witajcie, mam ten sam problem z ojcem, w maju trafił do szpitala cały żółty, nie mógł chodzić, stwierdzono zdekompensowaną poalkoholowa marskosc watroby, najlepsze jest, że doszedł do siebie ( a lekarze mówili że już po nim). Nigdy nie był aniołkiem, rozbił swoje małżeństwo i szansę na szczęśliwe życie. Bił mame, mnie, babcie i brata mojego. Teraz mieszka dwa domy dalej ze swoja matka, ja uciekłam 200 km,żeby na to wszytsko nie patrzeć. Mam z nim kontak telefoniczny , odwiedzam go z moim synkiem, ale to za mało żeby przestał pic...Pozdrawiam Wszystkich, każde Wasze doświadczenie opisane na forum jest dla mnie tak bliskie.