przed poznaniem mojego oficera miałam kilka koleżanek, takich jeszcze z podstawówki. Gdy K. zaczął je poznawać, okazało się, ze każda z moich koleżanek ma jakąś wadę, generalnie nie powinnam się spotykać z żadną z nich. Oczywiście nie było to powiedziane wprost, tylko np: Olka ściągnie Cie w dół, wiem, ze mnie obmawiacie, bo o czym miałybyście gadac, na pewno mi smarujecie za plecami. A z Marta po co sie spotykasz, ciagle sie śmiejecie! ze mnie sie śmiejecie?! itd itp Wiec sukcesywnie, dla swietego spokoju przestałam sie spotykać z koleżankami. Tyle , że rodzina tez była zła według K. Moja rodzina była głupia i wredna genetycznie, natomiast jego rodzina to banda biedaków i nieudaczników życiowych. Rozwiedliśmy się po 3 latach związku, po tym, jak zbił mnie czwarty raz. Sąsiadka, też była żona wojskowego, śmiała się ,że w bycie żoną trepa wpisane jest picie i bicie.