Ja nie płaczę. :) Pewnie, że gdyby był wolny, to bym się nim interesowała jak mężczyzną, a nie jak fajnym facetem ze świetnym poczuciem humoru. Różnica jest taka, że mam gdzieś to, z kim on sobie pisze, jego sprawa. Znamy się na tyle, że posiadamy swoje adresy (domowe, nie e-mailowe, choć te drugie też), tysiąc pińćset zdjęć i uskuteczniamy fajne koleżeństwo nie cisnąc sobie wzajem ściem, że zostawimy swoich partnerów i trzymając się za ręce odejdziemy w stronę zachodzącego słońca przy dźwiękach "I will always love you". :)