Truj
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Truj
-
Arba - umów się na wizytę z ordynatorem ginekologii w szpitalu i przedstaw sytuację. Masz zaświadczenie, czy będzie przez nich honorowane (?), bo chcesz się umówić na termin cc. Nie zostawiałabym tego na ostatnią chwilę, bo nawet na Kafeterii pelno opowiesci o szpitalach, w których kobiata przyjeżdża z bólami i zaświadczeniem - i ZONK, lekarz dyżurny odmawiał wykonania cc.
-
Pomarańcza - trudno, nie każdy może być mądry :D. Co do planu porodu - mi położna powiedziała tak: "póki wszystko idzie dobrze, to planu się można trzymać. Jak zaczyna iść źle, to nikt na plany nie patrzy - dla dobra dziecka i rodzącej." Nie wiem ile w tym prawdy, bo sama miałam cc i będzie powtórka z rozrywki, więc mnie plan omija. Czy warto go mieć ze sobą? Trudno powiedzieć. Pewnie są położne, które z chęcią i uwagą przeczytają, ale pewnie są i takie co popatrzą z pobłażaniem i będą "robić swoje". Gdybym decydowała się na poród naturalny z pewnością wykupiłabym położną (wiem, że na Kamieńskiego we Wrocławiu jest taka możliwość) i jej przedstawiła moją wizję porodu ;). Słyszałam, że w niektórych szpitalach nie myją dzieci pozwalając mazi wchłonąć się w skórę. KMM - jeszcze niejedną rzecz na odwrót zrobisz, od tego się nie umiera :D. Ale prześlij fotkę tego cuda na maila :D.
-
Nie mów "hop" Maite, do końca tygodnia jeszcze nam trochę zostało, nigdy nie wiadomo z jakim tekstem jeszcze wyjadę ;). Do później!
-
Witajcie dziewczyny, Tak przejrzałam ostatnie strony i stwierdziłam, że ktoś musi mieć nie po kolei, żeby starać się innym w garnkach mieszać :o. Co komu do tego czy ktoś pracuje czy nie, jak się realizuje, jakie ma życiowe priorytety, czy siedzi po glukozie czy wstaje - wszystkie jesteśmy dorosłe i podejmujemy za swoje decyzje i poczynania odpowiedzialność :o. Również za to, czy mamy cywilną odwagę napisać co myślimy pod własnym nickiem - bo nie wierzę, że topik co i rusz przeżywa nalot "przypadkowych" pomarańczy :o. Myślę, że nikt nie szuka tu "Drogi i Światła", która mówiłaby mu co ma robić a czego nie robić w życiu :o. Nie wspominając, że takie próby narzucania "jedynie słusznej" koncepcji są po prostu śmieszne - bo każdy i tak zrobi jak uważa, mając w dupie zdanie innych :D. A propos smoczków i butelek, coś mi się przypomniało. W szpitalu (i jakieś 3 tygodnie po wyjściu) moja córka w ogóle nie chciała pić ze zwykłej butelki, wydaje mi się, że smoczek był za twardy (AVENT), albo ona za mała do "zwykłej" butelki. Podam Wam linki do smoczków i butelek, które dostałam od miłych położnych w szpitalu. Teraz też się zaopatrzę na wszelki wypadek w kilka takich http://allegro.pl/mleko-infatrini-plyn-100ml-niemowleta-i3156518945.html http://allegro.pl/smoczek-nutricia-preterm-dla-wczesniaka-smoczki-i3156518102.html Co do smoczków uspokajających - też nie chciała żadnego innego, prócz gumowego z Canpola i to z kulką (żaden anatomiczny czy inne cholerstwo). A smoczka dać trzeba było, bo miała tak silny odruch ssący, że nie mogła mi usnąć ani się uspokoić nie ssąc. Zobaczymy jak będzie z synem, ale na wszelki wypadek kilka rodzajów smoczków wezmę już do szpitala. Jeśli chodzi o foteliki, to ja nie oszczędzałam. A Małż też naciskał na jak najbardziej bezpieczny. Wiadomo, że przy poważnym wypadku szanse na uratowanie się kogokolwiek są małe, ale przy stłuczkach (które są wielokrotnie częstsze) dobry i sprawdzony fotelik ma szansę zapewnić dziecku maximum bezpieczeństwa. Także ja kupiłam MaxiCosi Cabriofix na początek, a teraz MaxiCosi Tobi (dziecko dalej siedzi tyłem do kierunku jazdy, co jest dla niego bezpieczniejsze). Także musiałam się pożegnać z wózkiem "3 w 1", bo żaden nie spełniał wymogów - po prostu nie było odpowiednich przełączek między fotelikiem MaxiCosi a Peg Perego (taki wózek wybrałam). Pozdrawiam!
-
No widzisz, Patussa - grunt, to znaleźć właściwą przyczynę stanu rzeczy :D. Ścinasz włosy? Dziecko będzie już zawsze łyse :D. Farbujesz? Będzie rude. Popatrzysz na zwierzaka? Będzie głupie. Przestraszysz się? Zamyszysz ;). Pijesz wodę? Będzie miało wodogłowie :o. Malujesz się? Ono niejedno zmaluje ;). Małż to baran - dziecko kręconowłose. A jak się będziesz zajadać ogórkami kiszonymi to "zaklinasz rzeczywistość" i na pewno urodzisz chłopca, niezależnie od chromosomów X i Y :D. No boskie to jest :D.
-
Patussa - mi wystarczyło przytulić się do Małża, widocznie jest baranem :D, bo dziecię kręconowłose ;).
-
Biała - o ja pitolę...aleś kwiatka wynalazła :D :D :D. Jeśli kiedykolwiek będę jeszcze w ciąży, to się zahibernuję na 40 tygodni, bo inaczej nie sposób sprostać tym wszystkim wymaganiom :D. No, a moim obecnym dzieciom i tak nic już nie pomoże: nie dość, że głupie to jeszcze rude, zamyszone i źle prowadzące się :D.
-
Witajcie dziewczyny, Kochane - myślę, że już wiecie czemu jestem spanikowana :D : ja już teraz (gdzie do lipca jeszcze duuuużo czasu i to tego najbardziej "puchnącego") wyglądam tak, jak w dniu porodu w pierwszej ciąży. Różnica to tylko 5cm w obwodzie brzucha, najnormalniej w świecie nie wiem jak jeszcze się rozrosnę :D. Co do przesądów: moja córka powinna mieć mnóstwo znamion, bo w ciąży z nią ciągle czegoś się bałam (jakaś nerwowa byłam i przewrażliwiona) i nie sposób policzyć ile razy i za co się złapałam ze strachu ;). Podobnie jak z łańcuszkami czy koralami - nie nosiłam nic na szyi (bo nie lubię), a mała była okręcona pępowiną parokrotnie. Pewnie jakbym zdecydowała się na poród sn to i tak skończyłoby się cc, bo w takich warunkach dziecku leciałoby tętno momentalnie przy porodzie. Także ja w przesądy nie wierzę. Ale jakby co - pamiętajcie: łaps za łożysko i pocierać ;). A na uroki ponoć najlepsze przelewanie jajka nad główką śpiącego dziecka i czerwona wstążka :D.
-
Biała, ja się z Małżem śmieję, że jak tylko zakupimy niezbędną wyprawkę dla dziecka to zaczynamy odkładać kasę na mój tuning - odsysanie tłuszczu, nowe cycki, modelowanie ud i pośladków, wycinanie żeber celem zmniejszenia obwodu talii :D itd. Nie, no jedyne czego jestem pewna, to że sobie machnę tatuaż w miejscu cięcia. Jeden już mam, będę mieć następny. A co do małej różnicy między dziećmi - tak chcieliśmy a lekarz pozwolił. Dzieciaki się razem odchowają i będą na podobnym etapie życiowym czy to pieluchy, czy przedszkole, czy szkoła czy studia. Myślę, że w taki sposób łatwiej nam będzie zorganizować życie rodzinne, wakacje itp. Lou, nie ma czego zazdrościć: było - minęło :D, ja teraz wyglądam tak jak wtedy i obawiam się, że ta ciąża pozostawi po sobie trwałe ślady na moim ciele. A co do Twojego samopoczucia: chyba każda z nas czuje się czasem niezrozumiana i samotna z tym swoim stanem i obawami: dlatego mamy swoją wypłakiwalnię - kaffe ;). Ja mało wczoraj nie rozszarpałam teściowej... A dziś teścia... A wcześniej Małża... I oczywiście, że uważam że to ja mam rację a wszyscy naokoło jakby się szaleju objedli ;). Idylla rodzinna normalnie :D. Dobrze, że zostałam sama w domu teraz (no, z córką, ale nie mam śliskich kocyków), bo skończyłabym w kryminale. Fredzia - ja czuję biodro albo prawy staw biodrowy, jak się przedźwigam albo za szybko czy za dużo pochodzę. Ale to przecież normalne w ciąży ;). Mama - Ty nas tu incydentami nie strasz ;) tylko się nimi delektuj bez "auć, moja noga" (a na finishu życzę skurczy mięśni części ciała niż nogi ;)..). Trzymam kciuki za brak tremy recytacyjnej córy ;). Tigrai - jak byłam dzieckiem, to był kiedyś taki prężnie działający kabaret OTTO. Pamiętam ich piosenkę: "obywatelu, zrób sobie dobrze sam - przecież najlepiej wiesz o co Ci w życiu chodzi..." :D. Także jak kobieta chce o siebie zadbać w sensie kobieco-zdrowotnym, to nie ma co liczyć na pomoc i czyjś zasób wiedzy, trzeba się samemu dowiadywać. I tak z wszystkim. Wcale mnie nie dziwi podejście położnych do zawodu, bo wiele ludzi w ten sposób do swojej pracy i życia podchodzi - po najmniejszej linii oporu. No, ale jest szansa, że coś-niecoś się dowiesz na tej szkole rodzenia. KMM - ciśnienie u mnie jest bardzo dziwne, podniesione do granic niemożliwości przez teściów i Małża :D. Ale nie powinno to wpływać na Twoje samopoczucie ;). A tak poważnie, to może i coś się dzieje, w końcu wiosna ma zawitać niebawem. Ja widziałam dziś pierwszego bociana i przebijającego się krokusa.
-
No to poszło :). LadyG - chyba norma dla noworodków się zaczyna od 2500g, ale taka ocena ogólna to pewnie też zależy od proporcji czy od wzrostu dziecka. Może być malutkie i okrągłe ;) albo długie i chudziutkie. Biała - co tam biustonosz, ja bym oddała królestwo za takie cycki :D. Niestety - rozmiar odziedziczyłam po ojcu :D. My mamy córę Adelę, ale mówimy Ada albo Dusia.
-
O, dziewczyny - jak ktoś będzie ciekawy to na pocztę wyślę Wam dziś fotę jak wyglądałam w dniu porodu :).
-
1060g zdrowego chłopa - i w dodatku nie zepsułam :D. Piszę o synu, żeby była jasność ;). Mój gin też mi dziś powiedział, że bardzo mi brzuch "po świętach" wyskoczył :o. Zresztą - macie moje aktualne zdjęcia i sprzed paru tyg to same możecie porównać. LadyG - w pierwszej ciąży przytyłam 9kg, ale jakoś bardzo mało w brzuchu. Obwód miałam 98cm (przed ciążą 64), jak poszłam do szpitala i powiedziałam pielęgniarce, że na poród, to usłyszałam "Na poród? Chyba za 2 miesiące!". Moja córka ważyła mało, ale bez przesady, nie miała jakiejś niedowagi - 2940g. Może dlatego, że do końca ciąży nie spożywałam syntetycznych witamin, wymiotowałam po nich. Na sali leżałyśmy 3, żadna z nas nie brała witamin i wszystkie miałyśmy córki ważące w okolicach 3kg, ale chyba już o tym pisałam. A waga Ady była zaskoczeniem, bo u mnie i u Małża w rodzinie dzieci bywały raczej duże (3,5kg-5kg). Mama - no właśnie tak to sobie mniej-więcej wyobrażałam :D. A może byście coś nagrali i sprzedali jakiejś polskiej wytwórni filmowej - ostatnio tak mało dobrych rodzimych komedii, parodii i erotyków ;).
-
Virada, ja brałam. Po 2 tygodniach leczenia herbatą, czosnkiem, miodem i mlekiem poddałam się. Z synem ok, a moja lekarka pierwszego kontaktu nie miała nic wspólnego z ginekologią ;). Gin nie miał zastrzeżeń co do zaordynowanego leku. Generalnie jest tak: jak masz bakterie, to przepisują antybiotyk, bo nie wybijesz bakterii inaczej. Jak masz zapalenie wirusowe, to nie przepisują antybiotyku, bo te nie wybiją wirusów.
-
A...zapomniałabym. Mama - wiedziona zdrożną ciekawością zapytam: cóż to była za ekwilibrystyka w tę gorącą noc z unieruchomioną nogą :D?
-
Byłam u lekarza dzisiaj, +6kg na plusie od początku ciąży. Nie jest super, ale nie ma tragedii. Po południu czeka mnie jeszcze USG, dowiem się ile syn waży i czy aby go nie popsułam od ostatniego badania ;). L4 w ciąży - nie każdy pracodawca jest fair, nie każda pracownica jest w porządku, ot samo życie. Generalnie mam zdanie podobne jak Mama: wolę, żeby podatki szły na kobiety w ciąży, żeby wypoczęły i urodziły zdrowych podatników :D którzy będą pracować na moją emeryturę ;) (teraz to chyba lepiej samej odkładać..), niż na wielomilionowe premie dla rządzących, prywatne przeloty na trasie Gdańsk-Warszawa tudzież limuzyny i inne łapówki dla znanych i lubianych ;). Szara rzeczywistość jest taka, że żyjemy w świecie podwójnych standardów - prawo i nawoływanie do jego przestrzegania jest dla maluczkich, ale "góra" przykładem nie grzeszy.. Pod względem dzietności zajmujemy 212 miejsce na bodajże 220 krajów, więc chyba sporo jest do zrobienia w polityce prorodzinnej, albo przynajmniej unormowania rynku pracy. I nie zrobi się tego dowalając większe podatki, kwotę "datków" na państwową służbę zdrowia (kiedy i tak płaci się prywatnie za wizyty), utrzymywanie sztabu polityków i urzędników, wyzyskiwanie pracodawców (którzy odbijają sobie to na pracownikach) itd. Jak się na to patrzy i ma świadomość, iż np. taka Pani Żona Jednego z Wielkich Polityków siedzi na L4 już 6 rok pobierając co miesiąc moją roczną pensję, to się odechciewa pracować - nie tylko kobietom i nie tylko w ciąży ;).
-
Witajcie dziewczyny, ale dziś pospałam :D! Aż do 02.00. Wy też macie takie kłopoty ze snem? x KMM - potwierdzam, na każdym mm jest napisane "podawać natychmiast po przygotowaniu". Tego mleka się nie przechowuje ani godziny ani dwóch ani trzech, także takie termoopakowania są tak naprawdę zbędne. No, chyba że chcesz przechowywać w nim butlę z wodą a odpowiednią ilość miarek mm dosypywać później, tuż przed podaniem dziecku. Nie wiem tylko jak takie termoopakowania trzymają ciepło. Z mojego doświadczenia - kupić termos 0,3l i mieć w nim wrzątek, w butelce 0,3l chłodną wodę i "poza domem" po prostu w odpowiednich proporcjach je ze sobą mieszać, tak żeby było ciepłe, po czym dosypywać odpowiednią ilość mm. Nie jest to wielka filozofia ani jakiś nadludzki wysiłek, a miałam pewność że dziecko dostaje butlę w odpowiedniej temperaturze :).
-
Hahahahaha, dam do poczytania Małżowi, tylko po co ta mysz :D?
-
Mama - śliczny, nieśliczny, na pewno spory jak na mnie. Bo porównanie do poprzedniej ciąży wypada...jak wypada. I nie ma co polemizować z faktami, centymetr nie kłamie, choćby chciał nam wmówić, że "czarne jest czarne a białe- białe" ;). Po poprzedniej ciąży nie miałam żadnych rozstępów, skóra się pięknie wchłonęła - myślę, że teraz nie będzie tak różowo. No nic, martwić się będę później, teraz będę wklepywać kremy i robić pillingi ;). Mam nadzieję, że po Twoim zerwaniu torebki stawowej też nie zostanie nawet ślad - córę masz już wyrośniętą, ale w końcu wszystkiego przy siostrze nie zrobi ;), coś niecoś musisz jej pomóc więc wracaj szybko do zdrowia. Teściowie..temat rzeka ;). Bardzo rzadko się zdarza, że wszystko się super układa (zazwyczaj wtedy, kiedy są daleko i nieczęsto się ich widuje :D) - w końcu to zupełnie inna rodzina, z innymi modelami wychowawczymi, w dodatku dorastająca i wychowująca dzieci w zupełnie innych czasach, z kompletnie innym podejściem do życia. To musi rodzić konflikty. Moja mama młodo została matką, więc podejście do dzieci miała "luźne" i dorastałam w dużej swobodzie i niezależności (bez przesady oczywiście, ale jak na dziecko miałam sporo luzu). Moi teściowie zostali rodzicami późno, w dodatku mieli tylko 1 dziecko, więc byli bardzo mocno skoncentrowani na moim mężu. I ja daję mojej córce sporo swobody, staram się ją usamodzielniać (na ile można o tym mówić przy takim maluchu), natomiast moi teściowie najchętniej za moją córkę by oddychali, żeby się tylko nie spracowała za bardzo :D. Nie mówiąc o tym, żeby pozwalać jej chodzić (przecież po to dziecko ma dziadków, żeby jej nogi zastępowali, nie :D?) czy samodzielnie jeść - o nie, co to to nie. Podchodze do tego z przymróżeniem oka, bo wiem, że to "na chwilę", w sensie kilka godzin - w takim czasie dziecka mi nie "zepsują", poza tym mała jest wystarczająco mądra, żeby wiedzieć z kim i na co może sobie pozwolić ;). Ale jeśli chcieliby bywać u nas codziennie (pół roku mieszkają 500km od nas, ale drugie pół - tylko 30km), myślę że spotkałoby się to z moim zdecydowanym sprzeciwem. Podziękowałabym grzecznie za wyrażoną chęć pomocy i powiedziała, że poproszę o nią, jeśli będę jej potrzebować. Nie wiem, czy nie będę musiała tak zrobić, bo w lipcu są blisko i myślę, że mogą mieć potrzebę bywania u mnie non stop. Ostatnio teściu wyskoczył z tekstem, że jak przyjadą w Bieszczady to wezmą do siebie moją córkę na stałe, bo "przecież i tak bywają w naszym mieście co najmniej 2 x w tygodniu" :D :D :D - jakoś nie dociera do niego, że ja SOBIE i mężowi urodziłam córkę, a nie DZIADKOM wnuczkę. Mają zresztą zagrywki w stylu mówienia do Dusi per "córeczko". A jeśli chodzi o despotyzm teścia i nadopiekuńczość mojej teściowej, to historie można pisać :). Ale nie będę się denerwować. To złoci ludzie, nieba by mojej córce przychylili, kochają ją jak swoje dziecko - staram się to doceniać i walczyć ze swoją zaborczo-matczyną miłością ;).
-
Ja nie narzekam - ja się boję :). Byłam niewiele większa, jak z córą szłam do porodu - a gdzie mi teraz do porodu! Na wagę nawet nie staję :o. A u gina w piątek zamknę oczy jak mnie będą ważyć :D i obiecuję nie zaglądać do karty ciąży :D. Im mniej wiem, tym lepiej śpię. A propos "nicniewiedzenia" - coś mi się rąbnęło w liczeniu tygodni, dlatego tytuł maila mylący. Wg OM jestem w 28 tyg (27 skończony), analogicznie wg USG - w 27 (26 skończony).
-
Witajcie dziewczyny, Wysłałam brzuch na maila, chociaż wolałabym w kosmos ;). Co fakt to fakt - modelką nie jestem i już nigdy nie będę, więc nie ma się co krygować jak panna na wydaniu :D. Zaraz postaram się go wrzucić w odpowiedni folder. No i przyznaję rację - te z Was, które chcą posiłkować się literaturą o dzieciach, dobrze żeby już teraz zaczęły czytać. Po 1. może nie być czasu ani chęci na czytanie przy kolkującym niemowlaku czy po nieprzespanych nocach, po 2. wiedza teraz zdobyta może być wykorzystana od razu w razie potrzeby, a nie na gwałt poszukiwana. Pozdrawiam
-
Witam poświątecznie dziewczyny, ja na razie brzucha nie wstawiam - wczoraj byłam w szpitalu (córa się pochorowała, na szczęście sytuacja opanowana) a lekarz przywitał mnie słowami "ale się Pani objadła na święta.." :o :D. Daje mi to pojęcie o tym, jak zmieniłam objętość i wcale nie jest mi do śmiechu ;). Tuż przed porodem Ady miałam 98cm obwodu brzucha. Teraz mam 93cm a przede mną jeszcze 3 najbardziej "rozrastające się" miesiące! Jestem trochę wystraszona gabarytami. Pozdrawiam!
-
Margrit, Wampirku, a mąż to zamiast cytryny - po to, żeby go ugryźć w szyjkę po glukozie :D? Cóż - z wierszyka wynika jedno: to że każdy ma swoją wizję szczęścia to truizm, ale uroczy jest sposób w jaki oceniamy wizje innych :D. No i słownictwo - cała kafeteria :D! Kurczę, ale mnie dziś głowa boli... A na Paracetamol jestem uczulona. Będę musiała posiłkować się masażami skroni, chyba nic innego nie zostało :o. Albo wezmę się za pieczenie sernika, może jak zobaczę co bardziej skomplikowany przepis to zapomnę o bólu głowy ;). Pozdrawiam!
-
No, ba! KMM, świat jest pełen osób, które świetnie wiedzą, jak TY powinnaś żyć i nie omieszkają Cię o tym poinformować :D. Ja wychodzę z założenia, że skoro nikt za mnie nie umrze, to ścieżek życiowych też mi nikt nie będzie układał ;). A że komentują - no komentują, i co? Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Grunt to nie wdawać się w zbędne dyskusje, bo wszyscy i tak zostają przy swoim zdaniu a tylko nerwy się traci. Technika "zdartej płyty" świetnie się sprawdza w większości przypadków :D.
-
Witajcie dziewczyny, widzę, że zaczął się nieśmiertelny temat kp vs mm :D. KMM - mam bardzo podobne podejście do kp jak Ty, córki nie karmiłam wcale piersią i syna też nie zamierzam. Sto osób twierdziło "jak zobaczysz maleństwo, to Ci się odmieni" - a guzik, nic się nie zmieniło. Dalej taka wizja mnie obrzydzała, więc od razu poprosiłam o butlę. Tym bardziej, że owa osławiona siara zawierająca przeciwciała, to tak naprawdę jedynie dawka przypominająca, bo przeciwciała dziecko dostaje od matki przez łożysko w 9 m-cu ciąży :). W szpitalu dasz sobie spokojnie radę, grunt to być pewną siebie i tego, że nikt Cię na siłę do karmienia piersią nie zmusi. A co sobie pomyślą i powiedzą - ich sprawa. Nie ich dziecko, nie będą o nim decydować. Powodzenia ;). Pozdrawiam.
-
Witajcie dziewczyny, Mamax3 ;) - ja sobie upatrzyłam dostawkę taką, na której dziecko może też siedzieć, bo moja córka to szkrab jeszcze, siedzisko może jej się przydać. Poza tym z tego co widzę, niewiele dostawek pasuje do mojego wózka ze względu na krzyżujący się stelaż :(. Także wybór ograniczony, ale lepszy niż wózek bliźniaczy :). KMM - kup okleinę za 200zł, rachu-ciachu naklej na szafę jak mąż jest w pracy i powiedz, że kupiłaś nową na Allegro - była okazja 500zł. I już masz na karuzelę FP :D. Biała - ja przy córce miałam nieusztywniany rożek i chwaliłam sobie, bo mała była drobinką po urodzeniu (niecałe 3kg) i aż się bałam ją wziąć na ręce :D na początku. A z rożkiem czułam się pewniej :). Jak się ma dziecko na ręku czy już się je położy to zawsze można rożek odwinąć tak, żeby nie grzał, ale w podnoszeniu maluszka z wózka czy łóżeczka mi rożek bardzo pomagał. Laktatory - ile matek tyle opinii :D. Zresztą sama widzisz - część bolą ręce od ściągania pokarmu laktatorem ręcznym, części latator elektoniczny kojarzy się z elektryczną dojarką :D. Każda ma swoje preferencje. Maite - ja też miałam królika-miniaturkę, niestety pokicał na Niebieskie Połoniny jak się to tutaj mówi. Rządził w domu niepodzielnie, gonił, drapał i gryzł koty jak mu podpadły, ale pozwalał im też czasem łaskawie wylegiwać się na sianie w swojej klatce :D. A moją raczkująco-pełzającą córkę lizał po stopach :). Pocieszny był bardzo. Atamta - na aukcje polecam Snajpera ;). Messi - kojec dobra rzecz, choć duuuuużo później. Mi tak naprawdę zaczął się przydawać jak córka skończyła 10m-cy i wyciągnęłiśmy szczebelki z łóżeczka, żeby mogła sama swobodnie wychodzić. Wcześniej po prostu wsadzałam ją do łóżeczka wrzucając kilka zabawek, jak musiałam np. skoczyć do toalety czy ugotować obiad i nie mogłam mieć jej na oku. Pomarańcza - znamy :). Dietowo - nie doczytałam, że macie kłopoty zdrowotne. Trzymam kciuki!! Kapris - u mnie też córa pierwsza z "nowego" pokolenia, przynajmniej z mojej strony. Ze strony męża najmłodsza, ale pozostałe dzieci to od kuzynostwa, bo mój mąż jedynak. Także - szaleństwo :). Koala - u mnie np. to nie chodziło o to, żeby czegoś od rodziny "wymagać" - raczej o to, żeby we właściwy sposób spożytkować ich dobre chęci :D. Bo wiadomo, że będą chcieli coś dla dziecka kupić - taka tradycja :). I dobrze będzie, jesli kupią coś, czego naprawdę potrzebujesz niż jakąś duperelę. Dlatego ja prosiłam o karuzelę, bujaczek (osoby, które wiedziałam, że mogę o to prosić) a później o pieluchy, bo dziennie przy niemowlaku wychodziło mi 10-15, w zależności od tego jak u dziecka z trawieniem ;).