Witam Wszystkich :-)
Czytając Wasze wpisy, tak sobie myślę, że na każdym etapie walki z otyłością człowiek napotyka na trudności, bądź to fizyczne bądź psychiczne. Wiem, ile mnie kosztowało, aby dojść do wymarzonej wagi. Najbardziej chyba : dni tłuszczowe, przestrzeganie regularności w jedzeniu, wszelkiego rodzaju imprezy rodzinne itp. Szczególnie nie zapomnę do końca życia wesela, na którym zjadłam z pojemniczka karkówkę, a potem piłam wodę i piłam i piłam i piłam. „ Bezcenne spojrzenia osób siedzących obok mnie hm..... Jak już sobie człowiek poukładał w główce, stoczył walkę z samym sobą i zaczyna chudnąć, ba, to nie ma tak dobrze, zaczyna się znów psychiczna strona medalu, walka z ludźmi: „ ale się postarzałaś, „ teściowa się nie przestraszyła? „ , „ pewnie anoreksja, „wolałam cię w starej wersji ....... itd. Wiadomo, że organizm dostał w kość + ćwiczenia, były dni lepsze i gorsze. Choć muszę powiedzieć, że wiecznie z ust innych słyszałam o bólu głowy, o łamaniu w kościach, a to kręgosłup wysiada, a to plaga przeziębienia, a u mnie nic, ja miałam coraz więcej energii, siły i ochoty do życia, już nie wspomnę o wyglądzie i rozmiarze 36\38. Idziesz do sklepu i w końcu liczy się tylko to, czy coś będzie się podobało i oczywiście byleby pieniążki były, a nie poszukiwanie rozmiaru i czy będzie ci w nim dobrze. Cały czas sobie powtarzałam w główce, trzeba dać troszeczkę czasu, aby wszystko się poukładało, choć przyznam szczerze, że ja byłam zadowolona z wyglądu, ale znów jak słyszysz wokół takie słowa, to zaczynasz się zastanawiać, że pewnie coś jest nie tak. Były też bardzo miłe słowa , tak bardzo potrzebne : „ wielki szacun, podziwiam cię, super wyglądasz, o 10 lat młodsza .... „ itd. One dodawały sił!
Obecnie jak już doszłam do wymarzonej wagi 56kg przy wzroście 158cm, to trwa ciągle psychiczna strona medalu. Ludziska nie odpuszczają: o matko już starczy, bo całkiem znikniesz, już więcej nie, bo ...... itd.
Matkooo, chciałoby się wykrzyczeć LUDZIE, JA MARTWIĘ SIĘ JAK TU NIE PRZYTYĆ, JAK UTRZYMAĆ WAGĘ , A WY MI TRUJECIE JAK POTŁUCZENI I TO CIĄGLE, CIĄGLE TO SAMO !!!
Przepraszam, ale czasem brakuje sił i trzeba sobie ulżyć. Wygadać się, nawet do ściany. Jakbym miała podsumować, co sprawiło mi więcej bólu, rozterek, przygnębienia w trakcie diety, po i teraz, bez zastanowienia odpowiem, że LUDZIE!!!
Pozdrawiam.