Witam Drogie Panie!
Jestem tu nowa, ale chętnie podzielę się swoim małym doświadczeniem z ziółkami.
Mam stwierdzone PCO. Od trzech cykli staramy się z mężem o maluszka, na razie bezowocnie... W poprzednich cyklach, podczas monitoringu, mój gin nie mógł zlokalizować mojego lewego janika. Prawy był na swoim miejscu, ale po lewym ani śladu. Gin stwierdził, że pewnie 'schował' się gdzieś za macicą, ja natomiast zaczęłam wmawiać sobie, że coś jeszcze bardziej mi się popsuło... Mam za sobą dwa cykle z bromergonem i duphastonem, ale nie mam owulacji. Od tego cyklu piję ziółka, w sumie od 17 dni. Wczoraj byłam na monitoringu, okazało się, że to kolejny bezowulacyjny cykl, ale... odnalazł się mój lewy jajnik. Jest duży, ładny, troszkę za nisko, ale jest!
Moim zdaniem 'cudowane odnalezienie' jest zasługą ziółek i mam nadzieję, że to dobry początek naszej współpracy. Od przyszłego cyklu zaczynam brać clo i nie ukrywam, że wiążę spore nadzieje z tym lekiem...