6 października 2011 roku odszedł w wieku 56 lat Steve Jobs, jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci przełomu XX i XXI wieku, znany każdemu, kto choć na chwilę zetknął się z produktami firmy Apple.
Dlaczego Steve Jobs ma coś wspólnego z hubą, tołpą, vilcacorą, b17 i im podobnymi?!
"Wielki innowator" od 7 lat zmagał się ze zmorą onkologii, chorobą rokującą wyjątkowo źle. Chodzi o nowotwór trzustki. Facet, którego konto pękało w szwach, spotykający się na obiadach z prezydentem Stanów Zjednoczonych, mający za przyjaciół szefów Microsoftu, Google, Facebook'a nie mógł poddać się cudownej kuracji?! Otóż nie mógł! Nie dziwne jest, że osoba osiągająca taki sukces w biznesie ma trochę oleju w głowie i szamańskich metod zdzierania pieniędzy od rozpaczliwie pragnących zdrowia chorych chwytać się nie będzie.
Nie możemy zaprzeczyć, w jego leczeniu wykorzystano wszystko co możliwe, także możliwe "nie oficjalnie". Dlatego od rozpoznania do śmierci minęło 7 lat a nie 7 miesięcy. Ale nic na Świecie nie spowoduje, że zaawansowane nowotwory można wyleczyć robiąc sobie dziurę w nodze i wkładając w nie brudne, pospolite ziarno.
post ku przemyśleniom, żeby nikt już nigdy nie wpadł na pomysł stosowania wszystkich wspomnianych badziewi. Żeby nikt już nie myślał "a może jednak?" To wszakże czysta głupota i zaślepienie umysłu... Miliarder nie wygrał a zwykły człowiek wygra z pomocą pani Kazi z bazaru i jej specyfiku?!