Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

migotka 38

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez migotka 38

  1. Witam prawie z rana:) Taido bardzo profesjonalnie opisujesz wszystkie poczynania proceduralne i medyczne, co z pewnością będzie pomocne innym dziewczynom, więc nie przynudzasz - sama czytam z ciekawością choć do takich planów jeszcze nie dojrzałam. Wczoraj miałam zdjęte szwy, które oczywiście się rozeszły i krwawiłam mocno - do wieczora też sączyło mi się z ranek:( Trochę poleżałam, później opatrzyłam to jałowymi gazikami i pojechaliśmy z M szukać materiałów na wykończenie domu:) Odżyłam trochę, choć wróciliśmy nieźle umęczeni. Gin dał mi też namiary na...Invimed - to a propo solidarności lekarskich, z jednym kumplem nie wyszło, polecił innego - sorry, ale ja tak to odczuwam:( bo przy poprzednim badaniu M miałam wrażenie, że lekarz traktuje mnie jak idiotkę, a kiedy okazało się, że mam za dużo pytań i w ogóle za dużo wiem, przerwał wizytę i zaprosił na następny raz. Jak leżałam w szpitalu po HSG była tam młoda dziewczyna, która zostawiła u tego lekarza kupę pieniędzy, a niewiele załatwili (jedna wizyta, zapisanie witamin i 200 zł skasowane - bez badań...) Powiedziałam ginowi, że M ma aplikowany androvit, kwas foliowy, wit. C i L karnitynę, to zapytał mi się, czy jestem farmaceutą, że tak się rządzę i sama przepisuję leki:) i że leki na polepszenie nasienia androlog powinien zapisać - przy ostatniej wizycie mówił, że nie ma leków na polepszenie nasienia, równie dobrze M mógłby jeść cukierki:P Ja nie wiem już co mam robić, ten lekarz nie jest najgorszy jeśli chodzi o wiedzę i intuicje medyczną, ale kolesiostwo, zadzieranie nosa i traktowanie kobiet i ich wiedzy medycznej jak półidiotek bije od niego na kilometr! Dał nam 3 miesiące na starania naturalne po czym kazał zgłosić się do kliniki do prof Kurpisza. Mówił o inseminacji, ale ja uważam, że to szkoda kasy i lepiej od razu (póki mamy możliwość refundacji) zgłosić się na in vitro. Nie wiem tylko, czy te 3 miesiące na naturalne starania to nie za krótko i wiem na pewno, że odpuścimy jak nie będziemy mieli refundacji...
  2. Nie d**a zbita a co innego, no ale nie wnikam:) Ja opuściłam mamę trójki dzieci, bo szkoda mi było czasu na czyanie, ale skoro mówicie, że warto, to zerknę:P Do gościa "od nowotworu" - właśnie wróciłam od koleżanki, która zaszła w ciążę zaraz po zakończeniu leczenia p-nowotworowego ( nowotwór piersi, mastektomia - to nie była typowa chemia, bo ona właśnie chciała mieć dziecko,, a chemia by ją zniszczyła) Nigdy nie żalowała swojej decyzji, walczyła z tabunem lekarzy którzy odradzali jej ciążę, urodziła zdrowe dziecko, którym cieszy się wraz z mężem. Nowotwór w remisji, myśli o drugim dziecku. Powiedziała mi dziś, że nikt nie zna dnia ani godziny, równie dobrze mi może się za chwilę coś stać, a ona w tej remisji jeszcze 30 lat pożyje...nigdy nie zastanawiała się, czy jej dziecko odziedziczy skłonność do nowotworów. Śmiałyśmy się do upadłego, bardzo ją lubię, to dzielna dziewczyna:)
  3. Ciężko się tu wchodzi, Heniutek - na niebiesko! Ja już tyle razy obiecywałam sobie, że będę ignorować pomarańczowe wpisy i wogóle ich nie czytać, ale zawsze myślę - może to ktoś nowy, tak nieśmiało do nas puka ... i czytam. I zawsze najpierw odpowiadam, tłumaczę, a potem się wkurzam i daję się wciągnąć...Wyskakuje ten jeden (poznasz go po tekście" a ten cały Gosik..." - w kółko to samo...) jak pajac z pudełka albo Doda z lodówki (tudzież Biber Jastin...) Corula, ja tam nie mogę nic znaleźć, bo kilka takich adresow jest, napiszę na priv:) ale jutro, bo dziś przesadziłam z piwem na nerki:P
  4. Taida nie ma co tracić nadziei, na betę to chyba za wcześnie. Pozdrawiam i idę już spać. Ululałam się piwem grejfrutowy,. Jednym...:P
  5. Współczucie a pomoc to dwie różne rzeczy. Może miała dziewczyna gorszy dzień, co przy jej obowiązkach i obciążeniu psychicznym nie jest niczym dziwnym czy nienormalnym. Co do sytuacji dzieci chorych i ich rodziców polecam http://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i-zdrowie/elzbieta-karasinska-bedziemy-musieli-prosic-o-eutanazje-dla-siebie-i-naszych-dzieci/7nzep
  6. "dla mnie brak slow na to, co z Wami dzieje sie.." - jakoś dużo tych słów jak na brak słów... Czy Ty wiesz dziewczyno, ile kosztuje jeden turnus rehabilitacyjny? JEDEN? Ile kosztują lekarze, dojazdy, leki itp? Można sobie radzić (psychicznie, fizycznie, organizacyjnie) ale wymiękać finansowo. Nie do Gosi powinnaś tu pić, tylko do naszego Państwa kochanego, że pomaga połowicznie, że piękne hasła to tylko czcze gadanie, że na Fundusz to g..no załatwisz, a z pewnością pół życia stracisz...na czekaniu na swoją kolej. O innych aspektach (choćby finansowych) nie wspomnę, bo ludzie całe życie płaca wysokie składki, a jak los ich doświadczy - to radź sobie Polaku sam.
  7. Taida, zycie to nie matematyka, tu nie zawsze 2+2=4 Ile jest młodych par, gdzie ona zdrowa, on zdrowy, przebadani na 1000 sposobów, nie ma przeciwwskazań, a ciąży brak...Ile par przechodziło leczenie, in vitro nie dawało rezultatu, w końcu po wielu często latach odpuszczali, i nagle - bęc, ciąża naturalna... Trzymam kciuki za Malucha, niech się rozpycha i mości gniazdko ile wlezie:) Gerwazy, no wściec się można, prawda, a powodów do wściekłości masz sporo. Ja bym wina rano nie piła pewnie, ale kawą to bym się zachlała aż do zawału:P Nie zdjęli mi dziś szwów, lekarka powiedziała, że za wcześnie, bo mi się cięcia rozejdą i będą blizny. mam czekać do soboty do wizyty u gina. Mam kłopoty z kibelkiem, funkcjonuję tylko na czopkach glicerynowych. Boli mnie z prawej strony w okolicach jajnika, mam nadzieję, że przez to delikatne przytulanko nie narobiliśmy sobie kłopotów:/ @ za 6/7 dni, leje od rana, humor mam wisielczy...
  8. Do piersi przystawiłam zaraz po cc (jeszcze na sali pooperacyjnej), miałam jednak problem (budowa piersi ), bo nie miałam "wystających" sutków i Młody nie miał jak ssać. Trzy dni się męczyłam, groziło mi zapalenie piersi, zaczęłam jednak odciągać pokarm i sutki się wyciągnęły. Potem było ok, ale Młody dostał żółtaczki pokarmowej i znów musiałam odstawić. Po ustabilizowaniu (ok tygodnia - dwóch) wróciłam do piersi (ciągle odciągałam) i karmiłam do 3 chyba miesiąca na zmianę z MM. Nie ma to jednak nic wspólnego z cc - pokarm idzie "z głowy" - nie ma ciąży, leci mleko. Co do stawania na nogi, to już pisałam, a 6 dni po cc byłam już w domu i firanki przewieszałam bo Ex zawiesił krzywo:)
  9. Witam dziewczynki, mam przerwę na kawkę:) Pracuję w domu, bo robota tydzień odłogiem leżała, teraz trzeba to uporządkować. Mam kwadrans na plotki:P Taida, trzymam kciuki za transfer:) Lonia, 3 dc i nikłą @ to nadzieja chyba jest:) Też trzymam kciuki:) Liilly morza zazdroszczę, byłam ledwie chwilę, bo M za morzem nie przepada a i starty mieliśmy, bo aparat utopił. W iście wisielczym (a raczej topielczym) humorze ogłaszał na każdym kroku, że morza mam dość:P jak wydobrzeję planujemy wypad w góry - dla odmiany:) Jutro ściągam szwy, w sobotę do gina jestem umówiona. Zobaczymy co nam powie. Zaczynam trochę się bać, że te nasze przytulanka zakazane mimo 16 dc mogę zaowocować przedwcześnie...qrcze, wyobraźnia działa:) Z drugiej strony, co tam, kto nie ryzykuje ten nie ma:) Muszę kupić termometr, bo to dziadostwo z apteki jest do bani - myślałam o elektronicznym przykładanym do czoła lub ucha - macie jakieś sugestie?
  10. gość a 15.47 - pisałam o moich spostzreżeniach. To wszystko zależy od człowieka, ja zawiodłam się na ludziach bez doświadczenia, za to z wygórowanymi ambicjami.
  11. czy każda odpowiedź na pytanie (atak?) jest tłumaczeniem?
  12. Śmieszne jesteście:) Jakbym napisała, że 1000 zł to mało, tobyście mnie też zlinczowały:) Dorabiałam się 7 ostatnich lat, to prawda, wcześniej syna wychowywałam sama w wynajmowanym mieszkaniu i pracowałam za niewielkie pieniądze u ludzi, którzy oszukiwali nas, pracowników i państwo na czym tylko się dało. A my milczałyśmy, bo cieszyłyśmy się, że w ogóle mamy pracę. Tak więc wiem, co znaczy zarabiać 1000 zł i połowę raz w roku wybulić na wyprawkę, co znaczy liczyć się z każdym groszem i odmawiać dziecku kolonii, bo nie było mnie na nie stać. Studiowałam zaraz po liceum, ale przerwałam studia, bo w przeciwieństwie do mojego męża miałam poczucie odpowiedzialności za dom i dziecko. Po wielu latach wracam do punktu wyjścia i z impetem realizuję to wszystko, co odłożyłam "na później", bo na pierwszym planie było DZIECKO. Mam prawo się szczycić tym, co osiągnęłam, bo harowałam na to dniami i nocami, bez wytchnienia. Da się studiować dwa kierunki naraz, zjazdy są co dwa tygodnie, na jednych miałam zajęcia w piątki i soboty, na drugich w soboty i niedzielę, z czego 3 soboty w semestrze się pokrywały - dlatego po roku wzięłam dziekankę, bo nie miałam wolnych weekendów, a rodzina też mnie potrzebowała. Studia jednak nie zając, nie uciekną. Teraz mam to, do czego dążyłam uparcie i mam prawo się tym cieszyć - palma mi nie odbiła, jak to ktoś skomentował:) Powtarzam więc raz jeszcze - 950 zła za wyprwakę prze "darmowej szkole" uważam za skandal niezależnie od liczby dzieci i statusu majątkowego rodziny. Nie płaczę, nie narzekam, wypowiadam się tylko. Kto nie umie czytać ze zrozumieniem, ten ma problem.
  13. Wyprawka dla gimnazjalisty kosztowała mnie 950 zł - nie pisałam że to problem, że nie stać mnie na to, ale nie będę kozaczyć, że to mało pieniędzy, bo byłoby to świństwem wobec tych kobiet, które tyle zarabiają miesięcznie. Stać mnie na to właśnie dlatego, że mam już stabilna sytuację zawodową. Studia opłacam sama, odliczam je sobie bo mam do tego prawo, przez co nie płacę dochodowego. Studiuję na dwóch kierunkach dla wiadomości szanownego gościa, jeden aktualnie zawieszony (urlop dziekański), bo buduję "w międzyczasie" z moim M dom. Skoro mam czas, pieniądze, zdrowie, ambicje to mam prawo realizować się na wszystkich tych płaszczyznach, łącznie z ponownym macierzyństwem. Jak będę kupować wyprawkę do przedszkola dla drugiego dziecka (i na pewno nie będzie to wydatek niemal 1000 zł), to pierwsze będzie już pełnoletnie. Może będzie studiował, może pracował, może u mnie, może u kogoś - nie wiem, to zdolny i samodzielny chłopak, a ja pozwalam mu w miarę rozsądku rozwijać skrzydła. Nie mam syndromu pustego gniazda, a nawet jakbym miała, to MÓJ syndrom i nikomu nic do tego:) Jak będę chciała, to urodzę jeszcze dwoje. albo i troje dzieci, bo mam ku temu warunki.
  14. Hej, Corula:) Zaglądam, ale widzę, że jad się sączy szerokim strumieniem:) Szkoda dziewczyn, które pouciekały. Przygotowuję synowi wyprawkę do gimnazjum - Matko jedyna...masakra jakaś. Jak mi ktoś powie, że szkoła jest powszechna i darmowa, to mu te paragony pod nos podstawię:) Wracam do siebie po szpitalu, mam jeszcze kłopoty ze schylaniem i oddychaniem (po tej cholernej rurze podczas znieczulenia), ale lekarz mówił, że "rozejdzie się po kościach:)
  15. Dziękuję Wam kochane za życzenia:) Dzieciątko w końcu będzie , nie może być inaczej. Co do oddychania, to nadal czuje "opór" i zawaloną tchawicę/oskrzela - nie wiem co to jest, ale rzęzi mi mocno przy głębszym oddychaniu. We wtorek do ściągnięcia szwów, piątek wizyta u gina. Dziś 17 dc. @ powinnam mieć 27/28.08, a od września, po miesięcznej kuracji witaminami mam nadzieję, że coś zbroimy:P
  16. No i się porobiło, baaardzo delikatnie i subtelnie zatęskniliśmy za sobą z M:) On że boi się ryzyka (że mi coś zrobi), ja że kto nie ryzykuje, ten nie ma - no i mieliśmy. On banan od rana, ja zresztą też - choć dzieci z tego nie będzie:), to jednak fajnie się poprzytulać. Czuję się ok, boli jak się schylam lub kucam, najgorzej pod pępkiem, tam twarde i rwie, ale to chyba sprawa jelit - kupiłam czopki glicerynowe, bez nich nie daję rady, Dziś wypoczywam dużo, pokładam się na leżaczku, mam wreszcie prawdziwą niedzielę:)
  17. Nadganiam zaległości, witam nowe dziewczyny:)
  18. Ja pier..myślałam, że tu się uspokoiło, ale nie, nadal trollują... Obroniłam się, dostałam się na magisterskie, jestem po laparoskopii, oba jajowody drożne, jesteśmy z M na witaminach, od września wznawiamy starania. Czy ktoś normalny jeszcze tu pisze? Ale trzeba być paskudą, żeby taki fajny topik rozwalić...
  19. Dziś wychodzę:) Na karcie informacyjnej oczywiście bezwzględny zakaz współżycia min. 10 dni po zabiegu, a potem kontrola i bzykanko za pozwoleniem gina:) Ja kawki nie mogę, witam z Wami dzień herbatką. Humor mi wraca, siły też. Tydzień jeszcze na L4 pozwolą mi (mam nadzieję) odpocząć i nadgonić domowe bzdety.
  20. magnolia ja ssię prostuję, bol brzucha też jest do zniesienia, tylko te płuca i krtań mnie martwią. Dziś zagorączkowałam, więc nie wiem, czy tak szybko mnie wypuszczą. Biest ja też słyszałam, żeby poczekać ze staraniami, bo może być pozamaciczna, ale zapewniaja mnie, że nie. Cykl jednak i tak stracony ( dziś 13 dc), więc po ptakach. We wrześniu spróbujemy . Żeby mnie tylko szybko wypuścili...
  21. Krótko i o sobie bo jestem słaba jeszcze. Laparo była wczoraj trwało długo podobno 2 godziny. Wiem tylko że zabieg się udał i oba jajowody drozne. Jutro albo w sobotę do domu i od razu kazali się starać tzn jak tylko brzuch nie będzie bolał. Ale czuje że idzie gorączka coś mnie w płucach ucisku i odczuwam krwią (wwybaczcie opis ale się martwię żeby mnie zapalenie płuc nie chwycilo) co do starań to wszyscy mówili żeby czekać tu pozwalają od razu... Taida trzymam kciuki. Więcej jak wyjde pozdrawiam.
  22. Poczytałam o canneloni i innych smakołykach i az mnie skręciło:) Od dziś przez tydzień będę na diecie szpitalnej - na obiad dostałam dwa ziemniaki, trochę sałaty ze śmietana i szpinak, który konsystencją przypominał ... nawet nie opowiem, bo pewnie przed kolacją jesteście:P i kubek zupy owocowej z makaronem. Porażka. Ale chyba wrzucili mnie na jakąś dietę, bo wyszła mi nadwaga:P Spędziłam niezapomniane, cudowne dwa dni w Krakowie, skąd przywiozłam...lampę uliczną kupioną w tamtejszych starociach. Lampa odnowiona, pomalowana, zawieszona, pięknie buja się na wietrze gdzieś w Wielkopolsce...:) Uwielbiam takiie klimaty, Kazimierz mnie zachwycił, a każdego kamienia bije niesamowita moc przeszłych epok:) Jestem OCZAROWANA:) Taida, kiedy transfer? Trzymam mocno kciuki, żeby się wszystko udało:) Kusicie tymi pracami ogrodowymi, mój ogródek trochę po macoszemu potraktowany przez nasze wakacyjne wyjazdy. Energia ze mnie uchodzi gdzieś bokiem, Kraków podładował mi akumulatory, ale nie starczyło na długo - zbyt wiele się negatywnych rzeczy dzieje, zbyt nerwowo zaczęłam żyć:( Mila mnie też tak kołace serducho jak sie denerwuję i jestem przemęczona. Do tego zapijam te stresy kawą (uwielbiam kawę w każdej postaci prócz mrożonej), a ta tez nie pozostaje obojętna. Od jakiegoś czasu zaczęłam do kawy pić wodę (przepijam sobie co dwa łyki) i wydaje mi się, że jest lepiej, nie miewam już takich skurczów jak dawniej. Po szpitalu (dziś kupa badań i będą mnie chyba tydzień trzymać, bo powiedziano mi, że operacja podobno w piątek dopiero...) idę do flebologa - od tych upałów potwornie puchły mi nogi i mocno bolały (wiem, że żyły nie bolą, ale bolały mnie nogi głęboko w środku), chwilami nie mogłam chodzić, musiałam podnieść nogi nieco wyżej... z tyłu w okolicach kolan i kotek pojawiły się brzydkie pajączki i fioletowe wybroczyny, wygląda to okropnie:( I masa siniaków, starczy, że podrapię nogę po ugryzieniu komara, a oprócz tradycyjnego bąbla mam okrągłe siniaki! Odstawiłam acard przed zabiegiem (nie biorę od miesiąca) - może to przyczyna?
  23. Wódki nie piję, bo mi szkodzi i zawsze robie się po niej zielona na twarzy:) Piwo pijam latem, albo zimne wino z cytryna, czerwone wino jesienią i grzańca uwielbiam:P
×