Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kuharka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez kuharka

  1. opchałam się szparagami i truskawkami na trochę.dobrze,że tylko tym bo przecież jadę do kraju wielkiej wyżerki:) Dobrze,że mam w planach zakupy, bo w tym w czym wyjeżdżam pewnie trudno będzie wrócić.... Bardzo,bardzo sięcieszę, bo ten wyjazd spadł mi trochę z nieba:) O diecie nic nie piszę,od kilku dni jest a jakoby jej nie było,nie schudłam tyle ile chciałam ale i tak jest lepiej niż obawiałam się,ze będzie. sisja wielkie gratulacje za 11 dzień.Mam nadzieję,ze dołączę do ciebie po powrocie.Obym nie musiała cię gonić..... Wiem,że wszyscy tu jesteśmy nieweryfikowalni ale to trochę niesprawiedliwe wywalać komuś wg nicka tzw.prawdę między oczy nie dając szns na rewanż.Ale oczywiście fajnie jest sprowadzać kogoś na jedyną słuszną drogę, cytować dowolnie wybrane fragmenty wypowiedzi, samemu kryjąc się bez nicka i unikając zapoznania się z prawdą innej osoby na swój temat. I na tym polega różnica między zalogowanymi a pomarańczowymi. Walić komuć prosto z mostu - tak, ale narazić się na odpowiedź - o ,co to to nie!!!!
  2. Gdasonia:) no i jak cię nie kochać.... Właściwie to miałam się odezwać przed wyjazdem,ale jakoś tak mój biegun zamilkł i nie bardzo miałam się do czego odnosić. Poza tym niby wiem,że trollami nie ma co się przejmować,ale jak coś dotyka mnie bezpośrednio ( np. zarzut podwojnego życia) to robi mniej przyjemnie i skrzydła weny jakoś smętnie zwisają... Ba ja jestem dość wyczulona na lojalność i wewnętrzną uczciwość,lubię jasne proste przekazy. Srednio atrakcyjny miałaś weekend ale dobrze,że mama jakoś się w tej sytuacji odnalazla i trochę szczęście wam sprzyjało. U mnie ostatnie 2 tygodnie wyjazdowo-towarzyskie,chwilowe zakręty z internetem,a jak już miałam wolną chwilę i dostęp do netu to natchnienia nie bylo. Rzeczywiście wylatuję w sobotę rano,trochę stracha mam jak to wszystko będzie ale cieszę się jak gwizdek:) Wreszciezaczyna się sezon szparagowo-truskawkowy. Jestem w 7 biebie, szparagi są codziennie, czasem 2 pęczki, bo jak wrócę to pewnie moich najukochańszych, białych już nie będzie.Piekę tarty, robię sosy do kaszy,wyżeram bezwstydnie same z patelni. Z truskawkami na razie ostrożnie,bo trochę jeszcze kwaśne są.Moje ulubione to kaszubskie,takie małe z końca sezonu.urody nienachalnej ale za to smakiem i słodyczą nadrabiają wszystko. Te będą na mnie czekać. Nie będzie mnie ponad 2 tygodnie i zapewne dopiero potem się odezwę. gdasonia,do ciebie specjalnie chciałam zkrobnąć na dpb ale tam też cię nie było, teraz już jasne dlaczego. Potem jeszcze zajrzę,na razie spadóweczka po ostatnie zakupy i zaopatrzenie facetow.
  3. Jestem chwilowo na występach w innym mieście ale staram się panować nad dietą.Wczoraj dzień w drodze więc tak sobie,ale dzisiaj już jest ok. Krystek z kąpieli w Baltyku to raczej nici,chyba,ze jesteś morsem:) Ale co się napatrzysz i nawdychasz to twoje. Omijaj tylko wielkim łukiem budki z goframi. Gdasonia trzymam kciuki za twoją nową dietę.Patrzyłam na nią ale dla mnie za dużo składników,których staram się nie jesć.I trochę skomplikowana.Ale jak będziesz miała super efekty to też spróbuję bo jeszcze długa droga przede mną. Sisja milcz tak dalej:)
  4. Baśka skąd ja to znam,i tak jak u Gdasoni dotyczy to nie tylko ciuchów. A wlaściwie dotyczyło.... Od kilkunastu lat w moim otoczeniu imrezy i różne spotkania towarzyskie zaczynają się późną jesienią i trwają do końca lutego. Niemal co tydzień wpadam w czarną rozpacz otwierając szafę,ale dzięki temu zbieram się w sobie i zaczynam niekończącą się walkę olepszą siebie. Działa to o tyle,że zazwyczaj nie dopuszczam do przekroczenia 100, a czasem bardzo przyjemnie zbliżam się do 90:) Teraz waga się zatrzymała alepracuję nad rzeżbą.Od zimy zmalałam w pasie o ponad 10 cm, mam teraz 90cm,co przy biodrach ok.120 daje całkiem przyjemną optycznie klepsydrę. I wreszcie cieszę się tym co jest.Mam niestety sklonność do perfekcjonizmu i opcji zerojedynkowej- wszystko albo nic. Ale nauczyłam się robić coś nawet jeżeli nie będzie to do końca idealne nie czekając na jakieś wykoncypowane warunki. Na początku wstydziłam się wsiąć na rower,ważyłam ok.110 i miałam wrażenie,ze jestem wielka jak góra lodowa i że spod mojej pupy nie widać siodelka. Stąd moje wyprawy wcześnie rano,żeby się przemknąć niezauważona.I okazało się,że przyjemność jest tak wielka,ze pal licho wstyd.I dzięki rowerowi taka wielka waga już nigdy nie wróciła. Najbardziej jestem wdzięczna losowi za to ,że przełamałam się i przestałam czekać ze wszystkim aż będę lepsza, szczuplejsza i wogóle.Wróciłam do życia towarzyskiego, które porzuciłam na wiele lat, bo się po prostu wstydziłam. Basia ty już też trochę zrobiłaś, przecież schudłaś koło 10kg.To może się wydawać mało tylko dla kogoś,kto nigdy nie próbował tego robić.Więc masz juz powód do małej radości:)
  5. Gdasonia w żadnym rasie nie chciałam ci psuć przyjemności z posiadania dzialki.Mój ojciec ją uwielbiał!Zył tymi wszystkimi nasionkami,foliami, odmianami tego i owego.Ważył i zapisywał plony.Jak tylko odrobinę odpuściły mrozy on już na niej był i tak aż do następnej zimy. Ale co innego zostać posiadaczem działki świadomie w dorosłym życiu i korzystać z niej kiedy się chce, a co innego gdy jest się nastolatką,wokół zaczyna się coraz ciekawsze życie towarzyskie a ty nie możesz w nim uczestniczyć bo buraki, marchewka,chwasty,podlewanie...Wtedy powoli zaczynasz tego miejsca nienawidzieć.Mnie się nie kojarzy z niczym przyjemnym a nawet wręcz przeciwnie.Ale to ze względu na moje odczucia a nie ,że uważam,ze działka generalnie jest do bani. Wielu moich znajomych ma działki po rodzicach a niektórzy kupili niedawno i są zachwyceni.Więc wcale mnie nie dziwi,ze swoją pokochałaś:) Rower zaliczony, prawie 2 godziny.Perspektywa tak przyjemnego poranka zawsze poderwie moje ciężkie 4 litery przed 6.00.
  6. To znaczy ,że słabo piszemy,ostatni wpis rano i daleko trzeba szukać naszego wątku:)
  7. No ,następny "mądry" gość anonimowy.Niczego nie nabroilam pod żadnym innym nickiem. Na sąsiednim wątku moje wpisy są.
  8. No właśnie,trzeba szukać czegoś dla siebie. U mnie śniadanie właściwie nie ma znaczenia.Właściwie całkiem spokojnie mogę nie jeść albo zadowolić się sokiem czy owocem.Czasem jem,czasem nie jem,ale już obiad i szczególnie kolacja to podstawa.Jeżeli wtedy zjem malo albo w biegu i bule jak to na "dochodzonego" zjem 2 albo i 3 razy tyle.
  9. Jola zastanawia mnie to co podajesz z licznika kroków i kalorii -1,19 min,ok.5 km prawie 1200 kcal spalonych. Szukałam w różnych tabelach i szybki marsz to wszędzie 300-450 kcal na godzinę. A 5,4 km w 1,2 godz to nie jest jakieś zabójcze tempo. Dziewczyny też kiedyś emocjonowałam się licznikami, lie km, ile kalorii,kroków ale szybko rzuciłam to w diabły.Przecież i bez tego wiem,czy ruszam się odpowiednio dużo i szybko. Tak samo z jedzeniem.Po tylu latach diet potrafię ocenić posilek, jego ilość i jakość.I wiem kiedy jem za dużo.I nie to co trzeba:( Teraz polegam na sobie, swoim rozsądku i unikaniu samooszukiwania się. Jakoś tam mi idzie i plan jest taki,żeby mieć prawidlówe bmi czyli zjeżdżam do 70:) Ale czy kafeteria będzie tak dlugo istniała....
  10. Jesteśmy na końcu 2 strony, to niedopuszczalne! Chwilowy koniec maratonu pracowego.Przez kilka dni bylam slomianą wdową,ale mąż tak mnie zarzucił robotą, ze nie miałam czasu na korzystanie z chwilowej wolności... Najbardziej brakowało mi ruchu.Albo było 5 stopni i wiało albo byłam przyspawana do stołka i komputera. Dzisiaj wreszcie się wyrwałam i było genialnie.Wiatr umiarkowany,slońce i przez kilka minut niesamowita mgła nie wiadomo skąd.Nagle wszystko zniknęło,słońce przygasło,ledwo widoczne przez mleczną zasłonę, wszystko wokół się rozmyło.Było pięknie i jakoś tak bezpiecznie.Zrobiła się niesamowita cisza i słychać było tylko dzwięk kół na asfalcie.Niesamowite.Morze prawie nieruchome ale bardzo głośnie mini fale na brzegu. Ale mi tego brakowało... Dziś 1,5 godz roweru,prawie 2 godziny marszu.Wreszcie naprawdę żyję. Krystek dobrze,że teraz jedziesz nad morze bo jest najpiękniej i małó ludzi.Polecam morze o świcie, długie cienie, niebiesko-różowe niebo i morze.Chociaż co trzeci dzień:) Gdasonia,Szybka piszcie o wszystkim koniecznie,życie nie składa się tylko z jadłospisów i kalorii....
  11. Gdasonia ty nigdzie się nie wynoś tylko pisz tu! W końcu ten temat wszystkich nas dotyczy. Mi została tylko mama,teściowie nie żyją.Teraz ma 76 lat, jest samodzielna, ale ma kłopoty z ciśnieniem,krążeniem, jelitami, bierze sporo leków więc prędzej czy później przyjdzie mi się nią opiekować ,bo siostra mieszka daleko.A pochodzi z baaardzo dlugowiecznej rodziny.
  12. Gdasonia,Szybka raczek dobry znaczek:)Czasem trochę upierdliwy z nadopiekuńczością ale kochany.U mnie to mama i siostra. Dla bliźniaka ,który przede wszystkim ukochał wolność i niezależność to prawdziwe wyzwanie.Ale plusów jest więcej:) Moi faceci to jeszcze mlodziaki ( 22 i 24) ale wiem jak moje przyjaciólki przeżywały śluby swoich dzieci.Mam wrażenie ,że mamy synków bardziej się stresują....Może dlatego,że na co dzień życie z facetami jest mniej skomplikowane.Przynajmniej w opowieściach przyjaciólek:) Na pewno coś pominęłam,ale dziś mam sporo czasu więc jeszcze popiszę:)
  13. Ale super! Myślałam,że długi weekend to pogoda i grille wszystkich wywieją a tu tyle czytania:) Dałam mężowi wolne na kilka dni odpoczynku ( naprawde mu się należał bo pracowity ten moj chlop) no i cała praca spadła na mnie. Absolutnie nie narzekam bo swoją pracę uwielbiam i mogłabym pracować do 100:)A przebywanie w jakiś plenerach,szczególnie atrakcyjnych w wolne dni to dla mnie katorga. Wyjadę w przyszlym tygodniu na kilka dni tam gdzie nikt nie wyjeżdżą, będę robić nic,a potem sobie odpoczywać:) Jola rozumiem cię bardzo dobrze,że boisz się niedołężnej starości. Mieszkam w centrum miasta i na co dzień widzę głównie starych ludzi.Większość z nich jest schorowana i słabo sobie radzi. I to jest dla mnie ostrzeżenie i każe mi ruszyć tylek rano z łóżka na rower.I powoduje,że odkładam cukierka albo kielbaskę dla kogoś innego... Gratuluję ślubu, najstarsza panna mloda jaką pamiętam miała 89 lat.I był to jej pierwszy ślub.Więc wy jesteście młodziaki:) Basia a skąd ty wiesz o tym potasie? robisz jakieś badania czy orientujesz się po samopoczuciu? Sisja sama wiem jak trudno wrócić do jakiejś dycsypliny w jedzeniu i ruchu.Chwila nieuwagi i moja waga jakoś tak błyskawicznie podskoczyła z 95 na 98,potem 101 aż w końcu zobaczylam 104 i złapałam się za glowę! nIe miałam się w co ubrać, źle się czułam,ciężko byló mi chodzić. Wiem ,że 92-95 to żaden ideał, ale jak się kiedyś ważylo 111 to taka waga staje się bardzo przyjemna. Wiedziałam,zę jak nie zacznę działać od razu to pobiję swoj niechlubny, na szczęście jednorazowy,rekord:( A organizm raz powróciwszy na z góry upatrzone pozycje broni się z podwójną albo i potrójną siłą....
  14. Gdasonia ja też nie znoszę tych "wszystkowiedzących gości" co to anonimowo mają tyle dobrych rad do przekazania. Nie raz przeczytałam zarzut,że latam po wątkach.Wiele osób tak robi,tylko że ja się podpisuję. Ale co tam, nie będziemy równać w dół.
  15. Dziewczyny ja was w ogóle nie namawiam na jedzenie 3 x dziennie.Moją intencją było tylko wyjaśnienie jak JA teraz jem i co z tego wynika. Super,że każda znalazła swój własny środek, bo jak mi coś przestanie iść to walę do was jak w dym po sprawdzone sposoby:) Napisałam po prostu czemu u mnie 5x mniej kompletnie się nie sprawdza,ale znam osoby które cały dzień coś skubią, są całkiem szczupłe i zadowolone. Więc to nie jest żadna agitacje, róbcie to co sprawia wam przyjemność. Szybka 60 ja tak troszkę "robię w ślubach" i uwierz mi,w sprawach strojów mam wszystkie chwyty dozwolone:)Nie pozwół się "przebrać",żeby zadowolić innych. Krystek powoli jakoś dojedziesz, a nad morzem jest teraz bosko! Mało ludzi,nie ma upałów, fantastyczne mgiełki dla urody.Po to królowa Marysieńka przyjeżdżała nad Bałtyk. Gdasonia 50 km, to ty prawdziwy zawodnik jesteś,ja tyle nie jeżdże, właściwie głównie z powodu słońca i ciepła.Zeby zakończyć wycieczkę o dobrej dla mnie porze to musiałabym zacząć coś koło północy:( Pozdrawiam wszystkie,dzisiaj też pracuję 11 godzin, więc do dzieła.
  16. Krysia moje książki o ajurwedzie potwierdzają słowa twojej pani doktor. Diety niskowęglanowe dają szybkie spadki w krótkim czasie,ale organizm "okradany" z tego czego potrzebuje wkrótce upomni się o swoje i to często w przykry sposób. Absolutnie nie potwierdzam napadów wilczego głodu po porządnym posiłu. Tak się dzieje, kiedy je się za mało. Jola fajne posiłki, zazdroszczę, ale w Hiszpani to pewnie owoce i warzywa cały rok,i do tego pyszne i miejscowe. Gdasonia smutno mi się zrobiło,że masz taki marny dzień. Jeden taki snookerzysta, McGill, ciągle się uśmiecha, czy zagra dobrze czy źle.Na pytanie dziennikarza odpowiedział,że to dlatego,zeby się ustawić w szczęśliwym miejscu. Nie wiem czy to tłumaczenie jest dokładne,ale ja też tak robię. Jak jest mi bardzo źle to przypominam sobie jakąś bardzo miłą sytuację, żarty z przyjaciólmi, niewinny flircik słowny i śmieję się od ucha do ucha, nie zawsze jest latwo ale to ustawia mnie w takim szczęśliwym miejscu.Ucieszyłam się,kiedy to uslyszałam, bo dotąd podejrzewałam,że skoro pośród jakiejś przykrej sytuacji się śmieję, to chyba jestem lekko szurnięta:)
  17. Basia Ja jem 3 posiłki ale nie biorę żadnych leków.Wstaję ok.6.00 i idę na rower albo marsz albo na rynek albo piję kawkę i czytam gazetkę:) Sniadanie jem 8-9.00. Różnie pracuję,ale obiad staram się jeść 12.30-14.00.Czasem trochę później.Kolacja zazwyczaj ok.18.00 ale czasem pracuję do 18.30 więc ok.19.00 Spać idę ok.23.00. Ustawiłam tak posiłki wg zaleceń ajurwedy. Do godz.8.00 organizm jeszcze się oczyszcza i nie powinno się wtedy jeść, ale myć,ćwiczyć,oddychać i rozmyślać.Nie powinno się też jeść po 18.00 bo to czas kapha i następuje wtedy budowanie i odkładanie. Latwo nie było, bo wiadomo, do częstego jedzenia różności łatwo się przyzwyczaić.Zaufałam nauce która ma ponad 2000 lat i uznałam ją zabezpieczną.U mnie to działa.Najlepiej ze wszystkiego do tej pory. Proponuję zacząć od jakiejś książki, ja mam ich chyba z 8, najlepsza dla osoby początkującej ( a ja taka byłam) wydaje mi się ta Robert Svoboda "prakriti" Cena na książce 47 zł. Ja ją kuoiłam jako którąś z kolei, bo na początku nie umiałam wybrać. Nie będę c***isać czy jesz za mało, czy za często bo cię nie znam i nie wiem co dla ciebie najlepsze. Odchudzam się już ponad 20 lat z dość marnym skutkiem, ale co roku jest mnie troszkę mniej.Ale zawsze najłatwiej chudlam na 3 posiłkach ( Atkins, Montigniac i 100 innych.) U mnie 5 małych posiłkow powoduje ,uczucie,ze nigdy nie jestem najedzona.na początku się pilnuję, ale z czasem jest coraz trudnie i zaczynają się niewinne przekąski. Bo przecież zjadłam niewiele to moe jeszcze coś skubnąć. Teraz jem z radością.Nakładam na talerz całkiem sporo,ale tylko raz.Zadnych dokładem.Jem to co lubię.Czasem trochę dopycham, ale wiem,żę jak nie zje raz a dobrze to już za godzinę będzie mnie "nosić"bo będę niedojedzona. Ale każdy z nas jest inny,dlatego trzeba przede wszystkim słuchać siebie.Jak wiem,że zjadłam porządne ,pożywne śniadanie to łatwiej sobie powiedzięc na widok kięłbaski czy drożdżówki - przecież nie jesteś glodna,to tylko oczy chcą.
  18. szybka 60 Mama młodej czy młodego w spodniach to wcale nie taki rzadki widok.Wiem, bo bywam wyjątkowo często na ślubach.Ubierz się tak,żebyś się fajnie czuła. Jola dobrze myślisz, lepiej w kwietniu myśleć o Sylwestrze niż w grudniu ze łzami w oczach szukać większego rozmiaru:( Wprawdzie ostatnio rzadko,ale też miewałam takie fazy na słodycze i miałam podobne schowki na papierki.... Rozmarzyłam się na myśł o Hiszpanii, tym bardziej,ze za oknem 6 stopni, chmury i popaduje.Tyle,że ja to chyba w listopadzie bo bardzo źle znoszę słońce i upał. Sisja ty też ożywiałaś wątek, więc wracaj prędziutko, z dietą lub bez:) Za oknem smutek,zimno,ciemno,wieje, z roweru nici.Najgorsze to ciemno, bo ja bez światła umieram.W domu mam mnóstwo żarówek, żadne tam kinkiety i nastroje.Kuchnia prawie na biało i dlatego uwielbiam w niej być.Jak nie ma facetow i nie muszę gotować to rozkładam się w kuchni z szyciem. Trzeba wymyślić jakieś protezki rozweselające na dzisiaj. Dziewczyny ,piszcie dużo:)
  19. Gdasonia na ja też sobie powiedziałam- babo dość pierdół!Przydalo się, u mnie zmiana pogody, pada i wogóle jakoś tak nie za bardzo.Popołudnie mi się rozłazi, chce mi się spać i sama nie wiem czego chcę.Zeby mnie to tylko nie zaprowadziło do lodówki:( Jak zaczyna padać to robię się głodna.... Szybka 60 ty możesz sobie pozwolić na niebycie na diecie i tylko pilnować tego co masz.Ja nie pilnowałam i co ...dooopa wielka:( Z rowerami tak już jest.Z mojego męża też żaden rowerzysta,jak go próbowałam przyuczyć,żeby tak w niedziele razem na jakieś wycieczki, to tak marudzil i narzekał aż mnie zniechęcił i jeżdżęsama.Ale ja akurat lubię jeźdzć sama, więc może się tak bardzo do tego zachęcania nie przykładałam. Ale za skuter podziwiam!Sama bym narobiła w gacie, więc naprawdę wielki ukłon:)
  20. Gościu pearadoksalnie lepiej mi idzie jak olałam diety i przestałam je układać:) Jem 3 razy dziennie.To co aktualnie jest w domu.Oczywiście to ja decuduję co kupić,więc zazwyczaj jest to porządne jedzenie. Jem wszystko, ale ograniczam gluten. Na śniadania jem jajówkę na maśle ze szczypiorkiem na kromce chleba )przysmak dzieciństwa)albo gotuję sobie kaszę jaglaną,ryż i jem z masłemczasem z dżemem czasem z duszonym szczypiorem.Albo 2 pomarańcze i jabłko.Albo naleśniki.To na co mam ochotę albo czas. Na obiad jakiś kurczak,najczęściej gotowany z rosołu,albo mielone z indyka (sama mielę)rzadko inne mięso, czasem ryba i jakś surówka, zazwyczaj jedna, czasem po prostu kawałek ogórka,marchewka,kawalek selera, kilka rzodkiewek.Jak zostanie to trochę zapychacza ze śniadania. Kolacja to jakaś zbieranina z całego dnia albo pizza, albo kasza, czasem mięso. Między posiłkami nie jem NIC. Staram się aby posiłki razem miały 1500-1800 kcal.Jak idę na 1,5 godziny na rower to z czystym sumieniem jem 1800. Jem to co reguluje moją doszę. Ryż,kasza jęczmienna,rzadko pszenica,warzywa i owoce słodkie i gorzkie,mięsa mało,wędlin wcale.Często robię humus, ale ze słonecznikiem i bez sezamu bo taki jest dla mnie lepszy. O ile pogoda pozwoli to codziennie rower(średnio 4-5x w tygodniu) marsze, do 5 przystanków chodzę na piechotę. Już się nie odchudzam w obiegowym pojęciu,ale chudnę,teraz może trochę wolniej,ale za to wyglądam coraz lepiej. Dziś pierwsze wyjście w spódnicy tatuum 46:), a oni rozmiarów nie zawyżają, raczej odwrotnie.
  21. Szybka60 to u ciebie ciągle jeszcze miesiąc miodowy:) Fajnie!U mnie stuknie 26.... Myszka przylączaj się, twoja waga jest obiektem moich westchnień.Będę miała wtedy "tylko " nadwagę... Jola Super,że jecie tylko 2-3 posiłki dziennie i jesteście zdrowi i pelni energii.Ja też staram się tak jeść. U nas niestety króluje moda na 5-6 małych. A ja po takim małym posiłku robię się strasznie głodna i w efekcie jem co chwilę coś małego i pod koniec dnia okazuje się,że dużo za dużo:( Rower zaliczony, dzisiaj była fantastyczna mgła i przytłumione slońce.Mam nadzieję,że od tego nawilżania jestem jeszcze piękniejsza:)
  22. ze spodni korygujących zrezygnowałam dawno temu, bo bardzo źle się w nich czułam, wszystko mnie bolało, byłam ciągle rozdrażniona i zmęczona. Mojemu brzuchowi najlepiej robi rower.Przerzutki na max obciążenie i pedałowanie "z brzucha".Przez 1-1,5 godz mam brzuch lekko lub mocniej napięty,cały czas czuję mięśnie.W ciągu dnia też często łapię się na tym,że atomatycznie przyklejam go do kręgoslupa. Zaprzyjaźniona lekarka mówi,że po 40 taki stan jest obowiązkowy dla dobrego działania wszystkiego co w środku:)
  23. Widzę,żeJola otworzyła nocny klub:) Jola To ile wy jecie posiłkow w ciągu dna? Szybka 60 ja też miałam wieczór snookerowy:) U mnie mąż z komputerem to jeszcze gorzej niż ja.Jemu się wydaje,że jak tak naklika,naklika gdzie się da to wszystko zacznie działać:( My też w wieku lekko zaawansowanym musieliśmy się całkowicie przestawić na system cyfrowy.Lącznie ze sprzętem, zasadami działania i sposobem pracy.Łatwo nie było ,ale jakoś daliśmy radę. Bez poczucia obciachu pytaliśmy o wszystko dzieciakowatych informatyków,chociaż czasem wznosili oczy do nieba, jak można tego nie wiedzieć. Gdasonia to na ile osób był ten obiad, ze aż 2,5 kg buraczków?! Jesteś dla mnie wzorem odwagi rowerowej i poszłam twoim tropem. Jeszcze do twoich wyczynów mi daleko,ale pierwszy krok za mną. Na mojej trasie zrobiló się tłoczno i nie mam jak się po rowerze porządnie rozciągnąć.Wiele z moich ćwiczeń polega na wypinaniu pupy. A ciągle jest ona duża, wystająca i daleka od ideału.Na codzień się tym nie przejmuję bo w spodniach nie chodzę a spódnice i sukienki są litościwe. Ale wypinanie się w gaciach rowerowych na oczach innych ludzi to całkiem co innego. Więc poszukałam sobie ustronnego miejcsa,ale trzeba bylo do niego jechać kawałek uliczkami. I pomyślałam sobie - Gdasonia odważne mknie prawdziwymi ulicami a ja nie dam rady kilometra na takich zupełnie bocznych, prawie pustych.I dałam radę, i jestem z siebie dumna. Dzisiaj przez godzinę nad morzem bylo prawie zupełnie pusto. Część ma po sobotnim zrywie zakwasy,część kaca po imprezie ,reszta wolała się wyspać. W dodatku pogoda taka wpół drogi - albo będzie lało albo będzie słońce.ciężka szara zawiesina,ale przez to niezwykła cisza,morze nieruchome ,za to ptaszki sobie nie żałowaly.Wszystkotak jak lubie, nawet wiatr zaczął w końcu jakośporządnie wiać:)
  24. Baśka ja mogę pisać tylko z własnego doświadczenia. 2 razy przeszłam 6 tygodni diety warzywno-owocowej.To dieta bardzo nisko kaloryczna - 600-800kcal/dzień. po pierwszych 2-3 tygodniach dużych spadków nastąpilo spowolnienie, waga stała, powoli ruszyła aż w ostatnim tygodniu spadła o 2,5kg.Na zdrowym odżywianiu nadal spadała, tak po 300-500g tygodnoiwo.To przetestowałam na sobie. Po prostu nie wierzę,że ktoś kto nie ma jakiej wady metabolicznej je 1000-1500kcal, umiarkowanie sie rusza, nie chudnie a wręcz tyje.Cokolwiek opowiadają dietetycy o tym co jedzą pacjenci to jest to wiedza z drugiej ręki.Pacjent mówi to co chce.W chwilach kiedy odpuszczam dietę i się nie pilnuję jestem mistrzynią w samooszukiwaniu. Znam osobę,która do liczby kalorii nie doliczała napojów, warzyw i owoców bo przecież od tego się nie tyje.I dziwila się,ze nie chudnie. szybka 60 nawet wolnym krokiem 4 km to już coś:)Fajny obiad, lubię takie. Gdasonia na pewno baluje, przygotowała pyszności, oby się teraz dobrze bawiła.
×