Witam kobietki.Od pewnego czasu intensywniej śledzę wasze forum,jest w nim dużo wsparcia,tak sobie myślę że może jak napisze do was to mi będzie trochę lżej...od ok 2 lat z mężem o dzidzie bezkutecznie:( po 1,5 roku zmieniłam ginekologa gdyż poprzedni naciągał na kasę a przez te 1,5 roku dowiedziałam się że walczę z prolaktyną.Zapisałam się do endokrynologa już na pierwszej wizycie zalecił wszelkie badnia i oczywiście badanie nasionka męża niby wszystko ok później zabieg HSG potwornie bolało ale przeżyłam dla naszego jescze niepoczętego robaczka,nadzieja wróciła jak się dowiedziałam że jajowody oba są drożne.Teraz okazało się że mam miesiączki bezowulacyjne brałam clostilbegyt pęcherzyki urosły później Pregnyl aby pękły,monitorig wskazywał że wszystko szło zgodnie z planem,dostałam zalecenie brać duphaston.Już miałam nadzieję że tym razem się uda zero objawów na okres lekarz powiedział że jest duża nadzieja gdyż oba jajniki są gotowe do zapłodnienia,radość nieziemska czekałam na dzień s którym zrobię test ciążowy i z nadzieją wpatrywałam się jak głupia w tą beznadziejną jedną krechę!!nie pojawiła się druga...:( dzwoniłam do lekarza powiedział że nie wszystko stracone test mógł tak wczesnej ciąży nie wykryć w dniu spodziewanej miesiączki mam zrobić badanie krwi.Nadzieja wróciła,malutka iskierka że robaczek jednak może tam we mnie być,ale niestety dziś znowu się rozsypałam... cholerny okres!