To chyba słuszna uwaga. Dlatego zawsze towarzyszyły mi pewne obawy co do szczerego i pełnego wypowiadania się tutaj.
I chciałem jeszcze tylko dodać, że i tak od tych wszystkich dywagacji za bardziej sensowne należy uznać szukanie dobra, czynienie dobra na ile nas stać, bycie łagodnym dla siebie i innych, kochanie na ile umiemy i przebaczanie tak bardzo jak potrafimy. Budowanie siebie poprzez dobro i widzenie dobra, a nie poprzez analizowanie zła i walczenie z nim. Dlatego właśnie bodajże Matka Teresa zapytana czy weźmie udział w proteście przeciw wojnie powiedziała, że nie, ale jak będzie demonstracja za pokojem, to chętnie. I budowanie poprzez czynienie dobra, a nie walka ze złem, może ostatecznie połączyć nas wszystkich, chrześcijan, buddystów, muzułmanów, szintoistów, hinduistów, no i kursantów :) Jeden prawdziwie dobry uczynek, jeden, choćby drobny, akt miłości uczyniony dla bliźniego, jest nieskończenie więcej wart niż tysiąc gniewnych okrzyków przeciwko złu.
To na razie :)