nigdy nie oczekiwałam od jakiegokolwiek mężczyzny, żeby "bardziej się rozczulał nad brzuszkiem" swojej żony.. nawet od mojego :D.
  18. Słupku, Majka chyba pisała, że sobie odpuszcza i czeka na spóźnioną @, bo nie ma żadnych objawów - ja ją w każdym razie tak zrozumiałam.
  19. Ale przecież on zaciska zęby i to robi :). Herbatę chyba też, bo się Wrześniowa nie skarżyła. A że trudno wymagać od niego szalonego entuzjazmu podczas wykonywania domowych obowiązków KIEDY JEST CHORY i ŹLE SIĘ CZUJE (bo o to mi cały czas chodzi i ten fakt podkreślam), tak samo jak nie można wymagać, żeby o wszystkim myślał i się wszystkim przejmował, kiedy ma spowolnione procesy myślowe (jak to podczas choroby) - podkreślam po to, bo sama nie chciałabym, żeby np. ktoś wymagał tego ode mnie podczas choroby pełnej sprawności (fizycznej i umysłowej) i był szalenie zdziwiony, że zachowuję się inaczej niż zwykle. Tak, zachowywałabym się inaczej, gdybym była chora i miała na głowie 2x więcej obowiązków. I jestem przekonana, że mąż Wrześniowej również traktuje ją jak księżniczkę (podobnie jak większość mężów traktuje swoje ciężarne kobiety - bo ja mam akurat zupełnie inne spostrzeżenia niż Ty :) ) - kiedy sam czuje się jak rycerz a nie pacjent szpitala :o.
  20. Ja mam sporo wyrozumiałości, bo wiem jak się czuję, kiedy jestem chora :D. I z ulgą zakopałam się pod kołdrę zostawiając wszystko na głowie Małża. Ale gdybym musiała w takim stanie chodzić do pracy a poźniej zajmować się domem, gotowaniem, sprzątaniem i dzieckiem, to też byłoby mi trudno wykrzesać z siebie odrobinę entuzjazmu :o. Taka prawda - człowiek chory nie tryska energią za troje. A prawdopodobnie gdyby był zdrowy, to i zająłby się tym wszystkim z uśmiechem na twarzy i przytuliłby Wrześniową mówiąc jej, że wszystko będzie dobrze. A tak - po prostu chłop o tym nie myśli w natłoku obowiązków i złego samopoczucia. Kotak - jak się nie przykładałaś, to włąśnie może być szczęsliwy cykl :). Pająk - jak Ty podpuszczasz :)!!
  21. Wrześniowa, ja już powiedziałam - nie będę już nic radzić, bo zazwyczaj rady kończą się tak, że na jeden pomysł trafia się dziesięć przeszkód :). Swoje zdanie przedstawiłam i jestem pewna, że jeśli naprawdę będziecie z mężem potrzebowali pomocy z zewnątrz, to znajdziecie sposób, aby ją sobie zapewnić.
×