Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

andziulka88

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez andziulka88

  1. Sporo będzie czytania, bo jak ja zaczynam o czymś gadać to naprawdę od podszewki, więc uzbrójcie się w cierpliwość. Zresztą chcę napisać wszystko dokładnie, co po czym i dlaczego. Ostatnio byłam u mojego lekarza w poniedziałek 4.02, wtedy mówiłam mu o tych wodnistych upławach i że obudziłam się nawet w nocy i miałam całe uda mokre, on nie zrobił żadnych wymazów, nie zbadał pH pochwy, a powinien bo w sumie mogły to być wody płodowe, mimo, że szyjka była według niego zamknięta, ale tego nie zrobił tylko przepisał ten metronidazol i kazał brać. Pisałam Wam o tym i nawet anetucha mnie uspokajała, że ona też to w ciąży brała i żebym się niczym nie martwiła. Kuracja 10 dni, nic mnie nie piekło, nie swędziało, nic nie bolało więc stwierdziłam, że wszystko ok. Skończyłam to brać 13.02 i od następnego dnia zaczęłam aplikować sobie ten Lactovaginal tak profilaktycznie. Brałam go 3 dni do soboty włącznie, bo w niedzielę wieczorem jak brałam prysznic zauważyłam taki strzępek śluzu lekko zabarwionego jakby na pomarańczowo. W sumie bardzo się tym nie przejęłam, bo tego śluzu była mała ilość. Nie brałam już na noc tego Lactovaginalu i powiedziałam sobie, że zobaczę co będzie się działo. Położyłam się normalnie, nic mnie nie bolało, nawet troszeczkę, zresztą całą niedzielę autentycznie przeleżałam w łóżku, nic nie robiliśmy. W nocy obudziłam się jakoś przed 4 i poszłam siku, wtedy tego podbarwionego śluzu było już więcej, obudziłam Andrzeja i już wtedy zaczęłam się martwić, miałam podejrzenia, że to czop odchodzi, bo to mogło być tylko to. Chciałam już jechać na pogotowie, ale nie wiedziałam co robić, bo w środku nocy albo by się mną zajęli, albo nie. A wiem dokładnie jak wygląda opieka nocna i świąteczna u nas w Opocznie :( podjęłam decyzję, że zaczekamy do rana i pojedziemy do mojego lekarza prowadzącego. Już do rana nie spałam tylko ryczałam bo wiedziałam już, że zaczyna dziać się coś złego. W tym czasie 2, może 3 razy zabolały mnie plecy jak na okres, ale tak lekko, nie podejrzewałam nawet wtedy, że to już skurcze :( :( :( rano jeszcze się umyłam i zanim wyjechaliśmy z domu już zauważyłam, że zaczynam krwawić, pojechaliśmy tylko po moją mamę do pracy i prosto to lekarza. Nic w dalszym ciągu mnie nie bolało, nie czułam, że coś się dzieje. Lekarz mnie zbadał i powiedział, że jest źle, miałam już 5cm rozwarcia i dał mi od razu skierowanie do Matki Polki do Łodzi, bo stwierdził,że u nas w Opocznie nawet jeśli podtrzymają ciążę przez jakiś czas, a wiadomo, że nie uda im się zbyt długo jej podtrzymać to dziecko będzie miało niewielkie, a praktycznie rzecz biorąc zerowe szanse...że trzeba od razu do Matki Polki, bo tam dziecko ma szansę przeżyć. Nawet nie wiecie co ja wtedy poczułam. Jednego dnia czuję się świetnie a drugiego okazuje się,że moje dziecko nie ma szans przeżyć, że grozi mi poród przedwczesny ;( nie wiedzieliśmy co robić, bo do Łodzi 80-90km, w tym czasie mogłam przecież urodzić nawet w samochodzie..dlatego pojechaliśmy do naszego szpitala i mama poszła do lekarza, który miał dyżur. Jego zachowania nawet nie chcę komentować, bo zachował się okropnie...powiedział, że on nie będzie reagował na płacze i lamenty matki, że on musiałby się zobaczyć ze mną i wtedy ocenić, na prośbę mojej mamy o karetkę albo jakiegoś lekarza, żebyśmy bezpiecznie mogli jechać do Łodzi powiedział, że absolutnie w żadnym wypadku nie i koniec! Rozmowę podsumował słowami "Oczywiście, rozumiemy się, że tej rozmowy nie było" on powinien nawet boso wylecieć do mnie i od razu się zainteresować, bo wiedział dokładnie, że mam już 5cm rozwarcia i jako lekarz doskonale zdawał sobie sprawę z mojego stanu a on olał to ciepłym moczem, dosłownie... Ja cały czas kurczowo trzymałam się tego co powiedział mój lekarz, że lekarzom w Łodzi uda się moją ciążę podtrzymać i dlatego zdecydowałam, że lepiej pojechać tam. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego co mogłoby stać się w drodze, mogłam urodzić, mogło dojść do krwawienia...dzięki Bogu, że dojechaliśmy... Na izbie przyjęć lekarz mnie zbadał, wiadomo, wszystko działo się w ułamkach sekundy, ja byłam tak roztrzęsiona, że nie wiedziałam do końca co ze mną robią. Ale znów dotarły do mnie słowa lekarza, że "jeszcze trochę szyjki tam jest" i brzmiały dość optymistycznie więc się łudziłam, że będzie dobrze...niestety moje złudzenia niedługo po tym rozwiał kolejny lekarz, który po badaniu powiedział, że muszę urodzić, muszę jeszcze dziś urodzić, nie mam innego wyjścia, bo jajo płodowe zeszło już do pochwy i podtrzymanie ciąży 2, nawet 3 dni nic nie da, bo moja Malutka nie rozwinie się na tyle, żeby po porodzie miała większe szanse niż w tym momencie a mnie może grozić to rozwinięciem się stanu zapalnego, groźnym zakażeniem, co w przyszłości nie pozwoli mi nigdy zajść w ciążę... Świat mi się zawalił w jednej chwili... To było straszne, ryczałam a w głowie miałam tylko jedno, że moja Malutka za parę godzin umrze. Do tej pory nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, czym jest śmierć dziecka dla matki...a to jest najgorsza rzecz jaka matkę może spotkać...najgorsza... Łzy same napływają do oczu i to jest silniejsze ode mnie... Dziewczyny, nie bierzcie sobie tego wszystkiego do głowy, bo takie przypadki jak mój zdarzają się bardzo rzadko, cieszcie się swoimi brzuszkami i naprawdę nie piszę tego, żeby Was straszyć. No ale wracając do tematu-musiałam podpisać zgodę na podanie mi oksytocyny, żeby wywołać skurcze. Wiedziałam, że muszę się na to zgodzić, ale zanim się to zaczęło chciałam porozmawiać z mężem jeszcze świadomie i powiedzieć mu co się ze mną dzieje. Koło 14 chyba podłączyli mi kroplówkę. Całe szczęście, że on mógł być ze mną cały czas, bardzo mi pomagał, bo ból był mniejszy, sama jego obecność wystarczała... Przez jakąś godzinę nie było żadnych efektów, ani jednego skurczu. Już lekarze zaczęli się denerwować. Ale w końcu się zaczęły pojawiać, typowe bóle od krzyża. Na początku jeszcze jakoś je znosiłam, ale później męczyłam się strasznie. Co innego jak wiesz, że ten ból ma jakiś cel, a u mnie....chodziło tylko o to, żeby "pozbyć się" tej Kruszynki z mojego brzucha :( musieliśmy czekać aż pęcherz płodowy pęknie, ale do tego było daleko...kilku lekarzy przychodziło i kontrolowało mój stan, ale postępów nie było. Nie chcieli podawać mi znieczulenia, bo wtedy akcja porodowa by się zatrzymała a cc nie wchodziło w grę bo cena jaką bym za to zapłaciła w przyszłości byłaby niewspółmierna do korzyści. W końcu podjęto decyzję o przebiciu pęcherza płodowego. O 17.10 urodziłam Marysię... Nie chciałam Jej widzieć :( za bardzo by mnie to bolało... Miała 1 punkcik...510g i żyła dokładnie godzinę i 5 minut. Lekarze powiedzieli, że z Nią było wszystko w porządku jak na ten tydzień, więc przyczyna musiała leżeć we mnie, ale do tej pory nie wiemy jaka ona była. Nie mam jeszcze wszystkich wyników ze szpitala. Może okazać się, że to była jakaś infekcja i z jej powodu doszło do przedwczesnego porodu. Okaże się po niedzieli. Później już norma, łyżeczkowanie i koło 20 trafiłam już na salę. Nie miałam już nawet siły płakać... :( tyle myśli kłębiło mi się w głowie, że ciężko było to wszystko ogarnąć... Miałam pretensje do samej siebie, bo mogłam zareagować wcześniej...do tej pory mam wyrzuty sumienia, winię siebie za tę sytuację, nigdy chyba nie uda mi się wyzbyć tego poczucia winy...
  2. MAMA, nie jesteś wścibska, po prostu wiem jak u mnie wyglądała sytuacja, cała ciąża przebiegała idealnie, czułam się super i na nic Wam nie narzekałam a tu taka niemiła sprawa :( więc rozumiem, że chciałybyście wiedzieć co się stało. Teraz już mi łatwiej pisać, mówić o tym wszystkim, więc postaram się opisać wszystko najlepiej jak będę mogła, może którejś z Was mój przypadek pomoże. Uzbrójcie się w cierpliwość, w kolejnym poście napiszę jak do tego wszystkiego doszło.
  3. Muszę być silna za siebie i za męża, bo widzę, że on się chyba łamie...jak mówię, że jak najszybciej zabieramy się do działania i że musi się udać za pierwszym razem to on, że zobaczymy, że się okaże i w ogóle marudzi... Wiem, że się martwi, ale nie może zakładać, że coś pójdzie nie tak, bo tak się zafiksuje, że naprawdę mogą być problemy... Sorki, że Wam tak marudzę, ale muszę się wygadać...
  4. Monia, kurczowo trzymam się tego, co powiedział nam wczoraj prof. Wilczyński. Nie zakładam, że coś pójdzie nie tak, wiem, że uda nam się za pierwszym razem i wszystko musi być bardzo dobrze :) nie dopuszczam nawet do siebie myśli, że coś nam się nie uda, szybko te myśli odpędzam :)
  5. Hmm, część Waszych postów opuściłam, nie czułam się na siłach czytać tego, co piszecie o sobie i swoich Maluchach po tym jak wróciłam ze szpitala...ale od 2-3 dni, mniej lub bardziej dokładnie Was czytam, nie odpisuję, ale czytam. Zajrzeć na pocztę nie mam odwagi, kiedyś to zrobię, ale jeszcze nie teraz... Tak sobie myślę, że chyba tu zostanę jeśli pozwolicie oczywiście, może Wam w czymś pomogę a może Wy mnie pomożecie w jakiejś kwestii :) zżyłam się z Wami i nie chcę stąd uciekać, bo jestem ciekawa co dobrego u Was się dzieje :) a wiem dokładnie, że mogą dziać się tylko dobre rzeczy, nie ma innej opcji! Spiep**ajcie złe duchy i złe emocje!
  6. Dziewczyny, pierwsza dobra wiadomość od jakiegoś czasu! Byliśmy dziś w Łodzi u prof. Wilczyńskiego i ogólnie wszystko jest ze mną w porządku, co prawda nie mam jeszcze wyników wymazów, a są ważne, no ale poza tym za 3 miesiące możemy znów zacząć starania! Nie powiem, że się nie boję, bo boję się jak cholera, ale widzę już jakieś światełko w tunelu :) i już nigdy więcej nie oddam siebie i swojego dziecka w ręce konowałów! Trudno, ładna kasa pójdzie, ale będę miała pewność, że nikt nie lekceważy tego, co się ze mną dzieje.
  7. Dziewczyny, nie piszę tego, żeby Was straszyć i nie chcę wprowadzać Was w zły nastrój, ale proszę dbajcie o swoje Kruszynki jak tylko możecie. Usunęłam się już z tabelki i nie będę wpisywać się w miejsce mamuś bo będzie Wam to przypominać przykrą sytuację, choć przecież zostaliśmy rodzicami ślicznego Aniołeczka, który już zawsze będzie nam nami czuwał. Straciliśmy swoją Córeczkę. Teraz jest już cudownym Aniołkiem. Nie potrafię o tym pisać bez łez, bo stracić dziecko jest czymś najgorszym na świecie. Nie wiem czy pozbieram się po tym wszystkim, jest mi teraz bardzo ciężko... I pamiętajcie, na każdy nawet najmniejszy symptom musicie zwracać uwagę i nie myślcie, że lekarz powie, że jesteście przewrażliwione. Tu chodzi o życie Waszych dzieci! Nie wiem czy będę w stanie pisać tu z Wami, ale wiedzcie, że trzymam za Was wszystkie kciuki i życzę Wam z całego serducha, żeby Wasze dzieciaczki były zdrowe i wspaniałe!
  8. Nick-------------------------imię----------wiek----miejs cowość------------tc----------płeć FASOLKI Niemożliwa999 --------- Mirka ------------31 ----- Utrecht,Holandia-----7-----------? Carolajna87---------------Karolina---------25-------Gdań sk-----------------10------------? monikaw29---------------Monika----------29-------Niemcy ------------------14-----------? agunia1987--------------Agnieszka-------25--------łódzk ie---------------- 21---------D andziulka007------------Angelika---------26--------łódz kie----------------23----------CH DarCiiaaa-----------------Daria------------19--------Gdyn ia-----------------22---------DZ (nie)mądra--------------Agata------------ 29--------śląskie------------------24---------Leon Szoszonowa ------------Magdalena------27--------Anglia--------------- ---25---------Maja Mooniaaa86--------------Monika---------27--------wielkopo lskie--------25-------Norbert _majóweczkA_----------Ania-------------22-------wielkopo lskie---------25----------DZ Yadaeth------------------Aneta-----------25---------Biał ystok--------------29-------Gośka Allegrowiczka1987------Iwona-----------24--------Ok.Krako wa----------29----------DZ HinskiTurysta------------Ewa-------------20--------lubusk ie---------------30---------CH Molly90------------------Weronika.-------21----warminsko- mazurskie----38--------CH keysy2121---------------Kasia------------21---------Mogil no-----------------40----------CH MAMUSIE anetucha123456--------Aneta------------24----------Kent, Anglia-------------------Amelia MAMA2013LUTY----------Karolina---------23---------podkarp ackie--------------Ksawery Fijfijfijuu----------------Ewelina------------28--------- -- mazowieckie----------------Alan Marysia2013-----------Marysia------------28---------łodzkie----------------------Alicja
  9. A najśmieszniejsze jest to, że boli boli a później mija w jednej chwili...wiec jestem już zielona i nie rozumiem nic :/ mam tak, że raz na dzień, albo więcej zaboli, czasme przez godzinę boli, czasem krócej lub dłużej. No teraz mnie właśnie przestało i dotykam tam i nic nie boli.
  10. Allegrowiczka, ja bym szału dostała jakby tak do mnie wydzwaniali :/ wcale Ci się nie dziwię, że byłaś wkurzona. A swoją drogą to naprawdę jacyś dziwni ludzie...któraś tu dobrze Ci poradziła, zadzwoń do nich i powiedz że kupiłaś worek kartofli po okazyjnej cenie i jak chcą to niech przyjadą :D Keysy, współczuję Ci serdecznie, ale nic nie poradzę żeby pomogło bo nigdy takich problemów skórnych nie miałam, no poza trądzikiem :P jedyne pocieszenie dla ciebie to to,że już niedługo urodzisz i się to skończy :) oby jak najszybciej :) Dziewczyny, powiedzcie mi czy Wy miałyście coś takiego,że koło pępka, gdzieś mniej więcej dwa palce nad nim i dwa palce lekko w lewo coś Was bolało? Bo ja czuję takie coś, jakbym miała tam siniaka i jak dotykam to boli właśnie w ten sposób jakbym się uderzyła i miała tam siniak. Nic nie widać w tym miejscu, żadnego śladu, ani nic, a na pewno się nie uderzyłam, Chwilami to nawet bez dotykania boli i to dość mocno. Myślałam, że może mała coś tam wystawia ale w 22 tyg. macica nie jest jeszcze nad pępkiem O.o nie mam już pomysłu co to może być...
  11. MAMA fajnie Ci ten brzuch spada! Zobaczcie co znalazłam http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5506899&start=0 dla tych, które jeszcze nie kompletowały wyprawki na pewno będzie pomocne :)
  12. Widzisz MAMA, tych facetów to nic tylko za ja**a na drzewie powiesić... na tyle się nadają...a my głupie tylko przez nich cierpimy...
  13. Piszecie o związkach, no my jesteśmy razem od lipca 2009r. a znamy się od września 2007, mój zakochany we mnie po uszy od tamtego czasu, a ja nie zwracałam na to uwagi :P dobrze, że w końcu na oczy przejrzałam :) w sumie razem jesteśmy już 3 lata i prawie 8 miesięcy. Ślub wzięliśmy po 3 latach i 2 miesiącach bycia razem. Andziulka nasza ma cały czas najdłuższy staż :) ale allegrowiczka też wcale nie gorsza :) Wiecie, ja to dziś wkurzona jestem na maksa...po wczorajszym dniu...ja się za każdym razem staram jak mogę, żeby takie dni jak urodziny, imieniny mojego, walntynki, czy dzień chłopaka, nasze rocznice jakoś spędzić miło, żeby było przyjemnie...kupię jakiś drobiazg, wino, tak żeby zrobić nastrój, rozumiecie...od męża nie oczekuję, żeby mi od razu wielki bukiet stu róż kupił...wystarczyłby gest, głupi kwiatek, lizak czy cokolwiek i żeby choć jeden wieczór pomyślał o mnie i był dla mnie taki nadzwyczaj dobry, jakby te dni miały na to wskazywać... Wczoraj rano usłyszałam takie słowa "nic nie dostaniesz na walentynki bo nie mam nawet kiedy Ci nic kupić" no ok powiedziałam, rozumiem, długo pracuje, zmęczony jest każdego dnia, ale miałam taką nadzieję, że może się chociaż w tej kwiaciarni zatrzyma i małą różyczkę kupi...nie kupił nic. Nie kupił to trudno, ważne że jest. Ja się przygotowałam, miałam wino, kupiłam mu prezencik, maleńki co prawda, ale chciałam coś dać, przygotowałam sobie świece, ładną koszulkę na wieczór...a on zapatrzony w telewizor kuźwa! Mówię, żeby wyłączył, pogadamy sobie, posiedzimy a on do mnie z takim tekstem "a o czym niby mamy gadać???" i to jeszcze z wielkim wyrzutem. Odwróciłam się i udawałam, że śpię. A on nawet słowa, czy się dobrze czuję czy cokolwiek...od rana też odzywam się tylko oficjalnie, ani żadnego kocham cię, nic...może mu to da do myślenia, ale wątpię w to niestety... Wkurza mnie to,że on nie potrafi sam pomyśleć, nie potrafi przewidzieć jak ja się mogę czuć... To przykre! Sory, dziewczyny, że tak Wam truję, ale musiałam to z siebie wyrzucić, bo już nie mogłam tak dłużej :(
  14. Dziewczyny, czytam Was każdego dnia, ale jakoś nie mam ostatnio weny na pisanie :/ nie odpiszę na wszystko, bo za dużo tego piszecie :) Wczoraj zaczęłam robić małe zakupki dla naszej dzidzi :) kupiłam 3 kpl. śpioszków z kaftanikiem, 2 czapeczki, 5 takich najzwyklejszych koszulek i 1 pajacyka, takiego uroczego w kropeczki :) he he :) a 200zł wydałam O.o szok... allegrowiczka, tymi różnymi terminami się nie przejmuj, bo to normalne, że nie każda część ciała dziecka rośne idealnie identycznie :) u mnie też np. z ostatniego usg wyszło z pomiarów obwodu brzuszka, główki czy kości udowej za każdym razem inny termin, ale różnica kilku dni zaledwie, to tylko takie poglądowe daty :) z OM mam na 22.06, z usg genetycznego z 12 tyg. mam na 21.06 a teraz wyszło, że jednak 25.06 :) dzidzia będzie wiedziała kiedy zacząć wychodzić ;) a z tym usg Twoim to faktycznie szkoda, że tak się ułożyła...chociaż popatrzylibyście sobie trochę, bo to takie miłe :) moja jak na razie położenie miała podłużne miednicowe, główkę miała na wysokości pępka praktycznie, a nóżki na dole, ale jak na mój 22 tydzień wtedy to jeszcze się tym nie martwię. A Ty też nie myśl o tym za wiele bo co ma być to będzie i już :) Skoro jest taka akrobatka to jeszcze może się przekręcić :):):)
  15. Tak tu zachwalacie ten Lactacyd że aż żałuję, że sama nie używam :P ja od paru już lat używam ziaję intima i mi służy, przeciw podrażnieniom z czymś tam :P ale ja mam zasadę, że jeśli coś jest dobre to nie warto zmieniać :) dlatego lepiej zostanę przy swojej ziaji :) anetucha, marchewa przede wszystkim :) marchewa jest super :)
  16. Dziewczyny, a z Keysy co się dzieje? Albo urodziła, albo coś nie halo z facetem :/ miejmy nadzieję, że to prędzej ta pierwsza opcja i już jest szczęśliwą mamą a nieporozumienie się wyjaśniło :)
  17. Szoszonowa, 100cm to nic strasznego :) ja zaczęłam właśnie 22 tydzień i mam 97cm więc spoko :) Andziulka, ja miałam identycznie jak piszesz. Wkładka cała mokra i wokół też nie raz było mokro, ale to nie śluz tylko taka wilgoć właśnie. No i wtedy w nocy co się obudziłam z całymi udami mokrymi. W sumie jak zaczęłam brać ten metronidazol to chyba już tak się nie dzieje. Pewnie będziesz miała jak ja, jakaś bakteria albo cuś. Powiedz lekarce o tym obowiązkowo. Yadaeth, ja myślę że to mydło może być powodem, bo mydło ma odczyn zasadowy a w pochwie jest kwaśne środowisko więc używając mydła, pozbawiasz się naturalnego kwaśnego środowiska w pochwie i masz odpowiedź. O ile przed ciążą mydło było ok, to teraz jesteśmy podatne na różne zakażenia, grzybki i inne takie i łatwiej o jakieś paskudztwo. Ja nigdy nie miałam takich problemów a teraz masz, muszę sobie pchać do pipki tablety :P ja bym Ci jednak radziła używać jakiegoś płynu do higieny intymnej.
  18. A tak w ogóle to nie uaktualniałam ostatnio tabelki. Zmieniam też Fij na mamusię przy okazji :) mam nadzieję, że wszystko dobrze wpisałam i nikt nie będzie miał mi tego za złe :) Nick-------------------------imię----------wiek----miejs cowość------------tc----------płeć FASOLKI Niemożliwa999 --------- Mirka ------------31 ----- Utrecht,Holandia-----7-----------? Carolajna87---------------Karolina---------25-------Gdań sk-----------------8------------? monikaw29---------------Monika----------29-------Niemcy ----------------13-----------? andziulka88--------------Ania--------------25-------łód zkie-----------------22---------DZ andziulka007------------Angelika---------26--------łód zkie----------------21----------CH agunia1987--------------Agnieszka-------25--------łódzk ie---------------- 21---------D (nie)mądra--------------Agata------------ 29--------śląskie------------------22---------Leon Mooniaaa86--------------Monika---------27--------wielko pol skie--------23-------Norbert DarCiiaaa-----------------Daria------------19--------Gdy nia-----------------22---------DZ Szoszonowa ------------Magdalena------27--------Anglia--------------- ---23---------DZ _majóweczkA_----------Ania-------------22-------wiel kopolskie---------25----------DZ Allegrowiczka1987------Iwona-----------24--------Ok.Kr akowa----------29----------DZ HinskiTurysta------------Ewa-------------20--------lubu skie---------------30---------CH Yadaeth------------------Aneta-----------25---------Biał ystok--------------28-------Gośka Marysia2013-------------Marysia---------28---------łódz kie-----------------37---------DZ keysy2121---------------Kasia------------21---------Mogil no-----------------38----------CH MAMUSIE anetucha123456--------Aneta------------24----------Kent, Anglia-------------------Amelia MAMA2013LUTY----------Karolina---------23---------podkarpackie----------------Ksawery Fijfijfijuu----------------Ewelina------------28-------- mazowieckie---------------------Alan
  19. Anetucha, przecież do 6 miesięcy zostało jej tylko 2,5 miesiąca więc nie jest tak źle :P skoro jest zdrowa, nic jej nie dolega to i rośnie :) ciesz się :) a nie marudzisz :P
  20. Fij, mówisz że jak się ma podczas okresu bóle w krzyżu to podczas porodu też??? Kuźwa, to mnie zawsze lędźwie bolą jak mam okres, brzuch chyba nigdy mnie jeszcze wtedy nie bolał...no to świetnie :) Ty mówisz,że jesteś histeryczką, a ja to już w ogóle przebijam wszystkich :D nieraz z jednego słowa potrafię taką aferę zrobić, że szok :D da się radę, jak to mówi moja mama - jak weszło to i wyjść jakoś musi :D i tego się trzymajmy dziewczyny :) Yadaeth, nie przeżywaj tak! Bo sobie krzywdę i dziecku robisz :P ja nie powiem, że się nie przejmuję, ale przecież nie wiesz jak będzie u Ciebie poród wyglądał :) może będzie szybko i przyjemnie :) może słowo przyjemnie co do porodu to niezbyt trafione określenie, ale niech tam :P Anetucha, ja też jak wchodzę do laboratorium na pobranie krwi to pierwsze moje słowa po "dzień dobry" to "uprzedzam że mogę mdleć" :D Szoszonowa, ja mam w planach kupić, ale w sumie w tym tygodniu sporządziłam spis potrzebnych rzeczy, czas zweryfikuje czy faktycznie kupię, czy nie, ale na pewno muszę kiedyś kupić, bo nie mam od kogo dostać takich rzeczy "w spadku" bo nie mam małych dzieci w rodzinie, poza jednym bratem ciotecznym, 5 lat. Ciotka coś tam mi odłożyła z ubranek takich nietypowo chłopięcych, ale to niewiele, bardzo niewiele. Andziulka, kurcze ja też jakoś mam ostatnio problemy ze spaniem, ciężko mi usnąć, kręcę się z boku na bok :/ niby nic poważnie nie boli, ale jednak spać ciężko...no i znów się zaczęło sikanie w nocy! Już kilka dni wstaję przynajmniej raz na siku :/ Ty też tak masz?
  21. Fij, piszesz, że miałaś bóle od krzyża, wiesz jak byłam w pon, u gina to gadały kobietki, jedna właśnie mówiła że przy pierwszym porodzie takie miała, tyle, że nawet mało je czuła, niby miała skurcze, bo na ktg wychodziły, ale bolało ją, jak twierdziła tak jak na okres i nawet nie wierzyła, że urodzi niedługo, bo ból zbyt mały. Mnie się wydaje, że to wszystko zależy od organizmu. Każda kobieta ma inny próg odporności na ból i inaczej przejdzie poród... Akurat Ciebie bidulko tak wymęczyło :/ naprawdę współczuję i już sobie wyobrażam co ja przejdę jak przy pobieraniu krwi mi słabo...
  22. Fij, gratulujemy!!!! Kurcze, nie ciekawie wygląda to wszystko jak opisujesz, ale wiesz, że masz to już za sobą i lada moment pewnie dostaniesz swojego Syneczka :) musisz być silna! Na pewno dasz radę :) Najważniejsze, żeby z nim było wszystko w porządku, zobaczysz, że Mały zrekompensuje Ci ten ból :) dobrze będzie, głowa do góry :)
  23. Dziewczyny! Czy wyście dzisiaj oszalały?! Nie było mnie chyba 3 godziny a tu już 3 strony do nadrobienia :/ tempo niezłe... A ja byłam w mieście i kuźwa nic człowiekowi nie chce pójść po jego myśli! Pisałam Wam kiedyś o tym, że chcemy uporządkować sprawy spadkowe w rodzinie męża i jak się można łatwo domyślić nie idzie nam to zbyt ciekawie :/ siostry teścia nie chcą się zrzec prawa do ziemi i trzeba sprawę w sądzie zakładać :( i rozmawiałam z panią notariusz i powiedziała, że bez adwokata tego nie wygramy, inaczej gdyby była sytuacja bezsporna, ale tak nie jest... No i znów kasa! Ja pier***ę!!! Biednemu to zawsze wiatr w oczy... :(
  24. Gdybym lekarzowi nie powiedziała o tym to by się za nic w świecie nie skapnął... W sumie tylko tyle że mam tam cały czas mega mega mokro i tyle. Nic nie piecze, nie swędzi, nie boli, absolutnie nic. A on się też nic nie dopytywał, tyle co mu powiedziałam że wkładka ciągle mokra i dziś w nocy tak mokro miałam. Więc pewnie Andziulka też tak masz. Bo to nie jest pot :) wkładka jest tylko mokra a gdybym się pociła na pipce to miałabym całe gacie mokre :D ale skoro anetucha pisze, że też te globulki brała co ja to chyba mi też nic nie będzie :) A wiesz andziulka, w ciąży jest dużo mniejsza odporność i znacznie szybciej można coś "złapać".
  25. Andziulka, zobacz co znalazłam na necie. http://parenting.pl/lodzkie/19885-akcja-szczesliwa-mama-szczesliwe-dziecko-21-22-kwietnia-w-porcie-lodz.html to jest o tej akcji ale z zeszłego roku, więc nie ma żadnych zapisów, tylko trzeba przyjść i czekać w kolejce :/ głupie trochę... Na razie babka nie odpisała, zobaczymy co ona napisze.
×