Dzisiejszego wieczoru idę sobie cały w skowronkach przez miasto. Jest jasno, uliczne lampy oświetlają twarze ludzi na rynku. Zgiełk, muzyka. Typowe miasto wieczorową porą. Miałem zostać odebrany przez kolegę, jednak, że ten nie potrafił mi wytłumaczyć gdzie mam podejść, zburzył mój sielankowy nastrój. Poirytowany próbuję do niego oddzwonić, a że telefon uparł się na mnie, i nie chciał działaś, powiedziałem do niego stanowczo i dosadnie niecenzuralne słowo. Nagle słyszę chichot. Spoglądam w górę i widzę ładną dziewczynę. Uśmiecham się i przepraszam ją za swoje zachowanie, i tłumaczę jej komizm sytuacji. Wymieniliśmy kilka zdań, uprzejmości, uśmiechy po czym życzę jej miłego wieczoru i idę w swoją stronę. Kiedy tam wróciłem, zrozumiale jej tam nie było. Zastanawiało mnie, co by było, gdybym ją poprosił o numer i umówił na kawę. Oczywiście można mi odpowiedzieć ''trzeba było to zrobić''. Interesują mnie subiektywne przemyślenia, czy kiedykolwiek byłyście w podobnej sytuacji co ta dziewczyna, czyli ''zwróciliśmy na siebie uwagę'', tudzież ''widzieliśmy się w tramwaju, zwróciliśmy na siebie uwagę''