Liilly
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Liilly
-
Mon cheri, ja Ciebie do brze zrozumiałam odnośnie świątecznych życzeń:)Czasami jednak trzeba troszkę pożartować, żeby nie oszaleć:) Wiadomo, że każdy ma lepsze i gorsze dni, nie można być po prostu cały czas szczęśliwym. Raz na wozie, raz pod nim. Mój m jest wspaniałym człowiekiem. Nasze życie sprzed starań było całkiem fajne. Jednak od momentu podjęcia decyzji o dziecku mam wrażenie, że ciągnę się cały czas za wozem...i nie chodzi mi może tak bardzo o nasze relacje partnerskie, ale bardziej o mnie. Wiem, to egoistyczne z mojej strony, ale jakby nie patrzeć to ja bardziej się nakręcam i myślę o jednym. Chciałabym wrócić do mojego stanu psychicznego sprzed starań, ale na to jest już chyba za późno. Muszę dać sobie radę z obecną sytuacją. Pogadam z m i zobaczymy, co będzie dalej.
-
Źle się w takim razie wysłowiłam;)Chodziło mi o to, że czas świąt jest od spędzania czasu z bliskimi, a nie od chorowania:)A że jeszcze kilka dni zostało to możesz SM wykurować się:) Mon cheri, na szczęście niedomagania moich koleżanej w pracy nie mają właściwie wpływu na moje obowiązki, ewentualnie na stan ich przygotowań do świąt:P
-
Gerwazy, masz rację, że starania mają wpływ na związek. Napisałaś jednak jakiś czas temu, że dałaś sobie na luz ze staraniemi...że na razie je odkładaz na bliżej nieokreślony czas. A może to Twojemu m bardziej zależy?...Z tego, co piszesz, on stara się, żeby Tobie było jak najlepiej:)Może rzeczywiście on ma rację i wszystko jest ok?...
-
Jasmin, nie chcę Cię pocieszać, ale nie raz czyta się, że u niektórych kobiet testy długo wychodzą negatywne. 34dc budzi jednak nadzieję... Karmi, nie jestem lekarzem, ale co Ci nie pasuje w Twoich wynikach?:) SM, teraz wiele osób narzeka na samopoczucie i że coś je bierze. U mnie w pracy też. Dbaj o siebie, bo święta tuż, tuż:)
-
Witaj mamusiae Jasmina, bo zawału dostaniemy:P Ja ma dzisiaj gorszy dzień, jak zresztą wiele ostatnio:OCzuję płodne dni, śluz i uczucie z nim związane mówią same za siebie. To mój 12dc. Przed poronieniem trafiło właśnie na ten dzień cyklu i myślę, że z tego powodu sfiksowałam już zupełnie na punkcie tego dnia. Postanowiłam porozmawiać na spokojnie z m. Jeżeli mamy się starać, to musimy jakoś zgrać terminy;)Nie da rady inaczej. Zrobię wszystko, żeby go nie zestresować i stawiać pod ścianą, ale musi poważnie nad tym pomysleć... Ja też jeszcze 4 dni i wolne:DJakoś dociągnę, choć w beznadziejnym nastroju:O
-
Wiadomo, że intensywność naszego bólu zależy od tego, jakie więzi były między nami, a osobą która odeszła. Moi oboje rodzice żyją, jestem z nimi bardzo związana emocjonalnie i aż boję się przyszłości...bo przecież jeżeli wszystko potoczy się normalną koleją rzeczy, to to ja ich pożegnam. Cieszę się, że nie mają większych problemów ze zdrowiem, są aktywni, ale wiadomo, życie funduje nam różne niespodzianki:O Jakby nie patrzeć, śmierć jest czymś przerażającym, nieodwracalnym...jesteśmy wobec niej bezbronni i tak jak któraś pisała, nigdy na nią gotowi. Rachela, jesteśmy z Tobą, dziel się z nami każdym Twoim smutkiem
-
Boże, Rachela...tak mi przykro...życie przynosi nam tyle bólu:(...i wiemy, że jeszcze tyle smutku przed każdym z nas:O Czasami mówi się, że jak ktoś odchodzi, to rodzi się nowe życie. Ktoś mi bliski zaszedł w ciążę w momencie kiedy babcia tej osoby umierała. Jak był pogrzeb, to jeszcze nie wiedziała. Później nie tylko ja pomyślałam o takiej zalęzności...
-
Karmi, masz rację, ale ja nie piszę o czasie po stracie, bo właściwie mało go minęło. Miałam na myśli czas sprzed zajścia. Miałam za sobą prawie dwa lata i to właśnie po nich stwierdziłam, że gorsza jest sytuacja braku starań. Być może mam takie przemyślenia, bo niestety m nie zawsze w domu. Takie oczekiwanie, czy będzie, czy zdąży jest cholernie stresujący. Rachela, a Ty jak myślisz? Bo chyba Ty jesteś w najbardziej zbliżonej sytuacji do mojej - chodzi o wyjazdy m. Kawę dopiłam i chyba ruszę pokręcić się po domu:D
-
To żyjemy dalej w niepewności;) Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale zdecydowanie wolę cykle ze staraniami mimo braku efektu, niż te bez starań. Ta nadzieja daje jednak jakąś siłę i nawet jak przychodzi to wielkie rozczarowanie, tak bardzo intensywne i bolesne, to szybko dochodzimy do siebie i żyjemy kolejnym cyklem, kolejną nadzieją. Wiadomo, że nasza psychika na tym cierpi, ale ja zdecydowanie bardziej przeżywam niewykorzystane cykle. Może to bardzo subiektywne i Wy tak nie czujecie...no i ja dodatkowo jestem w tym momencie, że nici ze starań:O No to sobie pogadałam i poużalałam się;) Pogoda katastroficzna, wieje przeraźliwie....
-
Gosia, ja tak naprawdę to chyba skutecznie zablokowałam na chwilę obecną myślenie o tym, co by mogło być jeżeli udałoby się. Jestem tak skupiona na samym fakcie zajścia, że nie myślę o ewentualnych problemach. U ostatniego lekarza Karmi nie mogę właśnie zrozumieć przede wszystkim tego, że według niego tyle dojrzałych ciąż kończy się chorobami dzieci. Przecież dobrze wiemy, że to nieprawda. I wiemy to nie tylko z netu, ale też z historii kobiet z naszego otoczenia.