Witam wszystkich! Czytam to forum od przeszło 2 miesięcy i w końcu zdecydowałam się napisać. Jestem w 25 tygodniu ciąży. już w 12 tygodniu na pierwszym usg genetycznym pani doktor stwierdziła u naszego synka obustronny rozszczep wargi i podniebienia:( Chyba nie muszę pisać jaki to był dla nas z mężem szok! ja nie płakałam ja wyłam tak, że pani doktor nie mogła dokończyć badania. Gdy wróciliśmy do domu płakaliśmy razem z mężem tym bardziej, że jesteśmy już rodzicami 2-letniego chłopca, który też niestety urodził się z wadą wrodzoną (miał stopy końsko szpotawe). Myśleliśmy że tym razem będzie inaczej, gdyż o pierwszą ciąże zabiegaliśmy bardzo długo, a teraz tak naprawdę ta ciąża była dla nas zaskoczeniem... Zaraz po pierwszym usg i "diagnozie" miałam robioną biopsję kosmówki. Czekanie na wynik (prawie 3 tygodnie) było jak czekanie na wyrok. Na szczęście kariotyp okazał się prawidłowy. Kolejne usg miałam w 20 tc, na którym już było bardzo dobrze widać rozszczep. 2 dni temu byłam na comiesięcznej wizycie u gina. Poprosiłam Go by zrobił synkowi zdjęcie buziaka. Zrobił.... Ale to co widzę na każdym kolejnym zdjęciu jest dla mnie coraz większym szokiem. Nie wiem jak to opisać, ale na każdym, a zwłaszcza ostatnim zdjęciu z profilu widzę rozszczepioną wargę i coś jakby strasznie wystający "dziubek" pod noskiem, Który bardzo wystaje i jak na niego patrze to przypomina jakąś narośl. Jestem przerażona, bo nie wiem czego się spodziewać? Nie ma dnia żebym o tym nie myślała, czasami mam wszystkiego dość. Na dodatek dopadła mnie szalejąca grypa i bardzo boję się o dzidziusia. Zastanawiam się ile jeszcze musi przejść moje dziecko chociaż się jeszcze nie urodziło:( Już nawet nie zadaję sobie pytania dlaczego moje dziecko to spotkało? Bo wiem że nie ma na nie odpowiedzi... Wyrzucam sobie tylko że to co musi przejść malutki jeszcze w brzuchu to moja wina:( Pozdrawiam Was dziewczyny, ale się rozpisałam....