Kooala
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kooala
-
Cholera, dziewczyny... Bo jest nas jak widze sporo takich, które lubiły to forum, a teraz wycofują się z niego, bo niestety loty się obniżyły i atmosfera siadła... Cofnęłam się właśnie do stron 150, 170, 190... Wtedy było super. Może po prostu załóżmy nowy wątek dla starych lipcówek 2013 i tam się przeniesmy? Te z nas które będą chciały będą przecież mogły pisać i tu i tu... Nic na siłę. Nikogo z nikąd nie chcę wyrzucać, przecież nie mam takiego prawa, to publiczne forum. Ale właśnie proponuję nowy wątek, być może na forum zamkniętym, na którym moze uda się, że zapanuje taka atmosfera jaka byla tutaj dawniej... Podzielimy się, ale i tu i tu postow bedzie mniej, co na pewno bedzie korzystniejsze, moze nikt nikogo nie bedzie draznil, moze na obu wątkach zapanuje harmonia... Co Wy na to? Ja tam nie mam nic do ukrycia. Nigdy nie pisalam na pomarańczowo, nie wstydze się tego co myślę. Od początku nie ukrywałam, że pewne poruszane tu obecnie sprawy są mi całkowicie obce - bo mam 32 lata, a nie 18 i to naturalne, że inaczej podchodze do życia i lepiej czuję się wśród tych, które są na podobnym etapie co ja... (oczywiście wiek nie jest tu głównym kryterium, myślę że wiadomo o co mi chodzi. Mój mail to kooala@vp.pl (vp a nie wp !!! bo niektórym się myli :) ) Proszę napiszcie jeśli uważacie, że mój pomysł jest dobry to pomyślimy, gdzie indziej można spotkać się w sieci. Tylko koniecznie podpiszcie się tutejszym nickiem.
-
Topko, współczuję Ci bardzo i trzymam kciuki, żeby wszystko dobrze się skończyło. Nawet jak będziesz musiała leżeć, to dla malutkiej warto. Niech sobie siedzi bezpieczna w brzuchu jak najdłużej! A co do koła wzajemnej adoracji - cóż, nie przejmuj się... Ja też byłam w szpitalu o czym wszyscy tu wiedzieli i ostatnio nie odzywałam się kilka dni i nikt nawet nie zapytał, czy wszystko ok... No ale to nie powód na pewno żeby się obrażać, czy żeby było przykro... Prawdę mówiąc też lepiej się czułam na tym forum ze 100 stron wstecz, gdy piszących i postów było mniej i jednocześnie większość z nich pisały dziewczyny o podobnym do mojego stopniu dojrzałości i sytuacji życiowej. łatwiej było wtedy odnieść się do wszystkiego, nie pogubić się w ilości tematów itd. Potem troszkę się pozmieniało. No ale to na pewno nie powód żeby znikać. Ja w każdym razie nie zamierzam.
-
Jeszcze jeśli chodzi o sterylizację to chciałam dodać, że to nawet nie jest tylko tak, że są to po prostu zbędne zabiegi i że jedyna strata jest taka, że mama mogłaby swój czas poświęcić na coś innego. Wygotowywanie wszystkiego, przesadna czystość itd są dla dziecka wręcz bardzo szkodliwe! Maluchy MUSZĄ mieć kontakt z różnymi drobnoustrojami po to, aby z czasem wytworzyć sobie właściwą odporność. W innym przypadku właśnie byle brud będzie powodował pleśniawki, bedą alergie itp. Dziecko powinno pełzać po podłodze w domu, mieć normalny kontakt z domowymi zwierzakami itp. Niestety wiele matek nie ma tej wiedzy i nieświadomie krzywdzi dziecko, chcąc tak naprawdę dla niego jak najlepiej i gotując smoczek, bo upadł na podłogę... Oczywiście wszystko w granicach rozsądku - dziecko oczywiście nie powinno lizać butów rodziców, którzy wrócili z domu, czy wyjadać zawartości kocich kuwet... No i uważałabym w szpitalu - tam bakterie są często szczególnie zajadłe ze względu na to, że uodporniają się na stosowane antybiotyki. Ale w domu dziecko ma żyć normalnie, tak jak i rodzice, wśród normalnie tam występujących mieszkańców - roztoczy, bakterii, grzybów...
-
Lou spróbuj w Polskim Centrum Edukacji, tu masz link: http://szkolarodzenia.com.pl/Terminy-kursow/Terminy-kursow.html Są jeszcze wolne miejsca na soboty. My chodzimy w tygodniu, za darmo. Nie wydaje mi sie zeby akurat sobotnie zajecia mialy byc platne a te w tygodniu za darmo, niby dlaczego? Z tego co wiem to sprawdzaja tylko zameldowanie. Zeby bylo bezplatnie trzeba mieszkac na terenie m. st. Warszawy, bo zajecia sa refundowane przez miasto. Ty spelniasz ten warunek? Jesli nie to w zadnej szzkole chyba nie bedziesz miala zajec za darmo... Niezaleznie czy w tygodniu czy w weekend...
-
Viola ja myślę, że wystarczy jak maleństwo będzie już miało kilka tygodni. Natomiast na początku takie maluszki jednak bardzo marzną i nie umieją się same ogrzać, więc na pierwsze dni ja myślę, o jeszcze jednej warstwie i skarpetkach. Oczywiście nie wolno przegrzewać, ale pamiętajmy że nasze maluszki mają póki co cały czas 37 stopni i nagle trafią do obcego dla nich świata, gdzie temperatura będzie - miejmy nadzieję - o co najmniej kilka stopni niższa. Trzeba dać im czas na doregulowanie się. Cytrynko, z tym fachowcem od mebli to jest tak, że to znajomy rodziny, który robi meble głównie znajomym, a poza tym pracuje normalnie w jakiejś firmie, w zupełnie innym fachu. On nie ma ani firmy swojej, ani strony internetowej... Na dniach ma mu się też urodzić dziecko i wiem, że poza naszą kuchnią i szafami obiecał żonie nie brać żadnej innej roboty aż do jesieni...
-
Dziewczyny z bólami, pamiętajcie, że nie ma co cierpieć i że szczególnie na tym etapie ciąży możecie bezpiecznie brać paracetamol (czyli np. apap) w ilości do 4g na dobę. Czyli naraz dwie tabletki po 500 mg i tak nawet cztery razy dziennie. Wiadomo, że lepiej nie przesadzać, ale silny ból to też nic dobrego dla ciąży. Mi na początku, przy takich średnio nasilonych bólach pomagała też ciepła kąpiel. Jak piszecie o bólach z boku pleców, tam gdzie lędźwie to ja od razu modlę się aby w Waszym przypadku nie okazało się to bólem nerki. Jeśli boli w każdej pozycji, tak że wydaje się to nie do zniesienia i paracetamol na to nie pomaga to niestety nie ma żartów i trzeba do szpitala.
-
Oj Atamta, współczuję uaktywnienia się problemu spojenia łonowego. Virada, jak u Ciebie? Moje łono po tym jak poleżałam trochę w szpitalu i później też się pooszczędzałam nie dokuczało mi, ale wczoraj znowu się ujawniło... To takimi falami mnie nachodzi, nie wiem od czego to zależy. KMM mi sie 5 kompletów ubranek wydaje w miarę logiczne na 3 dni, no bo jak siuśki przeciekną to przecież trzeba będzie przebrać dzieciątko. W Warszawie też ponuro i niespecjalnie mam energię do czegolokolwiek. Pozytywnie nastowiła mnie jednak wizyta w naszym remontowanym mieszkanku! Wczoraj fachowiec skończył układać parkiet i już jest wielki efekt. Przed majówką ma pokończyć jakieś rozgrzebane drobiazgi, porobić drobne poprawki, powstawiać drzwi. I wtedy z dużych prac na maj zostanie mu już tylko cyklinowanie i olejowanie podłóg, no i malowanie. W poniedziałek drugi spec będzie robił pomiary do mebli kuchennych i szaf wnękowych i ponoć ma je w miarę szybko przygotować. My właśnie zamawiamy sprzęty typu lodówka, zmywarka, okap itd... Już się nie mogę doczekać przeprowadzki ale realnie zakładam, że przenosić będziemy się już w 9 mcu... :)
-
A jeśli chodzi o poród to ja wciąż stawiam na SN, mam nadzieję że moja nerkowa rurka w tym nie przeszkodzi :) Martwię się tylko tym, że przez mój obecny tryb życia całkowicie stracę kondycje i fizycznie nie dam potem rady dziecka urodzić. Niestety brzuch mi uciska na pęcherz, rurka drażni jego ścianki i odczuwam non stop straszne parcie na cewkę moczową, co jest szczególnie upiorne gdy chodzę... Wczoraj wyszłam do sklepu 50m od domu i to już była mordęga, szłam wolno jak ślimak... No i w ogóle ćwiczyć mi zakazali, żeby pozostałych kamyków nie wzruszyć... No ale nie ja jedna głównie leżę w ostatnim okresie ciąży, więc może jakoś to będzie :) Do porodu oczywiście planuję wziąć znieczulenie, mamy 21 wiek i jest taka możliwość, więc zamierzam z niej skorzystać - masochistką nie jestem :) Cesarkę oczywiście zaakceptuję ale tylko jeśli lekarz by stwierdził, że taka jest konieczność.
-
Kapris trzymam kciuki aby z córeczką to nie było nic bardzo poważnego! No i za mieszkanie, ale się kurczę dzieje w Waszym życiu ważnych rzeczy na raz... My też bardzo stawialiśmy na jasne mieszkanie, aby chociaż salon był od południa czy południowego-zachodu i nieosłonięty zbytnio... Atamta dziękuję - tak to ta sukienka, już sobie właśnie zamówiłam w rozmiarze M/L, granatową :) Dietowo, któa to taka dobra apteka internetowa? Na Nowolipki mam niedaleko, a mąż ma wręcz po drodze z pracy, więc może dokupiłabym jeszcze co nieco...
-
Lou, no co Ty... Ciesz się ciążą i nie przejmuj, szybko zrzucisz! A że w ciąży nie mamy figur modelek to normalne przecież. Ja się właśnie przerzuciłam do chodzenia po domu na ciuchy męża - super sprawa, wygodne, w końcu luźne. No a na wyjścia zamierzam sobie kupić jedną czy dwie ładne dopasowane dobrze do mnie letnie sukienki i trudno, zapłacę za nie po 200 zł ale będę w nich chodziła już cały czas :) Teraz już chyba będzie ciepło to jak na wieczór przepiorę to do rana wyschną i nie ma przebacz, nie odpuszczę im :) No chyba że się skuszę na ten model z Allegro, który zachwalacie, możecie jeszcze raz wkleić link? Która z Was go kupiła? Jak on się rozciąga w biuście? Bo niestety u mnie z cycem problem, żeby go poupychać w ubraniach. Tak to niby wciąż rozmiar M plus brzuch, no ale w biuście zawsze wszystko małe... A jak dobre to za szerokie w plecach :) Ale ta sukienka to chyba dość rozciągliwa była? Da radę w nią wcisnąć spore cycki tak żeby nie świecić całemu światu dekoltem z biustem wyeksponowanym jak w porno filmie?
-
No właśnie. Dobrego studenta można poznać od razu. Nie liczy na prześlizgnięcie się, na uczelnię, tylko sam drąży, szuka, właśnie organizuje sobie praktyki itd... Jakby ta sama kasa co teraz na nasze uczelnie, szła na wykształcenie właśnie tylko tych najlepszych, to naprawdę moglibyśmy mieć naukę na wysokim poziomie... A tak to nie ma pieniędzy na badania, aparaturę i inne wyposażenie i ci najlepsi na tym tracą, bo mamy nic nie warte państwowe uczelnie wyglądające na obiekty sprzed 40 lat, na których studiują tłumy. Za to zanikają zawodówki, technika dla tych tłumów wręcz idealne... No ale przecież to prawie wstyd teraz nie studiować. A że te studia nic nie warte to już wstydu nie ma... Ehhh, szkoda gadać. Kapris, a z innej beczki. Jak tam, mieszkanko już wybrane? Jak Wam idzie ta cała bieganina?
-
Hehe, poziom edukacji, mój ulubiony temat... Niestety - żenada w naszym kraju i to nie jest wcale wina dzieciaków, tylko z gruntu złego zarządzania tym całym systemem. Chcemy koniecznie jako kraj mieć wysoki % ludzi z wysokim wykształceniem i owszem już mamy, ale kosztem jakości tego wykształcenia. I to jest podstawowy błąd kolejnych ministrów. Zaniżanie poziomu zaczyna się już od podstawówki i trwa aż po studia. Pojawiają się jakieś dobre pomysły - np. matura z matematyki dla wszystkich ale potem z realizacją tego jesteśmy do bani. I wygląda to np. tak, że ok zróbmy maturę z matematyki, tylko bez trygonometrii, pochodnych, logarytmów - bo to za trudne, no czyli de facto na poziomie na jakim matematyka powinna kończyć się w gimnazjum... Albo Giertych i jego amnestia dla maturzystów, bo za dużo ich nie zdało... I tak dalej... A przecież nie każdy wcale musi mieć maturę! A już na pewno nie każdy studia! Niech studia kończy i 5% społeczeństwa, ale miejmy pewność, że to wykształcenie jest naprawdę wiele warte, a nie taka masówka... Ja akurat patrze na edukację z punktu widzenia wykładowcy akademickiego (po studiach zostałam na uczelni) i od lat włos mi się na głowie jeży... A ponoć moja uczelnia należy do tych najlepszych (Politechnika Warszawska) - hahaha, dobre... Studenci, elita narodu, a uśmiać się można. Oczywiście są perełki, osoby faktycznie zdolne, ambitne. Ale ogromna większość prześlizguje się przez całe studia wyłącznie ściągając, lawirując, oszukując... A prowadzącym, których też znaczna część jest do bani, już się zwyczajnie nie chce z tym walczyć... Mój dziadek też kilkadziesiąt lat temu studiował na politechnice i gdy wspomina te czasy mówi o uczelni wręcz z szacunkiem, takim namaszczeniem, dla niego to wartość sama w sobie... On biedny myśli, że wciąż tak jest, że to ostoja wiedzy, kultury, dobrego wychowania... Niestety to już od dawna gówno prawda, a upadek systemu edukacji dotyczy wszystkich jego stopni, od podstawówki, przez gimnazjum, liceum... O tym też wiem, bo często zdarza mi się udzielać korepetycji i dobrze widzę co się dzieje... I żeby nie było, że się wyżaliłam tak totalnie poza naszym tematem przewodnim to powiem Wam, że przerażona jestem tym, co czeka nasze dzieci. Od razu zaczynam odkładać, żeby potem bulić ciężką kasę za dobre prywatne szkoły, ale czy to przyniesie efekt to też cholera wie...
-
To jeszcze ja ogólnie o centylach, bo to warto wiedzieć... No więc siatki centylowe opierają się na danych statystycznych i to jest tak jak dziewczyny pisały - 50 centyl to dziecko średniaczek, bo 50% dzieci waży od niego mniej i 50% więcej. Czyli pół na pół. Z kolei 10 centyl to maluszek, bo tylko 10% dzieciaczków w tym samym wieku jest od niego mniejszych, a aż 90% większych... No i odpowiednio 90 centyl to dziecko duże, bo aż 90% dzieci jest od niego mniejszych, a tylko 10% większych. No i analogicznie z każdym innym centylem - np. 70 centyl oznacza, że statystycznie 70% dzieci będzie niższych, lżejszych itp. (parametry mogą być tu różne), a 30% wyższych, grubszych itd.
-
Dzień dobry :) Wcześnie zaczynacie dzień :) ja dopiero teraz się zwlekłam, ciągle jeszcze dochodze do siebie, ale już jest dużo lepiej. Messi, zapalenie pęcherza odczuwa się raczej jako takie ciągłe piekące parcie, robisz siku i właściwie dalej Ci się chce... Bardzo to nieprzyjemne jest. A takie nagłe zakłucia to mogą być chyba też związane z ruchami dziecka tam na dole. Też takie miałam zanim mi układ moczowy nie zaszwankował całkowicie... Poza tym chciałam Wam zwrócić honor z jogurtem :) Po zabiegu jestem na antybiotyku no i niestety na drogi rodne też mi się rzuciło - ehh, już w ogóle szczypie mnie cała tamta okolica, wszystkie możliwe otworki, hehe... Brałam lactovaginal ale nie bardzo pomagał i wczoraj w desperacji wysmarowałam się tym jogurtem po wierzchu i trochę w środku :) No i słuchajcie od razu jest lepiej! Tylko krowa nie zmienia poglądów - ja się podśmiewałam z babcinych sposobów, ale to naprawdę działa! Już pierwsza chwila była przyjemna, bo jogurt był chłodny, taki kojący... Jeśli chodzi o wydzieliny to ja też, jeszcze przed obecnym zapaleniem, miałam cały czas, ale taką białawą, nie wodnistą ale i nie bardzo gęstą.
-
Dzięki dziewczyny jeszcze raz! Fajnie, że jesteście i wspieracie. Messi nie chciałam żebyś ryczała, przepraszam jeśli zbyt ckliwie to opisałam :) ale tamta chwila własnie była taka wyjątkowo wzruszająca... Atamta - tak, ta wymiana za 5 tygodni też będzie w znieczuleniu i też niestety będę musiała w sumie pobyć 2 dni w szpitalu. Ale dam radę, byle właśnie nic innego po drodze mnie nie spotkało. Dziewczyny, dlaczego Wy wpychacie sobie tam jogurt zamiast kupić lactovaginal? Jest bez recepty, dostępny w każdej aptece... Dostałam antybiotyk, więc też teraz sobie na wszelki wypadek aplikuję. Co z tym jogurtem później, jak Wam się tam w cieple ukisi w środku? Mi się to jakoś mało higieniczne wydaje... Z naskórnym zastosowaniem kefiru miałam kiedyś niezłą przygodę. Otóż poszłam przed jakimś wiosennym weselem blada jak trup do solarium. Niby tylko na 5 minut, bo na co dzień do tego przybytku nie chodzę. Chyba coś musiało być nie tak z lampami, no w każdym razie poparzyło mnie tak, że aż miałam bąble... Dostałam też gorączki. Ktoś mi wtedy polecił właśnie kefir na te oparzenia. Wysmarowałam się cała a potem zasnęłam. Było mi strasznie zimno, trzęsło mną, więc w nocy otuliłam się szczelnie kołdrą. Do rana kefir na moim rozgorączkowanym ciele zesmrodził się :) A miejscami zasechł na skorupę. Późniejsze ścieranie go z tych bąbli - no czysta radość po prostu...
-
hej hej :) Już jestem w domku, jak dobrze... Dzięki za życzenia i kciuki! Było bardzo źle, ale myślę, że w domu szybko dojde do siebie. Mam teraz tą rurkę w środku, musieli ją jednak założyć bo kamień zablokował moczowód. Mocz nie miał jak spłynąć z nerki do pęcherza, nerka napuchła i stąd atak. Niestety mam też kamyki w drugiej nerce :( Oby sobie tam siedziały spokojnie bez ruchu póki co. Izba przyjęć - masakra. Trafiliśmy tam ponownie w piątek późnym wieczorem, było już przecież z grubsza wiadomo co mi jest, ale nie, musieli mnie tam trzymać bez sensu do rana... A ja dosłownie wyłam z bólu, gryzłam barierkę od łóżka, bo dożylny paracetamol w potrójnej dawce nie pomagał, a oni bali mi się podać co innego... Pomogli mi dopiero na urologii, gdzie w końcu zostałam skierowana. Uznali, że korzyści przewyższają ryzyko i podali mi tramal, przeciwbólowy lek opioidowy, taką morfinę jakby... Dopóki bolało było mi wszystko jedno, ale później bałam się bardzo - nie o mnie, wyłącznie o małą. Że to wszystko zaindukuje poród, że zaszkodzi jej ten tramal, że coś pójdzie nie tak w czasie zabiegu... No ale ponoć taka jednorazowa dawka tych opioidów nie zaszkodzi maleńkiej, a sam zabieg poszedł bardzo sprawnie. Byłam świadoma, miałam takie znieczulenie jak do cesarki (pikuś, nic nie boli, a cały szum wokół zastrzyku w kręgosłup jest mocno przesadzony - dosłownie sekundka i byłam znieczulona). Była z nami położna, która co chwilę mierzyła tętno małej i uspokajała mnie, że wszystko z nią dobrze. Po zabiegu wszyscy myśleli że po ponad 30 godzinach bez snu, tym bólu i emocjach operacyjnych od razu zasnę, a ja nie byłam w stanie - leżałam bez ruchu i czekałam na ruchy dziecka, których nie czułam. Bez sensu, bo przecież byłam znieczulona! Jak tylko przyłożyłam rękę do brzucha (który był jakby nie mój, takie obce ciepłe ciało :) ) to wtedy od razu poczułam, że mała daje mi znaki, że już wszystko będzie dobrze!!! No i póki co odpukać jest. Już wieczorem mogłam troche pochodzić, następnego dnia zdjęli mi ten taki cewnik zewnętrzny (z workiem na siki, ble...) i teraz już własciwie funkcjonuje normalnie... Tylko ta rurka w środku powoduje, że trochę mnie boli, w końcu to ciało obce w nerce, ale taki ból to ja spokojnie zniosę. Jak sie nic po drodze złego nie wydarzy - a niestety może :( - to za 5 tygodni wymienią mi ten cewnik na nowy i z tym drugim już zostanę aż do porodu. Co będzie później aż boję się myśleć... Jak urodzę to zrobią mi wtedy porządne badania, teraz z wiadomych względów możliwe było tylko USG, a potrzebny jest np.rentgen z kontrastem, tomografia... No i ewentualnie będą kruszyć mi te kamienie... Może uda się to odsunąć o miesiąc czy dwa, żebym mogła choć troche pobyć w domu z dzieckiem i karmić, ale pewnie nie dłużej... Prędzej czy później czeka mnie pewnie dwutygodniowy pobyt w szpitalu, nie wiem jak ja to przeżyję... A dzieckiem będzie musiał zająć się tatuś z babciami... No zobaczymy... Będę starała nie martwić się na zapas. Na razie celem jest donoszenie ciąży... No dobra, starczy tych masakrycznych opisów. Jeszcze tylko raz zaapeluję - pamiętajcie pijcie jak najwięcej! W ciąży mocz jest zasadowy i mamy tendencję do wydzielania do moczu zwiekszonej ilości wapnia, a w takich warunkach te cholerne kamienie mogą się tworzyć bardzo szybko... Jeszcze raz dziekuję Wam za życzenia zdrowia i na tym kończę mam nadzieję wpisy o moich chorobach... Wracam do tematów chusteczek, łóżeczek, naszych brzuszków i tak dalej! :)
-
ja korzystam ze slonca przez szpitalne okno :( niestety atak powrocil i mialam wczoraj zabieg, paskudnie sie tu czuje, no ale najwazniejsze ze juz nie boli, jutro moze mnie wypisza... Z komorki to zadne pisanie, odezwe sie jak juz bede w domu. Dzieki za wszystkie kciuki, dobrze moc Was poczytac :)
-
KMM to trzymam kciuki za dziewuszkę :) A jak będzie chłopiec to sobie pomyśl pozytywnie, że dziewczynka następnym razem, a w takim mieszanym rodzeństwie fajnie, gdy chłopiec jest starszy :)
-
Lou to nie tak, że ciuszki z lumpka są lepszej jakości niż te co kupiłaś - one po prostu już się kiedyś rozciągnęły i wyblakły dawno temu zanim do Ciebie dotarły ;) Pierwsze pranie ma taki wpływ, kolejne - znacznie mniejszy. Co do brata nieroba - współczuję. Twój facet może mógłby z nim po męsku porozmawiać? A może jakby zarobił raz czy drugi w pysk za brak szacunku do matki, skoro inne argumenty nie działają, to by jakoś zaskoczył? On nie pracuje? Nie uczy się? I jeszcze mama mu pierze majtki? Aż trudno to sobie wyobrazić...
-
Hej dziewczyny. Ależ mnie wymęczyło. Dziękuję za Wasze kciuki! Zaprawę porodową już mam. Koncepcja lekarzy się zmieniła i nie założyli mi w końcu tego cewnika. I chyba dobrze, bo od 10 godzin nie brałam paracetamolu i w końcu nerka mnie nie boli, więc jest szansa, że się samo jakoś przepchnęło... Jestem wykończona - niewyobrażalny ból, stres, końskie dawki leków, antybiotyk. Mam nadzieję, że to się na malutkiej bardzo źle nie odbije - szaleje w brzuchu, więc chyba ma w nosie, że matka się nacierpiała :) Ależ to cudowne uczucie, gdy ból mija. Apel do Was: nie bagatelizujcie tego, że każą dużo pić. Ponoć tworzenie się różnych złogów w ciąży w układzie moczowym jest częste, a mala ilość płynów bardzo temu sprzyja. Powinnyście pić tyle, aby Wasz mocz praktycznie nie miał koloru. Da się - ja wczoraj machnęłam w sumie 4 litry :) i uwierzcie mi na słowo, że tak trzeba, naprawdę nikomu nie życzę by przekonał się o tym na własnej skórze... Oby już było u mnie po wszystkim, nie wiem, wolę się nie nastawiać póki co, nie cieszyć za wcześnie... Ale nadzieję mam. Wiem, że moje nastawienie się teraz bardzo zmieni... Do tej pory ekscytowałam się zakupami dla małej czy wyborem np. zlewozmywaka do naszego remontowanego mieszkanka i to było najważniejsze... Teraz chyba to wszystko zejdzie na dalszy plan a ja po prostu będę cieszyć się każdym kolejnym dniem bez bólu i modlić się, żeby bez dalszych sensacji po prostu donosić tę ciążę do końca... Patetycznie trochę zabrzmiało, ale co tam :) Jak trochę się ogarnę to odniosę się do tematów z ostatnich dni :)
-
No to sobie ponarzekałam na kość łonową, ehh... A to pikuś przy ataku kolki nerkowej, który miałam dzisiaj :( Wylądowałam na SOR, najpierw położniczo stwierdzili, że wszystko z małą jest ok, a potem przechodziłam kolejne badania. Mam czerwone od krwi siki, zastój moczu w nerce... No i wiłam się z bólu :( A nic porządnego przeciwbólowego niemogli mi podać. Na USG nic nie widać, czy np. nie mam kamienia, bo mała wszystko skutecznie zasłania. Ale prawdopodobnie macica uciska moczowód i stąd zastój. Na razie po końskiej dawce paracetamolu już 4 godziny temu puściło i teraz pozwolili mi wrócić do domu. Mam do szpitala dwa kroki, więc zawsze mogę w ciągu 5 minut być tam z powrotem. Teraz tylko mnie ćmi, ale do wytrzymania... Jak ból się znowu rozszaleje to mam wrócić i trafię od razu na urologię, gdzie mają mi założyć cewnik z nerki do pęcherza, aby mocz swobodnie sobie spływał. I wtedy z tym cewnikiem będę aż do porodu. Ehhh trzymajcie kciuki za mnie kochane! A przede wszystkim za malutką, żeby się to nie odbiło na niej w żaden sposób...
-
Lou, jeśli ruchy maleją, ale są wciąż, to pewnie dzieciątku zrobiło sie już ciaśniej i nie fika już takich koziołków o 365 stopni jak dotychczas!
-
Dietowo, Cytrynko, gdzie zamierzacie rodzić? A może jeszcze są wśród nas jeszcze inne dziewczyny z Warszawy, to do nich też kieruję to pytanie. Ja kiedyś myślałam o szpitalu na pl. Starynkiewicza, bo pracuje tam ginekolog, który jest dobrym znajomym ze studiów mojej bratowej - robił mi dodatkowe USG ze 3 razy... Poza tym moi rodzice mają do tego szpitala dwa kroki. Ale jak poczytałam opinie o tamtejszej porodówce to mi sie odechciało skutecznie. No i teraz nastawiam się na Żelazną, czyli szpital św Zofii. Ich przedstawiana na stronie internetowej filozofia porodu bardzo mi pasuje. Szkołę rodzenia prowadzi położna stamtąd i mówi to samo co jest w internecie - stawiają na naturalny, rodzinny poród, w jednoosobowych salach, w wybranej przez kobietę pozycji, są worki sako, drabinki... Całość po remoncie i podobno odkąd otworzyli nowe skrzydło to żadna kobieta nie została odesłana stamtąd dalej... Wiecie coś o wadach tego miejsca poza tym, że muszę przyszykować 600 zł na znieczulenie? No i właśnie gdzie Wy planujecie rodzić i dlaczego?
-
Żółta cytrynko nie pocieszasz... No nic, zobaczymy. A razem raźniej ciut - Virada daj koniecznie znać co Twój lekarz powie, a i ja zdam relację za tydzień u mnie po wizycie. Oby sie tylko bardzo nie pogarszało, to damy radę. A swoją droga cytrynko super że rodzicie z przyjaciółką w tak krótkim odstępie czasu! Ja też mam dwie koleżanki w ciąży, z tym, że one wrześniowe będą :)
-
Virada, no czy ja wiem, czy nie do wytrzymania... Jakoś póki co wytrzymuję :) No ale np. już założenie majtek na stojąco nie wchodzi w grę... Chodzenie jeszcze jako tako, choć boli. No ogólnie po prostu dość często syczę z bólu, ale daję radę. Boję się tylko, że może być gorzej... Dietowo, to pewnie będziesz pierwsza :) Nie wywalimy Cię, znajdziemy jakiś pretekst, żebyś mogła zostać, mhmm, powiedzmy, że liczy się tu termin wyznaczony na podstawie OM :)