Liilly
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Liilly
-
Mon cheri:)Obojętnie gdzie piszemy, to od tego nasze sznse nie wzrosną:DMoże na innych forach dziewczyny zachodzą w ciąże i powinno to dodawać siły i pozytywnych myśli...ale czy na pewno by tak było?;)Fakt, ostatnio dużo smutków, ja zresztą pierwsza żaląca się na los. Tematy zmieniają się jednak jak w kalejdoskopie, damy radę:D A tak dla zmiany tematu, Karmi, jak Twoja nowo nabyta wyciskarka? Ja moją dostałam i jest fantastyczna. Kupuję kilogramami pomarańcze:DLekko chodzi i jest naprawdę super wygodna do mycia, a to duży plus, bo dzięki temu chętnie ją używam. Mon cheri, a jak Twoje odkwaszanie? Kontynuujesz cały czas? Jak wyniki?
-
Rachela, przyznam szczerze, że zmartwiłaś mnie. Ja akurat dzisiaj spojrzałam odrobinkę optymistyczniej w przyszłość, a tu czytam taki wpis. Masz we wszystkim rację. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Jesteś spełnioną mamą i na pewno nie warto poświęcać związku, bo wszystkie wiemy, jak to jest z facetami i macierzyństwem. Od razu nasunęło mi się pytanie odnośnie zabezpieczania, ale już wypowiedziałaś się w tej kwestii:)Zastanawiam się tylko, czy nie zabezpieczając się można tak całkowicie wyluzować...Wydaje mi się, że chyba potrzeba na to troszkę czasu:)Ja cały czas usiłuję właśnie osiągnąć taki stan:) Cieszę się, że będziesz dalej pisała. No bo jak tak dalej pójdzie, to kto tu zostanie?;)Mon cheri, mam nadzieję, że mimo Twpjego niedawnego wpisu chcesz mimo wszystko naszego towarzystwa:D Jola, sto latMoje kciuki w użyciu:D Witaj Sylwia/Coconut Karmi, HSG u Ciebie coraz bliżej, a AMH jeszcze wcześniej. Już mi kciuków brakuje:D Ja byłam wczoraj na cytologii. Ginka zrobiła przy okazji usg. No i powiedziała mi, że mam prześliczne endometrium:DNo i że wszystko ładnie wygląda, śluzu pełno i nic tylko się seksić:DNajlepiej od 7dc. Szkoda tylko, że mi recepty na obecność faceta nie mogła przepisać:DRozmawiałam z m, żeby był świadomy sytuacji i mojej płodności:DNie miałam go stresować, ale nie dało rady inaczej;) Co do śluzu, to mam go chyba jeszcze więcej niż w poprzednim miesiącu, a już wtedy było mnóstwo. Mogłabym chyba obdzielić nim kilka kobiet;)To pewnie rzeczywiście po poronieniu. Do tego kłuje mnie wyraźnie jajnik, wcześniej też tak konkretnie nie było. Dziewczyny, mam nadzieję, że jakoś ogarniemy sytuację i pociągniemy jeszcze trochę:D
-
Wkurza mnie to u mnie, że nie umiem nie narzekać m. On czuje się pewnie winny, ma dość moich łez, smutnego nastroju. Chciałabym nam tego oszczędzić. Myslę, że to będzie moje teraźniejsze postanowienie. Nie wiem tylko, czy to się nie odbije negatywnie na naszych kontaktach forumowych:PNo bo jeżeli jemu postaram się mniej narzekać, to będę dawać temu upust gdzie indziej. Wiadomo gdzie;):D
-
Karmi, przy tej ciąży naprawdę bardzo się cieszę i szczerze pogratulowałam. I chyba dlatego tak emicjonalnie przy tym zareagowałam. Boli z innego względu, o którym nie za bardzi chcę publicznie pisać. Wiesz, ja też pomyślałam sobie, że fajnie byłoby, jak ja też byłabym z brzuszkiem:)Z pewnych względów miałabym na pewno ułatwione zadanie w kontekście zawodowym.....Ale ja tylko marzę, marzę i....narzekam:P
-
Basiu, to nie chodzi o jakiekolwiek gniewanie:)Po prostu często nie radzimy sobie z emocjami, bólem duszy. Co zrobić, nie jest łatwo. Cieszę się z razem z Gerwazy i przy jej radości nawet trochę mi głupio tak narzekać. Z drugiej jednak strony forum ma nam pomóc pokonać nasze smuteczki. Dodam jeszcze, że cudza ciąża ciąży nierówna;)Mam koleżankę w pracy w ciąży i ona mnie tak nie rusza. Zabolało na początku i jest już ok. Jednak ta ostatnia, piątkowa, jest inna. Nie chcę pisać dlaczego. Wyzwaniem będzie dla mnie iść jutro do pracy, naprawdę. Może dlatego tak marudzę przez cały weekend. To tak jakbym chciała poradzić sobie z sytuacją w ekspresowym tempie i iść do pracy z podniesioną głową i poczuciem, że jestem twarda i nic mnie nie rusza. Chciałabym czuć się silna dla samej siebie.
-
Gerwazy, stresujące to oczekiwanie na chwile prawdy:) Basiu, masz świętą rację, ale co z tego...Każda z nas to wszystko dobrze wie, ale teoria bardzo często mija się z praktyką. Co tu dużo mówić, ja nigdy nie należałam do optymistek, a teraz to mam do nich jeszcze dalej. Wydaje mi się, że ja chcę na siłę poczuć to, że pogodziłam się z sytuacją. A to nie jest takie proste, o ile w ogóle możliwe. Rzeczywiście trzeba dbać o związek i swoje zdrowie psychiczne, bo która z nas chce to stracić? Żadna. A słowa pocieszenia coś nie mają w tym przypadku swojej mocy.... No i widzisz Basiu, znowu sobie ponarzekałam:P:) Kawa dla poprawy nastroju:)
-
Jej,smutno u nas bardzo. Mnie też wcale nie jest lepiej...nic a nic. Wieczorem zawiozłam znajomych na imprezę karnawałową. Sami pewnie też bylibyśmy na baletach, ale nieobecność m skutecznie nam to uniemożliwiła. Dobrze, że się nigdzie nie zapisaliśmy, przynajmniej była jasna sytuacja. Potem wpadli do mnie znajomi, przed chwilą odeszli:)Wypiłam kieliszek wina, oni ciut więcej:DJa nie miałam nastroju, bo było mi za smutno. Jeszcze rozkleiłabym się;) Rachela, nasze nastroje na pewno nie wpływają pozytywnie na organizm, niestety. Z drugiej jednak strony w ciążę zachodzą kobiety z dużymi problemami zdrowotnymi. Mają właściwie zerowe szanse, a na teście dwie kreski. Do tego nie dbają o siebie i rodzą zdrowe dzieci. Gdzie tu logika i sens?! No nic, ponarzekałam sobie, pora iść spać. Jako że starania są moją tajemnicą, nie mogłam poużalać się moim gościom... Do jutra...właściwie do dzisiaj:DPa, pa!:)
-
Gerwazy, szczęściaro:DIdzie jak po maśle:)Twoje zaangażowanie zostaje nagrodzone, a Twoje wpisy są pełne optymizmu:) Wczoraj wypłakałam się, dzisiaj poprawiłam;)M stwierdził, że przecież jeszcze nic straconego. No jakoś stara się mnie pocieszyć:DMyślę, że jemu tak naprawdę wcale nie jest źle bez potomstwa, zresztą nigdy na to nie narzekał. Uważam, że jest bardzo odpowiedzialnym człowiekiem i bardzo świadomie ponosi konsekwencje swoich czynów, ale mimo to dobrze mu z obecną wolnością. Wiadomo, facet pragnie szczęścia swojej partnerki i dlatego chce ją wspierać w staraniu się o dziecko. Myślę, że mi to tak naprawdę wystarczy. Nie mogę powiedzieć, że już mi lepiej. Walczę dalej z emocjami. Powtarzam sobie, że będzie dobrze, obojętnie jaki koniec tego wszystkiego nastąpi. Walczę sama ze sobą, żeby się nie nastawiać na starania w tym miesiącu, jednak wbrew zdrowemu rozsądkowi robię to. Gerwazy, Ty jedna masz jak na razie szanse na powodzenie:)Karmi, miałaś rację, że głupie nie jesteśmy i zdajemy sobie sprawę z sytuacji w jakiej jesteśmy......
-
Stefanio, u mnie m właściwie sam tematu nie zaczynał. Pamiętam, że kiedyś coś podszeptywał, że lata lecą, żebym potem nie żałowała... Jednak to chodziło o mnie, o moje potrzeby, a nie o niego. Myślę, że on bardziej przewidział sytuację niż ja sama. Zna mnie w końcu tyle lat:)Zawsze powtarzał, że jak tylko będę chciała, to on jest do dyspozycji;)Chociaż okazało się, że nie zawsze;) Karmi, ponad 1,5 roku przed poronieniem mieliśmy seks bez zabezpieczenia. Ale ile z tego czasu było rzeczywiście wykorzystane, to nikt tak naprawdę nie wie.....